Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Praktyki... Temat rzeka. Wiadomo, każdy dopiero zaczyna, każdy chce być postrzegany jako…

Praktyki... Temat rzeka.

Wiadomo, każdy dopiero zaczyna, każdy chce być postrzegany jako "dobrze rokujący", każdemu marzy się wielka medycyna, zabiegi, uratowane życia. Nikt nie chce być złapany na braku umiejętności, zwłaszcza tak prostej jak założenie wenflonu, wentylacja na maskę czy... pomiar ciśnienia tętniczego.

Przyjechał do nas zasuszony, odwodniony staruszek. Zadanie bojowe dla młodzieży - zbadać dokładnie, zebrać wywiad i zdać relację.
Pół godziny później sprawdzam mojego studenta. Lista chorób pacjenta długa, ale objawy wybadane coś nie pasują do tego, co widzę. Ciśnienie 140/90? Ledwo czuję tętno... Biorę ciśnieniomierz i sprawdzam na własne ucho. I co? Cisza, nic nie słychać. Może coś w okolicach 80, ale to chyba bardziej moja wyobraźnia niż tony. Za to kątem oka widzę, że student robi się ciut purpurowy.

Staruszek dostaje leczenie, ja zabieram narybek do gabinetu i grzecznie pytam, skąd takie ciśnienie? Student robi się purpurowy odrobinę bardziej i patrząc w podłogę przyznaje, że też nie słyszał. Ale było mu wstyd, że nie potrafi zbadać tak prostej rzeczy jak ciśnienie, więc wymyślił wartość, jaka wydała mu się prawdopodobna. Na szczęście tym razem jego kłamstewko nie spowodowało jakichś strasznych konsekwencji.

Ale wiecie co jest piekielne? Nie, nie ten student. Jego opiekun z uczelni. Który (przynajmniej według relacji praktykanta) wyśmiewał, karał i odsuwał od zajęć tych, którym coś nie wyszło w badaniu. Proste, prawda? Nie umiesz? Nie słyszysz? Nie masz wprawy? To ja cię wyrzucam z zajęć, żebyś się nie miał jak nauczyć.

Panu wykładowcy życzymy kontaktu z wychowankami. W roli pacjenta.

by Traszka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Drill_Sergeant
20 42

Aż strach studiować medycynę w tym kraju. Poziom spada na łeb na szyję, Religa nie żyje, Szczeklik nie żyje a następców ani widu ani słychu.Rząd nie łoży na granty, na badania, na sprzęt. Jednostkowe przypadki osiągają sukcesy tylko dzięki własnemu samozaparciu bo państwo ich olewa. Wiecie ile jest noży gamma do ratowania ludzi z rakiem mózgu w naszym grajdole? JEDEN. Jeden na 37 milionowy kraj, to woła o pomstę do nieba, wstyd i hańba. A na piłę kopaną to hulaj dusza pieniądze są (notabene stadiony też nie przekładają się na sukcesy). Jakby nie Owsiak i Caritas to by szpitale padły do szczętu już całkiem, o mało za długi nie zamknęli Centrum Zdrowia Dziecka, a setki mniejszych szpitali popadały jak muchy. O poziomie wykładów na uczelniach napisała już koleżanka wyżej. Dlaczego Nobla z medycyny to mają RPA, Dania, Belgia, nawet takie Węgry, a Polska nie ma? Czemu decydenci, politycy patrzą na totalny paraliż, zastój i degrengoladę służby zdrowia ze stoickim spokojem?

Odpowiedz
avatar hanzig
13 19

Dorzucił bym jeszcze - dlaczego w mediach mówi się o pierdołach typu związków partnerskich, czy innych "Rojal Bejbi" a nie o PROBLEMACH. Ale to w sumie jasne - mówienie o problemach jest BAAARDZO niewygodne...

Odpowiedz
avatar zendra
11 25

@hanzig, Zestaw wrzutek medialnych służących odwracaniu uwagi od prawdziwch problemów i od nieudolności władzy, zawsze jest ten sam, tylko kolejność i akcenty się zmieniają: - Bezrobocie? Media sowicie wspierane przez władzę przy pomocy państwowych reklam (i samorządowych) mają przygotowaną reakcję: małżeństwa homoseksualne, religia w szkołach, legalizacja marihuany... - Wzrost cen mediów i podstawowych produktów spożywczych? Media: pakiet klimatyczny, fundusz kościelny, aborcja... - Padający system opieki zdrowotnej? Media: faszyści atakują, emisja CO2, matka Madzi... - 5.000.000 zł państwowych pieniędzy na koncert Madonny? Faszyści, religia w szkołach, satelity widziały Iwonę Wieczorek... To jest jak zdarta płyta, tematy dyżurne, pewniaki jak "Kevin sam w domu" na Boże Narodzenie.

Odpowiedz
avatar VinoTintoRojo
4 6

Dlaczego? Bo nic na tym nie zarobią. Oni potrafią przygotować i przegłosować projekt każdej ustawy która jest bublem prawnym wtedy kiedy ktoś z ich środowiska ma w tym interes. Natomiast jeśli chodzi o poprawę życia obywateli, dobro zwykłego Kowalskiego, naprawę systemu który ewidentnie źle funkcjonuje, to jest typowa śpiewka typu: działamy zgodnie z prawem, ustawa nie precyzuje, potrzebne są nowe rozwiązania nad którymi pracuje zespół ekspertów, itepe, itede... I to niezależnie od tego jaki zestaw literek jest aktualnie u koryta...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 15

A ja temu "panu wykładowcy" z Bożej łaski życzyłbym czegoś innego: ch*ja w dupie na otrzeźwienie, bo widać pełniona funkcja już tak bardzo zakorzeniła się w jego móżdżku, że zdołał sam siebie przekonać, że jest niezastąpiony, nieomylny i w ogóle "naj-" panem i władcą, więc może wszystko... No i potem między innymi przez takich pajaców, jak on co roku papier lekarza dostaje sporo niedouczonych studentów, którzy potem sami zaczynają leczyć... i podświadomie przekonywać się, że oni wiedzą wszystko i są niezastąpieni... i koło się zamyka.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
16 18

"A ja temu »panu wykładowcy« z Bożej łaski życzyłbym czegoś innego: ch*ja w dupie na otrzeźwienie" Na przyjemność trzeba zasłużyć.

Odpowiedz
avatar Canaris
12 12

.. uj w plecy bo w dupe to przyjemnosc ;)

Odpowiedz
avatar cher
13 13

szacun ludzi ulicy ;>

Odpowiedz
avatar Wroniec
8 8

@nanab, wiesz, przyznam się że ja miewam problemy. Nauczyłbyś mnie znajdywania tętnicy u 70-letniej staruszki z otyłością, dodatkowo od dłuższego czasu przykutej do łóżka? Jestem pewien że dla ciebie to drobnostka, a przy przyłożeniu słuchawki "na czuja" nie możesz być zawsze pewien rezultatu. O, przy okazji, szpitale są niedofinansowane, opaska się rozpada gdy napompujesz powyżej 150 mmHg.

Odpowiedz
avatar jesienny_deszcz_krokietow
4 6

@Traszka: możesz zdradzić w której części Polski tak genialnie uczą przyszłych lekarzy?

Odpowiedz
avatar kochanicadziedzica
6 6

Myślę, że na każdej uczelni się zdarzy taki palant, to nieuniknione niestety. :/

Odpowiedz
avatar Wroniec
4 4

Cóż, umiejętności praktyczne są na uczelniach zazwyczaj olewane ciepłym moczem. Ledwo parę miesięcy temu miałem przyjemność uczyć się na swej uczelni mierzenia ciśnienia i pobierania krwi/zakładania wenflonu. Teoria - puszczenie kilkuminutowego filmiku o wykonywaniu czynności. Praktyka - skoro wiecie jak to dobierzcie się w pary i zmierzcie sobie ciśnienie. W przypadku wątpliwości, trudności w znalezieniu tętnicy, w wychwyceniu pierwszego z tonów można było... cóż, popróbować dalej? 1 asystent na 32 osoby, który dodatkowo nie przemęczał się zbytnio. Pobieranie krwi? 3 próby, 1 za pomocą strzykawki, 1 próżniowe, 1 wenflon. Coś ci się nie udało? Twoja strata, spróbujesz sobie na egzaminie. Cała nadzieja w praktykach, na których studenta 1 roku należy nauczyć wszystkiego. I to dosłownie wszystkiego.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 4

@Wroniec: Biedni ci pacjenci, co trafią na mało kumatego studenta. Biedni ci studenci, których personel nie bardzo chce uczyć...

Odpowiedz
avatar ZieloneDrzwi
13 13

Mi wpajano na praktykach abym mierzyła dłużej z dwa razy, niż podawała wymyślone wartości :) Do głowy by mi nie przszło, żeby zmyślać... Pamiętam przypadek z moich pierwszych praktyk. Na SOR zgłosiła się kobieta, około 55 lat. Na oddziale wypracował się taki system, że pielęgniarki wpisywały w system chorego, a praktykanci robili podstawowe badania czyli pomiar ciśnienia, EKG, tętno czy zbierali wywiad. Sympatyczna pani pielęgniarka wklepuje sobie wesoło dane w szpitalny komputer, a ja niczym porządny praktykant zabieram się do pomiaru ciśnienia. Mierzę, mierzę, słyszę tony przy wartości 220. Myślę sobie no ładnie, co ja ciśnienia nie potrafię zmierzyć? że co? Pacjenta lekko spanikowana, wyczuwa, że coś jest nie tak. Próbuje zapanować nad dziwną sytuacją i zgłaszam, że idę po drugi ciśnieniomierz. Wracam, szczęśliwa z kolejnym i biorę się do roboty. Ale co tam, przecież to jest Piekielny dzień! Pielęgniarka spogląda na mnie spod byka, co ja kombinuję. I tak czekamy na lekarza, więc starając się mówić spokojnie (że meteoryt spadł w pobliżu i żaden ciśnieniomierz nie działa, urządzenia wariują, uciekajmy!) czy mogę pacjentkę na wózek i podjechać te 10 m do sali, gdzie znajduje się aparat podłączony do monitora. Odpowiedź padła "Jedź (ja sobie pogram na FarmVille)". Wio! W sumie nie dziwię się, że nie słyszałam tonów na początku i końcu. 260/190. Skali zabrakło w standardowym ciśnieniomierzu. Ja podekscytowana takimi wartościami, monitor pika i wariuje, alarmy zgłasza, słyszę jak pielęgniarka raczej przerwała zabawy przeglądarkowe i biegnie w kierunku sali. I nagle jak w zwolnionym tempie pacjentka obraca głowę, aby spojrzeć co tak pika i pika. Oczy pełne paniki i pytanie "Czy ja umrę? Dostanę wylewu tak? TAK?". Choruje pani na nadciśnienie? - tym razem to ja zasypałam ją pytaniami. Dowiedziałam się, że owszem, ale wczoraj skończyły jej się leki, ubezpieczenia nie ma i nie poszła do swojego lekarza aby jej przepisał. Dziś poszła do ogródka pokopać coś i strrasznie jej się w głowie zaczęło kręcić i jakoś tak gorąco. Standard.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 11

@ZieloneDrzwi: "Pielęgniarka spogląda na mnie spod byka..." A skąd ona wzięła byka w szpitalu i to jeszcze na SOR? I po co pod niego wlazła? Wydoić chciała, czy co? Są dwa poprawne określenia. Patrzeć na kogoś BYKIEM, lub patrzeć SPODE ŁBA. Oba oznaczają niechętne, lub zaczepne spojrzenie ku górze (ewentualnie w bok), przy pochylonej głowie.

Odpowiedz
avatar mela
5 5

No to i tak fajnie, że student miał jakiekolwiek zajęcia w takiej tematyce. Na I roku nie ma żadnych zajęć na których można by było nauczyć się wkłuć na fantomie czy na sobie wzajemnie, tak samo jest z ciśnieniem, uczymy się tego w praktyce dopiero na oddziale. Podchodzi student do pacjenta i dopiero nad nim, z igłą w ręku zastanawia się jak ją w ogóle trzymać, żeby było dobrze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Ja obok siebie ( 300 metrów)obserwuję prywatny gabinet "dermatologa" z bożej łaski. Potrafi ktoś sobie wyobraźić jak można w ciągu godziny ( dosłownie!) przyjąć 75 pacjentów? Bo ja byłem swiadkiem czegoś takiego. W dodatku w gabinecie nie ma nawet kranu i zlewu(!) żeby miedzy pacjentami ręce umyć.Nawet sanepid ma to w d* i nie reaguje. Chyba ktoś naprawdę musu umrzeć żeby sie ruszyło.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 3

Chyba trochę przeginasz. Musiałby mieć niecałą minutę na pacjenta, nawet recepty nie zdążyłby wypisać. Ale, może mówił "dzień dobry", kasował za wizytę, a potem oświadczał "to wszystko, dziękuję, następny proszę..."

Odpowiedz
avatar aggga
2 2

Tylko kto by wtedy do takiego lekarza chodził...? Chyba rzeczywiście przesadzone tempo przyjmowania pacjentów.

Odpowiedz
avatar PPSS
-5 5

No chyba troche przesadzasz i źle kierunkujesz winę. To, że ktoś jest leń i w dodatku ignorant niekoniecznie musi oznać, że źle uczą. Nie chcę tu bronić uczelni, bo też my mieliśmy na 1. roku pielęgniarstwa chyba raptem z 8h, ale jak ktoś chcr to się nauczy. Sama wiesz najlepiej, że w medycynie do wszystkiego trzeba dojść samemu, więc tego akurat na system bym nie zrzucał - tylko na marnego studenta.

Odpowiedz
avatar Blurp
1 3

Teraz dziękuję Bogu, że wyrwałam się z szamba zanim mnie ogarnęło. Mam całą rodzinę lekarzy, jestem czarną owcą i w sumie ja jedna nie skończyłam medycyny... . Mierząc ciśnienie po raz kolejny pamiętajmy, że wartość wzrasta niezależnie od nerwów pacjenta. A co do panów adiunktów, profesorów itp. zgadzam się ze studentem - cel - upieprzyć go na byle czym. Miałam nieoficjalne praktyki w szpitalu od dziecka, dyskusje przy obiedzie o rozlanych wyrostkach i nic mnie wcześniej nie ruszyło poza chamstwem nie tyle wykładowców co ich z bożej łaski pomagierów, dzięki którym odechciało mi się studiowania medycyny, chociaż każdym z nich mógł sobie mój ojciec i dziadek d.... podetrzeć. Przepraszam za ton ale przypomniały mi się lata gdy ujęłam się honorem i stwierdziłam, że jestem może nietypowa ale nie potrzebuję pomocy rodziny....

Odpowiedz
avatar 12345
5 5

Oczywiście, wszyscy polacy są fachowcami, każdy umie zmierzyć ciśnienie, lekarze to darmozjady które biorą 200zł za 60 sekund kontaktu z pacjentem, a zabili mi matkę której przez 15 minut do przyjazdu karetki nikt nie zrobił RKO - true story z tegorocznych praktyk. Familia wezwała karetkę do pacjentki z zawałem - przez 15 minut nikt nawet się nie pokusił o dotknięcie pacjentki, uciski, cokolwiek. Pacjentkę odratowano w karetce (po masowaniu i trzech defibrylacjach wróciła krążeniowo - oddech pod respiratorem, kontrapulsacja i inne cuda na kiju, szybka koronarografia). Pacjentki mózg był już co prawda martwą gąbką po 15 minutowym niedotlenieniu, ale serce pracowało samo jeszcze przez jakiś czas - jak pacjentka zmarła, to oczywiście wszystko było winą lekarzy, a pacjentka zmarła w szpitalu bo lekarze darmozjady mamusie zabiły. Lekarze, a nie durna rodzinka której się nie chciało chwilę popompować. Mierzenie ciśnienia nie jest łatwe, szczególnie jak się ma wątpliwości, czy w ogóle jest oznaczalne, albo gdy niebardzo słychać tony ze względu na otyłość. Mnie po pierwszym roku nauczyli jak badać ciśnienie, ale jest sporo osób które z tym kontaktu nie mają bardzo długo. Prawda jest taka - człowiek uczy się jak być lekarzem po studiach, na studiach nie ma na to czasu. A jeżeli student nie umie się upomnieć o swoje, albo trafi na kiepskiego asystenta na bloku - to cały blok w plecy, i gówno z niego wyniesie.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 5

No i jak taki student, który "gówno wyniósł z bloku" może potem dobrze leczyć ludzi? Mówisz o mierzeniu ciśnienia... Ja znam lekarkę, która nie potrafi prawidłowo osłuchać. "W płucach czysto" - powiada, a po kilku godzinach lekarz z pogotowia stwierdza zapalenie płuc i silną duszność... Ale, coś ci powiem. Tu nie chodzi o to, że lekarz czegoś tam nie potrafi, lub nie wie. Chodzi o to, że nadrabia niewiedzę arogancją, a sam uważa się za alfę i omegę. Jeśli przez swoją głupotę skrzywdzi pacjenta - wzrusza ramionami stwierdzając "no cóż, zdarza się". I nigdy, ale to przenigdy nie przyzna się do błędu. Tym bardziej, że ma pełne poparcie środowiska - "dobra, nie przejmuj się, następnym razem będziesz wiedział, człowiek się uczy na błędach". Tylko, że czasem, ten błąd kosztuje czyjeś ŻYCIE. A ja spotkałam lekarza, który - gdy miał wątpliwości - wyciągał z szuflady jakiś podręcznik, szukał, kartkował, sprawdzał objawy, czasem wyjmował inny, porównywał. Wszystko przy pacjencie, którego nadal "podpytywał" o różne rzeczy. Jakoś nie bał się śmieszności, utraty zaufania, lub prestiżu. I takich szanuję.

Odpowiedz
Udostępnij