Taka mała piekielność z dwóch stron.
Jak część studentów mieszkam w akademiku, akademik ten jest podobno z tych "bardziej luksusowych"- pokoje dwuosobowe, łazienka na dwa takie pokoje, każdy pokój ma przylegający do siebie przedpokój do dyspozycji tylko tych dwóch osób, lodówka, szafa no cud, miód i orzeszki.
Akademik pokazowy tzn. mieszkają w nim obcokrajowcy biorący udział w Erasmusie i to właśnie oni są jednymi z Piekielnych. Do sedna, dziś przy wyprowadzce dowiedziałam się, że są do zapłacenia tzw. straty ogólne - nic nowego zawsze są jakieś zniszczenia, na które muszą zrzucić się wszyscy. Zwykle wynosiło to 10-15zł, jednak dziś ta kwota wzrosła do prawie 50. Dlaczego?
Ano dlatego, że ktoś spalił trzy płyty indukcyjne (swoją drogą nowe – montowane w październiku) oraz zepsuł windę. Wszyscy doskonale wiedzą kto to zrobił – erasmusy. Przyjeżdżają do nas jak na wakacje, robią syf wszędzie gdzie się da, kuchnia na piętrach które zamieszkują, wygląda jak po przejściu trąby powietrznej. Głośno rozmawiają przeszkadzając innym, no i niestety demolują, bo ich te straty ogólne albo nie dotyczą albo ich europejskie pieniądze (te kilka stów) są niczym w porównaniu do „dobrej zabawy”.
Ale wspominałam, że jest też druga piekielna strona. Piekielna jest administracja. Opłaty są pobierane od wszystkich, za zniszczenia w pokojach płaci się stawki o wiele wyższe niż cena ich zakupu (np. mydelniczka – koszt 4zł opłata za zniszczenie 17), a nie są wymieniane. Kolejne osoby dostają pokoje z tymi zniszczeniami i jeśli nie zauważą tego na czas, obciążane są kosztami naprawy. Czyli opłata pobierana jest kilkakrotnie, aż do momentu gdy rzecz ta ulegnie zupełnemu zniszczeniu.
Płyt indukcyjnych na tych piętrach nie ma już trzy miesiące. Ciekawe czy pojawią się w październiku.
Administracja "przyznaje" sobie w ten sposób premie! Nie można się na to godzić. Zaczęłabym od zgłoszenia problemu Radzie Mieszkańców - i w razie czego, z nią lub bez, eskalowała problem wyżej - do Prorektora. Wiadomo, pewnie podpisujecie regulamin, w którym jednym z punktów jest zbiorowa odpowiedzialność za straty. Warto jednak by ktoś zbadał dokładnie, czy nie występują nieprawidłowości przy liczeniu strat. Niestety, bez zasygnalizowania problemu nie ma co oczekiwać poprawy.
OdpowiedzPopraw te "pyty indukcyjne" bo o ile obrazek mentalny zabawny o tyle jednak psuje odbiór :P
OdpowiedzI jeszcze cześć zamiast część oraz stawiki zamiast stawki są, poprawić, to byłoby OK :-)
Odpowiedz"Pyty" mnie powalily;)
OdpowiedzWybaczcie - jak widzę "cud, miód i orzeszki", to mój palec automatycznie ustawia się nad minusem. To było zabawne i oryginalne dwa lata temu!
OdpowiedzCud, miód i gumy kulki - lepiej? :P
OdpowiedzZdecydowanie :)
OdpowiedzA ja prosiłabym o skorygowanie historii pod względem estetycznym - błagam o enter, bo ciężko się czyta :)
OdpowiedzTo dla "erasmusów" mają teraz oddzielne piętra i kuchnie? Jaki jest w tym sens? Kiedyś studenta z zagranicy meldowało się w zwykłym pokoju ze studentami z Polski i nikt nie płakał. Co do ideologi syfu w kuchni, niszczenia mienia i głośnych rozmów - taki urok polskich akademików, jeżeli jedynymi winnymi są u was "erasmusy" a wszyscy polscy studenci siedzą cicho w pokojach oddając się jedynie nauce, to stanowicie ewenement w skali kraju
OdpowiedzZ jednej strony ciężko się nie zgodzić, że za szkody na pewno nie tylko erasmusi odpowiadają. Z drugiej, zwłaszcza ci z krajów z euro, jak przyjadą do Polski, zobaczą ceny alkoholu i połapią się ile kosztuje zioło, dostają małpiego rozumu... A że życie ersmusa zazwyczaj wcale nie toczy się wokół studiów, to siły i weny też mają więcej... Od znajomych zamieszkujących różne akademiki i z własnych doświadczeń, wiem, że najgorsi pod względem zamieszania i hałasu są hiszpanie bo żyją prawie według czasu nowojorskiego.. ;)
OdpowiedzNie wiem jak winnych akademikach ale w tym naszym tak. Każdego roku dwa lub trzy piętra są wyłączone z użytku i przeznaczone dla erasmusów. Nie mam pojęcia z czego to wynika. Może szły skargi mieszkańców ? Może administracji łtwiej nad tym zapanować. Wiem, że wejście do kuchni na ich piętrze nie jest przyjemne (makaron przyklejony do sufitów, nieumyte gary z których resztki żywności chcą same póść do kosza to tylko niektóre z atrakcji jakie zastałam goszcząc tam). Szczerze mówiąc wprowadzając się do tego akademika miałam nadzjeję, że zamieeszkam w pokoju z obcokrajowcem lub chociaż w jednym składzie, niestety u nas jest to nie możliwe. Być może stanowimy :) Akademik przez resztę osób zamieszkujących nasze miasteczko nazywany jest domem starców. Być może to te składy czteroosobowe zabijają atmosferę. Impreza na korytartzu jest czymś baaaadzo rzadko spotykanym. Oczywiście nie siedzimy w pokojach tylko prowadząc tryb życia pilnego studenta.
OdpowiedzNiech zgadnę: Dom rotacyjny na Kortowie?
OdpowiedzNie :) Bardziej na południe kraju
OdpowiedzAlfa?
OdpowiedzBalon.
OdpowiedzWygrałam coś?:)
Odpowiedz@Ruda, owszem - gumy kulki, sztuk 10. ;)
OdpowiedzRudaMaupa gdybym organizowala konkurs to wygralabys glowna nagrode :D po ktorej czesci sie zorientowalas ?
OdpowiedzKażdej :P Przedpokoje z szafkami, smród palonego żarcia i jawna niesprawiedliwość przy płaceniu za szkody - to muszą być Czyżyny, z Balonem na czele :D Najbardziej dom starców. Zawsze tam pachniało szpitalem... Nie zazdroszczę, wolałam Rumcajsa, ale mi go wyremontowali :(
OdpowiedzCóż... polski solidny wpi***ol nauczyłby ich szacunku do cudzej własności.
OdpowiedzTeż się musze w akademiku użerać z Erasmusami i mi osobiście najbardziej przeszkadzają Hiszpanie (Portugalczyków też nazywamy Hiszpanie, bo to ta sama chołota) i Chińczycy. Chińczycy palą żarcie na potęgę. Jak widzę chińczyka w kuchni to od razu wiem, że zaraz będzie komunikat, że się alarm włącza i ma ktoś ogarnąć kuchnię. A jak przychodzi weekend to Hiszpanie robią dzikie imprezy w kuchni. Rozlane 2 litrowe Cappy (podłoga klei sią do poniedziałku, aż przyjdzie Pani sprzątająca) albo rozbite jajka na podłodze to norma. Serio nawet długo nie wiedziałem skąd się biorą te jajka na podłodze, aż kiedyś przy okazji jakiejś imprezy sam poszedłem do Hiszpańskich Erasmusów na ich piętro i na własne oczy zobaczyłem jak się rzucają jajkami w kuchni. Niestety nie byłem w stanie skumać się, na czym polegała zabawa. Btw byłbym wdzięczny gdyby mnie ktoś oświecił w tym temacie.
OdpowiedzSiema ;) Czytając tę historię czułem narastające deja vu... Witam współlokatorkę! ;) Swoją drogą ja rok temu mieszkałem z Kameruńczykiem, obecnie zaś mam za ścianą Angolczyka. Nie pytałem czy są z Erasmusa, ale chyba nie... W każdym razie obaj są w porządku, acz ten drugi czasem dzikie wyprawia swawole u siebie, z muzyką słyszalną chyba nawet na Rynku. Pozdro
OdpowiedzNie tylko u Ciebie pobiera się po kilka razy opłaty za te same zniszczenia. Mieszkałam w akademiku kilka miesięcy, przy wyprowadzce kazano mi dopłacić całkiem sporą sumę, choć nie zauważyłam, by podczas mojego pobytu na piętrze coś się zmieniło... Na liście widniały m.in. takie szkody jak wykopana dziura w drzwiach od kibelka (współlokatorka powiedziała, że płaciła za to już jak była na pierwszym roku, a teraz była na 5) i rozbita umywalka (trzeci rok z rzędu). Co roku opłaty rosną, a remontu jak nie było tak nie ma.
OdpowiedzOpis przypomina mi akademik na kampusie SGGW.
OdpowiedzDobrze, że polscy studenci nigdy nic nie niszczą, nie rozmawiają głośno przeszkadzając innym, nie piją alkoholu i nie wpadają im do głów głupie pomysły, są kulturalni, czyści, schludni i powinni służyć za wzór do naśladowania. Tylko ci z zagranicy nie potrafią się zachować, przyjeżdżają nam obcy do Polski i niszczą wszystko :<
Odpowiedzerasmus w akcji http://www.youtube.com/watch?v=WbH12owJNtY&feature=player_embedded
Odpowiedz