I zaufaj tu ludziom...
Chłopak, 25 lat narobił sporych długów, z których nijak umiał się wyplątać.
Telefony z różnych firm, w których miał długi urywały się już od jakiegoś czasu, w końcu sprawa trafiła w ręce windykacji. Wiadomo – widmo komornika nabrało już na realności.
Mnie i mojemu żal było Maćka. To miły chłopak, którego matkę znamy. Postanowiliśmy popytać wśród znajomych, czy znalazłaby się dla niego praca tu, w Niemczech (wiadomo, zarobek jest inny), żeby chociaż część długu mógł spłacić i w efekcie udało się.
Nasz znajomy, starszy już pan potrzebował kogoś, kto pomógłby jego zięciowi założyć jakąś tam instalację w domu córki, a przy okazji i jemu samemu z pracami w ogrodzie, drobnej pomocy typu 'tu wywierć dziurę, tam inną zaszpachluj', wyjście z psem dwa razy dziennie, zrobienie zakupów, ugotowanie obiadu (Maciek jest z zawodu kucharzem) i takie tam drobiazgi.
Daliśmy Maćkowi znać, że znalazło się być może częściowe rozwiązanie jego problemów.
Fart tym większy, że starszy pan oferował mieszkanie (praktycznie cały dół jego domu z oddzielną kuchnią) wraz z meldunkiem, dostępem do Internetu i innymi takimi. Jeżeli chodzi o wynagrodzenie, za trzy miesiące pracy, Maciek po powrocie miałby spłacony praktycznie cały dług.
Radości nie było końca.
Maciek przyjechał na początku czerwca. Jeszcze przed przyjazdem, solennie obiecywał chęć jak największej pomocy starszemu panu, zapewniał o swojej chęci do pracy, wyrażał wdzięczność do tego stopnia, że po którymś 'bardzo wam dziękuję' zaczęło się nam już powoli aż głupio robić. Schody zaczęły się już przy odbieraniu Maćka z dworca.
Chłopak śmierdział jak gorzelnia. Zapytany (retorycznie) czy coś pił, stwierdził, że tylko jedno piwo, a w zasadzie pół, bo w autobusie wylało mu się ono na koszulkę i stąd ten nieprzyjemny zapach. Oczy mówiły co innego, no ale cóż... Mój z miejsca się wkurzył i już był gotowy kupować chłopakowi bilet powrotny do Polski, ale udało się mnie, naiwnej, przekonać go, że może jest zbyt restrykcyjny i żeby dał mu szansę.
Instalacja została założona dobrze. Być może dlatego, że tym, co najważniejsze zajmował się zięć starszego pana, a Maciek był do pomocy, czyli od 'przynieś, wynieś, pozamiataj', a nie od konkretnej, wymagającej znajomości rzeczy pracy. Jak się później okazało, nie raz trzeba było Maćka szukać po całej posesji, bo akurat dzwoniła jego dziewczyna i on potrzebował 'dłuższej chwili dla nich', a ten zięć to jakiś nienormalny, chyba nie rozumie co to bezbrzeżna tęsknota.
U starszego pana też nie było najlepiej. Dosłownie o wszystko trzeba było Maćka prosić. Kiedy starszy pan wskazywał mu (Maciek mówi jedynie po polsku), że trawa w ogrodzie jest już wysoka i należy ją ściąć, albo że jest sucho i gorąco, wypadałoby ją podlać, Maciek albo wykonywał swoją pracę powolnie z telefonem komórkowym w jednej ręce, albo mówił 'Morgen, morgen!', co miało oznaczać, że zrobi to jutro. Z chęci do pracy, jaką miał przed przyjazdem nie zostało nic.
Z psem, który nauczony jest wychodzenia na spacer o regularnych porach, wychodził kiedy Maćkowi się zachciało, albo i nie wychodził, jak mu się nie chciało, a spacer trwał jakieś 20 minut, podczas gdy pies, owczarek niemiecki, przyzwyczajony był do godzinnego spaceru i atrakcji typu rzucanie aportu, czego się Maćkowi robić nie chciało.
Obiady – temat rzeka. Starszy pan po zawale, który miał miejsce w zeszłym roku, odżywia się zdrowo. Maciek, ze względu na to, że nie miał nigdy czasu ani ochoty 'stać przy garach' (tak to określił – kucharz!), serwował co drugi dzień frytki z gotowymi klopsami, które się po prostu wrzuca do rozgrzanego oleju i ewentualnie skroił jakiegoś ogórka, albo wrzucał do piekarnika mrożoną pizzę. Rzadkością była jakaś zupa, nie mówiąc już o pełnowartościowym, zdrowym obiedzie. W efekcie starszy pan gotował sobie oddzielnie, jak miał w zwyczaju dotychczas.
Zakupy były robione raz w tygodniu. To akurat było Maćkowi na rękę, wszak wsiadał w samochód i na cały tydzień był z tym przecież spokój (poza pieczywem oczywiście, ale piekarnia jest nieopodal). Dostawał pieniądze i listę, co ma kupić. Poza gotowym jedzeniem typu mrożone frytki, pizze, lasagne, spaghetti, które jadał sam, miał kupować też produkty, które odpowiadają starszemu panu i coś na śniadanie i kolację. Kwota, którą wydawał, była czterokrotnie wyższa od tej, jaką starszy pan zwykł wydawać na siebie samego. Maciek kupował sobie oczywiście wszystko, co najdroższe, bo w jego mniemaniu to było właśnie najlepsze. No i raz na tydzień musiał mieć całą skrzynkę piwa dla siebie, 'bo jak to, u Szwabów być i piwa się dobrego, bawarskiego nie napić?!'. Starszy pan nie pije alkoholu wcale.
W pewnym momencie, a konkretnie w zeszły piątek, starszy pan (jak mniemam w obliczu niemal rozpaczy) zadzwonił do nas (DOPIERO! Czyli po prawie dwóch miesiącach pobytu Maćka), że on nas BARDZO PRZEPRASZA, ale że nie może chłopakowi dłużej pomagać.
My na początku nie wiedzieliśmy o co chodzi. Dopiero podczas rozmowy telefonicznej, starszy opowiedział nam jak to wszystko wygląda i że on w zasadzie lepiej i oszczędniej radził sobie sam, niż z pomocą Maćka, który robi o wszystko łaskę i w ogóle nie robi tego, po co przyjechał. Miarkę cierpliwości przelała sytuacja, kiedy starszy pan zastał pijanego Maćka, który próbował rąbać drewno (ciekawe po co, w lipcu?). Suma summarum wyszło na to, że chłopak potraktował swoją i tak lekką pracę jak wakacje zagraniczne, za które ktoś mu jeszcze płaci.
Mnie zrobiło się wstyd, w Lubym zagotowało się nie na żarty. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak zażenowanego i wściekłego w jednym. Bądź co bądź, poręczyliśmy za niego.
Maciek dostał swoje 'ciężko zarobione' pieniądze, starczą na większą część długu i wrócił do Polski.
Ja nie chcę go nigdy więcej widzieć.
Jako wisienkę na torcie powiem tylko, że Maciek rozgoryczony stwierdził, że tym Szwabom to się w dupach poprzewracało. A jemu było wolno zachowywać się tak jak chciał i tak, jak się zachowywał, bo za czasów wojny Niemcy nakradli, to on teraz sobie na starym Niemcu poużywa za wszystkich.
Trzęsie mną do teraz.
praca
No, najwięcej to jemu, Maćkowi ukradli. Niemce niedobre. Niesłusznie dostał pieniądze za spędzenie 2 miesięcy wakacji za granicą. Nie można robić w taki sposób, bo przekaz dla niego był taki: mogę robić co chcę i jeszcze mi za to zapłacą, wystarczy znaleźć jelenia. Maciek wrócił do kraju, czas znaleźć następnego, bo jak dotąd, to działa!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 lipca 2013 o 16:12
Ja też sądzę, że niesłusznie dostał pieniądze. Tak czy inaczej, to starszy był pracodawcą Maćka, widocznie chociaż on nie chciał robić sobie z 'mordy dupy' i dotrzymał słowa. Mnie jest teraz przykro. Mimo, że nie ja osobiście tak nabruździłam, to jest mi wstyd i naprawdę nie wiem, jak mam temu starszemu w oczy spojrzeć... :(
Odpowiedz@lapidynka: To chyba nie chodzi o robienie "z mordy dupy", tylko o niemiecką mentalność. Starszy pan wyszedł z założenia, że - skoro przez dwa miesiące nie składał reklamacji, nie wnosił pretensji i nie wyrzucił pracownika na bruk - to nie może teraz twierdzić, że mu nie zapłaci, bo pracował źle. Skoro pracował źle - mógł go wyrzucić od razu. I w sumie - jest to logiczne.
Odpowiedznie pomaga się ludziom, którzy o pomoc nie proszą. inaczej mają to w dupie.
OdpowiedzPrawda. Z tym, że w wyżej opisanym przypadku dowiedzieliśmy się o trudnej sytuacji finansowej Maćka z samego źródła. Maciek wraz ze swoją mamą skontaktowali się z nami szukając pomocy. Nie wiem, może Maciek sądził, że my mu te pieniądze po prostu damy, zamiast pomóc mu znaleźć pracę?
Odpowiedz@lapidynka: Aaaa, widzisz... Tutaj chyba strzeliłaś w dychę. On sobie pewnie, faktycznie, tak tę pomoc wyobrażał. A tu mu tyrać kazali i to u Niemca jeszcze. Obraził się...
OdpowiedzTrzeba być baaardzo ostrożnym w pomaganiu ludziom niestety. Nauczyłem się, że większość ludzi z problemami jest sama sobie winna, i pomagając im, wciągają nas tylko w swoje bagno. Przykre ale prawdziwe.
OdpowiedzA ja się pytam czego uczą te szkoły gastronomiczne skoro wypuszczają absolwenta który nie umie nic, tylko frytki gotowe zrobić? W jaki sposób ktoś taki przeszedł przez kilka lat edukacji? Na ładne oczy? Był synem czy jakimś innym pociotkiem dyrektorki? Przecież w normalnej szkole w normalnym kraju facet semestru by nie przetrwał. Potem jojczymy że jest bezrobocie a jak ma go nie być jak edukacja jest taka, że nawet kucharską szkołę kończą byle jacy ludzie? To ja jak sobie kupię dyplom od ruskich na bazarze to będę wiedział o gotowaniu tyle samo a nawet więcej co on. Gdzie są kuratoria? Gdzie minister edukacji? Czy ktoś ten bajzel w ogóle kontroluje?
OdpowiedzGotować pewnie umiał, tylko mu się nie chciało. W końcu zrobienie porządnego obiadu to "aż" 30-60 minut w kuchni...
Odpowiedz@birdgirl: Może i racja, ale ktoś, kto jednak UKOŃCZYŁ szkołę gastronomiczną powinien, przynajmniej, lubić pitrasić. A jak nie lubi - to po co szedł do tej szkoły?
Odpowiedz@Armagedon: Mógł chłopak przed wojskiem uciekać, w sumie jak ma 25 lat to chyba jeszcze się na zasadniczą służbę łapał.
Odpowiedz@Armagedon: Prawdopodobnie rodzice go przymusili, żeby skończył jakąś szkołę. w końcu jakiś zawód, chyba, mieć wypada.
OdpowiedzNie wiem czy kwestia honoru i chęci dotrzymania słowa ze swojej strony mimo okoliczności czy czegoś innego. Ja bym Maćkowi kopa w d* zasadził bez "pitolenia się". A gdybym chciał być upierdliwy to jeszcze go podliczył za mieszkanie i jedzenie...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 lipca 2013 o 15:53
Szkoda starszego człowieka,chciał pomocy a dostał nie małe utrudnienie i to do tego płatne,zgadzam się ze sparxx,w dodatku możliwe że ten staruszek urodził się krótko przed wojną,w trakcie,bądź nawet po niej,więc małe szanse żeby się przyłożył do działań wojennych trzeciej rzeszy
OdpowiedzDla takich imbecyli jak Maciek z historii (w sumie jak moj ex, imie i myslenie sie zgadza), nie jest wazne kiedy dana osoba sie urodzila, wazne ze to NIEMIEC.
OdpowiedzNigdy nie nalezy wynajmywac pracownikow, z ktorymi nie mozna sie wystarczajaco porozumiec. Kiedys pracowala dla mnie (w Niemczech) portugalska firma budowlana, w ktorej dwoch ludzi (wydelegowanych do mnie) po niemiecku ani me ani be. Dzialy sie tragedie i nieporozumienia jezykowe. A szef - dodatkowo oszust. Ale madry Polak po szkodzie! A Polacy, z ktorymi mialem na budowach do czynienia - bez wyjatku strasznie pijani (juz z rana, czyzby wyjatki tylko?). "Najfajniejsza" jest w JEDNEJ OSOBIE kombinacja oszusta i pijaka, jak w opisanym przypadku tego podlego, niewdziecznego Macka.
OdpowiedzTo zależy jaka branża i jaki człowiek. Mój facet wyjechał do Anglii znając angielski w bardzo podstawowej formie. Zatrudniono go gdy porozumiewał się właściwie głównie "ręcznie", ale w swojej branży jest fachowcem. Angielskiego uczył się w trakcie pracy, co wcale mu nie przeszkadzało w wykonywaniu swoich obowiązków.
OdpowiedzJeśli nie wiesz komu można naprawdę zaufać, to będziesz przeważnie trafiać na osoby typu Maciek. Z tego co ja zauważyłem, tak naprawdę ufają sobie tylko Świadkowie Jehowy, nawet ci co się nie znają, z różnych krajów.
OdpowiedzExcuse me sir, do you have a minute to hear a word of our Lord Sauron?
OdpowiedzŚwietnie napisane, fajna narracja, aż nie mogłem przestać czytać! Ode mnie sto +++++++!
Odpowiedz"Maciek dostał swoje 'ciężko zarobione' pieniądze, starczą na większą część długu i wrócił do Polski. Ja nie chcę go nigdy więcej widzieć." Następna zaradna. Wiesz, pomijam, że Twój facet chciał go odesłać, tak jak piszesz, gdy tylko szanowny Maciek pojawił się na miejscu nawalony jak stodoła, a Ty się uparłaś. Ale ten komiczny tekścik, że dostał pieniądze, które mu starczą na część długu, a Ty NIE CHCESZ GO NIGDY WIĘCEJ WIDZIEĆ (na pewno bardzo mu z tego powodu wszystko jedno) utwierdza mnie w fakcie, że jesteś kolejną ofiarą losu, która pozwala sobie wchodzić na głowę. Nie wiem, w jakiej sytuacji mniej bym Ci współczuła - teraz, kiedy się wstydzisz za podetknięcie starszemu i najwyraźniej uczciwemu człowiekowi takiego wypierdka, czy gdyby wypierdek obżerał Ciebie samą. Bo w razie drugiej możliwości też szczerze wątpię, że zrobiłabyś cokolwiek więcej oprócz zamaszystego focha, którego pewnie i tak szanowny Maciek nie zauważył. Gdzie był rozsądek, jak przyszło do płacenia? Nie mogliście wyperswadować panu, żeby odesłał Maćka z kwitkiem, po prostu potrącając mu z pensji to szastanie cudzymi pieniędzmi na prawo i lewo? Nie rozumiem, przysięgam, że nie rozumiem - dać sobie nasrać do miski, a załamywać rączki na Piekielnych.
OdpowiedzDzięki, bez Ciebie nie dowiedziałabym się, że jestem niezaradną ofiarą losu, która lubuje się w 'zamaszystych fochach'. Swoją drogą: musisz być faktycznie niezłym ekspertem, skoro na podstawie jednej historii jesteś w stanie określić innego człowieka. Ba! Nie mając z nim nawet osobiście nic do czynienia. Mam już bić pokłony, czy jeszcze się wstrzymać?
OdpowiedzJako student za takie pieniądze i na takich warunkach zgłaszam się na ochotnika! Mogę dziadkowi przycinać i podlewać trawnik codziennie, z psem biegać codziennie rundkę dookoła Berlina, a obiady gotować jakby to był finał MasteChef.
OdpowiedzProblem w tym, że pan starszy chyba już nie będzie chciał pomocnika z Polski i to jeszcze z tego samego polecenia.
OdpowiedzSorry, że tak odbiegnę od tematu, ale czy tylko mnie lekko irytują określenia typu "mój" na swojego mężczyznę? Nie czepiam się, ale jakoś mnie to drażni, lepiej brzmi "mojego faceta/mężczyznę/partnera" niż "mojego".
OdpowiedzZastanawia mnie tylko za co dostał wypłatę. Za taką "pracę" powinien dostać pieniądze na bilet powrotny do domu i ani grosza więcej.
Odpowiedz