Moi znajomi (Krzysiek i Emilka) pracują w Castoramie na dziale ogród. Nie są jednak pracownikami samej Castoramy, a zatrudniają ich firmy zewnętrzne. W związku z tym w pracy nie noszą charakterystycznych niebiesko-żółtych uniformów, mają tylko plakietki informujące o ich roli. Dodam jeszcze, że obydwoje są po studiach ogrodniczych i kilku już latach pracy "w roślinach", więc na fachu (i roślinach) znają się świetnie.
Do Emilki podchodzi, niosąc roślinkę w doniczce, klientka. Pyta, czy roślinka jest wieloletnia. Emilka odpowiada, że owszem, o proszę, nawet na doniczce jest napisane "bylina".
Klientka spogląda na Emilkę (brak firmowego uniformu, tylko plakietka) i podaje w wątpliwość kompetencje koleżanki. Zaczyna się awanturować, że przecież koleżanka nie pracuje w Castoramie (bo nie ma niebieskich spodni ogrodniczek), więc na pewno się nie zna.
Akurat napatoczył się Krzysiek, więc pyta o co chodzi, chcąc załagodzić sytuację. Ale zaraz, on też nie ma niebieskich spodni! Też się nie zna! W ogóle jak to, pani klientka pytała, czy roślinka jest wieloletnia, a oni jej o jakichś bylinach! Awantura na całego, chcą ją wprowadzić w błąd!
Krzyki sprowadziły jeszcze jednego kolegę, ten już był "prawdziwym" pracownikiem marketu. Pani klientka grzecznie wysłuchała, potakując, tłumaczenia, że bylina i roślina wieloletnia oznaczają to samo. Na koniec skwitowała, że wreszcie zjawił się ktoś kompetentny, nie to, co ta dwójka (co tam, że powtórzył dokładnie to samo, co mówili oni).
Wniosek jest prosty: jeśli nosisz niebieskie ogrodniczki, to znasz się na ogrodnictwie, budowlance, dekoracji wnętrz etc. Natomiast jeśli nie masz takich spodni, to na pewno na niczym się nie znasz. I chcesz oszukać klientów.
sklepy
Nie wiem co widzisz dziwnego w tym, że w sklepie rozmawiam o ofercie z pracownikami sklepu. Akurat w tym markecie pracownicy noszą charakterystyczne ubrania. W sumie to może ja też przypnę sobie do swetra ramkę na identyfikator i wpiszę na niej moje imię. Następnie będę doradzał klientom w markecie budowlanym.
Odpowiedz"plakietki informujące o ich roli". Wspomniałam coś o imieniu? Poza tym to klientka sama podeszła do koleżanki z pytaniem, na które po prostu uzyskała odpowiedż. Fakt, mogła wcześniej nie zauważyć, jak ta jest ubrana, bo Emilka zajmuje się tam dbaniem o rośliny, więc zazwyczaj siedzi gdzieś między nimi i mogły ją trochę zasłonić. Ale czy to jest powód, żeby robić awanturę? Rolą koleżanki nie jest obsługa klienta, ale skoro została zapytana i znała odpowiedź, to niby dlaczego nie miałaby odpowiedzieć? Przez prawie rok doradzała tysiącom klientów i nikt nigdy problemu nie robił. Sądzę, że gdybyś w Castoramie zaczął buszować z sekatorem między roślinami, to obsługa szybko by Cię wyprowadziła;)
Odpowiedz"Proooszę pani, uniform w pracy nosi zwyczajny pracownik, fizyczny, a zatrudniony specjalista legitymuje się plakietką. Chyba pani nie sądzi, że ja, magister po studiach, będę w drelichach biegać, jak robol jakiś?". Mało eleganckie, ale do głupiej baby właśnie to by przemówiło.
OdpowiedzUjmując przy tym kolegom, którzy mają i ogrodniczki i tytuł magistra.
Odpowiedzad. Poecilotheria, (...)Sądzę, że gdybyś w Castoramie zaczął buszować z sekatorem między roślinami, to obsługa szybko by Cię wyprowadziła;) (...) Chyba przetestuję ten sposób na szybkie popjawienie się kogoś z obsługi :-), oczywiście nie niszcząc roślinek, bo czasami znaleźć kogoś z obsługi w Castoramie,Leroy Merlin lub Auchan to graniczy z cudem... Niekiedy człowiek nawet 30 minut kręci się, szuka, pyta o kogoś z działu i nic, w koncu rezygnuje i odchodzi myśląc,że może pomylił market z "trójkatem bermudzkim" bo z danego działu ( a czasami i kilku obok) to jakby wszyscy zaginęli bez śladu :-(
OdpowiedzJa, jako totalny laik w tej dziedzinie, gdyby mi ktoś odpowiedział na takie pytanie "tak, to przecież bylina" poczułabym się potraktowana trochę jak tłumok, który na niczym się nie zna. Ale skąd mam wiedzieć, że miedzy słowem bylina, a wieloletni można postawić znak równości? Niewiele mam wspólnego z ogrodnictwem to i fachowe określenia są dla mnie obce. To tak, jakbym powiedziała klientowi w drukarni, na pytanie "czy mogę powiększyć to zdjęcie?" - "nie, przecież to raster jest", zakładając że z grafiką niewiele ma wspólnego. Myślę że zwykłe tak by wystarczyło, a klientka by się do niczego nie doczepiła.
OdpowiedzTo teraz w szkole nie uczą, że roślina wieloletnie = bylina? Bo mnie uczyli.
OdpowiedzNie teraz, tylko 12-6 lat temu. A może też uczyli, ale z czasem o tym zapomniałam. Nie wszystkie wiadomości przyswojone w okresie szkolnym zapamiętujemy na zawsze.
OdpowiedzI oczywiście nie bronię tutaj zachowania klientki, bo ta zachowała się jak typowy burak. Mam na myśli tylko, że użycie fachowych określeń przy niektórych osobach, które ich nie zrozumieją, a chcą udawać najmądrzejszych działa jak płachta na byka.
OdpowiedzPopieram Naa. Mnie też tego uczyli i to pamiętam. To jest jedna z tych rzeczy które się pamięta z podstawówki i ogólnie całej nauki biologii. To tak jakby nie wiedzieć co to DNA.
OdpowiedzKlient nie musi znać fachowego słownictwa. Podejście pracownika "przecież jest napisane", jak napisane jest w sposób niezrozumiały dla osób spoza dziedziny jest karygodne. Sama piszesz, że dopiero ostatni wytłumaczył że to oznacza to samo - czyli klientka miała 100% racji, dopiero ostatni się znał (na postępowaniu z klientem i zwykłych międzyludzkich relacjach).
OdpowiedzDwoje pierwszych nie wytłumaczyło, bo babka nie dała im dojść do słowa. W sensie mówili, że to to samo, tylko przez krzyki się nie przebili... Je rozumiem, że dla kogoś "bylina" to może być fachowe słownicto, tylko jak siedzisz w jakimś temacie głęboko, to może czsami ci umknąć, że kompletny laik nie zna jakiegoś słowa. A jeśli chodzi o ogrodnictwo, to akurat "bylina" jest znana przez wielu ludzi, szczególnie tych, którzy mają ogrody i kupują do nich rośliny. Prawdziwie fachowo w ogrodnictwie, to jest jak mówisz po łacinie:P
Odpowiedz