Jako, że nie jestem osobą religijną o wszelkiego rodzaju świętach= dniach wolnych od pracy dowiaduje się zwykle koło godz. 7mej rano, przed sklepem w którym to mam zamiar kupić jedzenie dla kota.
Zwykle mam potem problem, a kot żywi się rozmrożonym filetem albo jakimś kurczakiem, więc on ze swojej strony tego typu sytuacje uwielbia :)
Na szczęście moja rodzina jest absolutnie świadoma tego aspektu mojej osobowości, więc jakąś godzinę po moim porannym czołowym zderzeniu z państwem świeckim w praktyce mam telefon od babci zapraszającej mnie na obiad.
Tam też zdążałam wczoraj o godzinie dwunastej.
A, że było gorąco, letnie słoneczko w zenicie, ubrana byłam w zwiewno- przewiewną sukienkę łopoczącą malowniczo na wietrze, a trzymającą się jedynie na górnych krągłościach.
Muszę tu dodać, że kościoły mam w mieście tak strategicznie rozmieszczone, że chcąc dostać się z jednego miejsca w mieście do drugiego stale się jest 200 m od co najmniej jednego takiego przybytku, a 500 m od dwóch i kapliczki.
Więc idę i łopoczę sobie na wietrze myśląc o rzeczach przyjemnych i przyjemniejszych i nagle przede mną wyrasta BABON.
A że szłam osiedlowym chodnikiem zatarasowała mi przejście. Chcę tu dodać, że nie byłam na terenie żadnej świątyni, a jedynie jakaś jedna była za winklem, a druga majaczyła na horyzoncie.
Tak więc: stanęła w wojowniczym rozkroku w poprzek ścieżki w swoich butach na słupkach i dalej, że jestem:
- ladacznica
- bezbożnica
- i źle wychowana
- i jak ja w ogóle śmiem tak do kościoła w święty dzień itd.
Jako, że mnie zirytowała, bo nie lubię być publicznie nazywana wywłoką warknęłam jej, że święta to jest sobota i pomknęłam szybko trawniczkiem na przełaj w moich butach na koturnach, żeby w łeb czymś nie dostać.
Od razu zaznaczam, że sobota jest tak samo dla mnie dniem roboczym jak poniedziałek. I niedziela.
Ale niesmak pozostał.
Po południu, już w domu, pewne subtelne zmiany w atmosferze mieszkania dały mi do zrozumienia, że mój kot zrobił mi w toalecie artefakt.
Z pogodnym fatalizmem zabrałam się więc do wykopków, artefakt wrzuciłam do reklamówki, reklamówkę do śmietnika, a że śmietnik w tym momencie się zapełnił to wszystko razem postanowiłam wyrzucić.
Nie nie mogłam poczekać do następnego dnia bo mi:
- śmierdzi
- nie wystawiam worków na balkon bo tak robią menele
- ani na korytarz bo to chamstwo
Idę więc do wiaty śmietnikowej a tu Babon, w butach na słupkach, nie ten sam ale podobny, jednak poglądy miał zbliżone i wyartykułował je tak samo.
Szczerze- miałam w nią ochotę walnąć tym workiem, ale ominęłam ją po prostu i wyrzuciłam to co miałam wyrzucić.
Nie moja wina, że mój kot produkuje się nie tylko w dni robocze, ale i od święta.
Czuje sie jak ofiara prześladowania religijnego.
Osiedle
Ładnie napisane :)
OdpowiedzDlaczego dodajesz drugi raz tą samą historię?
OdpowiedzBo mnie zarchiwizowali po pół h, więc złagodziłam koniec.
OdpowiedzA sukienka dalej Ci łopocze malarsko, zamiast malowniczo ;P
OdpowiedzPoprawione :) Zapomniałam o tym na tej fali dzikich emocji, które wywołuje we mnie wspomnienie mojego (a)religijnego uciśnienia.
Odpowiedz"po moim porannym czołowym zderzeniu z państwem świeckim w praktyce"- rocznica uratowania Europy przed czerwoną zarazą, rocznica polskiego zwycięstwa uznawanego za jedną z najważniejszych bitew w historii, zaprzecza idei świeckiego państwa? Ciekawe. "o wszelkiego rodzaju świętach= dniach wolnych od pracy dowiaduje się zwykle koło godz. 7mej rano"- gratuluję w takim razie wiedzy z zakresu historii. Ciekawym jest, że ofiarami "prześladowania" stają się wyłącznie osoby o poglądach antyklerykalnych. Co wy, ludzie, macie na czole napisane? Bo przecież chyba nikt nie śmiał kłamać na piekielnych...
OdpowiedzChyba źle zrozumiałam. Inna kobieta wkurzyła Cię tym, że po prostu była podobna do babiszona?
OdpowiedzNie. wkurzyla mnei tym, ze zwyzywała mnie pod śmietnikiem.
Odpowiedz