Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W czasach liceum miałam w klasie koleżankę, z którą zaczęłam się nawet…

W czasach liceum miałam w klasie koleżankę, z którą zaczęłam się nawet zaprzyjaźniać. Fajna dziewczyna, z poczuciem humoru podobnym do mojego (a to rzadkość), dobrze nam się gadało. Jednak kilka sytuacji sprawiło, że jednak zrezygnowałam z zacieśniania tego kontaktu i po ukończeniu szkoły nasze drogi się rozeszły. Opiszę tu dwie, które dla mnie były decydujące.

1.
Kaśka zaprosiła mnie do siebie. Wyszła po mnie nawet na stację,idziemy, rozmawiamy aż doszłyśmy do jej domu. A tam jeden z najdziwniejszych widoków jakie dane było mi oglądać. W małym sadzie do każdego drzewa uwiązana była kura. Zwykłym sznurkiem od snopowiązałki. Za szyje! Biedaczki były już w tych miejscach całkiem łyse i poobcierane, oczy jakieś wybałuszone, stały w miejscu bojąc się nawet poruszyć.
(J)Kaśka cóż wy z tymi kurami robicie?!
(K)A bo babcia nowe kupiła i je przyzwyczaja do miejsca żeby na drogę nie uciekały.
(J)Ale sznurkiem? Za szyje? nie można jakiejś zagródki zrobić?
(K)Oj tam nic im nie będzie tylko tydzień tak stoją, jeszcze parę dni i się je spuści. Babcia się zna i wie co robi...

Próbowałam porozmawiać o tym z jej babcią i rodzicami, ale mnie skrzyczeli od bezczelnych dziewuch, co się wtrącają. Ogrodzenia są brzydkie i szpecą podwórko, a przecież to nic takiego, bo to tylko kury, a babka całe życie to robi i nic w tym strasznego i w ogóle wszyscy tak robią...
No chyba nie- ja na szczęście nigdy wcześniej ani później czegoś takiego nie widziałam.

2.
Jednego dnia w szkole zaczęła opowiadać jak to pojechała do Krakowa i cały dzień się tam bawiła. Troszkę zdziwiona spytałam niewinnie jak to się stało, że rodzice ją puścili samą, bo zazwyczaj na to nie pozwalali. A Kasia spokojnie:
(K)A sami mi kazali, bo chcieli żebym kota z pociągu wyrzuciła.
(J)Kota? Z pociągu? Jak tak można? Pewnie jeszcze w biegu?
(K)A stary już był, myszy nie łapał, spał tylko przy piecu to po co nam taki kot? Wzięliśmy młodego, a temu darowaliśmy wolność. No i pewnie, że w biegu, bo inaczej jeszcze by mi wskoczył z powrotem.
(J)Wolność? Wyrzucając z jadącego pociągu?! Nie lepiej to uśpić było, nie męczyłby się biedak?
(K)A tam uśpić. Niby taka z ciebie obrończyni zwierząt, a od razu byś usypiała! Przecież on może sobie jeszcze trochę pożyć, tylko gdzie indziej! To kot- coś sobie złapie, szopę jakąś znajdzie i da radę. A musiałam z pociągu żeby drogi nie znalazł!
(J)Akurat o ile w ogóle przeżył to przecież sama mówisz, że już nic nie łapie tylko śpi...

Nie przekonałam jej. Uważała, że dała kotu szansę na drugie ekscytujące życie, a ja jestem czepliwą jędzą.

I po przyjaźni. Jakoś nie żałuję.

by Dussiolek
Dodaj nowy komentarz
avatar murhaaja
19 23

"Niby taka z ciebie obrończyni zwierząt, a od razu byś usypiała! Przecież on może sobie jeszcze trochę pożyć" - to mi się skojarzyło z idiotycznym myśleniem wielu ludzi, że zabić młode koty po urodzeniu to można, bo to "tylko kot i nie myśli ani nie czuje", i jednocześnie się burzą, że "jak to kastracja/sterylizacja? przecież to kotu odbiera całą męskość/kobiecość!". jakby te zwierzęta o niczym innym nie myślały, tylko rozpaczały nad swoją "utraconą" męskością/kobiecością -.- dobrze zrobiłaś, też by mi się nie chciało już nawet patrzeć na taką koleżankę, co dopiero z nią zadawać

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 sierpnia 2013 o 15:15

avatar Draco
10 20

Ok, ok przyjmijmy na chwilkę że wierze w to co autorka napisała. To z tego wynika, ze ta koleżanka była niesłychanie tępa i nie myślała logicznie, a jej rodzice byli dziwni. Bo fundować córce cały dzień w Krakowie tylko po to żeby kota wywaliła przez okno z pociągu to jest głupota i strata kasy, do tego tylu możliwych niewygodnych świadków. Tacy ludzie starego kota by zabili i zakopali w lesie - taniej i bez świadków. No i po co przywiązywać kury? To było bez sensu i z czymś takim się w życiu nie spotkałem. To nic nie da, kura musi odnaleźć się w swoim stadzie i zaaklimatyzować w nowej kwaterze głównej - kurniku do którego będzie wracać na noc. Bardziej sensowne byłoby powiązanie kurom nóg, tak by nie mogły biegać tylko chodzić, żeby w razie czego można je było złapać zanim wyjdą na drogę.

Odpowiedz
avatar smokk
10 10

Mnie też zdziwiło te wiązanie kur. U mnie zawsze robiono tak, że kury przez kilka dnia trzymano zamknięte w kurniku i dopiero po tym czasie wypuszczano. O dziwo nigdy nie pouciekały.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

Ja się spotkałem z podcinaniem kurom piór na skrzydłach, żeby jeszcze mniej lotne były.

Odpowiedz
avatar Leptones
2 8

Kury uwiązane przy drzewach... Żaden sąsiad nie widział i nie reagował na to?!

Odpowiedz
avatar Zona_Informatyka
9 11

Na przywiązanego do budy psa też nikt nie reaguje. To kto Ci się będzie o kury czepiał?

Odpowiedz
avatar barnaba90
-3 13

Ludzie na wsi chyba traktują zwierzęta domowe/gospodarskie jak maszynki. W mieście kupuje się kota, psa czy chomika dla towarzystwa, a na wsi to kot ma łapać myszy, pies pilnować, kura dawać jajka, świnia na szynkę, więc wnioskuję że nie myślą o nich jak o czujących istotach

Odpowiedz
avatar cicikowo
1 7

Cóż, nie trzeba się nad zwierzętami gospodarskimi rozczulać i przyjmuję do wiadomości, że są ludzie, którzy traktują je bardzo użytecznie. Ale, kurczę, tym zwierzakom też należy się minimum szacunku i opieki.

Odpowiedz
avatar smokk
7 7

Do czego służy w gospodarstwie krowa, koza czy kura? Do zarabiania pieniędzy. Nikt nie będzie wydawał miesięcznie po kilkanaście tysięcy złotych na paszę i opiekę weterynaryjną z dobroci serca.

Odpowiedz
avatar Chorus
5 7

Cóż... szczerze powiedziawszy, czytam o tych wszystkich złych ludziach ze wsi i się zastanawiam czy tak jest naprawdę, a ja po prostu dziwnie trafiłam, czy może to jeden z tych stereotypów utworzonych przez tych, co "najgłośniej krzyczą". Mieszkam na wsi od urodzenia, rodzice wpoili mi i moim trzem siostrom szacunek do zwierząt. Dodatkowo ja i moje dwie siostry jesteśmy wegetariankami, "ostatnia" była do czasu, w którym okazało się, że ma problemy z tarczycą. Sąsiedzi też zwierzęta dobrze traktują (ci bliżsi, dalszych na dobrą sprawę nie znam). I wiecie co? Patrzę na moją małą kocicę, (którą niebawem będziemy sterylizować) jak leży sobie na krześle obok mnie i słyszę, jak beztrosko na moim łóżku pochrapuje wysterylizowana suczka - przygarnięta z ulicy i zastanawiam się, czy to ze mną, czy ze światem jest coś nie tak...

Odpowiedz
avatar Jasiek5
0 4

Widocznie starsi państwo skalkulowali że dzień pobytu latorośli w Krakowie wraz z dojazdem wyjdzie im taniej niż uśpienie zwierzęcia, albo chcieli żeby jeszcze kot trochę pożył, byle nie u nich. W każdym razie szkoda zwierzaka. Mój kot Maciej żył 18 lat i 2 miesiące. Koledzy mojego syna dziwią się: "kot, 18 lat? u nas na wsi kot żyje maximum 4 lata ... ". Był to mój pierwszy i jedyny kot. Tęsknię za nim, a następnego kota nie wezmę bo jak się okazało mam uczulenie na sierść.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 sierpnia 2013 o 18:12

avatar SailorV
3 5

Na wsi koty żyją po cztery lata, bo łażą po ulicach, wędrują po świecie, zagrożone przez psy, dzikie zwierzęta i samochody. Mało który umiera z przyczyn naturalnych czy nawet choroby. Z wszystkich moich kotów tylko jednego do tej pory "udało mi się" uśpić, bo miał raka, reszta ginęła w niewyjaśnionych okolicznościach.

Odpowiedz
avatar Czekoczeko
2 2

Mój na wsi żył lat 10. Potem poszedł i nie wrócił.

Odpowiedz
avatar Zagurski
5 15

Wypadałoby babcię sznurkiem od snopowiązałki za łeb do kurnika przywiązać. Jak by tak posiedziała z tydzień, to by się przyzwyczaiła. Niewykluczone, że zaczęłaby jajka znosić...

Odpowiedz
avatar mijanou
1 3

Ech...moja ukochana kotka odeszła w wieku 17 lat. Przykre i karygodne jest eksmitowanie zwierząt z domu gdy są już stare i słabe. Przeciez służyły tym ludziom tyle lat, więc chyba sobie zasłużyły na łaskawy chleb w jedynym domu, jaki mają.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
7 11

Nie dziewczyny wina, że taki miała sposób myślenia. Tak była nauczona od małego. Taka już na wsi panuje mentalność i nic się z tym faktem nie da zrobić no bo co? Starszych ludzi powysyłasz do obozów reedukacyjnych? Skąd niby mieli usłyszeć o "prawach zwierząt" skoro całe życie ciężko harowali na chleb. A koleżanka wiadomo, jak wejdziesz między wrony to musisz krakać tak jak one i po prostu trzeba by długich lat by ją od tego odzwyczaić. Zabrakło ci zrozumienia dla prostego faktu, że jak ktoś coś robi od maleńkości to tego nie zmienisz za dzień czy dwa.

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
0 0

Ad.1. Przywiązywała kurę za SZYJĘ?! Ale musieli ciasno wiązać te sznurki... Akurat z wiązaniem kur się spotkałam, ale - na litość! - nie za szyję, ale za nogę. Moi rodzice mają kury i dwie kwoki walczył ze sobą o jedno pisklę (jakoś tak się złożyło, że siedziały w jednym gnieździe i wykluło się tylko jedno kurczątko), aż do krwi. Moja babcia doradziła rodzicom, żeby przywiązała prowodyrkę bójki za nogę do drzewa. Moi rodzice poradzili sobie w inny sposób - po prostu rozdzielali kwoki a agresorkę zamykali w odosobnieniu. Jeszcze co do uciekania kur - nie wiem, jak to jest z dorosłymi, może rzeczywiście uciekają? Ale wydaje mi się, że kury zostają tam, gdzie daje im się jeść, z resztą kogut pomoże się kurce odnaleźć ;)

Odpowiedz
avatar Dussiolek
0 0

no z wiązaniem kwoki za nogę też się spotkałam (miękką tasiemką po to by nie wodziła kurcząt w miejsca dla nich mało bezpieczne), ale za szyje to był ten jeden jedyny raz... Wycieczka do Krakowa tanio wyszła bo koleżanka miała darmowe przejazdy PKP i dostała 20 zł na hamburgera.. Co do traktowania zwierząt na wsi- sama wychowałam się w środowisku ludzi przedwojennych, na wsi i oni mieli wielki szacunek do zwierząt, bo te zapewniały pożywienie. A kot był niemal święty zaraz po krowie, gdyż chronił zbiory przed szkodnikami. I zawsze miał ciepły kąt przy piecu do końca życia. Jak w którymś domu kota brakło to lament był dopóki nie znalazł się nowy. Nam raz zdarzyło się uśpić kocicę, ale miała już 20 lat, była ślepawa i przygłucha oraz zrobiła się agresywna i rzucała na 3 letnie dziecko...

Odpowiedz
Udostępnij