Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem harcerką, działam w gromadzie zuchowej (dzieciaki w wieku 7-10 lat). Niedawno…

Jestem harcerką, działam w gromadzie zuchowej (dzieciaki w wieku 7-10 lat). Niedawno zakończyła się organizowana co roku kolonia zuchowa. Dla niezorientowanych - po wpłaceniu zaliczki na taki wyjazd rodzice dostają kartę obozową, na którą wpisują podstawowe informacje o dziecku - w tym wszystkie dolegliwości i przyjmowane przezeń leki. Mamuśka jednego z działającego już od dłuższego czasu w naszej gromadzie zuszka postanowiła w żaden sposób nie poinformować kadry o sporym, wstydliwym problemie - dzieciak moczy się w nocy. Jak się o tym dowiedzieliśmy?

Już drugiego dnia rzeczony zuch spytał, czy może pójść wyprać rzeczy. Czasu brak, a przecież maluch nie ma na pewno tylko jednej pary majtek, odpowiedź więc prosta - nie, będzie na to czas za parę dni.

Po tygodniu w namiocie zaczął panować, delikatnie mówiąc, niezbyt przyjemny zapach, którego źródła ewidentnie brak. W końcu zuch wyznał swój problem. Tutaj zaczynają się prawdziwe schody - ulewne deszcze, nie ma jak wyprać i wysuszyć śpiwora. Każda bluza, ręcznik - wszystko już mokre. Dzwonimy do matki. Hmm, problem - na karcie podano błędny numer. Poszukiwania numeru właściwego zajęły cały dzień. Znaleziony! ...nie odbiera.
Po licznych próbach wreszcie słyszymy znajomy głos, który oznajmia :
- Ach, no tak, bo ja właśnie nie wiem, on bierze na to takie leki, ale zapomnieliśmy spakować...

Zdecydowaliśmy się więc na pieluchy. Do sklepu daleko, pada. Wreszcie ktoś z tych "wyżej położonych" wsiada w auto, prosimy więc serdecznie o zakup rzeczonych pieluch. Wreszcie są - na trzy dni przed końcem kolonii...

Rozumiem, pewne rzeczy faktycznie głupio jest podać poprzez wpisanie ich na kartę. Ale jeżeli zna się kadrę obozową, ma się do niej numer, ba, nawet widzi się z nią co tydzień, to czemu po prostu dyskretnie nie powiedzieć, zamiast fundować dziecku niezbyt przyjemne przygody na jego pierwszym dłuższym wyjeździe...?

rodzice

by miss_sunshine
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar gorzkimem
21 71

A wystarczyło pozwolić dzieciakowi wyprać rzeczy, kiedy tego potrzebował. Zawsze traktowanie wszystkich jak stado, zero indywidualnego podejścia.

Odpowiedz
avatar Nesca
22 24

No właśnie, nie bardzo rozumiem stwierdzenie "czasu brak". Co te małe dzieci robią cały dzień, że brak czasu żeby chłopiec przeprał sobie rzeczy? Serio pytam bo nigdy na żadnym obozie nie byłam ;)

Odpowiedz
avatar archeoziele
13 29

Cały bajer kolonii polega na tym, że od rana do wieczora są zajęcia- gry terenowe, zajęcia plastyczne, muzyczne, wypady nad wodę etc.

Odpowiedz
avatar theKrawat_one
7 21

nie rozumiem minusowania wypowiedzi Archeoziele. Przecież taka prawda! Sama i byłam na takiej kolonii i jeżdżę na obozy harcerskie i potwierdzam, że po prostu tak to wygląda. Wciąż są zajęcia, dzieci uczone są samodzielności na tyle, na ile się da. I tak OGROMNY plus dla dzieciaczka, że chciał te rzeczy wyprać, my mieliśmy problemy z dziećmi, które potrafiły nie przebierać bielizny. Do tego jest jeszcze sprawa ciepłej wody, która na niektórych bazach nie jest dostępna ot tak, na "chcę", tylko w wyznaczonych porach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

Problem polega na tym, że zapewne to nie było takie łatwe - nie wiem dokładnie jak wyglądała sytuacja na tej konkretnej kolonii, ale skoro była namiotowa, to pewnie na jakiejś bazie obozowej. A tam nie jest wcale łatwo o miejsce i możliwości przeprania czegokolwiek. Ciepła woda, jak wspomina Krawat, nie jest zwykle ogólnodostępna, umywalki w rozumieniu 'standartowym' często też nie (są takie długie, 'grupowe' - nie wiem jak to precyzyjnie opisać; co więcej, na ogół są poza podobozem, i ktoś musiałby zucha nadzorować, żeby nie spacerował on na własną rękę po bazie)... No i po prawdzie, póki dzieciak nie powiedział, co się konkretnie dzieje, to nie widzę powodu dla którego miałby być szczególnie traktowany. Bo akurat kogo jak kogo, ale zucholi nie podejrzewałbym o brak indywidualnego podejścia, na podstawie tych których znam.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
-1 1

@metale_studia: ja bardzo przepraszam, ale brak dostepu na obozie dla dzieci do ciepłej wody, to jest jakis horrror!!! Poza tym, skoro dziecko prosilo o mozliwośc przeprania rzeczy, to z pewnościa nie wymyslilo tego - wystarczylo się zainteresowac, ale nie , teraz PIEKIELNI wychowawcy maja pretensje do PIEKIELNEJ mamusi. I tylko dziecka szkoda za głupote dorosłych. Dziecko wykazało sie większa logika i przytomnościa umysłu niż dorośli.

Odpowiedz
avatar Vatashi
-4 12

Opowieść a cyklu "Odpowiedzialni Rodzice i Ich Pociechy na wyjazdach" :)

Odpowiedz
avatar Catequil
8 22

Archeoziele no chyba nie ma takich rzeczy, skoro autorka napisała, że cały czas pada. W ogóle nie rozumiem postawy organizatorów obozu - nie pozwolą przeprać rzeczy, bo pieluchy ktoś łaskawie pojechał 3 dni przed końcem obozu. Jak dla mnie na równi piekielna była matka i organizatorzy.

Odpowiedz
avatar theKrawat_one
9 15

"zajęcia na niepogodę" - tak to się zwie. Uwierz, że kadra zucholi musi być bardzo kreatywna, a że z reguły jest -to są i zajęcia.

Odpowiedz
avatar sparxx
21 31

Dzieciak grzecznie poprosił więc mu nie pozwoliliście? To co powinien zrobić, rzucić "panią" i "wujkiem", żeby dotarło, że naprawdę czegoś potrzebuje? Widzę, że od moich obozów nic się nie zmieniło i wdupiemanie wychowawców nadal ma się dobrze.

Odpowiedz
avatar Pytajnik
24 24

Pewnie niektorzy odbiora to jako marudzenie rozpieszczonego dzieciaka, ale powiem tak - jesli naprawde na takich wyjazdach wychowawcy nie pozwalaja przeprac ciuchow kiedy jest potrzeba to ani troche nie zaluje ze nigdy nie bylem w zadnym harcerstwie ani na koloniach. Bo z tego co widze to calkiem niezla metoda aby nauczyc dzieciaka ze jego zdanie i potrzeby nie maja znaczenia.

Odpowiedz
avatar Lapis
3 13

Się chce to sie wypierze w czasie sjesty, wieczorem podczas mycia czy cokolwiek. Ja się nie dziwię że dziecku nie pozwolono zostać kiedy grupa szła coś robic bo zostałby zapewne całkiem sam w ośrodku, albo grupa musiałaby pójść z niepełną liczbą opiekunów. Tyle że dzieci nie umieją w ten sposób gospodarować czasem.

Odpowiedz
avatar 0owl0
15 33

Moim zdaniem najbardziej piekielni byli opiekunowie dzieciaków. CHORE - to mało, żeby określić podejście typu - 'na pewno ma dużo par gaci to nie pozwolimy mu wyprać'. Wy wiecie jak to dziecko się czuło śmierdząc i stając obiektem kpin połowy obozu?!?! Bo jakiś idiota jeden z drugim stwierdził, że prośba! o przepranie rzeczy jest czymś nieistotnym... A jakby miał rozwolnienie, etc.. ? Albo faktycznie jedną parę, bo reszty zapomniał? Brak słów... I ktoś jeszcze ma czelność wstawić to na piekielnych i oczekiwać poklasku dla swojej historyjki z d** wziętej...

Odpowiedz
avatar theKrawat_one
4 26

rodzice mają OBOWIĄZEK poinformować kadrę obozu, że ich dziecko ma problem ze zdrowiem. BRAK takiej informacji pozwala stwierdzić kadrze, że wszystko jest w porządku. Cholera! Na niektórych koloniach jest po trzydzieścioro dzieci, często brakuje czasu na sen dla opiekunów, ale mimo to robią wszystko, by usamodzielnić dzieci, pozwolić im być bliżej natury, czy po prostu być harcerzem/zuchem. Rodzice mają zadbać o swoje dziecko, mają odpowiednio je spakować i dostarczyć potrzebne informacje.

Odpowiedz
avatar blabla
9 21

Nie chciałabym wysłać dziecka z ludźmi, którzy żyją w przeświadczeniu, że skoro na karcie nic nie ma to wszystko musi być w porządku... Wiele razy byłam na koloniach i okazywało się, że czasem, dzieci mają jakiś problem, którego nie ma w karcie! Niesamowite, nie? Ciekawe czy jakby to była dziewczynka i by nagle dostała okres to też byście stwierdzili, że dużo majtek ma i koniec dyskusji...

Odpowiedz
avatar Pytajnik
14 16

theKrawat_one - ok, rodzice mieli obowiazek poinformowac, nie dopilnowali, ich wina. Ale opiekunowie nie powinni zapytac dlaczego dzieciak chce robic pranie? Nawet jakby nie powiedzial wprost mysle ze po zachowaniu dalo by sie wyczuc ze ma jakis problem. Piszesz ze opiekunowie chca "usamodzielnic dzieci, pozwolic im byc blizej natury, czy po prostu byc harcerzem/zuchem". Moglbys mi wskazac co z tego chceli osiagnac odmawiajac dziecku mozliwosci przeprania ciuchow? Swoja droga, jak to jest na tych obozach harcerskich ze pranie ma wyznaczone godziny? Nie ma zadnej opcji aby dzieciak poszedl spac te 15 minut pozniej i w tym czasie dostal miske z przykazaniem "masz, pierz sobie jak chcesz, rozwies i sio spac"?

Odpowiedz
avatar Pytajnik
13 13

Wspomnienie o tym ze padalo pojawia sie dopiero przy "po tygodniu" od pierwszego pytania, wiec podejrzewam ze wtedy nie bylo deszczu, przynajmniej autorka nic o tym nie wspomina. Jakby wtedy opiekunowie podpytali zuszka "ale czemu chcesz prac?" mozliwe ze problem wyszedlby wczesniej i uniknieto by smrodliwego klopotu podczas pory deszczy. Btw, jesli deszcze pojawily sie przed ustalonym terminem prania to musialo im tam wesolo byc, caly oboz taki nieprzeprany ;D

Odpowiedz
avatar 0owl0
2 8

theKrawat_one - Ja nie twierdzę, iż rodzice nie mają takiego obowiązku! Stwierdziłam tylko, że to opiekunowie byli najbardziej piekielni. I po pierwsze: Jeśli opiekunowie nie są w stanie zadbać o te trzydzieścioro dzieci to są złymi opiekunami. A po drugie: Natura naturą ale zdarzają się różne wypadki/przypadki i ostatnim winnym jest w tym momencie małe dziecko, które z przez brak trzeźwego rozumowania swoich rodziców zostało wepchnięte w schemat 'obozowy' w którym jest jednym z pionków który w pewnym momencie 'zaszwankował' i przez to został skazany na okrutny los.

Odpowiedz
avatar theKrawat_one
3 9

@Pytajnik - nie, ani na obozach, ani na koloniach nie ma czasu na pranie rzeczy codziennie. Do reszty - fakt faktem, że powinni spytać co się stało, nim zabronili dziecku prać rzeczy. Zwracam honor, przespałam się z problemem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

Ad. pytania dziecko czemu chce prać - a może dzieciak nie chciał powiedzieć? Przyznawać się do czegoś takiego też nie jest łatwo. Niewykluczone, że opiekunowie mogliby więcej z dzieciakiem pogadać, dopytać itp., ale to wcale nie jest takie oczywiste. Nie wiadomo kiedy zuch przyszedł z pytaniem, czy nie było to w trakcie czegoś ważnego, co wymagało załatwienia szybko. A później drugi raz nie przyszedł, więc opiekunowie - naturalnie, choć tym razem niesłusznie - uznali, że jednak nie jest to specjalnie duży problem. Uważam, że nie można mieć do nich pretensji. Gdyby udało im się ustalić źródło problemu i załatwić sprawę, wykroczyliby ponad swoje obowiązki i wyróżnili się in plus, ale w tej sytuacji uważam, że załatwili rzecz mieszcząc się w obowiązujących standartach. Ad. niewypisywania dolegliwości dziecka na karcie obozowej - ta karta jest właśnie dlatego i po to, żeby na niej wypisać wszystko co dziecku dolega, dlatego że opiekunowie mogą nie mieć czasu czy możliwości, żeby drążyć jakiś problem. Zwłaszcza jeśli dziecko przyjmuje regularnie jakieś leki, jak w tym przypadku, ze względu na problem natury medycznej. Pewnie, że to nie dziecka wina że ma głupich rodziców, ale opiekunowi akurat nie są winni temu że rodzice nie myślą o takich rzeczach. Jeśli na pytanie 'czy dziecku coś dolega' odpowiedź brzmi 'nie', to się zakłada, że rzeczywiście nie dolega, a nie wysyła dziecko na kompleksowe badania przed wyjazdem... Ad. wyznaczonego terminu prania - faktycznie bywa wtedy wesoło. Byłem na takim obozie, gdzie padało prawie bez przerwy przez 3/4 czasu. Ostatecznie udało się zorganizować 'zadaszenie' z brezentu i pod taką wiatą wisiały rzeczy po praniu, ale zamieszania było co nie miara.

Odpowiedz
avatar Goszka
14 14

nie chcę się wymądrzać, ale pieluchy dla takiego dużego dziecka? jak ono musiało się czuć... przecież narażono je na wyśmiewanie rówieśników... ja swoim dzieciakom zakładam ceratkę na łóżko, chociaż w śpiworze może być o to trudno. Chyba żeby się dało załatwić materac i jakąś kołderkę, ale z drugiej strony, czyniłoby to ogromny kłopot opiekunom (pranie prześcieradła, czasem rzeczonej kołderki). Ech, w sumie najbardziej piekielni są rodzice...

Odpowiedz
avatar blabla
10 16

Też uważam, że skoro dziecko przychodzi z taką prośbą to widocznie ma powód. Dzieci zwykle nie piorą sobie rzeczy w ramach sportu, więc można było się domyśleć, że coś jest na rzeczy... A jego nawet nikt nie zapytał dlaczego, nikt się nie zainteresował, bo przecież w karcie nic nie było to wszystko musi być okej. A jakby zaczął się moczyć, bo pierwszy raz daleko od domu to co? Jak dla mnie w tej historii opiekunowie są bardziej piekielni niż matka dzieciaka...

Odpowiedz
avatar kajka666
13 13

Dla mnie matka piekielna, bo naraziła dziecko na wstyd i nieprzyjemności. A kadra obozu równie genialna co mamuśka- przez tydzień nikt nie zauważył, że dzieciak śpi we własnym moczu! Wygląda na to, że do namiotu dzieciaków nikt przez tydzień nie wchodził by sprawdzić choćby stan higieny.

Odpowiedz
avatar KrzysieQQ
4 8

@kajka- to nie tak, że nikt nie sprawdza takich rzeczy. Sam byłem w tym roku na kolonii zuchowej jako wychowawca, i z doświadczenia ci powiem, że najczęściej same namioty śmierdzą (razem z zawartością). Szybka anegdotka teraz: w zeszłym roku na kolonii były prysznice, akurat nie było męskiej części kadry, więc dziewczyny idą z zuchami. I jeden chłopiec uznał, że on nie zdejmie majtek "bo się wstydzi tego co tam ma", więc dziewczyny z góry założyły (całkiem logicznie) że chodzi o jego narządy rozrodcze. Co się później okazuje? Dziecko wstydziło się kupy w majtkach, z którą chodziło szczęśliwe przez kilka dni. Morał z tej bajki jest krótki, i niektórym znany- nie wszystko jest takie proste i logiczne, jak się wydaje.

Odpowiedz
avatar Latte
18 20

Będę bardzo krytyczna wobec autorki, ale to wy okazaliście się piekielni i nie sprawdziliście jako opiekuni! Nie wierzę, że cała kadra kolonii zuchowej i zgrupowania nie potrafiła zaaopiekować się dziećmi. Jestem również harcerką i działam od lat w tym środowisku i każdy zuchowiec wie że zuchy mogą się moczyć w nocy dlatego codziennie dyskretnie jak np. Zuchy z jednym z opiekunów myją zęby sprawdza się śpiwory! A potem dyskretnie omawia problem. To co przez tydzień nikt nie sprawdzał porządków? A podczas porządków sprawdza się np. czy na kanadyjce i materacu nie ma śmieci i wtedy mogliście się zorientować. I jak tyle lat jestem kadrą na obozach i jak wielu znam zuchowców to każdy sprawdza. Dlaczego? Bo czasem pierwszy wyjazd bez rodziców to taki stres że dziecko się moczy a wcześniej nie musiało. Mam nadzieję, że jesteś jednym z tych trolli co zmyślają historie bo wystawiasz "piękną" laurkę wychowawcom harcerskim.

Odpowiedz
avatar sempai
11 13

Jeździłam na różne obozy i nie wyobrażam sobie, żeby kadra przez tydzień nie zauważyła, że dzieciak moczy się w nocy. Obozy harcerskie zawsze słyną z organizacji czasu dzieciom, ale też z dyscypliny i nauki samodzielności. Za moich czasów (raptem parę lat temu) codziennie rano kadra sprawdzała porządek w namiocie, w tym jakość pościelonych łózek, nic się nie ukryło. A jakim problemem byłoby zabranie ubrań, które chłopiec chciał wyprać np. w czasie toalety wieczornej/porannej? Bo ktoś z kadry musiałby się zainteresować i zostać z nim chwilę dłużej? Dla kadry obozu ocena niedostateczna...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

No właśnie sama napisałaś, że dzieci nie potrafią mówić o swoich problemach, więc chyba dobry opiekun powinien umieć wyłapać, że coś jest nie tak. Nie uwierzę, że dziecko podeszło ot tak, bez żadnego skrępowania czy zażenowania do wychowawcy, kiedy pytało czy może zrobić pranie. Poza tym nikt nie zauważył mokrego śpiworka i spodni dziecka rano? Nikt przez całą noc i nad ranem do namiotu nie zaglądał? Jak dla mnie zero profesjonalizmu i podejścia do dzieci.

Odpowiedz
avatar leonkennedy
5 5

Ja byłem trzy razy na obozie harcerskim w Międzywodziu i tam zawsze były wszelkie zajęcia i na prawdę nie było czasu żeby prać sobie rzeczy. Wyjazd był na 3 tygodnie, pranie było w soboty, a kolejka długa. Toaleta poranna i wieczorna, były 2 długie umywalnie na 20 osób jedna, prysznice - 2 "kabiny" z ciepłą wodą podłączoną do kotła opalanego drewnem przy którym był nadzór 24/7 (starsi uczestnicy obozu, którzy w danym dniu mieli służbę). Na całym terenie parę gniazdek (np: żeby podładować komórkę). Warty nocne po 2 godz (jak ktoś chciał to brał 4) 2 osoby przy szlabanie co by nikt obcy nie wlazł, 2 osoby przy kotle, 2 pilnowały flagi na maszcie, 2 osoby ogólny patrol i nadzór czy nikt bez potrzeby nie wyłazi z namiotów. Porządki w namiotach sprawdzane były codziennie w obecności zuchów co by nie było sytuacji że coś zginęło. Po apelu były tzw. grabie sanitarne (porządki na terenie bazy) więc nie było opcji żeby zdarzyła się taka sytuacja jaka jest tu opisana. W samych namiotach jest specyficzny zapach materiału z którego zostały one wykonane, ale smród moczu da się w upalny dzień wyczuć na kilometr Kto był piekielny? Mama oraz kadra - mama, ponieważ wszystkie dolegliwości, nawet te wstydliwe należy o nich informować, lepiej niech kadra wie (dorośli ludzie), a nie żeby później reszta zuchów miała polew, a kadra za to jak pilnowali porządków w namiotach. Mieliśmy też jednego takiego kolegę, który się moczył w nocy, ale wszystko było załatwione przez normalnych ludzi, a poza tym co znaczy "zapomnieliśmy"? Gdyby to były leki niezbędne do przeżycia to też byłoby zapomnieliśmy?

Odpowiedz
avatar falka_85
1 1

Kadra rzeczywiście mogła zareagować lepiej, ale z drugiej strony na obozie czy koloni jest masa dzieci, które zgłaszają masę mniej lub bardziej ważnych problemów. No i takie "czy mogę zrobić pranie" pierwszego dnia obozu ginie wśród innych problemisk i problemików. Poza tym nie dziwie się, że opiekunowie długo nie zauważyli problemu chłopca, przecież najprawdopodobniej próbował on ze wstydu możliwie jak najlepiej się kryć. Gdy się pościeli łóżko, czy zwinie śpiwór to z wierzchu nie widać mokrych plam. Za to zastanawia mnie co rodzice chłopca mieli w głowie. Przede wszystkim powinni spakować dziecku lekarstwa, powiadomić kadrę o problemie. Jeśli lekarstwa nie rozwiązują sprawy w 100% zaopatrzyć w zapas pieluch i sprawę omówić z opiekunami, tak żeby mogli oni zapewnić dziecku warunki do możliwie dyskretnego zakładania pieluchy wieczorem. Ewentualnie nie wysyłać dzieciaka na obóz w ogóle.

Odpowiedz
Udostępnij