Jak zawsze kończąc rok szkolny, klasy wyjeżdżają na wycieczki. Moja klasa wybrała się do Zakopanego.
Ja jestem dość ostrożny i do kwestii przewoźników podchodzę z dystansem, toteż zadzwoniłem dzień wcześniej na policję, żeby podjechali i sprawdzili autobus.
Wyjazd planowaliśmy na godzinę 07.00, poprosiłem, żeby policjanci przyjechali o 06.40, bo o tej godzinie ma się zjawić nasze wozidło.
Godzina 06.35 podjeżdża autobus Renault FR1 (
http://www.sinet.it/personalpage/benedicti/autobus/renault/fr1_gtx.jpg). Myślę sobie "dobrze, że wezwałem policję. Mam dziwne przeczucie co do tego autokaru".
Po kontroli okazało się, że jeden z przewodów hamulcowych cieknie, luzy w układzie kierowniczym, brak gaśnicy i apteczki, zużyte opony, brak lewego tylnego kierunkowskazu. Oczywiście dowód rejestracyjny został zatrzymany, autobus odjechał do bazy, podstawili inny. Wszystko ok.
Nasz wyjazd opóźnił się nieco, bo wyjechaliśmy o godzinie ósmej z minutami.
Piekielności były dwie:
1. Autobus w takim stanie miał nas zawieźć w góry.
2. Nauczycielki, które wrzeszczały na mnie za to, że wezwałem policję i teraz się spóźnimy. Czy czas wyjazdu i cena są ważniejsze, niż bezpieczeństwo?
wycieczka
Bardzo dobrze zrobiłeś. Lepiej wyjechać później, ale przynajmniej bezpiecznie. A znając życie jakby zdarzył się wypadek, to wrzeszczące nauczycielki pewnie byłyby pierwsze w kolejce wypominających zaniedbanie.
OdpowiedzJak mój braciak był w podstawówce nauczycielki też się strasznie burzyły, że jak to tak, przecież tylko rodzice wyjazd opóźnią i zabawę popsują. 2 czy 3 razy cofnięto autobus, foszki większe i mniejsze były, bo "pan Kazio to z nami od lat jeździ!". Potem skończyły się oszczędności na autobusach.
OdpowiedzPamiętam, że w podstawówce zawsze przed wyjazdem była kontrola stanu technicznego autokaru. Opiekunowie umawiali z kierowcą przyjazd nieco wcześniej, żeby w razie czego nawet kolejny autokar zdążył przyjechać, ale wszyscy wiedzieli, że samochód testowany będzie. Z góry organizatora wycieczek powiadamiano, że policja się pojawi, bo "szkoła taki ma zwyczaj, bla bla bla, bezpieczeństwo dzieci, bla, spokojni rodzice, sami państwo rozumiecie, et cetera, et cetera". Nigdy nie było konieczności wymiany autokaru :D
OdpowiedzPodobną historię miałam jesienią, jak byłam jeszcze w liceum. Tylko tu piekielny był jeden z rodziców. Jechaliśmy na wyjazd do Bułgarii, dwa dni jazdy, z przystankiem na spanie w Belgradzie. Trzeba przyznać, że szkoła się postarała, ponieważ zamówiła autokar od Gandalfa (polecam wygooglować :)). Mieliśmy jechać o godzinie bodajże 23. Wyjechaliśmy o drugiej. Czemu? Bo jeden z rodziców zadzwonił po policję na sprawdzenie autokaru. I wszystko byłoby w porządku, tylko panowie policjanci potrzebowali osoby, która wykonała telefon, a pan rodzic usilnie się ukrywał, pełna konspiracja. Bezsensowna, bo jeśli chodziło o moją szkołę, to gdyby tylko powiedział dyrektorowi, który z nami jechał, że chciałby sprawdzić autokar to dyrektor sam by po policję zadzwonił. A tak, wszystko wydłużało się szukaniem sprawcy. Dyrektor z tego powodu się zdenerwował, pokłócił się z policjantami, a Ci, jak wiadomo, najprzychylniejsi nie są w takich momentach, więc przyczepili się, że trzeba zmienić tylko oponę. A znajdźcie koło północy kogoś, kto zmieniłby oponę! :P Ostatecznie, zmieniona, wyjechaliśmy z trzy godzinnym opóźnieniem, a wstydliwy rodzic nie zdradził swojej tożsamości.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2013 o 12:47
winny jest sam dyrektor a nie rodzic. Standardowym zachowaniem organizatora szkolnej wycieczki jest wezwanie policji. Jeśli tego nie zrobi i liczy na to że rodzice będą cicho siedzieć, to już świadczy o nim jako o organizatorze. Mógł stwierdzić, że to on wezwał żeby chociaż pozory dobrej organizacji zachować, a nie "ja chciałem żeby autobus się rozbił, to jakiś kretyński rodzic troszczy się o bezpieczeństwo, to nie ja!". Abstrahując już od tego, że owo "ukrywanie się" rodzica polegało pewnie na przebywaniu w domu/pracy, bo ciężko żeby dorośli ludzie stawiali się na szkolną wycieczkę w towarzystwie tatusia i mamusi.
OdpowiedzTu byś się zdziwiła, ponieważ obecni byli rodzice każdej osoby, która jechała na tę wycieczkę. Może dlatego, że prócz trzecioklasistów jechali także drugo, którzy w części wciąż nie byli niepełnoletni, a jednak było to wyjazd na dziesięć dni. To czy dyrektor był piekielny to inna sprawa. Rodzic było o tyle piekielny, że nawet nie zapytał o sprawdzenie autokaru, nie było żadnego odzewu, pytania od rodziców, nic. Dopiero nagle pojawiła się policja i nikt nie chciał się przyznać do zgłoszenia, choć policja sama szukała tej osoby, która do nich zadzwoniła w tej sprawie.
OdpowiedzEm może głupie pytanie ale nie znam się więc pytam. Po co policja szukała tego kogoś kto zadzwonił po nich ?
OdpowiedzMoja siostra takim właśnie rzęchem miała jechać w zeszłym roku do Hiszpanii. I choć kierowcy i kierownik wycieczki zasłaniali się wszelką możliwą ważną dokumentacją to rodzice byli nie ugięci (w grupie było też kilku mechaników samochodowych ) i zarządali nowego autokaru. Jak się później okazało część papierów była lewa, przeglądy nie zrobione a lista usterek wydawała się nie mieć końca. Ciekawa jestem konsekwencji takiego zaniedbania.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2013 o 9:57
w tym roku jechałam na zorganizowaną wycieczkę, i sami organizatorzy umówili się z policją żeby sprawdziła autobusy. Byłam pod wielkim wrażeniem :)
OdpowiedzBrawo dla ciebie! Szkoda tylko, że szanowne grono pedagogiczne na pierwszym miejscu stawia to, żeby się nie spóźnić, czy "co ludzie powiedzą", niż to, żeby dojechać do celu bezpiecznie i co ważniejsze- w ogóle dojechać... Mam za to jakieś niejasne przeczucie, że jakby się jakiś wypadek po drodze zdarzył, to te krzykaczki za dychę pierwsze by były do lamentu, że jakie one teraz są niezrozumiane męczennice, bo nikt ich nie słuchał, a one tak bardzo ostrzegały i chciały zapobiec tragedii...
OdpowiedzU nas w podstawówce też mieliśmy jechać na wycieczkę. Również podjechała policja, ale tylko dlatego, że ojciec jednej z dziewczyn był policjantem. Przyjechał osobiście z kolegą i okazało się, że jest coś nie tak. Nie pamiętam dokładnie co to było, chyba z tachografem. W każdym bądź razie nie pojechaliśmy w ogóle w ten dzień, wycieczka została przełożona.
OdpowiedzJa takim do Włoch w tym roku jechałam....
OdpowiedzA ja mam pytanie: jak to powietrze ciekło z tego przewodu? Może odkryłeś jakieś nowe zaskakujące prawo fizyki, bo do tej pory powietrze widywałem w formie gazu, a nie cieczy...
OdpowiedzTo mało jeszcze widziałeś, bo każdy gaz może przyjąć formę cieczy. Tutaj raczej to się nie stało, ale nadal argumentacja debilna.
OdpowiedzUprzedziłeś mnie kolego, jak widać historyjka jest "trochę" podkoloryzowana. Jak mogło cieknąć z przewodu hamulcowego w autobusie skoro autobusy/ciężarówki mają hamulce PNEUMATYCZNE. Oznacza to, że są na powietrze a jeśli przewód przetarłby się/urwał itp. to hamulce się zasikają.
Odpowiedz*zaciskają
OdpowiedzDrodzy "znafcy" - w układzie pneumatycznym czasem gromadzi się woda i to ona zapewne ciekła. Świadczy to o nieszczelności, wskutek czego w wozie zapewne cały czas pracuje sprężarka powietrza, żeby uzupełnić braki w ciśnieniu. Skutkuje to poza tym pogorszoną skutecznością hamowania, bo układ jednocześnie jest odpowietrzany i napowietrzany, dlatego też trzeba było wóz podmienić. Tu nie ma żadnego koloryzowania.
Odpowiedz@grupaorków: wyobraź sobie, że wiem, ale w pneumatycznym układzie hamulcowym medium jest powietrze atmosferyczne, które w warunkach tego układu nie może przybrać formy cieczy. Dla ogarniętego człowieka jasne jest, że komentarz dotyczył historii, a nie fizyki teoretycznej. @ikarus280: sądząc po nicku jesteś fanem KM i zapewne JAKIEŚ pojęcie posiadasz. Niestety - niepełne. Otóż w pneumatycznych układach hamulcowych stosuje się osuszacze powietrza. To jedna rzecz. Druga rzecz: woda w pneumatycznych układach hamulcowych skrapla się niemal wyłącznie w zbiorniku, a nie w przewodach. Poza tym ile wg Ciebie było tej wody, żeby mogła ciec? Rozumiem 1-2 krople, ale ciec? Więc niestety historia jest podkoloryzowana.
Odpowiedz@shgetsu- Otóż hamulce zablokują się w momencie kiedy powietrze całkowicie zejdzie z układu. Jednak jak będzie w przewodzie, czy przy zaworze mała nieszczelność to powietrze będzie uciekać a hamulce się nie zablokują, tylko tak jak pisał Ikarus sprężarka na bieżąco uzupełnia braki. Kiedyś miałem taką awarię w autobusie powietrze uciekało bo było słychać charakterystyczne syczenie a wskaźniki na pulpicie nie pokazywały spadku ciśnienie póki silnik pracował. Jak zjechałem na zajezdnie odrazu wskaźnik zaczął pokazywać spadek.
OdpowiedzWiem, że to, co napisałem o hamulcach wydaje się nierealne, ale zapytałem pana w niebieskim co było przyczyną utraty dowodu rejestracyjnego. Powiedział, że on nie może mi odpowiedzieć, to poszedłem do kierowcy. A on mi właśnie tak powiedział. P.S. To nie był właściciel firmy, tylko mój znajomy, który u niego pracuje. Wszystko mi opowiedział o stanie ich autobusów. Najlepsze jest to, że FR1 dzień wcześniej przeszedł przegląd techniczny O.o
OdpowiedzJako zapaleniec zapytam: co wam podstawili w zamian? Fretki (FR1) to szajs, wszyscy na nie narzekają - słabe kratownice, kijowe hamulce, układ kierowniczy do kitu, elektryka gorsza niż w nowych osobówkach. W zasadzie jedyne, co w nich dobre, to skrzynia biegów (ZF S6-90U, jak w Setrach S21x UL i wielu innych pojazdach - Ikarusach 2xx, dalekobieżnych Jelczach, Autosanach pow. 11m) i most napędowy (taki sam jak w Jelczach PR110/120M/T120/D120, tylko z ciut inną obudową piasty). EDIT: I taka porada ode mnie - osobiście rekomenduję podnajmowanie autobusów z lokalnego PKS-u (jeśli istnieje), gdyż dbają o stronę mechaniczną wozów. Prywaciarnia ma wywalone na stan techniczny - oni takimi trupiastymi Fretkami często wożą ludzi na normalnych liniach, nie mówiąc już o furgonetkach typu Sprinter, Vario czy Daily (tak tak, wiem że to są pojazdy o DMC ok. 5t, ale dla mnie to furgonetki, a nie autobusy czy ciężarówki), które są przegnite na wylot. Owszem, pojazdy PKS mają czasami kiepską blacharkę, starsze mają zdewastowane wnętrza, są głośne (w przypadku starszych pojazdów), ale na pewno dojedziesz nimi do celu. I nie, nie jestem synkiem kiermana z pekaesa, lecz po prostu wnikliwym obserwatorem.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2013 o 15:24
W dużej mierze się z Tobą zgodzę, ale: 1) Mam 2 znajomych pracujących w firmie, które ma tylko FR1. Autobusy są naprawdę świetnie utrzymane (technicznie i estetycznie) i nikt na nie złego słowa nie mówi. Kolejny dowód, że "jak dbasz, tak masz". Oczywiście te autobusy nie jeżdżą na trasy do Włoch czy Hiszpanii, ale nieraz np. nad polskie morze (jestem z południa), choć głównie na trasach do 200 km od bazy. 2) Jaka wg Ciebie jest struktura własności PKS-ów, skoro stawiasz je po przeciwnej stronie, niż prywaciarzy? Bo państwowych nie ma już chyba w ogóle, niektóre (nieliczne) są samorządowe, inne są spółkami z udziałem samorządów, a spora część jest od dawna w rękach prywatnych - czasem jako spółki pracownicze, częściej jako normalne firmy lub spółki-córki dużych przewoźników z pozostawioną marką PKS, do której ludzie są przyzwyczajeni. 3) Co do dbania o autobusy w PKS-ach to nie zgodzę się z Tobą zupełnie. To tak, jak w każdej innej firmie - jeden dba, drugi nie dba. Są prywaciarze, którzy przywiązują wagę do stanu technicznego i są PKS-y, które mają to w dupie - i odwrotnie. U mnie w okolicy jeżdżą autobusy dwóch PKS-ów (mam na myśli linie lokalne) i jedne są super (sprawne i czyste), a drugie w stanie rozkładu - jak się na nie patrzy, to człowiek się zastanawia, co z nich zaraz odpadnie albo wypłynie. To samo z prywaciarzami - jeżdżą 3 firmy na liniach regularnych, z tego 2 złomiastymi przedłużanymi Sprinterami przekładkami z anglików (strach wsiadać, a jeżdżą jak wariaci) i jedna na nowym i sprawnym sprzęcie (i też jakoś wychodzi na swoje). Na dalekie trasy jeżdżą 2 firmy, obie mają kilkuletnie i perfekcyjnie utrzymane autobusy (same Setry, najstarsze ~2005), a są prywatne. Więc nie generalizuj proszę, bo nie do końca tak jest. Ja oczywiście piszę o spostrzeżeniach z mojej okolicy, może u Ciebie jest inaczej.
Odpowiedz@Ikarus FR1 zależy w jakiej wersji ale GTX był nawet autobusem roku więc to nie taki szajs, wiadomo że to nie Setra S315 czy 415, MB 0350 czy o 580 czy nowe Autosany Eurolidery czy Irisbisy Evadys, ale lepsze to niż np Stare Jelcze PR110D czy Autosany H10-12 z pierwszy lat produkcji. @timo- Państwowych PKS-ów jest jeszcze całkiem sporo, a te przejęte przez samorządy to też tak jakby państwowe. Ale taka prawda w PKS-ach dba się o wozy które jadą na wynajem, choć to też różnie bywa w zależności od firmy.
OdpowiedzPamiętam że w zakładzie komunikacji w moim mieście albo jechał dobry wóz na wynajem- albo nie jechał po prostu żaden. A ta różnica między prywaciarzami a przewoźnikami miejskimi/państwowymi nie jest widoczna tylko w przewozach dalekobieznych. I tak np. w Warszawie są 4 firmy autobusowe- Miejskie Zakłady Autobusowe, PKS Grodzisk Mazowiecki, Mobilis i ITS Michalczewski. Scanie z PKSu są po prostu hitem! Przyciski "STOP" przyklejone na taśmę klejącą czy choćby kawałek drewna zamiast poręczy w drzwiach. Tapicerka tak capi jakby od 6 lat jej nikt nie prał, z tyłu tył siedzeń jest cały pomazany. Na postoju autobus wpada takie wibracje że w cenie biletu oprócz sauny (oczywiście klimatyzacja nie działa...), mamy również darmowy masaż.
OdpowiedzDostaliśmy... VanHool' a Acrona z 1989. Mimo, że starszy, to w lepszym stanie technicznym. P.S. Też lubię 'większe' pojazdy, ale z pewnych powodów prawa jazdy D, C, C+E nigdy nie będę mógł zrobić. A szkoda, bo motoryzacja jest moją pasją życiową
OdpowiedzJakie bezpieczeństwo? Nic złego z nim nie było.
OdpowiedzCiekawe czy kierowca miał zamiar machać ręką wystawioną przez okno przy skręcie w lewo ;-)
OdpowiedzNo tak bo jeśli by nie zaświecił kierunkowskaz to autobus zmieniłby się w kule ognia i zniszczył wszystko w promieniu 20001km. Są ludzie którzy nie używają kierunków i nic nie wybucha
OdpowiedzDziwi mnie, czemu właśnie pedagodzy nie wezweali policji!! Co to za szkoła?! Współczuję Ci. Jak chodziłam do szkoły, to przed każdą wycieczką przyjeżdżali policjanci, czy to gimbaza czy technikum... A tym bardziej teraz coś takiego powinno być obowiązkowe, gdzie w kółko słychać o wypadkach autokarowych.
OdpowiedzJa się jeszcze nie spotkałem, żeby nauczyciele sami sobie kłopoty ściągali na głowę :) Ani w gimnazjum, ani w technikum
Odpowiedzadrian: według Ciebie zawiadomienie policji, aby zrobiła przegląd wycieczkowego autobusu to problemy?? Nie no gratuluję. Mam nadzieję, że nie jesteś żadnym pedagogiem. Ja jeszcze nigdy nie byłma na wycieczce szkolnej bez policyjnego nadzoru auta. A tym bardziej jak się zatrudnia przewoźnika, to dobrego, a nie z uszkodzonym autem. I sama jakbym była pedagogiem, to bałabym się jechać w podróż bez sprawdzenia samochodu, bo życie mi miłe.
OdpowiedzPedagodzy wybierają jak najtańszych przewoźników i dobrze wiedzą, jaki jest stan techniczny ich pojazdów. Tu chodzi tylko o cenę. Niektórzy przewoźnicy wypłacają część dochodów nauczycielom, którzy korzystają z ich usług
OdpowiedzZakopane to żadne góry, trasa równa jak stół i prosta. Góry zaczynają się pareset metrów za Zakopanym, ale tam juz pewnie autobusem nie jechaliście.
OdpowiedzAle przyjechali. U mnie w szkole co wycieczka nauczyciele mówią, że policja przyjedzie sprawdzić autobus, a od dwóch lat nikt w niebieskich mundurach nas nie zaszczycił. :)
Odpowiedz