Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jako dwudziestolatek miałem kolizję. Jechałem fiatem 126p mojego dziadka za innym "maluchem".…

Jako dwudziestolatek miałem kolizję. Jechałem fiatem 126p mojego dziadka za innym "maluchem". Ponieważ jechał bardzo powoli, postanowiłem go wyprzedzić. Jednak ten zaczął przyspieszać, bo przecież jest mistrzem kierownicy i nikt nie może go wyprzedzać! W ten sposób manewr wyprzedzania trwał dużo dłużej, niż powinien. Gdy już wyprzedziłem wyraźnie niepocieszonego kierowcę, zwolniłem, gdyż za chwilę miałem skręcić w lewo na parking hali sportowej, na którą jechałem z kolegami. Podczas skręcania na parking poczułem uderzenie w tył. Okazało się, że jechał za mną mercedes (też wyprzedził "malucha"), który był zaskoczony tym, że od razu po wyprzedzeniu innego pojazdu skręcałem w lewo i po prostu nie zdążył wyhamować. Mercedes wjechał za mną na parking hali sportowej i z pojazdu wyszło dwóch byczków o bardzo ponurych minach. Jeszcze bardziej im zrzedły miny, gdy zobaczyli, że z mojego "malucha" oprócz mnie wysiedli jeszcze dwaj inni dwudziestolatkowie.
- Płacisz czy wzywamy policję? - odezwał się jeden z byczków.

Ponieważ była to moja pierwsza tego typu przygoda, zadzwoniłem do ojca i opowiedziałem całą sytuację, a ten kazał mi zadzwonić po policję. Przekazałem moją odpowiedź byczkom i ci przez blisko 10 minut niby usiłowali się dodzwonić na policję. Ja miałem więcej szczęścia i przy pierwszej próbie się dodzwoniłem. Kilkanaście minut później przyjechali policjanci. Po ujrzeniu połamanego zderzaka i wgniecionej tylnej klapy w "maluchu" oraz rozbitego lewego przedniego światła w mercedesie nie mieli wątpliwości, kto jest sprawcą. Niemniej kierowca mercedesa mandatu nie przyjął i historia miała swój ciąg dalszy w sądzie, gdzie na różne sposoby próbował udowodnić swoje racje - że niby on wyprzedzał oba "maluchy" i ja mu zajechałem drogę, że niby nie wrzuciłem kierunkowskazu i takie tam. Na szczęście sędzia nie dał się przekonać.

Oczywiście nie doszłoby do kolizji, gdyby w tamtym momencie chociaż jeden z kierowców trzech wspomnianych pojazdów zachował zdrowy rozsądek. Byczek z mercedesa nie zachował bezpiecznej odległości. Ja widząc zachowanie wyprzedzanego przeze mnie "malucha" nie odpuściłem i uparłem się, by dokończyć manewr wyprzedzania. Kierowca wyprzedzanego "malucha" robił wszystko, by nie dać się wyprzedzić, a także uciekł z miejsca zdarzenia, którego był świadkiem.

Miasteczko

by Hideki
Dodaj nowy komentarz
avatar ky_
4 4

Dokładnie, każdy z was winny po trochu. Po co wyprzedzać, skoro zaraz skręcasz?

Odpowiedz
avatar mariamasyna
3 3

zdrowym rozsądkiem byłoby też nie wyprzedzanie przed skręceniem...

Odpowiedz
avatar Hideki
-3 5

Gdy zaczynałem manewr wyprzedzania, gość jechał 20 km/h, a do hali sportowej miałem kilkaset metrów.

Odpowiedz
Udostępnij