Kolejna piekielna historia związana z turystyką.
Co jakiś czas w prowadzonym ośrodku wczasowo-rehabilitacyjnym organizowaliśmy zielone szkoły. Dzieciaki jak dzieciaki, często są problemy - ze zwichniętą nogą, że jeden na drugim się znęca... Ale tę sytuację zapamiętam do końca życia.
Główne wejście do ośrodka składało się z podwójnych, przeszklonych drzwi. Dzięki niebiosom - drzwi miały wszelkie atesty, przystosowane były do użytkowania w takich obiektach, szyba miała atest security (czyli - w teorii - w razie zbicia miała rozsypać się na drobny groszek o gładkich randach).
Siedzę sobie w biurze i nagle słyszę dobiegający z korytarza krzyk dzieci. Nie przedłużając - jedno z dzieci wleciało w drzwi. Szyba pękła. Tyle, że nie rozbiła się na groszek, a zmieniła się w trójkątne ostrze, na którym owe dziecko dosłownie zawisło. Szpic wbił mu się w klatkę piersiową. Czym prędzej zadzwoniliśmy po pogotowie, zabraniając ruszać dzieciaka, będącego przytomnym, wiszącego na tym ostrzu wbitym w klatkę piersiową.
Jak się okazało (rada dla was) - takich rzeczy nie można ruszać, ponieważ wbity przedmiot stanowi tamponadę, powstrzymuje krwawienie. Według późniejszych słów lekarza ostrze wbiło się 4 cm od serca, a wyciągnięcie go z ciała w owych warunkach mogło sprawić, że dziecko wykrwawiłoby się nim ratownicy zdążyliby wsadzić je do karetki.
Efekty? Dziecko przeżyło, bez większych szkód. Mnie maglowali przez 2 miesiące, szukając na obiekcie czegokolwiek do czego można się było przyczepić (jak pisałem, dzięki opatrzności miałem atesty na szyby, drzwi, odbiory PPOŻ, kominiarzy, karty obiektu podbite przez kuratorium itp.). Kierowniczka zielonej szkoły została zwolniona z pracy (nikogo nie obchodziło tłumaczenie, że według prawa jeden nauczyciel przypada na 15 kolonistów i fizycznie nie ma możliwości upilnowania każdego w każdej sekundzie). A ja dodaję tutaj historię pokazującą, jak piekielna potrafi być praca w turystyce.
uslugi
Ja widzę tu, może nie tyle piekielność pracy czy samych dzieciaków, wśród których wypadki się zdarzają. Szczęście dla Ciebie, że atesty były, bo mogłoby być naprawdę piekielnie. Nieszczęście dla dzieciaka, ze atesty jednak nie zadziałały...
OdpowiedzCi co wydali atest byli moim zdaniem piekielni.
OdpowiedzZmora, zgadzam się, o ile to faktycznie była szyba opisana w ateście. Podejrzewam raczej, że to producent drzwi postanowił zaoszczędzić i atest na porządną szybę podpiął pod drzwi ze zwykłą szybą. Takie atesty najczęściej nie odnoszą się do konkretnego egzemplarza, a do serii lub nawet typu produktów. W związku z tym producent drzwi drukuje je sobie z internetu/maila lub kopiuje z oryginału dostarczonego przez producenta szyby. Dlatego szukanie winnego (bo to powinno się zrobić, inaczej ch**a warte takie atestowanie) powinno się zacząć od producenta drzwi.
Odpowiedztl;dr
OdpowiedzTakim jesteś dobrym uczniem, nigdy nie ściągasz, a jednocześnie takim kretynem którego przerasta jedna strona a5 tekstu?
Odpowiedznie będę dyskutował z komunistami
OdpowiedzSkąd ty trollu wypełzłeś?
OdpowiedzJuż mnie nie dziwi jak na jakimś kwejku czy innym podobnym ktoś napisze, że za długie, ale na tym portalu? Czego on się tutaj spodziewał? Chyba nie kolejnej strony z obrazkami kotów :D
OdpowiedzPraca z dużymi grupami dzieci jest chyba piekielna z zasady... czasami dziwię się, że ktoś to jeszcze robi.
OdpowiedzSzyba najwyraźniej nie była aż taka cudowna, jak być miała - mam nadzieję, że prześwietlili i jej producenta. Natomiast co do Ciebie - nie piszesz ani słowa, czy te szyby były jakoś "uwidocznione" - np. przez naklejenie na nich czegoś (poprzeczne pasy, napisy, "ozdobny" wzór). Bo szyby mają to do siebie, że czasem są niewidoczne ;] i nawet dorosłym zdarza się na nie wpadać. Czasem taki drobiazg jak napis "witamy" może znacząco zwiększyć bezpieczeństwo gości.
Odpowiedztak, na szybie było logo obiektu, adres strony www, telefon, dodatkowo naklejka "ciągnąć" (wymagane przez PFRON)
OdpowiedzWobec tego nie masz sobie nic do zarzucenia. Wychowawczyni w sumie też, dzieci to dzieci. Ale dobrze, że dzieciak z tego wyszedł :)
OdpowiedzŻeby szyba rozpadła się na takie kawałki jak mówi autor to musi być hartowana, ta najwyraźniej nie była ale wtedy nie powinna dostać żadnego atestu :(
OdpowiedzKyoshi chyba raczej autora:)
OdpowiedzTak czy inaczej śliczny avatar zmieniony przez autora(kę) został.
OdpowiedzBardzo proszę mnie oświecić w kwestii atestów: Drzwi oraz szyba miały certyfikaty, prawda? Jeśli tak - radziłbym nawet zawiadomić prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu ludzkiemu. Wydaje mi się, że ktoś podmienił szybę - hartowaną ukradł, a wstawił zwykłą!
OdpowiedzTe firmy które wydają te "certyfikaty" to chyba za flaszkę to robią. Dodam, że często dostaje certyfikat produkt który nie powinien go dostać, bo dziwnym trafem właściciel firmy jest szwagrem ministra/posła/wojewody czy jakiejś innej tam szychy i są naciski by lobbować akurat za tym produktem by dopuścić go do sprzedaży mimo tego że jest z normami na bakier.
OdpowiedzNie dziwię się temu że nikt nie słuchał tłumaczeń odnośnie liczb. Jeżeli opiekun nie jest w stanie upilnować 15 (lub 20 starszych) dzieciaków to niech się za tę pracę nie bierze lub pilnuje mniejszej ilości. proste??
Odpowiedza wojna z producentem drzwi/ nadawca atestow gdzie?
Odpowiedz