Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój narzeczony boi sie psów. Panicznie. Od kiedy jesteśmy razem, pracujemy nad…

Mój narzeczony boi sie psów. Panicznie. Od kiedy jesteśmy razem, pracujemy nad tym i na szczęście, duży pies na smyczy nie jest już powodem do przechodzenia na drugą stronę ulicy.
W miasteczku z którego pochodzi i gdzie pracuje, o jego fobii wiedzą wszyscy. Raz że znają go od dziecka, a dwa, że jako aptekarz, wiecznie jest "na świeczniku".
W związku z powyższym, mimo włoskiego zwyczaju ładowania się z psami dosłownie wszędzie (hitem był jamnik obsikujący regał w Ikei), przychodząc do apteki, właściciele czworonogów zostawiają je na zewnątrz, ewentualnie biorą na ręce jak małe.
Kilka dni temu, trafiła się jednak baba piekielna. Arcy ważna, swieżo upieczona treserka psów, po jakimś kursie, chyba korespondencyjnym... Babsko przybyło do apteki z psem, sądząc po opisie, albo owczarkiem szetlandzkim albo niewyrośniętym border collie. Zwierzak bez smyczy i oczywiście, bez kagańca, wpadł do środka nie jak burza, a jak, co najmniej, huragan.
Obwąchał i obślinił inną klientkę, poprzewracał co się dało poprzewracać i wpakował się za kontuar. N, z duszą na ramieniu poprosił piekielną, żeby psa zabrała. W odpowiedzi, usłyszał, ze to jest "już prawie ułożony" pies i ma nie przesadzać. Cóż, najwyraźniej "ułożony" to pojęcie względne...
Kiedy zwierzak skończył obwąchiwać wszystkie szafki, wziął się za obwąchiwanie biednego N, który w tamtym momencie, miał już pewnie migotanie przedsionków i już bardziej stanowczo kazał babie psa zabrać i wynosić się z apteki. Wielce oburzona "profesjonalna treserka" zaczęła wreszcie psa nawoływać. Ten jednak był bardziej zainteresowany zawartością kieszeni mojego N, a piekielną miał w nosie albo w jakimś innym równie ciemnym miejscu. Wściekła baba zaczęła na psa wrzeszczeć, nie szczedząc przy tym przekleństw wszelakich. Kiedy wrzaski nie poskutkowały, wpakowała się za kontuar, złapała psa za obrożę że aż pisnął i wywlokła z apteki, krzycząc, że to wszystko wina N i jego strachu.
Nie wiem, co akurat w tej konkretnej sytuacji miał piernik do wiatraka. Nie wiem też, po cholerę, w takim razie się z psem do apteki ładowała.
Dokładny opis całego tego cyrku, za sprawą wyślinionej i oburzonej klientki, trafił bardzo szybko na miejscki rynek. A musicie wiedzieć, że we Włoszech, w takich dziurach, życie całego miasteczka toczy się własnie wokój Rynku... Wczoraj, pani treserka wpadła do apteki, tym razem, na szczęście, sama, grożąć N prokuratorem, carabinieri i papieżem za szarganie jej opinii zawodowej...
Na morał czy puentę całej historii, najzwyczajniej w świecie, brak mi słów.

treserka psów

by chiacchierona
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
4 4

historia piekielna więc +,nie wiem gdzie tacy ludzie mają mózg.Jeśli w ogóle mają... popraw słówko "papierz " :)

Odpowiedz
avatar chiacchierona
5 5

Dzięki! Że też zawsze jakiegoś "kwiatka" mi się uda stworzyć...

Odpowiedz
avatar bonsai
1 1

No cóż... Niestety bycie treserem nie oznacza nauczenia psa robienia "siad" na rozkaz ;). Swoją drogą baba całkowicie słusznie jest na językach wszystkich - jak chce mieć psa to niech innym życia nie utrudnia z powodu zachcianki.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
3 3

Słusznie również dlatego, że pewnie nie będzie wielu chętnych na oddanie jej psa pod opiekę. Z takiej nauki, to zwierzak wyniósł by najwyżej traumę...

Odpowiedz
avatar JanisWild
7 7

A mnie zastanawia jedna rzecz. Któryś raz już czytam o tym, że ludzie pakują się z psami do sklepów/centrów handlowych/itp. kurcze nie wiem, chyba jestem w takim razie jakaś stuknięta, że zawsze zostawiam czworonoga na zewnątrz. Psy w mojej rodzinie były od dzieciństwa, zawsze jakiś kręcił się po domu. I zawsze jak idę po zakupy gdzieś w pobliże domu to zabieram psa ze sobą i zwyczajnie na tę chwilę zostawiam pod sklepem (wyjątkiem jest zoologiczny), a jeśli idę do centrum albo na duże zakupy to poprostu psiak czeka w domu, bo po co ma się denerwować. Co ci ludzie mają, że muzą targać czworonoga wszędzie to ja nie wiem. Ah i za historię plus, oczywiście babsko piekielne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 sierpnia 2013 o 18:05

avatar blair
4 4

Wiesz niektórzy mogą się po prostu bać że ktoś najzwyczajniej w świecie psa porwie. Jeśli pies jest ufny i spokojny, a do tego ładny to jest to łatwy kąsek. Ale w takich sytuacjach powinno się psa zostawiać w domu.

Odpowiedz
avatar JanisWild
1 1

Miałam psa rasowego, grzywacza dokładniej. Też bałam się żeby nikt się na niego nie połasił, ale to tak jak mówisz powinno się pupila zostawić w domu. Z tamtym pieskiem zdarzyło mi się wejść dwa razy do sklepu w zimę, bo akurat po drodze wejść musiałam a on by zmarzł. Ale czemu to takie notoryczne to nie rozumiem. Pies to pies po co ma się denerwować w sklepie.

Odpowiedz
avatar Naa
1 1

Koło kilku znanych mi sklepów umieszczono ładne, mocno zakręcane, metalowe haczyki, a powyżej tabliczki z napisem "tu możesz uwiązać swojego psa". Poradź narzeczonemu, żeby w roli uprzejmej sugestii zainstalował coś podobnego przy swojej aptece, oczywiście w miejscu gdzie słońce nie prazy, a deszcz nie moczy... Co do baby - jak rozpuszczam wszystkie dostępne mi psy, tak wprowadzenie psa do apteki bez smyczy, nie przyszło mi dotąd do głowy o.O Poza tym celowe narażanie na strach kogoś z fobią uważam z chamstwo, ZWŁASZCZA, że baba mówiła prawdę - faktycznie bojący się ludzie wywołują u psów różne trudne nieraz do przewidzenia zachowania. Dobrze, że Twój narzeczony walczy z fobią. Paradoksalnie, im mniej się boi, tym jest bezpieczniejszy.

Odpowiedz
avatar JanisWild
1 1

To jest druga kwestia która mnie zastanawia. Mam psa średnio-większej wielkości, łagodny jak baranek, moje dzieci mogą z nim wszystko robić, a on ani nie warknie. Tak samo w stosunku do obcych (wiem co mówię, nawet jak obce dzieci chcą podejść to pozwalam). Ale cholera jasna kto wpuszcza psa do sklepu bez smyczy?! Ludziom już coś na głowy bije zdaje się.

Odpowiedz
Udostępnij