Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja z salonu fryzjerskiego. Wczoraj w godzinach popołudniowych miałam umówioną wizytę. Zjawiłam…

Sytuacja z salonu fryzjerskiego.
Wczoraj w godzinach popołudniowych miałam umówioną wizytę. Zjawiłam się na czas. Ludzi – głównie kobiet – sporo. Mimo tłoku przyjęta zostałam o czasie, ‘moja’ fryzjerka ekspresowo nałożyła mi farbę na włosy, wobec tego nie pozostawało mi nic, jak czekać pod jakąś aparaturą, dopóki nie nadejdzie czas zmywania specyfiku z włosów.

Jak w większości salonów fryzjerskich, tak i w ‘moim’ konieczne są zapisy. Standardowo panie fryzjerki zapisują godzinę, co będzie z włosami robione i oczywiście nazwisko klientki. To dość istotne dla historii, zwłaszcza kwestia nazwiska.

Kontynuując.
Siedzę pod aparaturą, czytam książkę, coby czas sobie umilić, aż tu nagle słyszę dość głośno wypowiedziane zdanie, ton dość irytujący, taki... roszczeniowy. Okazało się, że to inna (K)lientka kieruje swoje żądania do (F)ryzjerki (swoją drogą – szefowej salonu). Zaciekawiona zwróciłam uwagę na to, co się dzieje.

K: Proszę mnie natychmiast przyjąć. Mam spotkanie.
F: (patrząc w zapisy w zeszycie) Pani Iksińska, jest pani zapisana dopiero na jutro. Jestem tu tylko z koleżanką (inną fryzjerką) i obie mamy komplet klientek, wszystkie wcześniej zapisane. Nie dam rady Pani wcisnąć.

Tu na twarzy ‘roszczeniowej’ klientki pojawiła się purpura.

K: Po pierwsze, proszę się zwracać do mnie PANI MAGISTER, nie po nazwisku, ja jestem MAGISTREM FARMACJI Z WŁASNĄ APTEKĄ! Nie będzie mnie fryzjerzyna po zawodówce obrażać! Ja mam spotkanie! Ty mnie przyjmiesz!

Przyznam szczerze, że kopara mi opadła. W duchu prosiłam wręcz fryzjerkę, żeby odpowiedziała ‘magistrzynie’ tak, by jej w pięty poszło. O dziwo, fryzjerka zachowała anielską cierpliwość, jednak asertywnie, kulturalnie, acz tonem nie znoszącym sprzeciwu poleciła pani magister, by ta jak najszybciej zmieniła salon fryzjerski, bo ani dzisiaj, ani jutro, w ogóle nigdy już nie zostanie obsłużona w tym salonie przez nikogo.
Pani magister zapowietrzyła się, zagroziła, że zepsuje salonowi renomę i wyszła z hukiem.

Po chwili dotarło do mnie, że gapię się jak prostak, z rozdziawioną mordką i oczami jak 5 złotych każde – dziwię się, że już mi tak nie zostało po tamtym zajściu.
Pocieszyłam się faktem, że nie byłam jedyna.

Co ludzie mają z tym tytułowaniem?
Kompleks jakiś, czy co?

Pani Magister

by lapidynka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mijanou
14 22

Ano, najwyraźniej kompleks łatany stopniem naukowym, który zakompleksionego ma jednoczesnie określać, wyróżniać i nobilitować wśród reszty ludzkości. Szkoda tylko, że ja i chyba każdy z nas, zna doktorów zachowujących się jak prostaki (czego dowodem jest owa pani magYster) i prostych, skromnych ludzi zachowujących się taktownie i powściągliwie. Zaden stopien naukowy nie jest w stanie zastapić dobrego wychowania i zwyczajnej, ludzkiej postawy w kontaktach interpersonalnych.

Odpowiedz
avatar toomex
16 16

Sprostowanie. Magister jest tytułem zawodowym, nie naukowym. Pierwszym tytułem naukowym jest doktor. Z resztą się w pełni zgadzam :)

Odpowiedz
avatar qaz123
46 48

Tak mi się przypomniało: "Studenci rzygali całą noc, jedynie magister wymiotował"

Odpowiedz
avatar PrincePolo
7 7

Sprostowanie. Doktor jest stopniem naukowym, a nie tytułem. Jedynym tytułem naukowym w Polsce jest tytuł profesora.

Odpowiedz
avatar Hachi
1 21

"pani magister, weź pani spie*dalaj."- krótka piłka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 23

Moja ciocia na tabliczce na drzwiach napisała: mgr X.Y. inż. Z.Y. :D Też kazała do siebie mówić Pani Magister i żaliła mi się, że ludzie nie mają szacunku do osób wykształconych ;)

Odpowiedz
avatar barnaba90
5 5

ty też musiałaś do niej mówić magister ciocia? :D

Odpowiedz
avatar FrauRyszarda
18 24

Rozumiem jakby miała jakiegoś doktora habilitowanego, ale tak podniecać się zwykłym magistrem? I co może nawet ekspedientka w sklepie ma się tak do niej zwracać? Przerośnięte ego, ot co.

Odpowiedz
avatar Kosz
42 46

E tam, Maliniak do Karwowskiego wołał panie inżynierze i To Było Coś! A tu nawet wyżej inżyniera, bo magister. FARMACJI! Pacz na usta! FARMACJI.

Odpowiedz
avatar flockie
7 11

niedowartosciowana kobieta:D a najlepsze ze bardzo czesto ludzie nie maja tytulow tylko chcą tak zabłysnąć

Odpowiedz
avatar korbalodz
12 18

Facet patrzy się jak sąsiad przybija tabliczkę na drzwi, czyta co jest na niej napisane i mówi: -Sąsiedzie, ale skrót od inżynier to jest inż, a nie insz. Sąsiad na to: -To nie od inżyniera tylko od insztalatora. A w ogóle inżynierowie są różni: http://demotywatory.pl/3848891/Zaufaj-mi-jestem-inzynierem

Odpowiedz
avatar Armand
14 16

Mnie na studiach mówiono, że do pracowników z tytułem naukowym zwracamy się tytułem, a do magistrów "pan/pani", bo mówienie "panie magistrze/pani magister" to prawie jak wyzwisko. Z kolei moja siostra studiowała na innej uczelni, ze znacznie krótszą historią i mniejszą renomą, i tam z kolei wszyscy magistrzy kazali się "tytułować". :)

Odpowiedz
avatar barnaba90
1 1

ja nigdy czegoś takiego nie słyszałam, ale faktycznie od początku studiów wstydzę się mówić do magistrów "panie magistrze", bo jakoś tak...

Odpowiedz
avatar Voima
-4 16

Trudne studia to i banie ryją... Ciekawe czy jak też będę panią magister farmacji to będę miała nierówno pod sufitem :)

Odpowiedz
avatar lapidynka
5 9

Wiem, że ciężkie. Mam kilka znajomych studentek farmacji, które - mówiąc oględnie - prawie całe dnie spędzają z nosami w książkach. Ambitne dziewczyny i bardzo w porządku. Mam nadzieję, że zarówno Tobie, jak i im studia nie 'zryją beretu' tak, jak rzeczonej pani magister. :) Pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar Michi
5 11

Mam sporo znajomych w dziale sprzedaży pewnej hurtowni farmaceutycznej i nasłuchałem się, że farmaceuci to grupa zawodowa, która każe zwracać się do siebie per pani magister/panie magistrze. 90% z nich jest gotowa się obrazić, jeśli w każdym zdaniu nie padnie ten tytuł.

Odpowiedz
avatar Roberto
15 23

To proste. Chodzi o kompleksy, 90 % procent farmaceutów to odpadki z egzaminu na wydziały lekarskie, albo z góry wiedzą że na medycynę nie dostaną się nawet za sutą łapówę i nawet nie próbują. Stąd ich częste histeryczne reakcje, kiedyś zdarzyło mi się uświadomić pewnemu młodemu dumnemu farmaceucie że apteka to nic innego jak sklep z lekarstwami i środkami medycznymi, ergo pracuje on tak na prawdę na stanowisku sprzedawcy więc nie ma się o co puszyć.

Odpowiedz
avatar djdomin
6 6

Dawniej był podział na apteki i punkty apteczne. Punkty sprzedawały tylko leki gotowe - typowy sklep. Apteka MUSIAŁA mieć laboratorium i przyrządzała leki recepturowe - a zatem coś więcej niż sklep. Obecnie mało która apteka ma możliwość przyrządzania leków recepturowych.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-5 9

Doktor to nie tytul, tylko stopien. Jako, ze ani magister, ani doktor NIE SA czescia nazwiska, nikt nie ma prawa wymagac, byc nim nazywany. Uzywanie ich w mowie potocznej, moze byc tylko uprzejmoscia. W Niemczech mozna sobie dac wpisac stopien DOKTORA (nie magistra, czy profesora) do dowodu osobistego i paszportu.

Odpowiedz
avatar lapidynka
0 4

Mieszkam w Niemczech, wiem o tym. :) Swoją drogą, wszelkie 'Hausverwaltungi' również proszą o podanie stopnia, o ile oczywiście życzysz sobie posiadać przed nazwiskiem stopień np. 'mag' (tu nie ma 'mgr', jak zapewne wiesz) na swoich drzwiach bądź skrzynce pocztowej. Podałam swój stopień. Poprosiłam, by nie uwzględniać go na drzwiach ani skrzynce - po co to komu?

Odpowiedz
avatar glut
8 8

Jakoś farmaceuci tak mają, a do tego ludzie sami to nakręcają w aptekach "pani magister, coś na dupy swędzenie". Ale jeśli ktoś już ma parcie na tytułowanie, to wolę jak mi mówi per "inżynierze" mimo, że pełny tytuł to mgr inż.

Odpowiedz
avatar barnaba90
-2 4

a kto nie ma magistra dzisiaj, ha ha. ja mam inżyniera, a nawet się zbytnio dorosła nie czuję, nie lubię gdy się do mnie mówi per pani, a co dopiero jakby ktoś wypalił "pani inżynier" xD pomijając studenckie żarciki "panie inżynierze...:P"

Odpowiedz
avatar bazienka
2 4

odważna kobietka była trzeba powiedzieć... podobnie jak ludzie obrażający przygotowujących im jedzenie...

Odpowiedz
Udostępnij