Mój facet wrócił z pracy ok 15. Przywitał się, zjadł obiad, pobawił z synem i wyruszył do drugiej pracy. Dzień jak co dzień.
Po ok. godzinie dostaję telefon z nieznanego numeru:
X - Dzień dobry. Tu porucznik Piotr Jakiś tam. Pani partner miał wypadek. Jest w stanie ciężkim, właśnie go przewożą do szpitala. W przypadku pytań proszę o kontakt ze szpitalem miejskim - i jebudub słuchawką.
Ja, totalny szok, paraliż, trzęsawka... i milion myśli - Jak to? Gdzie? Jak? Przecież on brat byłego rajdowca to dobrze jeździ (jak wariat, ale dobrze), o k*wa mać!
Dziadek (mój tata) bierze małego, ja łap za telefon i... facet mój nie odbiera... raz, drugi, dwudziesty.
I do szpitala dzwonię czy jest taki a siaki pacjent - nie ma!
No to po kolejnych szpitalach - nie ma, ale może wiozą...
Teściowa (jak to teściowa) usłyszała moje krzyki (mieszka obok) i przybyła by mnie "wesprzeć".
Będąc w stanie jakim byłam, to mój ojciec zaczął wydzwaniać kolejny raz po szpitalach. NIC.
Dzwonimy na komendę z krzykami starej za uszami, że to moja wina że syn zginął.
Mówimy że jakiś porucznik Piotr zgłosił wypadek i co z ofiarami?
Ano nic. Bo żaden porucznik Piotr nie miał dyżuru, żadnego wypadku z ofiarami do hospitalizacji nie było i jesteśmy dziś 5 osobami, które zgłaszają coś takiego. Ktoś sobie robi jaja z nudów.
Nie powiem... nerwy mi puściły. Zj***lam teściową za te wszystkie głupie teksty i zamknęłam za nią drzwi.
Taksówką dojechałam do pracy faceta, dowiedzieć się co i jak... a tam młody sobie raźno spawa, szlifuje i dogaduje ze współpracownikami. Telefon miał w swoim aucie i nie wiedział że ktoś dzwonił.
Jak się dowiedział o co chodzi to pobladł.
Finał jak na razie jest taki, że sprawa jest badana przez prokuratora (bo jedna z ofiar żartu dostała zawału i leży w szpitalu).
Zeznania złożone na policji, przez każdą ofiarę głupiego kawału.
I mam nadzieję że złapią tego kretyna, przez którego parę rodzin przeżywało koszmar przez parę godzin!
Ja wiem, że wakacje, że się gówniarzom nudzi... no ale są pewne granice...
Nawet nie ma takiego stopnia w policji...
OdpowiedzW nerwach i stresie nie analizuje się takich rzeczy.
OdpowiedzTo tez nas policja usmiadomila ze takiego stopnia nie ma, tylko komisarz czy cos.
Odpowiedzmoże naoglądał się ktoś za dużo porucznika Borewicza...
OdpowiedzEch wakacje.... mam nadzieję, że policja znajdzie dowcipnisiów. I mam nadzieję, że przez kilka dni nie będą mogli siedzieć na twardym w wyniku rozmowy policji z ich rodzicami.
Odpowiedzja chyba nigdy nie ogarnę, co jest śmiesznego w tego typu telefonach i innych zabawach. To jest ani nie śmieszne, nawet nie zabawne. To jest żałosne i poniżej jakiejkolwiek krytyki.
OdpowiedzPo prostu dziś już chyba nikt nie mówi swoim dzieciom co wolno, a co będzie przekroczeniem granicy dobrego strachu. I nikt nie utrwala tej wiedzy sporadycznym ZASŁUŻONYM klapsem w tyłek.
OdpowiedzNiestety, Minusie. Jest ktoś, lub raczej coś, co mówi dzieciom, co im wolno. Ta rzecz nazywa się media. Te od małego wtłaczają dzieciom, jakie są ich prawa tylko, niestety, rzadko wspominają o obowiązkach i ograniczeniach. Apogeum tej źle pojętej wolności i złych praw następuje w gimnazjum bo każdy gimnazjalista wie, że tak naprawdę w świetle prawa guzik można mu zrobić. Co najwyżej przeprowadzić pogadankę wychowawczą lub przydzielić kuratora, ale to już w przypadkach ekstremalnych. Tylko czemu nikt nie pomyśli, że bezkarne dzieci kiedyś wyrosną na bezkarnych dorosłych?
Odpowiedz@kiniaas007, te żarty są czasami smieszne (zależy od poczucia humoru), oczywiście nie takie jak w tej historii, ale pamiętam, jak na jakiejś wycieczce szkolnej robili sobie żarty przez telefon (dzwonią i mówią, że są z radia zet, i ze "właśnie wygrałeś 10000 zł!") i jedna dziewczyna faktycznie się nabrała :) Śmialiśmy się z tego pół drogi.
Odpowiedz@mijanou Dodaj do tego jakość obecnych mediów. Kiedyś dzieciaki wychowywały się na telewizji i potrafiły wyjść na ludzi, a filmy "tylko dla dorosłych" były mniej drastyczne, niż obecne filmy dla dzieci powyżej 12 lat.
Odpowiedz@Vatashi Ten żart, o którym Ty piszesz to zupełnie coś innego niż "żart" w historii. Okey, takie samo wykonanie, ale ostatecznie to zupełnie co innego.
Odpowiedz@sorajo no rację masz 100%. Trudno jest odseparować dziecko od wszechobecnego wpływu mediów. Wymaga to naprawdę poświęcenia ze strony rodziców. Pamiętam, że jako dziecko prawie wcale nie oglądałam telewizji ale to nie było tak, że mi zabraniano, tylko dlatego, że rodzice prawie go sami nie włączali i nie oglądali. Telewizję zastąpiły książki i wybrane filmy na DVD. Myślę, że jeśli dziecko się przyzwyczai do pewnych wyborów to internet też potem nie zrobi mu krzywdy bo dzieciak wie, czego szukać na necie i czego od internetu oczekuje. Niestety, wiem tylko z opowiadań, że kiedyś programy dla dzieci były naprawdę pozytywne i edukacyjne. Ale to już chyba nie było 'za moich czasów'. Tato opowiadał tylko o "Zwierzyńcu" i "Piątku z Pankracym" i Pi i Sigmie uczących dzieci matematyki w sposób ciekawy i przystępny.
Odpowiedz@mijanou To przekonanie, że wszystkiemu złu w wychowaniu winne są media jest doprawdy urocze. Tak, rzeczywiście - rodzice dzielnie walczą, żeby mieć cudne dzieci tylko telewizja je psuje. Moim zdaniem to ogromne nadużycie - jest tak wiele beznadziejnych rodziców, że to przechodzi ludzkie pojęcie. Co nie znaczy, że media są spoko, ale nie ma łatwych przepisów i rozwiązań, a durnie i łobuzy byli na długo przed pojawieniem się pierwszego telewizora. Choćby wczoraj widziałam jak w tramwaju wielki łysy facet uczył swoją dwuletnią córeczkę pokazywać "fuck you" (co przeuroczo wymawiała "fukjuuu") oraz "legia pany". Na to mamusia zareagowała "które się z was ku**a pierwsze uspokoi?". Przyznaj - samo to sugeruje piękne metody wychowawcze.
Odpowiedzhehe zajebisty żart :D
OdpowiedzOczywiście historia piekielna i tak dalej ale zastanawia mnie dlaczego pokrewieństwo z byłym rajdowcem ma gwarantować jakiekolwiek umiejętności prowadzenia samochodu. :P
OdpowiedzNabywasz umiejetnosci ( cwiczac z rajdowcem)wyjscia z poslizgu, szybsza i prawidlowa reakcja na dana sytuacje na drodze.Jest po prostu dobrym kierowca;) wiec w zyciu bym sie nie spodziewala wypadku z nim w roli glownej.
OdpowiedzJeżeli z naprzeciwka pojedzie idiota na podwójnym gazie to te umiejętności na nic się zdadzą ...
OdpowiedzVampi, niestety, Dedi ma rację. Nawet, jeśli Ty potrafisz wyjść z trudnej/niebezpiecznej sytuacji to zawsze możesz trafić na idiotę jadacego z prędkością rajdową z naprzeciwka. Żadne umiejętności wtedy Ci nie pomogą. Niestety- takich rajdowców jest na drogach sporo. Trochę już jeżdżę i wiele takich sytuacji widziałam. W jednej z nich musiałam zjechać całym pojazdem na pobocze (na szczęscie było gdzie uciec a przy drodze nie było ani spadu ani drzew) bo jakiś kretyn z naprzeciwka wyprzedzał na trzeciego jadąć ile fabryka dała.
OdpowiedzZdaje sobie sprawe ze po drogach jezdzi pelno cymbalow i do tego podpitych. A wtedy o wypadek nie trudno. Ale w takiej sytuacji pierwsza mysl to : no ale jak to? przeciez on jest swietnym kierowca i wypadek? A "pan policjant" nie udzielil mi informacji czy byl sprawca czy uczestnikiem kolizji.
Odpowiedz@Vampi na torze tez swietni kierowcy gineli lub ladowali w szpitalu.
OdpowiedzWiększość przez usterki pojazdów. Raczej żaden z nich nie pomyślał sobie "Jestem dobrym kierowcą, wjadę w ścianę jadąc jakieś 220km/h".
OdpowiedzHistoria naprawdę piekielna, więc dałam "mocne". Ale jest coś, co mnie w tej opowieści uderzyło i od wczoraj chodzi mi po głowie: Żona ma prawo być w takiej sytuacji śmiertelnie przerażona, wymaga pomocy i wsparcia, to oczywiste. A MATKA nie? Rozumiem, że swoją reakcją Ci nie pomogła, ale na litość boską, przecież to jej syn, a w nerwach pewnie nie myślała co mówi. A Ty piszesz o "krzykach starej" i że ją "zj***łaś za głupie teksty" - wiem, nie powinno się oceniać po kilku zdaniach, ale zawiało egoizmem.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 sierpnia 2013 o 18:46
Mimo nerwow i calego zamieszania staralismy sie dowiedziec czegokolwiek na temat wypadku. Bez krzykow i lamentow. A szanowna tesciowa nie dosc ze zaalarmowala pol bloku wrzaskami ze to ja go zabilam, wyrywala telefon, naublizala rejestratorce w szpitalu ze nic nie wie o takim wypadku. Przez jej wrzaski nie moglismy uspokoic syna ktory darl sie chyba glosniej niz ona. A po calej histori nie uslyszelismy zadnego przepraszam, chociazby za to ze zwyzywala mnie i cala rodzine od k*skich gnid. Wiec wybacz, ale w tamtej chwili niepotrzebna mi byla jej histeria i dodatkowe nerwy.
OdpowiedzWredzmo, spróbuj to "odwrócić". Autorka też była zdenerwowana, też miała prawo do wygadywania głupot pod wpływem emocji. A idąc tym tropem, to teściowa też była egoistką, bo nie pomyślała o uczuciach synowej. I też znam takich ludzi, którzy denerwując się, zamiast jakoś ogarnąć sytuację, pierwsze co, to wydają z siebie 150 decybeli. Wtedy naprawdę ma się tylko ochotę udzielić im kopniaka w pewną część ciała.
Odpowiedzo konflikcie synowa-teściowa nie wiemy wiele. Nie wiemy, kto i kiedy go zapoczatkował, a że teściowej nie mozna o to zapytac, sluszną uwagę zwraca się na fakt, w jak paskudny sposob Autrka o niej pisze. I myślę, że jesli nawet tesciowa w czyms zawinila, to i Autorka anioleczkiem nie jest.
OdpowiedzTę odwróconą sytuację opisała już autorka, rozumiem to i nawet boję się sobie wyobrażać co bym czuła na jej miejscu. Ale jeszcze bardziej się boję jako matka - nie wiem i nie chce wiedzieć, jak bym się zachowała. Uderzyły mnie po prostu te "krzyki starej" i wywalenie teściowej za drzwi, w sytuacji kiedy obie przeżywały w tych chwilach ten sam horror. Ale ok, pewnie jakaś inna jestem, bo w życiu bym na matkę mojego męża tak nie powiedziała, bez względu na sytuację.
Odpowiedz"Uderzyły mnie po prostu te "krzyki starej" i wywalenie teściowej za drzwi, w sytuacji kiedy obie przeżywały w tych chwilach ten sam horror. Ale ok, pewnie jakaś inna jestem, bo w życiu bym na matkę mojego męża tak nie powiedziała, bez względu na sytuację." A nie uderza cię, że teściówka rzuca w takiej chwili oskarżeniami w stronę partnerki syna, posądzając ją o jego śmierć? Ciebie razi mocniejsze określenie na tę kobietę, ale jej potraktowanie synowej jest ok. Na miejscu autorki po jednym takim tekście starsza nie tylko leci za drzwi, ale ma zakaz wstępu do mojego domu - o powodzie powiadomiłabym chłopaka - bo nic nie uzasadnia rzucania takich oszczerstw w tak trudnej sytuacji.
OdpowiedzSą teściowe i teściowe. Widać autorka nie jest w dobrych kontaktach ze swoją. I jakoś mnie to nie razi co napisała, bo gdybym ułyszała coś takiego to chyba dałabym babie w gębę. Miałam kiedyś do czynienia np. z niedoszłą teściową, która zachowywała się wobec mnie, rodziny i całego świata w taki sposób, że kiedy ją zamordowano stwierdziłam, że wreszcie jest teściową na 102 - 100 m od domu i 2 m pod ziemią. Więc nie obwiniajcie autorki, bo tu nie o stosunki rodzinne chodzi tylko o idiote który robi sobie kretyńskie żarty, a któremu widać nikt nigdy porządnie nie włoił...
OdpowiedzTeściowa wpadła w klasyczną histerię a Vampi starała się czegoś dowiedzieć i wydzwaniała po komendach i szpitalach. W tej sytuacji histeryczne wrzaski w niczym nie pomagają a przeszkadzają i spowalniają działania. Wtedy dobrze histeryka trzasnąć, jeśli nie da się inaczej go uspokoić ale trudno przecież walnąć starszą kobitę, prawda? Rozumiem, że to jego matka i staram się zrozumieć, co czuła ale jednak histeria nie pomaga w racjonalnej ocenie sytuacji i racjonalnych działaniach. To nie jest kwestia szacunku Vampi dla teściowej. W tej sytuacji, gdzie trzeba było działać racjonalnie i szybko szacunek nie ma nic do rzeczy.
OdpowiedzWredzma, na szacunek to trzeba zasluzyc.
OdpowiedzFakt. Pamiętaj o tym, jak sama będziesz teściową.
OdpowiedzCholera, jakby dorwać takiego, to nic, tylko nogi z tyłka powyrywać... Tylko zastanawiam się: co sąd może mu zrobić? Grzywna 300 zł? :/
OdpowiedzParę lat temu też przeżyłem taki numer... Do koleżanki mojej mamy przyszedł SMS "Twoja koleżanka Ania (mama) miała wypadek i jest w szpitalu" Koleżanka odpisuje "Ania XYZ?" -"Tak, Ania XYZ" Widać, że żartowniś wybierał losowe numery, bo spróbujcie znaleźć kogoś, kto nie zna jakiejś Ani...
OdpowiedzTylko za co zj.....ś teściową?
OdpowiedzZa oszczerstwa typu "ty go zabiłaś " (radzę dokładniej czytać historię)
Odpowiedztrzeba sie troche interesowac tym co sie dzieje - w policji nie ma stopnia poruucznika, kapitana, itd (stopni wojskowych) od reformy na poczatku lat 90-tych... stopien porucznika w POlsce uzywany jest tylko w wojsku - czyli to moze byc slad dla prkuratury ze albo osoba niewyksztalcona albo starej daty (nauczona na seruali 07 zgos sie) :0
OdpowiedzPo glosie ciezko bylo ustalic wiek kolesia. Dla mnie brzmial dobrze po 30tce i taki zachrypniety ( albo przepity). Co do stopni w policji masz racje. Powinno sie je znac i rozpoznawac po oznaczeniach, tylko kazdy powie: a na cholere mi to w codziennym zyciu? :) No wlasnie w takich sytuacjach jak ta.
OdpowiedzNajbardziej piekielna historia, jaką w ostatnim czasie słyszałam...
OdpowiedzDziewczyno współczuję Ci! Nawet nie wiem co musiałaś przeżywać! Jeszcze jak facet nie odbierał. Straszne. Ja bym chyba oszalała i postradała zmysły i bez takich sytuacji martwię się o swojego faceta, bo wyobrażam sobie różne straszne rzeczy :(! I co tu zrobić, dorwać takiego gnoja i mocno mu wpieprzyć!!
OdpowiedzŻart - poziom - hard.
OdpowiedzDobrze wam tak, nie wolno być tak naiwnym.
Odpowiedz