Przydługie. Uprzedzam, ludzie piekielni nie są. Piekielne, a raczej straszne, jest co innego...
Pewnego pięknego dnia, wybrałam się do kościoła (z małej, bo dla mnie to tylko budynek). Nie z nagłej potrzeby duchowej, tylko profesor od rysunku mnie tam wysłał, żebym przestudiowała kandelabry - czemu akurat to, nie wiem. Usiadłam grzecznie w ławce, nie było mszy ani nic, więc biorę się do rysowania.
Podszedł do mnie ochroniarz (kościół zabytkowy) i pyta się, dlaczego się nie przeżegnałam. Zgodnie z prawdą odpowiadam, że nie wierzę, chcę tylko porysować, przecież nikomu nie zawadzam? Mówi, że nie, nie ma problemu, tylko niepokoi go to, co mam na szyi. No dobra, rozumiem, w kościele z pentagramem może faktycznie nie wypada, więc chowam pod bluzkę, żeby nie było...
[O]: Ale pentagram już jest w sercu.
[Ja]: Ee... nie.
Ale żeby uniknąć dalszych problemów, chowam ten nieszczęsny wisiorek do plecaka. Gość zaczął coś opowiadać o miłości do Boga, Jezusa, o zbawieniu itp. Odpowiadam głównie półsłówkami, potakiwaniem, bo nie chciałam być nieuprzejma, ale czułam się cokolwiek niezręcznie. Pyta, czy chcę pogadać z jakąś jego znajomą. Nie, dziękuję, nie trzeba, naprawdę. Poszedł sobie.
Chwila spokoju... I podchodzi do mnie jakaś kobieta (nie wiem, czy to ta znajoma, czy ktoś zupełnie inny, nieważne).
[K]: Ładnie rysujesz.
[J]: Dziękuję.
[K]: To dar od Boga...
[J]: Ee... raczej szkoła plastyczna i studia.
[K]: Dlaczego tu jesteś?
[J]: Pan profesor zażyczył sobie kandelabr. A że małe problemy z zaliczeniem, to siedzę i rysuję.
[K]: Problemy z zaliczeniem? To trzeba się pomodlić!
[J]: Albo wziąć się porządnie do pracy.
[K]: A ja myślę, że modlitwa załatwi wszystko (słowo daję, naprawdę tak powiedziała).
[J]: Yy...
I dalej w ten deseń... Już zaczęłam myśleć, że na dobre będę się porozumiewać wyłącznie monosylabami, gdy zauważyła mój tatuaż (poszłam do tego kościoła prosto z uczelni, w innym wypadku bym założyła długi rękaw).
[K]: Dlaczego pająk?
[J]: No... Bo to fajne zwierzaki. Lubię je.
[K]: Ale pająki są raczej mało pozytywne.
[J]: To przecież też stworzenie boże, prawda?
[K]: Niby tak... Ale tyle na świecie pięknych stworzeń i akurat pająki...
W efekcie wyszło na to, że jestem naznaczona przez szatana, czy coś takiego. I że na pewno nie znalazłam się w tym kościele przypadkiem - to w zasadzie jedyna okazja, żeby się nawrócić! Niestety, nie skorzystałam.
Wyszłam przerażona. To nie jest tak, że ci ludzie byli piekielni - przeciwnie, byli bardzo mili, aż głupio było ignorować czy się odciąć bardziej chamsko. Piekielne jest to, że instytucja KK potrafi do tego stopnia wyprać mózg całkiem inteligentnym osobom...
Kościół
http://i.iplsc.com/-/0001R96772QKMFA6-C116-F4.jpg
Odpowiedzwyczuwam lewacki ból dupy......
Odpowiedz