Mam sąsiada. Sąsiad ma syna, niech będzie M. W wieku dwudziestu kilku lat dorobił się dwójki dzieci. W związku z tym chłopak spędzający większość czasu pijąc piwo z kolegami wziął się w garść, poprosił swą wybrankę o rękę i zatrudnił na pobliskiej stacji paliw.
Miał jednak pecha, bo niedługo po jego przyjęciu została ona okradziona, z kasy wyciągnięto ok. 5000 zł w gotówce. Sprawca został zatrzymany, a nasz bohater poproszony do sądu w charakterze świadka. Tam zeznał, że oskarżonego nigdy na oczy nie widział, jednak już na drugiej rozprawie stawił się jako współoskarżony i został skazany na pół roku w zawiasach. Dodatkowo w związku z wyrokiem stracił dyscyplinarnie pracę.
Czy to nie straszne, jaka niesprawiedliwość czyha na starających się nawrócić na drogę przydatności społecznej obywateli? Zanim zdążycie zapłakać nad ich losem, już podaję resztę faktów.
M. (wtedy jeszcze świadek) i oskarżony, którzy nigdy wcześniej się widzieli, przyjechali jednym samochodem, a na sądowym korytarzu uzgadniali wspólne wersje wydarzeń. Na dostarczonych na drugą rozprawę taśmach z monitoringu ze stacji widać było, jak M. otwiera drzwi oskarżonemu, witają się i razem przeliczają łup.
Przyciśnięty M. zaczął sypać, zasłaniając się starym, schorowanym ojcem (tym samym, który kiedyś listonoszowi przywalił), młodą żoną i jeszcze młodszą dwójką dzieci. Dodatkowo na swoją obronę przytoczył argument, że z podzielonego 50/50 5000 zł dostał jedynie 1500, co czyni go ofiarą w całej tej sprawie.
Jak ktoś głupi, to aż miło... Sąd, widocznie, też tak pomyślał, skoro karę wymierzył wręcz symboliczną. Ja bym go skazała na rok w psychiatryku i elektrowstrząsy, a także zakazała dalszej produkcji potomstwa. Ciekawe, swoją drogą, co to za panna, co się dała zapłodnić idiocie i to nawet dwukrotnie? Może sama deczko przygłupia? Biedne dzieci...
OdpowiedzCo? Ze świadka na współwinnego (czyli oskarżonego? bo na jakiej innej podstawie karać?) w jednej rozprawie? Toż to bzdura na resorach.
OdpowiedzCzy ktoś wie o co chodzi? Kolega wezwany na świadka, staje się oskarżonym, potem świadek otwiera drzwi oskarżonemu, to znaczy sam sobie? Ile tu osób, ilu świadków, ilu oskarżonych, ilu faktycznych sprawców? Jeden wielki miszmasz.
OdpowiedzFaktycznie, napisane to jest tak, że też musiałam końcówkę przeczytać dwa razy, żeby coś zrozumieć...
OdpowiedzBo niektórzy są za głupi nawet by oszukiwać:P Robiłabym testy IQ i poniżej pewnego poziomu wypieprzała ze skały jak w dawnej Sparcie :>
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lipca 2013 o 12:26
Ciekawe, jak szybko byś leciała z tej skały. Huehuehuehuehuehuehue. Wiem, to był taki pieprzny żarcik z przymrużeniem oczka ;>
OdpowiedzPrzepraszam, trochę namotałem. Sąsiad w pierwszej rozprawie był jedynie świadkiem, jako że kradzież miała miejsce podczas jego zmiany. Oskarżonym stał się dopiero w drugiej rozprawie, może trzeciej, które z racji jego przyznania się do winy byłaby jedynie formalnością. Wszystkich szczegółów nie znam. Postaram się wyedytować historię, żeby była czytelniejsza.
OdpowiedzI dodać informację, na jakiej podstawie (np. z KPK) świadek nagle staje się oskarżonym. Bo zdaje się kodeks postępowania karnego nie przewiduje takiego trybu, co wskazuje na nieprawdziwość historii, a przynajmniej jej części.
OdpowiedzA skąd o tym tak dokładnie wiesz? Chodzi mi o monitoring.
OdpowiedzAleście się czepili wszyscy... O co chodzi? Dla mnie historia jest jasna i przejrzysta od samego początku i wiadomo, czego dotyczy. CIĘŻKIEJ GŁUPOTY głównego bohatera, który sądził, że jak się zatrudni na stacji paliw, to wespół w zespół z kolesiem podoją właściciela całkiem bezkarnie. Zapomniał tylko, biedak, o monitoringu. Takich idiotów jest "od metra". Można ich podziwiać w serialu "Najgłupsi przestępcy świata"(czy jakoś tak). Historia jest napisana w skrócie więc, siłą rzeczy, nieistotne szczegóły autor bądź pominął, bądź potraktował marginesowo.
Odpowiedz"Co?! 1500?! To za mało! Pokrzywdzony jestem!". Hmmm... Z takim nastawieniem byłby dobry na polityka, może społeczeństwo uroniłoby łzę nad taką ofiarą losu. Hahahaha. No.
Odpowiedzni ch... nie da się nic zrozumieć z tej historii...
Odpowiedz