Historia @Iryska przypomniała mi inną, którą usłyszałam od znajomej mojej mamy.
Pani ta, prowadzi biznes, cukiernię.
Dawno dawno temu, piekła jeszcze całkiem amatorsko, na święta i przyjęcia, we własnej małej kuchni, ot, młoda mama pracowała na drobne kieszonkowe.
No i te ciasta w zimę przed bożym narodzeniem ustawiała na balkonie, bo i zamówień dużo i lodówka wypchana była różnymi wiktuałami.
Jak się domyślacie, przyplątał się złodziej, chętny na ciacho za darmo.
Bilans:
Stracona połowa makowca.
Zyskana nowiutka aluminiowa drabina pozostawiona przez opryszka pod balkonem.
Ot, swięta.
Pewno kradziona ta drabina
OdpowiedzMoże i kradziona , ale po spieniężeniu będzie prawdopodobnie warta więcej niż te pół ciasta , nie ? :P Tak przy okazji ,złodziej(ka) musiał bardzo lubić makowiec ,iż użyła takich zaawansowanych metod kradzieży?
OdpowiedzPer saldo wyszła na swoje ;) A inna sprawa, że jakby więcej było takich złodziei, to nie trzeba by się było bać kradzieży :)
OdpowiedzPewnie Mikołaj pomyślał, że makowiec jest zamiast ciasteczek, a drabina w prezencie :)
OdpowiedzW takim razie to nie kradzież a wymiana handlowa, tylko że bez wiedzy jednej ze stron ;)
Odpowiedz