Coś o rowerzystach będzie.
Uprzedzam - sam też jeżdżę rowerem, więc to nie jest hejt na wszystkich rowerzystów.
Zmieniły się nam przepisy. W myśl tych "nowych" przepisów rowerzysta może jechać chodnikiem. Tyle wiedzą rowerzyści. I dzisiaj idę sobie chodnikiem z, co ważne, ogromną torbą podróżną, chodnik poniżej metra szerokości, z prawej (od ulicy) słupki, z lewej kamienice (jak ktoś wie, jak wygląda ul. Czartoryskiego w Bydgoszczy to rozumie), słyszę za plecami dzwonek i krzyk "Zejdź, *urwa, bo jadę!". Jakiś pan, plus minus 50 lat próbuje mnie staranować. Nie mogliśmy się minąć (torba nie pozwalała). Gość zsiadł z roweru i się drze na mnie, że wolno rowerzyście po chodniku jechać i mam mu zejść natychmiast. Na szczęście udawałem głuchego.
Informuję, drodzy rowerzyści, że są 2 warunki do spełnienia, abyście poruszali się po chodniku:
1) Chodnik MUSI mieć minimum 2 metry szerokości,
2) Nie może utrudniać ruchu pieszym.
Pomijam, że poza tym powinien opiekować się dzieckiem do lat 10, że może jechać chodnikiem tylko wówczas, gdy na drodze obowiązuje ograniczenie prędkości powyżej 50 km/h, ewentualnie panują trudne warunki pogodowe.
To, że nieco ułatwiono życie rowerzystom, nie oznacza, że wolno wszystko. Nadal też NIE WOLNO przejeżdżać na przejściach dla pieszych. Należy rower prowadzić.
Bardziej informacja, niż historia, ale coś w tym jest piekielnego..
rowerzyści
A zminusują to święte krowy ( i piesi i rowerzyści)
OdpowiedzJestem rowerzystką i daję plusa - ja się na chodnik nie pcham.
OdpowiedzOdliczamy do zarchiwizowania kolejnej, SŁUSZNEJ historii o rowerzystach! 3...2...1...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2013 o 14:18
No cóż, całkiem sporo historii o rowerzystach w których oni byli poszkodowani poszło do archiwum, nie dobrze być tak szalenie jednostronnym.
OdpowiedzA potem przez takie pierdoły wielkopańskie rowerzystów jako uczestników ruchu się nie szanuje. Jako pieszy, kierowca i rowerzystka mam ochotę takim ludziom przywalić. Urwami łatwo rzucać, ale ich zasadności to już się sprawdzić nie chce... Niedługo trzeba będzie się nauczyć przefruwać rowerem nad ulicami. Rowerzyści są lekceważeni zarówno na ścieżkach, które piesi traktują jak przedłużenie chodnika, jak i na drogach. I jak tu mówić, że to niezdrowe i niepotrzebne, skoro takie bambaryły cały czas psują atmosferę? EDIT: Ja tu gromy rzucam na rowerzystę, nie na autora historii. Bo mam wrażenie, że nie zostałam zrozumiana...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2013 o 15:20
Spadaj trolu posrany. Rower powinien jeździć po ulicy, powinien mieć światła, przegląd techniczny, wykupione OC, kierujący powinien musieć mieć kask i kamizelkę odblaskową. Chodnik jest dla pieszych! Rower zawsze będzie gościem i na chodniku i na jezdni. Im prędzej to dotrze do zakutych pał pedalarskich tym lepiej. A ścieżki? To kpina! Wydzielanie kreseczką farbki z _chodnika_ to NIE ścieżka! Mimo że komuś może się to tak wydawać.
OdpowiedzTatusiu, opanuj się trochę... Rowerzyści mają swoje miejsce w świecie, czy tego chcesz, czy nie. Na drodze muszą uważać, to oczywiste, być widoczni - jak najbardziej, nieważne czy jest to określone przepisami. Chodnik - tylko gdy nie ma innego wyjścia, a i to z rozsądkiem. Natomiast ścieżki i trasy rowerowe są dla rowerzystów, choć nawet tu trzeba uważać, bo włazi kto popadnie. Rower jest zdrowy, służy jako element rehabilitacji, pomaga się zrelaksować i jest przyjemnym środkiem transportu, więc nie piekl się tu tak. Rowerzysta musi przestrzegać przepisów, nie wpierd*lać się pod koła samochodów, nie wpieprzyć w pieszego itd, więc uważam, że skoro się narzeka na rowerzystów, którzy tego nie przestrzegają, wypadałoby też innym rowerzystom oddać sprawiedliwość i trochę ich szanować. Swoją drogą kiepski ze mnie troll, skoro mówię z sensem. Tak mi się wydaje.
OdpowiedzDooobra, OK przepraszam, uniosłem się zanadto... Bo szlag mnie trafia na te ciągle takie same historie pedalarskie. Święte krowy ich mać, i jeszcze uwagi zwrócić się nie da, argumentów nie przetwarzają, itd. Ja jestem prostym człowiekiem. W sensie że nie trawię skomplikowanych sytuacji, przepisów, tworzenia jakichś nowomodnych z dupy wziętych rzeczy. Rowery były dziesiątki lat, jeździło się wszędzie i nagminnie, bo nie każdego kiedyś stać było na samochód. Na rower obowiązywała karta rowerowa, którą wyrabiało się na komendzie milicji. Jakie to niesłuszne, prawda? I jeszcze na dodatek należało wykazać się przy tym jako taką znajomością znaków, przepisów. A teraz na rower siada byle matoł, ledwo czytający szyld kebabu i jaaadzie. I takiemu debilu jeszcze ułatwia się stwarzanie zagrożenia, tworzy się przepisy dające mu prawo utrudniać ruch dziesiątek ludzi, a jak ktoś takiego utłucze to ma masę kłopotów. A wystarczy zrównać w prawach i obowiązkach rower z resztą pojazdów i tyle. I żadnych ścieżek z kreseczki farby, malowanych na chodnikach.
OdpowiedzI z tym się zgadzam. I tak już pozytywne jest, że pijanemu rowerzyście odbierane jest prawo jazdy. Lusterko, odblaski i światła - to powinno być na wyposażeniu. No i kierowcy, którzy nie chcą mnie rozjechać. Może gdyby rzeczywiście zmieniono przepisy co do rowerzystów na "poważniejsze", zmieniłoby się też ich podejście do jazdy. Z jednej strony rowerzyści nie mają tak naprawdę swojego miejsca na świecie, a z drugiej zachowują się często jak dzieci - szybko tu przejadę, to nikt się nie przyczepi, co z tego że pasy/chodnik/pod prąd. Przyznam, że marzy mi się wydzielony z jezdni pas dla rowerzystów, za naruszenie którego przez inne pojazdy będzie wysoka kara punktowa i pieniężna. I oczywiście vice versa. Mogłyby z niego korzystać skuterki, wózki z napędem elektrycznym... Mimo wszystko rower ani pojazdem prędkim nie jest, ani pieszym. Musiano by zmienić podejście i rowerzystów, i kierowców, by można było jechać w trasę bez strachu. Swoją drogą pamiętam, jak raz kretyn pędzący na rowerku lewą stroną wpieprzył w mojego składaka - też gapa, nie obejrzałam się przy skręcie na łączkę, do tej pory bez lusterka nie jeżdżę. I gość rzucał na jedenastolatkę urwami na lewo i prawo. Nie dał sobie powiedzieć, że dziewczynka na składaku to ta lepsza opcja, którą mógł spotkać za zakrętem. Dodać sobie fakt, że taka dzieciarnia jak ja wtedy też zasuwa bez opieki i piekielność gotowa. Nie wiem, kiedy dorośniemy do rowerzystów w ruchu drogowym... A boli mnie to, bo wyprawy rowerowe uwielbiam.
Odpowiedz"Wolno rowerzyście po chodniku jechać" - to było dobre! Może należałoby przypomnieć temu panu, że pieszemu z kolei wolno po chodniku chodzić... A bez śmichów-chichów podejrzewam, że problem może zostać rozwiązany na dwa sposoby: albo powstaną wszędzie całkiem osobne drogi dla rowerzystów - takie rowerowe jezdnie, nie będące ani wydzielonymi pasami chodnika, ani częścią jezdni. Albo ludzie nauczą się przepisów drogowych i zasad kulturalnego zachowania, i do obu będą stosować. Ciekawe, do czego nam dalej :|
Odpowiedzciekawe ilu pieszych potraktuje takie drogi rowerowe jako ścieżki spacerowe. W sumie np. mamom z wózkami bym się nawet nie dziwiła. Jeżdżenie wózkiem po takich chodnikach, jakie gdzieniegdzie są raczej łatwe nie jest...
OdpowiedzNo! Właśnie o tym pisałem już dawno. Oddzielenie od siebie lub zrównanie praw i obowiązków.
Odpowiedz@Agness92 A ja się dziwię. Gdybym była matką malucha, na pewno nie ustawiałabym wózka w miejscu, w którym może w niego wjechać rozpędzony do 30 km/h facet o wadze 90 kg + 15-20 kg stali. To nie tylko kwestia wygody rowerzystów, ale przede wszystkim bezpieczeństwa pieszych. A naprawdę często widuję takie matki roku... (i mądrych właścicieli psów, rozpinających smycze w poprzek ścieżek).
Odpowiedz@Agnes A ja takim matkom z przymusu bym sie jak najbardziej dziwiła. Jeśli nie chce dzieciaka - niech odda do adopcji, a nie wpycha komuś pod koła. Narażać siebie na potrącenie przez rower i rowerzystę na przewrócenie to jedno, ale co trzeba mieć w głowie żeby narażać dziecko? Pogoda ładna, tańsze spacerówki mocne nie są - ciekawe czy po potrąceniu wózka przez rower skończyłoby się "tylko" na szpitalu.
Odpowiedzu nas na osiedlu jest dość strome wyjście z wąwozu, można się z niego wydostać schodami, lub ścieżką rowerową. Głupota, jak dla mnie. Niby przy schodach są te dwa cieniutkie paseczki na wózek, ale zapewne i tak dużo łatwiej go wyprowadzić ścieżką rowerową. Regularnie tamtędy jeżdżę rowerem, zawsze zwalniam przy wózkach, nie używam dzwonka, tylko (jak trzeba) mowy i nie mam pretensji do tych pań. Niestety, trzeba wiedzieć, gdzie można zaszaleć, a gdzie, mimo że to ścieżka rowerowa, trzeba uważać na pieszych.
OdpowiedzA, zapomniałem. Nienawidzę równie bardzo świętych krów pieszych, łażących po ścieżce dla rowerów.
OdpowiedzTrochę nie po kolei od strony prawnej w historii: 1. Warunkiem KONIECZNYM, aby rowerzysta mógł sobie jechać po chodniku, gdy nie ma ścieżki rowerowej jest prędkość na drodze przekraczająca 50km/h 2. Warunkiem uzupełniającym, jest podana wyżej szerokość chodnika. Więc jeśli chodnik miałby 5 metrów, a byłaby to droga z limitem do 50km/h to musiałby zgodnie z przepisami zaiwaniać po drodze. 3. Pieszy ma pierwszeństwo, więc na takim chodniku jedzie się raczej powoli. Koleś na rowerze był po prostu chamem, coś tam usłyszał, coś tam z tego zrozumiał (bądź też nie) i poczuł się na chodniku panem i władcą, bo ma większy pęd (w fizycznym sensie prędkość * masa) i na tym pasie on rządzi. W każdej grupie zdarzają się ludzie i taborety..
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2013 o 14:46
Kolejny bezsensowny przepis. Bo wyobraźcie sobie pedalarza z miarką mierzącego szerokość chodnika w celu ustalenia - jechać czy nie... Rower powinien jeździć po jezdni.
Odpowiedz@tatapsychopata: akurat w tym miejscu "na oko" widać, że chodnik nawet metra może nie mieć :D
Odpowiedz@tatapsychopata Nie chodzi o miarkę, tylko o szerokość pozwalającą na wygodne minięcie się z zapasem - rower całą swoją szerokością na chodniku, pieszy nie przyparty do skraju i przestrzeń po środku, żeby o siebie nie zahaczyć. W praktyce piesi i tak chodzą jak pijani, więc taka szerokość to nie jest zły pomysł. Złym pomysłem są nierozdzielone ścieżki zarówno dla pieszych, jak i dla rowerzystów..
Odpowiedz@tatapsychopata - ciekawe jak byś mówił jakbyś był kierowcą samochodu i taki rowerzysta zasuwał by Ci środkiem ulicy - bo może. Na pewno psioczył byś, żeby "pedalarze" wywalali na chodniki bo Ci poginają po ulicy. Zawsze Ci będzie coś nie pasowało, zawsze będzie źle i okropnie.
Odpowiedz@tata nikt nie będzie mierzył chodnika miarką - jeśli ktoś nie boi się jeździć po ulicy, to nawet przy szerokim chodniku będzie jechał jezdnią, bo tak wygodniej. Jeśli ktoś się boi - to raczej obawa o własne zdrowie/życie będzie silniejsza niż strach przed mandatem, więc będzie jechał nawet metrowym chodnikiem - mandat i tak wyjdzie go taniej niż leczenie czy pogrzeb.
OdpowiedzPo chodniku mogą również jeździć dzieci oraz opiekunowie dzieci jadących chodnikiem.
Odpowiedz@devilio - jeżdżę samochodem na co dzień. Jeżdżę rowerem - rzadziej, ale nadal dość często. Kultura wymaga pewnego zachowania. A na tej ulicy po drugiej stronie jest szerooooki chodnik...
OdpowiedzJakaś podstawa prawna, proszę?
Odpowiedz@bleeee - na oko to wiesz... chłop w szpitalu wykitował. Przepis powinien mieć to do siebie że nie zostawia miejsca na "oko". Powinno być jasno: tak, albo tak. @hamsterod - zdefiniuj: wygodnie. Bo dla ciebie wygoda to coś innego niż dla mnie. Ja nie życzę sobie być mijanym na _chodniku_ przez rozpędzonego pedalarza, bo za którymś razem ja albo on okażemy się za szerocy. Ścieżki malowane farbką - zgoda, to bardzo zły pomysł. @devilio - raczej nie może. W sensie pedalarz środkiem. Przepisy stanowią o ruchu prawostronnym, najbliżej prawej krawędzi jezdni. Ale masz rację - jeżdżą jak święte krowy czasem. Używam na takich mojego klaksonu, przeważnie działa. @soraja - jak się boi to niech w domu siedzi. Klasykiem pojadę: jak ktoś ma pecha to i w dupie palec złamie. Wiesz jak ja się boję codziennie jadąc do pracy? W mojej okolicy pełno jest pedalarstwa, często zagazowanego...
OdpowiedzA ja jestem rowerzystką i nie zminusuję! Tacy ludzie doprowadzają mnie do szału, bo robią złą opinię takim jak ja. Mam prawo jazdy od 10 lat, 0 pkt karnych, od trzech lat dojeżdżam do pracy na rowerze - przepisowo, ulicami i ścieżkami, chodnikiem tylko tam, gdzie to dopuszczalne, po zmroku świecę jak choinka itp., itd. Mimo to dostaję ochrzan od pieszych łażących po ścieżce, na których zdarza mi się "zadzwonić": "mogę tędy chodzić, bo przecież WY WSZYSCY rozjeżdżacie staruszki i dzieci na chodnikach". A kierowcy wyganiają mnie z ulicy wołając: "przecież i tak WY WSZYSCY jeździcie po chodnikach!". Nosz... Nie będę się wdawała w dyskusję, kto częściej łamie przepisy itp. Wszyscy powinni ich przestrzegać. I byłoby dobrze.
OdpowiedzTo samo tu. Gdzie się nie ruszysz i przede wszystkim JAK się nie ruszysz to każdy ma ci to za złe. Paranoja jakaś. No cóż. Główna rzecz podczas poruszania się czy nogami czy rowerem czy samochodem - myśleć ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzRowerzyści mają przechlapane. Na ulicy są spychani przez auta, na chodnikach (co zrozumiałe) muszą respektować pieszych, a na ścieżkach rowerowych są spychani przez pieszych (takie małe koloryzowanie). Odnośnie przepisu, który mówi o obowiązku jechania ulicą. Ciężko jeździ się po ulicach gdy na 3 pasmowej czy nawet dwu pasmowej drodze jest ograniczenie do 50km/h a najwolniej jadący samochód ma 80 na liczniku. Nie jestem także zwolennikiem idiotów mijających pieszych jak tyczki z prędkością 30km/h. Sam najlepiej się czuję na ścieżce rowerowej, ale jest ich jak na lekarstwo. Szkoda, że policja i straż miejska nie wypisuje mandatów dla pieszych zaiwaniających po ścieżkach, tak jak rowerzystom przejeżdżającym po pasach.
OdpowiedzWypisuje, wypisuje, tylko widocznie tego nie widzisz ;) Ja dostałam, bo przeszłam ścieżkę w miejscu gdzie nie było przejścia, tylko kilka metrów obok.
OdpowiedzA ja mieszkam w dość małej miejscowości(3000 mieszkańców) i codziennie gdy jadę główną ulicą przecinającą tę miejscowość, to średnio 2 razy ktoś na mnie wymusza/spycha. Dzisiaj np. gościu wyjeżdżał spod sklepu i oczywiście mnie nie zauważył, byłem metr od tyłu jego kombiaka...
OdpowiedzTheCompany, właśnie, niech najpierw zrobią tak, żeby samochody przy ograniczeniu do 50km/h faktycznie jechały z taką prędkością, a potem dopiero biorą się za rowerzystów na chodnikach. Też jestem kierowcą samochodu, zdarza się pojechać trochę więcej niż jest ograniczenie, kiedy warunki na to pozwalają, ale... i tak wszyscy mnie wyprzedzają :) a co lepsi trąbią :) Trasy, gdzie nikt nie wchodzi (nie wjeżdża) sobie w drogę to marzenie...
OdpowiedzOwszem czasami jadę rowerem po chodniku, zdarza mi się to nawet jak jest ulica DO 50km/h, a chodnik ma np. półtorej metra. Ale. Jadę powoli, nie dzwonią na pieszych, ustępuję miejsca i jadę bardzo powoli. Dlaczego jadę po chodniku pomimo ulicy z prędkością dozwoloną DO 50km/h? Bo kierowcy mają gdzieś takie ograniczenie prędkości i często "na lusterka" wymijają rowerzystę, po kilku takich wymijaniach gdy życie mi przeleciało przed oczami stwierdzam że wolę mandat niż trumnę czy szpital. Autorze - jak sądzisz - jest w tym jakaś racja?
OdpowiedzPopieram w 100% ! Jeżdżę rowerem tylko i wyłącznie po chodnikach i ścieżkach. Nie ma opcji, żebym zjechała na jezdnię, najnormalniej na świecie się boję. Jeśli kiedyś policjant będzie chciał mi wlepić mandat pożyczę mu rower, niech pojeździ po ulicy i wróci cały.
Odpowiedz@h4linka to nie tak... nie ma alternatywy chodnik albo śmierć. Prawie zawsze można wybrać spokojniejszą trasę, z graniczeniem do 50 km/h, na tyle szeroką, by auta nie musiały wyprzedzać rowerów na grubość lakieru. Ja nadrabiam prawie kilometr w jedną stronę właśnie po to, by móc jechać bezpiecznymi ulicami. W ciągu trzech lat codziennego jeżdżenia zdarzyły mi się może 2-3 potencjalnie (!) niebezpieczne sytuacje (ktoś zajechał itp), ale żadna nie skończyła się kolizją ani wywrotką. Na początku trzeba przełamać strach, ale w dłuższej perspektywie ulice są szybsze i wygodniejsze (zwłaszcza w zimie - bo przecież żadna ścieżka nie jest odśnieżana...). Jako rowerzysta nie mam wokół siebie metalowej puszki, ale więcej widzę (bo wyżej siedzę), mam krótszą drogę hamowania, jestem zwrotniejsza i szybciej reaguję na zagrożenia.
Odpowiedz@h4linka- to nie jeden policjant z drugim ustalają przepisy ruchu drogowego/chodnikowego- jeśli mandat będzie Ci się należał, to ja jak najbardziej popieram wlepienie go. Ale dopóki nie zacznie się ścigać piratów drogowych i rowerowych, czy święte krowy chodzące po ścieżkach przeznaczonych dla cyklistów, dopóty wojna będzie trwała :).
Odpowiedz@Devilio: masz tylko teoretycznie rację. Jeżdżę rowerem. I rzadko zdarza mi się jeździć chodnikiem, a nigdy nie zdarzyło się nic zagrażającego mojemu życiu (nie licząc tego, że się wywaliłem na studzience kanalizacyjnej -.-). Jeżeli rowerzyści stosują się do przepisów ruchu drogowego to i kierowcy ich będą szanować. A jak widzę rowerzystę, który obijając lusterka przepycha się z prawej strony (między krawężnikiem a samochodami), żeby stanąć pierwszym do świateł, spod których później blokuje pół skrzyżowania, to szlag mnie trafia. Typ drugi jedzie tam, gdzie ma akurat zielone. O! Jest zielone na przejściu, no to hyc na chodnik i jazda. O! Zielone dla samochodów, no to hyc na jezdnię... Jeszcze raz podkreślę: chodzi głównie o kulturę. Specjalnie podałem też nazwę ulicy w Bydgoszczy, żeby ktoś wyguglał sobie, jak to wygląda. Jest bruk, nie widziałem, żeby ktoś 30 km/h przekroczył, a co bardzo istotne: po drugiej stronie ulicy jest ładny, szeroki chodnik. I dodam, że moja koleżanka z pracy trafiła do szpitala ze złamaną ręką, nosem i wstrząśnieniem mózgu po tym, jak ją potrącił rowerzysta na przejściu dla pieszych (takie przejście przez ścieżkę rowerową).
Odpowiedz@inga Ja w Warszawie nie odważę się poruszać rowerem po ulicach. Życie mi miłe. A wiem co się dzieje na drogach. Dużo jeździłem skuterem...
Odpowiedz@blee http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Aluza_rowerowa Polecam przypis nr 3, jeśli nie dowierzasz to dokop się do przepisów. Tak przez Ciebie wyklinane mijanie z prawej strony jest dozwolone prawem, masz napisane dlaczego. Jako ciekawostkę podam, że w zwykłych godzinach rannych, ze względu na zmianę świateł i czekanie na zielone, wyminąłem z prawej ponad 50 aut :)
OdpowiedzRowerzyści nie lubią być na jezdni z dokładnie tego samego powodu, z jakiego ty nie czujesz się bezpiecznie na chodniku, jak po nim rowery śmigają. Tyle, że wypadki śmiertelne samochód+rower są dużo częstsze, niż rower+pieszy.
OdpowiedzTo co napisałeś o prawach rowerzystów istnieje od dawna w kodeksie. A nowe prawo obowiązujące od zeszłego roku POZWALA przejeżdżać na przejściach dla pieszych. Oczywiście piesi zarówno na przejściach jak i na chodniku mają pierwszeństwo.
OdpowiedzWłaśnie NIE, NIE POZWALA!!! Nie wiem kto to wmówił rowerzystom. Poczytaj proszę kodeks.
OdpowiedzTak jak ktoś wmówił im że mogą jeździć obok siebie... A przepis mówi że mogą _JEŚLI_ nie stanowi to zagrożenia. I teraz interpretację poproszę. I widzi się kretynów na ruchliwej szosie blokujących ruch, bo im wolno...
OdpowiedzNie pozwala, spójrz na art 26 kodeksu drogowego. Art. 26 ustęp 3 Kierującemu pojazdem zabrania się (...) 3) jazdy wzdłuż po chodniku lub przejściu dla pieszych. Pojazd jest zdefiniowany wcześniej w artykule 2: 31. pojazd: środek transportu przeznaczony do poruszania się po drodze oraz maszynę lub urządzenie do tego przystosowane, Żeby nie było wątpliwości rower to także pojazd, a określa to także art. 2 47. rower pojazd jednośladowy lub wielośladowy poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem,
OdpowiedzI o wilku mowa. Serdecznie inaczej pozdrawiam dwóch kretynów którzy to dziś o godzinie 16:35 jechali rowerami OBOK siebie drogą nr 722 w miejscowości Bogatki w stronę Piaseczna. Jest to droga mocno ruchliwa, a oni nic nie robiąc sobie z faktu blokowania ruchu gaworzyli jeszcze sobie. I dlatego moja tolerancja na pedalarzy jest zerowa. Dostajecie wszyscy równo.
OdpowiedzSam miałem, a właściwie moja psina miała wątpliwą przyjemność spotkania się z rowerzystą na chodniku (dla zainteresowanych: http://piekielni.pl/32483). Najgorsze jest to, że tacy debile stanowią absolutną i zdecydowaną mniejszość wśród rowerzystów, niestety to właśnie oni wyrabiają opinię całej grupie miłośników dwóch kółek (podobnie ma się z resztą rzecz z tymi za kierownicą i tymi co z buta).
OdpowiedzNie mam niby nic do rowerzystów, ale przez takie jednostki, wcale się nie dziwię, że są "ulubioną grupą społeczną" wszystkich innych użytkowników dróg. Sama staram się nie łazić po ścieżkach rowerowych (czasem się zdarzy, jak ścieżka jest oddzielona od chodnika tylko namalowanym paskiem i nie widać zbytnio gdzie jest co). Ale co z tego, jak i tak nieraz musiałam odskakiwać bo cyklista dzwonił mi tuż za plecami, kiedy sobie spokojnie na chodniku szłam, mimo, że obok ścieżka rowerowa,szeroka oddzielona od chodnika pasem zieleni. A najgorsi są panowie w kryzysie wieku średniego, zaopatrzeni w wypasione kostiumy, kaski itp, co to się naczytali, że jeżdżenie do roboty na rowerze robi z nich nie wiadomo jakich światowców i dzielnie zasuwają środkiem drogi, po najbardziej zawalonej drodze w godzinach szczytu. Bo tak. Obok jest ścieżka rowerowa, ale po co z niej korzystać, pewnie zbyt plebejska dla nich.
OdpowiedzUlubioną grupą społeczną są piesi. Rower jadąc w jakimś kierunku nagle nie zawróci i nie skieruje się w zupełnie przeciwną stronę. Roweru nie spodziewasz się na dziurawej drodze, pieszego niby też nie, ale prędzej go tam znajdziesz.
Odpowiedz@hamsterod Z tą "ulubioną grupą" nie chodziło mi o to, że np. rowerzyści są na serio najbardziej uciążliwi, tylko większość znanych mi kierowców straszliwie na nich pomstuje (słusznie, czy nie- inna kwestia). Po prostu, jak z kimś jadę samochodem to częściej słyszę jakąś dezaprobatę gdy kierowca dojrzy rower, niż jak widzi pieszego. Wiadomo, niektórym nikt nie przeszkadza, innym szczególnie rowerzyści, innym piesi, motocykliści a niektórzy dostają furii i mają ochotę znaleźć alternatywne zastosowanie dla paska klinowego na widok matek przeciągających dzieci na drugą stronę ulicy, tuż pod koła samochodu. Ale wiadomo, to żadne badania statystyczne, tylko taka moja obserwacja.
OdpowiedzMieszkam w samym centrum miasta na głównej ulicy, a do ogródka mam piechotą około kwadransa. Połowa tej trasy to ścieżka rowerowa wzdłuż chodnika. Po drodze jest przejście dla pieszych. To że szanowny pan rowerzysta powinien raczyć zejść z roweru na przejściu dla pieszych wynika z przepisów drogowych, ale jeszcze ANI RAZU nie widziałem aby przeprowadził rower przez to przejście schodząc z roweru.
OdpowiedzTrochę to zawile wyłożyłeś więc spróbuję ująć to prościej. Rowerzysta może warunkowo jechać chodnikiem pod warunkiem, że chodnik ma powyżej 2m szerokości, a dopuszczalna prędkość na jezdni dla pojazdów jest powyżej 50 km/h. Oprócz tego - jako opiekun dziecka do lat 10. Nowe przepisy dodają do tego jedynie możliwość jazdy chodnikiem w złych warunkach pogodowych. Nic więcej. Zasada jest prosta. Chodnik jest dla pieszych. Rowerzysta jest tu intruzem, o czym wielu z nich nie wie, i na zwróconą uwagę reagują zdziwieniem, albo wręcz agresją.
OdpowiedzDodam jeszcze, że grozi za to mandat w wysokości do 100 zł. Jeśli zatem jedziesz chodnikiem po mieście i nie pada ulewny deszcz, ani nie ma gradobicia, popełniasz wykroczenie drogowe, za które możesz zostać ukarany. Niestety policja i straż miejska przymykają na to oczy i nie interweniują, choć powinni. Choć czasem przeprowadza się akcje takiej jak w zeszłym roku we Wrocławiu. Wielu rowerzystów poduczyło się wtedy przepisów, a i budżet miasta uległ podreperowaniu...
OdpowiedzCzy to w Krakowie było...
Odpowiedz