Poprzednie historie o pobieraniu krwi przypomniały mi moją. Od zawsze miałam problemy z krwotokami, krzepnięciem krwi, widocznością żył i zaufaniem do osób, które podchodziły do mnie z igłą.
Będąc w gimnazjum zachorowałam, pani doktor wystawiła skierowanie na badania krwi, szczęśliwa nie byłam, ale jak mus to mus. Godzina 8 stawiłam się w przychodni, gdy nadeszła moja kolej po wejściu do gabinetu zabiegowego ujrzałam pielęgniarkę, która no sorry ale wyglądała na zbyt rozgarniętą. Siadam na foteliku podaję lewą rękę, a ona, że mam podać prawą. Mimo tłumaczeń, że zawsze z lewej, bo lepiej żyły widać, uparła się na tą prawą rękę, cóż dostała. Po 5 minutach zabaw w podszczypywanie, klepanie, zginanie w końcu na zgięciu można było ujrzeć, ale coś al'a pokrzywka.
Gdy dobrała się do lewej ręki prawie od razu żyłka wyszła, no to wkłuwamy. Wkłuła igłę i gmera, i gmera, do przodu, do tyłu, na boki. Ja już czuję mdłości, zimny pot mnie oblewa, ale jest! W końcu wyciągnęła igłę, niestety tylko po to aby stwierdzić "Ups chyba żyłę przebiłam". Ja już na fotelu w pozycji półleżącej z mroczkami przed oczami. No nic podejście drugie, sytuacja podobna po ok minucie babka się poddaje wyciąga igłę. Za trzecim razem w końcu się udało!! Po wstaniu z fotela trafiłam od razu na leżankę nogi miałam jak z waty. Standardowo zgięłam rękę w łokciu dociskając miejsce pobrania, na co pielęgniara się drze, że mam wyprostować. Po 2 minutach kłótni, że mi pomaga zgięcie aby nie mieć siniaka, poddaję się. Dociskam wacik do wyprostowanej ręki. Efekt największy siniak w moim życiu - na wewnętrznej stronie ręki od łokcia po pachę. Schodził miesiąc, ale za to jaką gamę kolorów posiadał, od fioletu, poprzez brązy, żółcie, zielenie.
Na drugi dzień przychodzę po wyniki, recepcjonistka po odnalezieniu mojej koperty wysila się na minę wyrażającą współczucie "Niestety musimy powtórzyć badania, bo została pobrana za mała ilość materiału". Nosz w mordkę jeżyka, aż łzy mi napłynęły do oczu ale idę do zabiegowego jak na ścięcie. Po wejściu do środka zachowałam się niekulturalnie, przyznaję, nie powiedziałam dzień dobry czy witam. Jedyne co zdołałam wypowiedzieć "o nie tylko nie ona" i uciekłam na recepcję prosząc o inną pielęgniarkę. Dostałam z tekstem "ja nie wiem co wy wszyscy się czepiacie tak pani Krysi, to taka miła kobieta".
gabinet tortur a nie sorry ponoć zabiegowy
Jedno mnie zastanawia - dlaczego skoro nastolatkom nie sprawia problemu cięcie się własnym sumptem żyletkami w domu (moda na tzw. emo, kto bardziej pocięty ten lepszy), to już każda wizyta u lekarza czy w gabinecie zabiegowym wywołuje panikę? Wyjaśni mi ktoś ten fenomen?
OdpowiedzMoże akurat ci którzy się nie tną mają tę hemofobię ;). Swoją drogą współczuję wszystkim cierpiącym na tę przypadłość, dla mnie na szczęście pobranie krwi to zwykła, jak to się mówi, formalność...
OdpowiedzTo są raczej dwie odrębne grupy
OdpowiedzMoże akurat ci którzy się nie tną mają tę hemofobię ;). Swoją drogą współczuję wszystkim cierpiącym na tę przypadłość, dla mnie na szczęście pobranie krwi to zwykła, jak to się mówi, formalność...
OdpowiedzTo Ci zazdroszczę. Mnie nie przeraża widok krwi, tylko igły w ciele. Jak byłam z synem na pogotowiu i zakładali mu wenflon (przy okazji też pobierali krew), to pielęgniarki mnie wyganiały, bo cała zbladłam. Dałam radę być przy synu tylko po prostu nie mogłam patrzeć na miejsce wkłucia :) Ale gdy tylko jest możliwość na szczepienie syna czy temu podobne rzeczy biorę męża ze sobą ;)
OdpowiedzJa bardzo lubię oddawać krew, takie moje małe spaczenie. W ogóle potem można cały dzień się opychać czekoladą.
Odpowiedz@Skull_Kid a już myślałam że tylko ja tak mam :)
OdpowiedzMoże i miła, ale co z tego, skoro krwi nie umie porządnie pobrać.
OdpowiedzJak czytam teksty typu: nie mam dobrych żył, ciężko się wkłuć to aż mnie mierzi. Też mi to wmawiano przez wiele lat. Dopóki nie zmieniłam przychodni i nie zaczęłam pobierać krew u kompetentnych pielęgniarek. Nawet nie wierzyłam, że da się pobrać krew w ogóle nie czując wkłucia.
OdpowiedzPodczas ciąży szczególnie ostatni miesiąc w szpitalu krew badali mi co dwa dni, wcześniej w innym szpitalu, przychodniach, prywatnie, na NFZ itd. Wierz mi można mieć słabe i mało widoczne żyły, rzadko kiedy udaje się wkuć bez problemu szczególnie że mam tylko jedną widoczną żyłę i w momencie gdy ona jest już nieźle pokuta zaczyna się problem. Zresztą przez słabe i mało widoczne żyły nie mogę oddawać osocza na immunoglobulinę. Więc po prostu z Tobą nie jest jeszcze tak źle ;)
OdpowiedzA ja mam źle widoczne żyły (jedna wręcz pod ścięgnem sobie idzie) a kompetencji pań pielęgniarek nic nie mogę zarzucić. Krew oddaję od lat "pomimo", już jest obcykane metodą prób i błędów, że próbka do badań idzie z dłoni a z łokcia pobranie właściwe bo inaczej za cholerę nie pójdzie jak raz żyła ruszona. Więc to nie tak, że nie istnieją "złe" żyły. Istnieją i mają się dobrze.
Odpowiedzaż mi się słabo zrobiło od tego barwnego opisu...
OdpowiedzMoich żył też nie widać i zawsze są z nimi problemy, i nie raz ktoś po wkłuciu gmerał igłą np w nadgarstku, żyły pękały, etc... Ale, umówmy się, to nie jest aż taki ból, żeby omdlewać i płakać. Nie jest to przyjemne, ale bez przesady.
OdpowiedzO płakaniu nikt nie mówił, co do omdlewania zdarzają się różne bodźce, dla jednych jest to krew, dla innych igły, dla innych pająki. I wcale nie jest to związane z bólem, tylko ma to podłoże psychologiczne.
OdpowiedzO matko. I kolejna historia o żyłach. Z tego co się orientuję (jednak mogę się mylić) jest kilka miejsc, z których można pobrać krew nie rozwalając przy tym ręki. Może warto poinformować na wstępie pielęgniarkę, że od urodzenia pobierają Ci krew z np. nadgarstka... A nie potem takie żalenie się na piekielnych...
OdpowiedzAle przecież poinformowała pielęgniarkę, skąd jej zawsze krew pobierają (tyle, że w tym przypadku była to lewa ręka, nie nadgartstek, ale to bez znaczenia). Tylko co z tego jak pielęgniarka miała to w głębokim poważaniu?
OdpowiedzWcale sie nie dziwie że masz siniaki, reka ma być wyprostowana a miejsce wkłucia dociśnięte - wiec albo tego nie robisz albo wina pielęgniarki. Troche litrów już oddałem i nigdy nie miałem siniaków, kumpel miał raz - bo nie chcialo sie pare minut potrzymać opatrunku.
OdpowiedzJa zawsze dociskam, ale i tak mam siniaki. Może nie jakieś wielkie, ale mimo wszystko zawsze coś się pojawia;)
OdpowiedzA ja miałam siniaka właśnie po trzymaniu ręki prosto a jak innym razem miałam zgiętą to było wszystko ok. Rękę zgiąć kazała mi pielęgniarka. Więc jak to w końcu jest?
OdpowiedzNie chce mi sie wierzyć, że tak Ci pielęgniarka powiedziała. W praktyce zakladany jest opatrunek/plaster który już sam w sobie utrudnia zgięcie. Siniaki zwykle spowodowane są rozlaniem krwi pod skórą - ot i cała tajemnica - niewprawnie/kilka razy wkłuje pielęgniarka - będą siniaki (mniejsze czy większe, nie przytrzymasz - będą siniaki. Ot i cała filozofia
OdpowiedzW obu przypadkach kazały mi zgiąć, tylko, że za pierwszym to olałam. Opatrunek również miałam założony przed poleceniem zgięcia, a co do wkłuć to u mnie nie ma z tym problemu, idzie za pierwszym razem.
Odpowiedzwidać są rożne szkoły. Do tej pory spotykam się z poleceniem wyprostowania jak i zgięcia ręki. A i nie zawsze są przyklejane plastry, czasem tylko pielęgniarka daj wacik i każe docisnąć. Z własnego doświadczenia wiem, że u mnie siniaki na 100% przy niezgięciu ręki się pojawią, niezależnie od umiejętności wkuwania pielęgniarki.
OdpowiedzOk, rozumiem, że pobieranie krwi nie jest przyjemne i nikt tego nie lubi, ale serio, bez przesady, ostatnie historie są opisane tak, jakby autorki rwali końmi. Co wy zrobicie jak będziecie musiały przejść jakikolwiek poważniejszy zabieg medyczny, umrzecie na miejscu z przerażenia?
OdpowiedzW celu pobrania krwi, zyla wcale nie musi byc widoczna, tylko WYCZUWALNA. Odnosze wrazenie, ze jest tu NA PIEKIELNYCH duzo wielkich dzieci, majacych nieslychany strach przed takim normalnie bezbolowym drobiazgiem. Ja zawsze pobieram sobie krew sam i bez problemu. Wazne jest tylko w momencie uklucia nie zadrzec, albo cofnac reke, co chetnie pacjenci robia, potem pyskujac. Naturalnie u wampirow sa tak samo specjalisci, jak i fuszerzy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2013 o 16:33
Onufry, litości, trolling trollingiem ale jeszcze ktoś uwierzy i faktycznie będzie chciał sam sobie pobrać... Nie dawaj ludziom pomysłów.
Odpowiedz