Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak wspomniałam wcześniej, od 6 lat mieszkam w Irlandii. Dużo się działo…

Jak wspomniałam wcześniej, od 6 lat mieszkam w Irlandii. Dużo się działo podczas mojego pobytu tutaj. Kilka razy zmieniałam pracę, przy czym najdłużej jak do tej pory pracowałam w meksykańskiej restauracji.
I muszę przyznać że to był przysłowiowy Meksyk, wszystko za sprawą właścicielki, która gdy zaczęła się recesja wróciła do regularnej pracy w tej knajpie. Miałam to szczęście, że pracę zaczęłam po około roku od jej powrotu.
Szefowa - tak ją będę tytułować żeby przypadkiem nie przeklinać, nie miała zielonego pojęcia o tym co i jak, w związku z tym każdy dzień to była męczarnia.
Czemu? - zapytacie.
Dzisiaj opowiem o OSZCZĘDNOŚCIACH:

1. Pracownicy:

* Po co zatrudniać więcej osób jeśli 2 dają radę?
Szefowa miała dwie restauracje (meksykańska i taką jadłodajnio-kawiarenkę) i B&B (pensjonat?) w tym samym budynku.
O ile te tej "kawiarence pracowało 2 ludzi i tylko to mieli na głowie, tak my musieliśmy zajmować się knajpą, B%B, główną kuchnią i całym budynkiem ogólnie.
W związku z powyższym byłam: kelnerką, kucharką, sprzątaczką, recepcjonistką, pokojówką, praczką, menadżerem i popychadłem bo wszystko zawsze było źle.
Ludzie nie wytrzymywali tam długo. O ile przeszli przez trening i spodobali się szefowej (ok. 20% ogółu) sami zazwyczaj "nie pojawiali" się któregoś dnia i sama się im nie dziwię. W ciągu 2,5 roku pracy tam przewinęło się przez tą knajpę ze 100 osób (jak nie więcej).
*Dodam że szefowa nigdy nie płaciła za pierwszy dzień, ale szczytem chamstwa było zatrudnienie Pakistańczyka, który był naprawdę dobry, i nie zapłacenie mu za cały tydzień.
Co się z nim stało, to materiał na osobną historię.

2. Jedzenie.
* Nic się nie mogło zmarnować!
Stare grzyby? Papryka? Ścinki z pomidorów? Do zupy!
Coś się psuło? Trzeba było obkrajać tak żeby jak najwięcej zużyć. Broń boszzze jak obciąłeś za dużo.
Spalony ryż, fasolki, groszek, sos? Przecież się nie wyrzuci. "Ludzie nie wyczują" - serio? Bo ja czułam jak tylko otwarłam pojemnik z podgrzewacza. Oj ta szefowa potrafiła spalić wszystko.
Wyrzucając starocie na koniec zmiany musiałam się z tym kryć.

3. Sprzęt.
Jakiś sprzęt się spalił albo nie działa? To wina pracownika!
Chcieli mnie zwalniać za:
- zepsuty podgrzewacz (bain marie) - wtyczka się spaliła razem z przedłużaczem ze sklepu po 2e do którego były podłączone same żrące prąd kobyły.
- suszarkę na ubrania - która zwyczajnie się złamała po kilku latach/miesiącach obciążania jej mokrymi ręcznikami.
- za sufit który spadł pod wpływem cieknącej wody (sufit z płyt wiórowych i regipsu bodajże - nie znam się)
- za spalone "światło" - coś się przepaliło i siadło oświetlenie w całej kuchni.
- jedna z dziewczyn została zwolniona bo szefowa przeładowała suszarkę i ustawiła za długo czas suszenia, i najzwyczajniej w świecie spalił się stary suszarko-grat
- inna dziewczyna już po moim odejściu została obwiniona o zepsucie pralki (15 letniego grata.)

Warto tutaj dodać że od wielkiego dzwona szefowa kupowała nam nowe gąbki czy takie druciaki do szorowania grila - bo drogie. Zdarzało się że jednej używaliśmy z miesiąc.

4. Inwestycja w mopa.
Haha - żartowałam. Nie mieliśmy mopa. Ani wiaderka do tego przeznaczonego.
Zapytacie jak myliśmy podłogi? Ścierkami które wcześniej używaliśmy do garów, w wiaderku które używaliśmy do przechowywania żywności, i proszkiem do prania (swoją drogą świetnie złaził brud i tłuszcz z podłogi).
Ścierki się prało i następnego dnia używało do garów a wiadra do sosów chociażby. Szybko dałam sobie spokój z odkładaniem wiader na bok czy praniem ścierek osobno, bo wiadra i tak mieszali z "czystymi" a za pranie ścierek osobno zostawałam okrzyczana-delikatnie mówiąc (na koniec dnia wrzucało się ścierki do prania, a potem rano rozwieszało).

gastronomia szefowa

by Annulkaa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mijanou
6 10

Hm.. biorąc pod uwagę sektor gastronomiczny Polska jednak stała się drugą Irlandią, jak zapowiedział płemieł. U nas podobnie: 'klient nie świnia- zje wszystko'.

Odpowiedz
avatar Vella
4 6

I w takim miejscu pracowałaś najdłużej

Odpowiedz
avatar gjoaa
5 7

A teraz wyobraź sobie, że w Polsce ludzie maja tak samo tyle że za dużo mniej kasy.

Odpowiedz
avatar timo
-2 6

Widzę, że głównym objawem Twojej emigracji jest wtórny analfabetyzm.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2013 o 12:14

avatar obserwator
2 2

A nie wtórny?

Odpowiedz
avatar timo
1 3

Oczywiście "wtórny". W pierwszej wersji miałem "uwstecznienie" stąd tak zostało. Już poprawiam i dzięki za zwrócenie uwagi.

Odpowiedz
avatar Annulkaa
1 1

Sama nie wiem czemu tak długo tam wytrzymałam. Szukałam innej pracy ale nie mogłam znaleść. Pozatym (nielicząc starej) ludzie byli bardzo mili, szkoda tylko że tak często się zmieniali. Miałam też misję swojego rodzaju żeby nie pozabijać tych klientów. Starałam się wszystko przygotowywać i gotować, a także wyrzucać narażając dupsko :) Knajpa znajduje się w Galway, jedna z dwóch o tej samej nazwie :)Powiem szczerze że nie jadłam tam odkąd odeszłam i nikomu nie polecam. A co do ortografii - staram się pisać poprawnie, wiec proszę żebyście to docenili. Rzadko mówię po polsku a tym rzadziej coś piszę. Jeśli ktoś jest zainteresowany mogę wysyłać do zredagowania :)

Odpowiedz
avatar timo
1 5

Proponuję potrenować, bo umiejętności nieużywane zanikają. Może czasem napisać ODRĘCZNIE list do rodziny albo przyjaciół w Polsce? Ja wiem, że w dobie maili i komunikatorów to archaizm, ale zapewniam Cię, że im rzadziej ludzie piszą listy na papierze, tym bardziej ich adresaci cieszą się z ich otrzymania - bo trzeba w napisanie włożyć trochę więcej siebie, niż w maila. A i warsztat językowy nie zanika tak łatwo...

Odpowiedz
avatar Annulkaa
2 2

O nie. Tylko nie listy :P Nigdy nie wiedziałam co pisać i zawsze to było strasznie niezręczne dla mnie :) Po dodaniu pierwszej historyjki uświadomiłam sobie jak źle jest z moją ortografia i interpunkcją. Choćbym chciała nie potrafię sobie przypomnieć kiedy ostatni raz pisałam coś używając polskich znaków. Cały tekst mi się podświetla na czerwono :D Czytam po polsku też rzadko, głownie tutaj. Jakoś tak podczas prób nauczenia się ang (nigdy orłem językowym nie byłam) zaczęłam dużo czytać, oglądać i pisać po ang. Długie to było, ale chciałam wszystkim orto-nazistom wytłumaczyć co, jak i dlaczego :)

Odpowiedz
avatar bazienka
3 5

Ja się pytam- co się stało z Pakistańczykiem?

Odpowiedz
avatar bazienka
3 5

ja pamiętam jak w pewnym pensjonacie w Gda musiałam na kolanach pieluchą tetrową myć podłogi, szefowa stała i pokazywała każdą plamkę na kafelku- że tu niby nie dotarłam.. kafelki były marmurkowe...

Odpowiedz
Udostępnij