Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tyle się pisze ostatnio o pacjentach, którzy, wożeni między szpitalami, oddają ducha…

Tyle się pisze ostatnio o pacjentach, którzy, wożeni między szpitalami, oddają ducha na pokładzie karetki albo zaraz po przywiezieniu do SORu.
To może spojrzenie z drugiej strony barykady...

Wieziemy poszkodowanego w wypadku samochodowym.
Chwilowo stabilny, z naciskiem na chwilowo.
Mnogie obrażenia ciała, bo i kończyny połamane i miednica i brzuch jakiś podejrzany no i przytomność stracił w czasie zderzenia z elementem roślinności typu sosna.
Ponieważ tak każe dobry obyczaj i wytyczne, zbliżając się do miasta wojewódzkiego (bo tam mieliśmy najbliżej), wołamy przez radio SOR.
Zgłasza się.
Informuję o fakcie transportu pacjenta, o jego stanie i czasie przybycia.
I słyszę:
- Czy to było uzgadniane?
- Nie było, lecimy z miejsca zdarzenia.
- Proszę czekać, zapytam lekarza dyżurnego!
WTF??? Jakie czekać? Gdzie? W karetce, na środku miasta???
Po chwili, wściekły głos pyta:
- Kto wydał zgodę na przyjazd do nas?
- Koordynator ratownictwa, telefonicznie, na miejscu zdarzenia.
Cisza. Taka niezręczna. Bo nie wiemy, czy możemy jechać, czy nie...
To jedziemy dalej. Może cisza jest oznaką zgody...
Myślę sobie: nie najlepiej traktują załogi spoza rejonu.
W tym momencie słyszę miejscową karetkę podstawową.
Meldują, że wiozą mężczyznę w stanie ciężkim, z podejrzeniem udaru krwotocznego, będą na SORze 5 minut po nas.
I zaczyna się cyrk:

- U nas SOR pełny, będzie leżeć na korytarzu, proszę jechać do klinicznego!
- Tu kliniczny, u nas też pełno, też korytarz, proszę kierować się do branżowego!
- Zgłasza się SOR z branżowego. My nie przyjmujemy pacjentów spoza rejonu, proszę do wojewódzkiego (ten pierwszy wywołany)!

W tym momencie wczułem się w rolę kierownika tamtego zespołu.
Ma na pokładzie ciężko chorego człowieka, którego chce jak najszybciej przekazać w dobre ręce.
Tyle, że te ręce są tak zmęczone pracą, że próbują odbić karetkę gdziekolwiek, byle dalej.
A po takiej wymianie zdań, ratownikowi nie pozostaje nic innego, jak dzwonić do koordynatora i prosić o ustalenie miejsca, do którego mają się skierować. Bo te trzy szpitale posadowione są w kompletnie różnych częściach miasta.
A pacjent nie może czekać.

To zresztą jedyne znane mi miasto, gdzie pierwsze pytanie na SORze nie brzmi: "co dolega choremu".
Tam chyba w instrukcji dla personelu widnieje tylko jedno pytanie: "dlaczego do nas?"
To pytanie wkurza. Doprowadza mnie do białej furii.
Bo zazwyczaj nie wozimy pacjentów z kacem czy chrypką. Bo zazwyczaj są to ludzie w stanie zagrożenia życia, wymagający szybkiego zaopatrzenia.
A jeżeli do tego dodamy małe złośliwości typu nie oddanie deski ortopedycznej przez godzinę, nie zwracanie uwagi na wjeżdżającą załogę z pacjentem i kontynuowanie ważnych dywagacji na temat wypieków świątecznych, czy zadawanie kolejnego mądrego pytania: "a zdjęcia przywieźliście?" (moja ulubiona odpowiedź:" nie, bo mi się rentgen k.... do karetki nie mieści"), to przestaje dziwić niechęć ludzi do pomarańczowych mundurków.

Bo to nas kojarzą z ratownictwem medycznym. I to my jeździmy z pacjentem, szukając miejsca dla niego.
I o nas potem piszą:" pacjent zmarł w karetce".
Ten system jest chory.

opieka niezdrowotna

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
7 11

Dodam też, że ze strony szpitala to też nie wygląda różowo ;) Zwykle pacjenci nie są odsyłani "bo tak". Są odsyłani, bo NFZ robi cyrki z wypłacaniem pieniędzy. Przez różne machlojki NFZ i dyrektorów szpitali oczywiście, szpitale się tak zadłużają. Moja przyjaciółka odbiera telefony od karetek i również wysyła do innych szpitali. Niestety to nie jest widzimisie, a zwykła niemoc.

Odpowiedz
avatar zendra
3 9

Ale na czym to polega, ta niemoc lub cyrki z wypłacaniem pieniędzy za pacjenta przywiezionego na SOR?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 10

Nie mogę podawać przykładów niestety. Jednak chodzi o to, że jest bardzo dużo warunków do spełnienia w przypadku każdej operacji, każdego zabiegu, każdej diagnostyki, jest też problem ze zwykłym przyjęciem pacjenta z innego rejonu. NFZ uchyla się od płatności szukając jakiejkolwiek luki w tym, co zostało zrobione. NFZ nawet kombinuje jakby to nie zapłacić za sam pobyt chorego w szpitalu (jedzenie, łóżko). Ale o tym się nie mówi, więc wszyscy winią lekarzy i pielęgniarki ;)

Odpowiedz
avatar Lukasz28volvo
12 14

Dla mnie jest tylko jeden warunek - życie i zdrowie pacjenta. Jego nie obchodzą żadne ZUSy srusy, NFZ, rejonizacja, pełne korytarze, stygnąca kawa pielęgniarek oraz wytyczne normy spalania paliwa przez karetki.

Odpowiedz
avatar kochanicadziedzica
6 8

Łukasz- i tu niestety mamy pewną wzajemność, bo on urzędników z NFZ też nie obchodzi. Ważne, że kasa się zgadza.

Odpowiedz
avatar iceman44
8 8

no ale sorry, to co jak pacjent jest spoza rejonu, miszka w innej czesci kraju, to go nie obsluzy szpital??? no to nie mamy innego wyjscia, jak brac udzial w wyapdkach tylko pod domem, a najlepiej miec wykupione ubezpieczenie w prywatnym szpitalu, ktory nas przyjmie, na czole wytatuowac ze tylko tam nas wiezc, a dodatkowo nadal oplacac zus i nfz zeby milei za co wypady inegracyjen z duza iloscia alkoholu i pan lekkich obyczajow organizowac,,,

Odpowiedz
avatar Dejv
5 5

nie wiedziałem, że moje składki zdrowotne idą wyłącznie po to by można mnie było ratować w jednym, jedynym słusznym szpitalu, powiatowym, troszkę ponad 10 km od domu. Bo jeśli coś mi się stanie 500 km od domu, to niestety, ale... będę skazany na śmierć w karetce?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 18

Owszem system jest chory i w przeciwieństwie do wielu pacjentów nie umiera. Teraz nie liczy się ratowanie pacjenta, teraz liczy się ile na tym można zarobić. I wcale nie chodzi mi o ratowników, którzy w zdecydowanej większości są nastawieni na ratowanie pacjenta.

Odpowiedz
avatar Basik1311
5 7

Wy ratownicy medyczni (do których mam ogromny szacunek) nie macie na to wpływu. Loteria czy dyspozytor SORu Was odeśle czy pozwoli przyjechać z poszkodowanym, a to niestety Wam obrywa się jeżeli pacjent umrze. Ratownikom przypada najbardziej niewdzięczna część ratowania ludzkiego życia, a przecież to Wy robicie najwięcej żeby nas poszkodowanych uratować. Mam nadzieję, że kiedy ja lub ktoś z moich bliskich będzie potrzebował pomocy, akurat SOR będzie miał miejsce, żeby mnie przyjąć.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 10

Matka opowiadała jakie cyrki były gdy wieźli mnie z utratą przytomności, drgawkami i podejrzeniem urazu głowy (czy jakoś tak). Podobno było tak jak piszesz i lekarz z karetki dzwonił dodatkowo ze swojej prywatnej komórki i wykłócał się, żeby mnie przyjęto do szpitala akademii medycznej. Powód był prosty - mieli dobry OION i mogli od razu wieźć mnie na rezonans. A szpital bronił się rękami i nogami, tłumaczyli się brakiem miejsc, brakiem oddziału dziecięcego itp. W końcu mnie "z fochem" przyjęli, ale na opiekę nie narzekałam.

Odpowiedz
avatar marcioszek
6 8

Panie Hell, widzę że Twoi hejterzy osiągnęli poziom ekspert i wstawiają komentarze za Ciebie... no jak dla mnie - im większa gwiazda tym większe trolle ją ścigają. Więc w sumie gratuluję :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

A teraz to się wk....wiłem!!! Komentarz powyżej został dodany przez osobnika, który się zalogował na moje konto. Gratuluję adminom poziomu zabezpieczeń!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 17

Poprawka: własnie się zorientowałem, że to podróba profilu, nie włamanie. Lepiej, ale niewiele...

Odpowiedz
avatar Xirdus
-3 7

@hellraiser: Jeśli ktoś zalogował się na twoje konto, to na 99% z hakiem wina leży po twojej stronie (nieuważne udostępnienie hasła, wirus na komputerze, ktoś zwyczajnie odgadł). Prawdziwe ataki hakerskie są bardzo bardzo rzadkie. A nawet w przypadku takich ataków, większość sprowadza się do sprawdzenia tysięcy kombinacji znaków i modlenia się, żeby któreś trafiło - z zabezpieczeniami ma to mało wspólnego. Chyba że użyto metody SQL Injection - wtedy cała wina leży po stronie właściciela serwisu za niedostateczne zabezpieczenia.

Odpowiedz
avatar zendra
0 6

Coś jednak jest nie tak z systemem, ponieważ ten drugi "hellraiser" ma taki sam login jak pierwszy, a to nie powinno być możliwe. Obaj Hellraiserzy mają różne daty utworzenia kont, a ten sam login. @Hellraiser to trzeba pilnie zgłosić do admina.

Odpowiedz
avatar darkknight
7 7

Mi się wydaje że to jest po prostu duże i zamiast zwykłego l :/

Odpowiedz
avatar Felina
4 4

No no jak profesjonalnie. Na pierwszy rzut oka niemal nie do odróżnienia od oryginału. Można powiedzieć, że antyfani nieźle się wykazali :-)

Odpowiedz
avatar zendra
2 2

Faktycznie, dwa "ii". To powinno być zakazane ustawowo :)

Odpowiedz
avatar PizzaPlease
6 6

Garga_mel odkrył jak to zrobiła: "garga_mel 19 czerwca 2013 o 20:04 Sprytne, zamienić w nicku "l" na :"I". Brak piekielności, poza tą podszywką pod Hellraisera."

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
8 8

Taaa... A jak dojeżdżasz z pacjentem, wszystko umówione, wiedzą, że będziemy za kilka minut, a na miejscu pierwsze zdanie skierowane do nas: myśleliśmy, że sobie żartujecie! Tak, kurr..., bo to świetny żart jest...

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
4 4

Nie mogę edytować, dodam jeszcze, że to wcale nie takie nieprawdopodobne, u nas to się zdarza (bo jesteśmy P - a oni wychodzą z założenia, że jak jedzie P to pacjent z katarem). A tu zonk, czasem nam się zdarza coś fajniejszego. ;)

Odpowiedz
avatar sicca
1 1

Niedawno miałam wątpliwą przyjemność poznać bliżej absurdalne przepisy i piekielnego czerwonego lekarza. Godziny szczytu w wielkim mieście. Zgłasza się pacjent na echo i wizytę do prof. ordynatora kardiologii (prywatnie). Echo frakcja ok 20 lekarz przeprowadzający woła profesora do pacjenta ( stały pacjent profesora zaraz po echu miał mieć wizytę) decyzja: ekg wzywamy karetkę. Zaraz po wezwaniu prof. wykonuje telefon do swoich ludzi w szpitalu czy przyjmą pacjenta. Wiadomo przyjmą niech karetka jedzie bezpośrednio do nas bo rejonowy SOR przychodni ma pożal się Boże kardiologie więc i tak odeślą na oddział prof. Przyjeżdża karetka w między czasie pacjent próbował się wybrać na tamten świat ale jakoś go lekarze zawrócili. Czerwony Lekarz (CL) - Widzę na karcie że pacjent z 2 końca miasta więc go tam zawieziemy na SOR. Prof. - Jak to? Pacjent nie dożyje do końca podróży już ustaliłem ze swoim oddziałem że bierzemy pacjenta. CL- To nie jego rejon więc wieziemy na 2 koniec miasta. Prof.- Absolutnie się nie zgadzam pacjent nie dożyje, bierzcie go do mojego jest najlepiej wyposażony i znacznie bliżej. CL ( po dłuższych przepychankach i ponownym zawracaniu pacjenta) - OK zawieziemy go na SOR który jest rejonowy przychodni. ( ten SOR znajduje się ok kilkuset metrów od szpitala prof.) Bilans: Pacjent został zmuszony pojechać na SOR szpitala obok gdzie wykonano mu parę badań, a następnie odesłano karetką do szpitala prof. ( na karetkę się naczekał). Pacjent cudem przeżył. PS: Nie wiem czy ta sytuacja była spowodowana bardziej przepisami czy podejściem lekarza z karetki. Tydzień wcześniej inny lekarz z karetki w podobnej sytuacji zareagował zupełnie inaczej zadzwonił do szpitala zapytał czy ustalone było że biorą pacjenta. Po czym natychmiast go tam zawieźli.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lipca 2013 o 12:06

avatar radial
-4 4

To jest właśnie polska służba zdrowia! Te wredne baby. Ile ja tego widziałem. Z czym nie pójdziesz to śmieją się z ciebie, że z byle bólem do nich przyłazisz głowy poważnie zajęte farmazonami przy kawce im zawracasz a potem przylatujesz karetką w ostatnim stadium wyrostka robaczkowego itd itp. Zawsze 100% komunistyczne podejście. Pi***dolą o farmazonach a człowiek jest na samym dole ich drabinki priorytetów. Najlepiej przyjechać ze wsi, złapać państwową robotę i g***o robić "bo ja chcem tylko dobrze zarabiać i mieć dobrom emerlyturęn a ludzie mnie nie obchodzom" J****e leniwce.

Odpowiedz
Udostępnij