Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie lubię i nie znoszę kotów. Nie trawię ich jak Francuz bigosu.…

Nie lubię i nie znoszę kotów. Nie trawię ich jak Francuz bigosu. Zaraz posypią się gniewne komentarze, że jaki to ze mnie zły człowiek, ale tak jak niektórzy nie ufają psom i ich nie lubią, tak samo ja nie cierpię kotów. To jednak nie ja tu byłam piekielna... a przynajmniej nie tylko ja.

Mam domek z ogródkiem. Pod wysokimi schodami jest bardzo duża wnęka, w której składuję drewno. Zeszłej zimy zalęgły się tam półdzikie koty - nie wygoniłam ich, tylko wstawiłam im tam skrzynię obitą styropianem i wypchaną słomą, bo wszędzie śnieg, mróz, nie mają gdzie się schować. Z racji tego, że najpierw jestem człowiekiem, a dopiero potem wrogiem kotów i podłym babskiem, kupiłam najtańsze żarcie (tzw. baton, który nota bene ma mniej syfu i więcej mięsa niż niejedne parówki z górnej półki) i dokarmiałam je regularnie, raz dziennie wystawiałam rozmieszane z gorącą wodą mleko, żeby napiły się czegoś ciepłego.

Ale wiosna przyszła, to fora ze dwora. Stopniał śnieg, gryzonie w pobliskim lesie zaczęły harcować pełną parą, wynocha polować. Od tego koty są i basta. Niestety, odpłacono mi się za dobroć z nadzwyczajną hojnością. Za miękkie serce płaci się twardym tyłkiem, obawiałam się tego, ale... zostawić stworzenia na mrozie, głodne i bez dachu nad głową?

Najpierw te podłe zarazy wytępiły sikorki z mojego małego sadu i wszystkie inne pożyteczne ptaszki, które usilnie tam wabiłam budkami i dokarmianiem zimą. Zagryzały je i zostawiały nietknięte. Natomiast szkodniki typu kawki i gawrony nie, skądże, kotek ich nie ruszy.

Srały i sikały w ilościach przekraczających produkcję mego ślubnego, chłopa dwa na dwa, rodem z Conana Barbarzyńcy. Obszczane WSZYSTKO dookoła, cała elewacja, płotki, rynny, parapety, grządki jak po wybuchu szamba (ziemia u mnie jest twarda i gliniasta)... kazałam Conanowi wykopać dołek w najdalszym rogu ogrodu i nasypać tam dobrego piachu. Nie pomogło.

Potem się okazało, że z 5 biednych koteczków zrobiło się 15. Zlazło się tu wszystko co było w okolicy, głównie kocury. Smród jaki zostawiały przebijał fragrans mego teścia po kapuście made in teściowa. Niczym nie udało mi się go wywabić. Kupowałam preparaty sztuczne i naturalne, nic ich nie odstraszało. Fundowałam im nieprzyjemne, acz nieszkodliwe prysznice by moje obejście źle im się kojarzyło. Sprawdziłam czy nie mam waleriany w ogródku, nie mam. Oczywiście buda zlikwidowana i żarcia nie ma od dawna. Kociąt od groma, wszystko co miałam w ogródku szlag trafił .

Miarka się przebrała, gdy poharatały mi ukochanego psa (też znajdę, ledwie odratowanego, ale dużo wdzięczniejszego i który ANI RAZU ich nie pogonił ani nic im nie robił!) Po incydencie przyłapałam ślubnego, jak próbuje połączyć wąż i akumulator, tak by przez strumień wody puścić prąd i kotki usmażyć...

Miejscowe towarzystwo kociarzy stwierdziło, że skoro je przechowywałam i karmiłam zimą (czego oni nie robili!) to są moje, mam spier... i jeszcze sterylizować na własny koszt. Oczywiście nie omieszkano mi przypomnieć co ze mnie za k... bez serca, co nie kocha kotów i zaczęto nasyłać na mnie policję, że się znęcam nad zwierzętami. Policja na moje skargi odsyłała do towarzystwa, towarzystwo mimo gadania o moim braku człowieczeństwa na lewo i prawo kotów ani myślało zabrać, bo zdjęłam im problem z głowy.

Wkurzyłam się. A mnie się boi nawet mąż (a jego się boi całe miasteczko, chociaż to człowiek o anielskiej cierpliwości i bardzo łagodny mimo, że tzw. metal). Mnie się nie wkurza. Mam znajomego Japończyka. Poprosiłam go o przebranie się w strój a'la Chińczyk z knajpy. Dałam podbierak. Kolega ubawiony po pachy ściga koty po ogródku, drąc się KUCIAK.

Towarzystwo zjawiło się z prędkością światła. Odprawił ich ślubny, twierdząc stanowczo, że ten pan z prywatnego schroniska kocha kotki i on się nimi zajmie, wszystko oczywiście z zupełną powagą. Takiego popłochu jeszcze nie widziałam. Dostawali tam szajby za moim zacnym, antywłamaniowym płotem.
W międzyczasie autentyczni pracownicy schroniska z innego miasta (nie było ich widać po drugiej stronie domu) rzeczywiście sprawnie wyłapali zaganiane przez kolegę koty i wywieźli cichaczem (panowie, w tym inny znajomy, byli wtajemniczeni).

Kosztowało mnie to trochę trudu i wysiłku, ale było warto. Czekam aż powołają inkwizycję, by mnie spalić na stosie. Nikt w miasteczku już nie wypuści kota za drzwi.

Plener

by 3moons
Dodaj nowy komentarz
avatar bwie
30 44

Lubię koty ... i psy, ale masz plusa :)

Odpowiedz
avatar AniaMP
2 4

Ty też, bo dokładnie to chciałam napisać ;)

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
44 60

"przyłapałam ślubnego jak próbuje połączyć wąż i akumulator, tak by przez strumień wody puścić prąd i kotki usmażyć"-coś mi się zdaje, że po takiej akcji twój mąż otrzymałby Nagrodę Darwina...

Odpowiedz
avatar Kosz
2 14

z 12V?

Odpowiedz
avatar Zmora
23 29

Z 12V to przecież i kotów by nie usmażył, więc cała zabawa bez sensu by była...

Odpowiedz
avatar Zmora
16 20

Żeby nie było: nie popieram smażenia kotów i nie nazywam tego zabawą. xD Chodziło mi o to, że bez sensu by było nawet próbować podłączać akumulator do węża, bo i tak by nic to nie dało, jeśli celem było "usmażenie" czegokolwiek, bo za słaby prąd. Ten poprzedni komentarz trochę dziwny wyszedł (rodem ze stereotypów o satanistach, ups), a nie mam jak go usunąć. ;)

Odpowiedz
avatar AsiR
19 25

Ani nagrody Darwina ani smażonego kuciaka by nie było. Maż pewnie idiotą nie jest więc szlauch trzymałby za gumowe, a podłączenie prądu do wody jest w sumie problematyczne i nie wiem czy akumulator by się nie spalił. Nie mówiąc już o tym, że woda nie usmaży bo na końcu nie ma ciągłego strumienia tylko oderwane kropelki. Tym samym obalam kolejną urban story, że kolega szwagra brata ciotki widział jak jego kolega opowiada, że słyszał o kolesiu który "w metrze sikoł na trzecio szyne ji łumarł na śmrić"

Odpowiedz
avatar Zmora
-2 2

@AsiR Jeśli chodzi o kropelki, to wszystko zależy z jakiej odległości by te koty polewał. Zresztą, on mógł o tym nie pomyśleć, próbując podłączać jedno do drugiego.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
11 35

" Maż pewnie idiotą nie jest"-mówisz o facecie, który przy pomocy wody z podpiętego do prądu węża chciał gotować koty, to chyba zbyt śmiałe stwierdzenie...

Odpowiedz
avatar gecko
13 17

A ja mam wrażenie, że to był żart Autorki...

Odpowiedz
avatar C3PO
1 65

Jak się przygarnia zwierzęta i karmi, to ponosi się za nie odpowiedzialność... Niesterylizowane kocury obsikują teren oznaczając go w ten sposób, poza tym jednak koty powinny robić do kuwety... Że były półdzikie, to polowały. Kot domowy może polować na kocie zabawki, a dziki na co? To są drapieżniki... Fundacji zajmujących się kotami jest mnóstwo, nawet na Facebooku można znaleźć ich strony. Nie wierzę, że któraś fundacja olałaby sytuację, szczególnie kiedy tak propaguje się walkę z rozmnażaniem bezdomnych zwierząt. Można kotów nie lubić, ale jak się już daje im dach nad głową, to trzeba coś o nich wiedzieć...

Odpowiedz
avatar archeoziele
39 45

Nawet domowy kot ma bardzo silny instynkt łowiecki. A że wybiły sikorki a nie gawrony? Kot nie odróżnia gatunków. Zabija to, co dorwie. A gawron wbrew pozorom jest dość silnym ptakiem, więc kot może mieć z nim trochę problemów.

Odpowiedz
avatar Wredzma
20 22

Sikorki i inne drobne ptactwo często pada łupem srok i gawronów. U mnie na osiedlu sikorki jeszcze bywają, ale wróbla nie widziałam od paru dobrych lat. Śpiewy "ptaszęce" słychać tylko wczesną wiosną, potem tylko sroki i gawrony drą dzioby od samego rana :( Tępią wszystko co się rusza.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
1 5

@archeoziele nie wiem, sroki są podobnej postury, a jedna już zakończyła żywot w szponach mojego tygrysa ;)

Odpowiedz
avatar archeoziele
14 16

Na upartego dadzą radę, ale kot głupi nie jest. Na ofiarę wybierze cel, który sprawi potencjalnie mniejsze kłopoty.

Odpowiedz
avatar zyxxx
18 24

Kocur sąsiadów za czasów względnej młodości znosił do domu kruki i nietoperze. A w ładną pogodę podpieczone mięso z grilla. Więc mogą polować i na gawrony, to tylko kwestia ambicji :)

Odpowiedz
avatar jkniepremier
1 9

1)Kruk, to prędzej upolowałby tego kota. 2)Zdrowy ptak nie da się tak łatwo złapać kotu. Sikoirki najprawdopodobniej omijają "zakocony" teren. A w takim układzie przywabianie małych ptaków to jest pomysł na poziomie tego akumulatora + woda. 3)Nie ma ptaków - szkodników. 4)Trzeba było na samym początku oddać koty do schroniska, a nie przyzwyczajać je do miejsca w którym mają jedzenie i ciepły kąt.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
9 39

Ja też uważam, że zielony kolor trawy jest piekielny. Towarzystwo tych miłośników miało rację, sama sobie to wyhodowałaś. Trzeba było od razu udać się po pomoc do schroniska.

Odpowiedz
avatar Evergrey
32 58

'Made by teściowa' jeśli już chcesz używać obcych zwrotów. Bo teraz to napisałaś że bigos jest zrobiony w teściowej a nie przez. Poza tym nie dziw się że się zadomowiły jak je karmiłaś przez x miesięcy.

Odpowiedz
avatar Ancymon
-5 17

>>Ancymon nie bardzo rozumiem Twój komentarz. Made in znaczy 'zrobiony w'. Made by znaczy 'zrobiony przez'. Bez względu na to czy obcojęzyczne wyrażenie się zadomowiło czy nie, należy go użyć poprawnie . Pisanie że bigos został zrobiony W teściowej nie ma sensu. Więc nie rozumiem czemu czepiasz się mojej polszczyzny skoro zwyczajnie i kulturalnie informuję autorkę o błędzie w użyciu języka angielskiego.<< Nie twierdzę, że nie masz racji odnośnie angielskiego zwrotu użytego przez Autorkę (choć dla mnie raczej jasne jest, że użyła formy "made in" dlatego, iże to jest najczęsciej spotykana forma widoczna na produktach i to o kontekst chodziło, a nie o wtrącenie angielskiego dla angielskiego). Bawi mnie natomiast, kiedy ktoś krytykuje, a sam nie jest "święty". Twój komentarz był napisany z użyciem niepoprawnej interpunkcji, a i składnia pozostawia wiele do życzenia, stąd moje "zwyczajne" zwrócenie Ci uwagi. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Vereena
3 63

Czego się mianowicie spodziewałaś, dokarmiając koty zimą? Że wraz z wiosną kupią ci pudełko czekoladek merci i pognają polować na (WTF?) kawki i gawrony?! Koty to drapieżniki i to, że polują na sikoreczki to ich natura. To, że kocury znaczą teren, także. To, że koty mnożą się szybko, to też ich cecha gatunkowa. Nie chciałaś kotów, trzeba było nie zaczynać ich dokarmiać. A to co chciał zrobić twój mądry mąż, podpada już zwyczajnie pod paragraf. szlag mnie po prostu trafił. Głupota ludzka jest niezmierzona.

Odpowiedz
avatar Zmora
10 24

Tak, tu komentarz, jeszcze na fejsie i jeszcze z twojej fejsowej strony... Może jeszcze parę razy wklej dokładnie to samo, bo myślę, że trzy razy to samo to wciąż za mało...

Odpowiedz
avatar yannika
3 9

Trochę to głupie dać się identyfikować pod własnym nazwiskiem na piekielnych. Za parę dni będzie płacz o głupie PMki na facebooku i tym podobne... (Nie, nie ode mnie, po prostu wiem jakie reakcje wywołuje tak pełen wyższości ton. Dlatego trzymam piekielnych z dala od "normalnego" nicka i jeszcze dalej od własnego nazwiska :P)

Odpowiedz
avatar jkniepremier
4 4

No bez przesady. tak samo by było, gdyby chciał z beczki kapusty kiszonej zrobić bombę atomową...

Odpowiedz
avatar Kyoshi
8 18

Z jednej strony rozumiem autorkę, że mogła tak postąpić.W końcu mimo , że psów nie lubię,często je dokarmiam jakąś kiełbasą, a to, że się przywiązują to ich sprawa.Ale i osoby na dole mają rację.Skoro już zwierzak się przyzwyczai, trzeba za niego wziąć choć odrobinę odpowiedzialności.

Odpowiedz
avatar espresso
-1 3

"To, że się przywiązują to ich sprawa"- serio? o.O To człowiek powinien myśleć i być odpowiedzialnym za drugą istotę. Nóż się w kieszeni otwiera, jak słyszę takie wypowiedzi..

Odpowiedz
avatar miramakota
34 54

Trzeba było uważać w szkole - niejaki Antoine de Saint-Exupery napisał, jak widać całkiem niegłupio: "Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś". Nie chcesz mieć stada kotów - nie dokarmiaj. Zwierzę nie rozumie pojęć "wyjątkowo" i "tylko przez jakiś czas".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 21

Nie masz ręki do kotów po prostu. Zresztą czego się spodziewałaś? Że zamiast sikorek będą jadły trawę? Nie można im powiedzieć, że mają nie jeść ptaków tylko myszy, których populacje też wbrew wszystkiemu nie są zbyt duże, szczególnie po tym jak przestałaś koty dokarmiać. Koty po postu trzeba zrozumieć.

Odpowiedz
avatar Kosz
5 19

Ino z opowieści wynika, że koty sikorek nie zjadały, a jedynie je zagryzały.

Odpowiedz
avatar Zmora
13 33

Ech, krytykują wszyscy twoje podejście do dokarmiania kotów. Może i mają rację, ale ja jednak wolałabym się skupić na GENIALNEJ intrydze z kumplem Japończykiem. Dawno się tak nie uśmiałam. ;D

Odpowiedz
avatar Zmora
10 32

Przepraszam, co proszę? Jakie znęcanie się, zwłaszcza regularne? Owszem małżonek autorki miał pomysł, który jak już fenirgreyback napisał, pewnie zapewniłby mu Nagrodę Darwina, ale nie doprowadził jej do skutku tym samym nie czyniąc żadnej krzywdy kotom. Nigdy ich nie bił, nie drażnił się z nimi, nie strzelał do nich, nie darł z nich skóry, nie rzucał w nich kapciami, nie trzymał w klatce 15cmx15cm, ani w żaden pojęty sposób nie czynił im żadnej szkody, więc nie wiem skąd pomysł o znęcaniu się. Jedyne o co możesz oskarżyć autorkę to o lekkie (!) zaniedbanie, bo rzeczywiście oswoiła trochę zwierzaki, a potem je zostawiła, ale zauważ, że próbowała rozwiązać problem w sposób kompromisowy, czyli tak by i ona była zadowolona i koty nie cierpiały. Ostatecznie koty trafiły do schroniska, a ja wciąż znęcania się nie widzę, chyba że sam fakt, że nie kocha kotów miał dla nich być tak straszny.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 12

Ech, tak to się kończy jak się pisze na szybko: "nie doprowadził GO do skutku" i "Nikt ich nie bił, (...)" miało być. O zjedzonych przecinkach nie wspomnę. Wybaczcie mi, proszę. ;)

Odpowiedz
avatar TrissMerigold
15 43

Wredne te koty. Sikorki zeżarły, a gawronów nie. Hmmm, albo sikorka ma delikatniejsze mięso albo gawron jest silniejszym ptaszyskiem i kot mógłby mieć problem. Generalnie nie wierzę, za bardzo ubarwione, przegadane. A już Japończyk przebrany za Chińczyka z podbierakiem i drący się "kuciak!" dopełnia obrazu kurzącej się ściemy.

Odpowiedz
avatar soraja
21 25

@mietekforce Oczywiście, że nie - to delikatniejsze mięso zostawiły w prezencie dobremu człowiekowi który je zimą dokarmiał. A że człowiek nie docenił, nie ich wina ;-) Jeśli ktoś nie chce dostawać podobnych prezentów wdzięczności, to pozostaje założenie kotu obroży z dzwoneczkiem - tylko to nie dla kotów, które mają same się wyżywić.

Odpowiedz
avatar alia993
3 37

Serio? Ale naprawdę? No nie mogę uwierzyć że ktoś ma pretensję do kotów że się rozmnażają OO... Gratuluję też mądrego męża który chciał zabić bogu ducha winne zwierzęta. Nie lubisz? Zostaw w spokoju skoro nie potrafisz myśleć logicznie. Każde niesterylizowane zwierzę będzie się rozmnażało, psy i koty znaczą teren. A jak masz dokarmiać na zimę żeby Twój chory psychicznie mąż chciał je potem pozabijać i to w okrutny sposób, bo nie przewidziałaś że zwierzęta się załatwiają i rozmnażają (biologii w szkole nie było? Wiesz zwierzęta są podobne do ludzi. Robią kupę i uprawiają seks) to zostaw. Poradzą sobie. Upolują parę sikorek bo taki już mają instynkt. Tak jak ludzie. Z tym że my wolimy schabowe.

Odpowiedz
avatar mysio_pysio
14 24

a ja mogę uwierzyć, że ktoś ma pretensje do kota za to, że uprawia seks i jeszcze kotka śmie zachodzić w ciążę za każdym razem. Znam takiego "aparata"... dla mnie niepojęte- nie chcę ekstra kotów- sterylizuję/kastruję... widać nie dla każdego...

Odpowiedz
avatar timo
7 13

Istnieje na szęście spora szansa, że autor pomysłu z prądem zabiłby sam siebie zanim by mu się udało skrzywdzić jakiekolwiek zwierzę.

Odpowiedz
avatar alia993
-2 2

No to chyba nie możemy uwierzyć w to samo^^

Odpowiedz
avatar ariena
5 9

Od razu wiosną trzeba było schronisko i weterynarza... Ale cóż... Jakkolwiek uwielbiam koty, to w podobnej sytuacji postąpiłabym DOKŁADNIE tak samo. Duży plus :-)

Odpowiedz
avatar Zmora
10 16

Właściwie to trzeba było od razu zimą jak tylko te koty zobaczyła, zamiast je dokarmiać, ale to szczegół.

Odpowiedz
avatar archeoziele
19 19

Kot nie został udomowiony. Sam się udomowił. A zwierzęciem domowym pozostaje tak długo, jak mu to pasuje. Pies bity i poniewierany nadal będzie się przymilał do swojego kata. Kot po prostu znajdzie sobie inne miejsce do życia.

Odpowiedz
avatar soraja
-3 3

Z dala od siedzib ludzkich? Z tego co wiem naturalnym ekosystemem dzikiego kota (nie mówię tu o tygrysach, tylko dachowcach) jest miasto.

Odpowiedz
avatar archeoziele
12 12

Kot domowy to potomek żbika i kota nubijskiego. W mieście żyje z tego samego powodu, co np. lisy (pełno ich w komórkach, nawet w Warszawie)- człowiek może zapewnić im mnogość pożywienia. Dzisiaj są to odpadki w śmietnikach. Kiedyś obecność człowieka przyciągała gryzonie. Ale tak jak w przypadku lisa, tak u kota naturalnym środowiskiem jest las.

Odpowiedz
avatar garga_mel
-1 25

Od jeden do sześć - zgadzam się. Prawdę mówiąc czekałam na wypowiedź Mijanou - osoby, która sama nie jest obojętna wobec kocich przybłęd. Proponuję autorce historii i wszystkim minusującym powyższy komentarz, odnalezienie historii Mijanou, w którym wspomina o kotkowie. Jak pomagać to z głową. Warto dla zachowania równowagi w przyrodzie przeczytać na czym to polega. Odpowiedzialność - słowo klucz.

Odpowiedz
avatar Zmora
9 29

@mijanou Ad. 1: No tak, dokarmiała kotki, żeby zimą z głodu nie zdechły. Starczy? Nie, mało! Jeszcze niech wydaje swoje pieniądze na obce zwierzaki, tylko dlatego, że ludzie, którzy takimi kotami deklarowali się zajmować, pomocy odmówili. Co tam. I jeszcze nawrzeszczmy na autorkę w stopniu niemal równy co na tych ludzi co wrzucają kociaki do worka na śmieci i wywożą do lasu. Aforyzm szalenie interesujący, znać go też znam, ale nie przesadzajmy. Popełniła błąd nie wzywając schroniska od razu. Ale co byś wolała, żeby zostawiła je na pastwę losu w zimę, kiedy nijak pożywienia znaleźć nie mogły. Bo są tu komentarze tak sugerujące. A tobie widać i to mało, bo powinna od razu koci świat zbawiać, bo taka pomoc jaką autorka zaoferowała nikogo nie cieszy. Lepsze to niż w worek i do lasu, więc cieszmy się z tego co dają, a nie wymagajmy dodatkowych wydatków. Ad. 2: No bez przesady. Ptaki też dokarmiamy tylko zimą, a większość zwierząt jest w stanie zauważyć, że rozmieszczenie źródeł pożywienia się zmienia. Zresztą: nie były zdolne same przetrwać? Skoro ptaki łapały to były. Ad. 3: Nie zarzucaj autorce czegoś, czego nie zrobiła. To nawet nie był jej pomysł, a śmiem wręcz myśleć, że to ona męża powstrzymała. Nie uogólniaj. Ad. 4: W ogóle powinna wyłapać wszystkie koty w mieście, wysterylizować i zrobić minischronisko, żeby być pewnym, że żaden dziki kot jej nie wejdzie i nie nasika. A przedtem wygrać w totka. Ad. 5: No, bez jaj. Co prawda nie sądzę, żeby autorkę napadła nagle chęć posiadania kota, ale myślę, że jest na pewno cała masa innych osób, którym się koty nie należą, a mimo to je mają. Myślę, że gdyby autorka miała kota i koty lubiła, to nie byłoby mu aż tak masakrycznie jak to sobie w tym momencie wyobrażasz, grożąc ludziom cholerą. Zresztą wciąż nie łapię skąd tyle nienawiści w tym wpisie... Ad. 6: Patrz ad. 3 Zresztą, chcę zauważyć, że autorka traktuje w tak "karygodny" sposób jedynie koty, a nie ogólnie pojęte zwierzęta. Myślę, że dzieci się do kotów nie zaliczają, ale to tak tylko BTW. I żeby nie było: sama pomagam zwierzakom i naprawdę kocham psy, koty, itp. Uważam jedynie, że niektórzy tutaj za bardzo dają się ponieść emocjom.

Odpowiedz
avatar mijanou
1 23

@Zmoro: Matka zawsze mi powtarza: "Najpierw pomyśl a potem zrób". Nie lubi kotów? Po co zaczęła je dokarmiać? Kot głupi nie jest. Gdyby koty nie znalazły u niej schronienia i pokarmu to po prostu przeszłyby w inne miejsce. Skoro jednak Autorka zdecydowała się zaopiekować kotami to jej obowiązkiem było kontynuować opiekę, niezależnie od tego, czy lubi koty, czy nie. Dalej: skoro zdecydowała się otworzyć dla kotów schowek i je karmić to jej obowiązkiem było pomyśleć. Bo nie trzeba być mistrzem intelektu by wiedzieć, że kot się rozmnaża instynktownie i to obowiązkiem opiekuna jest kontrola populacji. Autorka ma dostep do internetu, zatem bez trudu mogła znaleźć informację, że moasto/gmina, zgodnie z obowiązującą ustawą, podpisało z wybranymi weterynarzami tak zwane limity na darmową sterylkę a wybrane organizacje zajmą się odłowieniem kotek i dowózką a po zabiegu i rehabilitacji koty odwiozą. Od miasta można też pobrać kocie domki. Dalej: skoro Autorka żyje w donie informacji powinna wiedzieć, że schroniska niestety, nie mają obowiązku przyjęcia wolno żyjących kotów miejskich. Dziwny przepis mówi, że kot wolno żyjący jest elementem krajobrazu miejskiego. Tu powinna się zastanowić i przemyśleć za i przeciw zanim zajęła się kotami. Uświadomić sobie konsekwencje i swoje obowiązki wobec DOBROWOLNIE podjętej opieki. Jeszcze raz powtarzam: koty poszłyby po prostu gdzie indziej gdyby kobitka nie zaoferowała im schronienia. Nie, Autorka nie ma wcale zbawiać kociego świata. Wystarczyłoby żeby była mądrzejsza od kota. Skoro podjęła się opieki to winna najpierw pomyśleć, że: 1. opieka nad bezdomymi kotami nigdy nie jest tymczasowa bo karmiąc je a potem wywalając z miejsca bezpiecznego de facto wyrządza im krzywdę 2. Opieka to nie tylko wystawienie michy ale też i mądra kontrola populacji 3. Opieka zawsze pociąga za sobą wydatki. 4.Zanim się zajęła kotami, powinna poszukać informacji. 5. Jeśli jednak po przeanalizowaniu okaże się, że nie jest w stanie zapewnić kotom długofalowej opieki powinna po prostu je mijać. Poszłyby w inne miejsce. Dalej: dziwisz się, ze skoro koty polowały na ptaki to nie były w stanie same się wyżywić. Zmoro- kot łapie instynktownie wszystko, co się rusza i co potrafi dogonić. Nie poluje z głodu. Co do traktowania ludzi i zwierzat: skoro ktoś nie potrafi zaakceptować dobrowolnie przyjętej opieki nad zwierzakiem to, jak sadzisz, czy naprawdę jest w stanie przejąć odpowiedzialność za drugiego człowieka? Podpowiem Ci coś: jeśli chcesz wiedzieć, jaki ktoś jest naprawdę to popatrz na jego stosunek do zwierząt i masz gotową odpowiedź. Bardziej prawdziwą niż wszystkie słowa i zapewnienia. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Gorn221
-2 2

1. Koty to skur*ysyny i się odwdzięczyły jak gnoje. 2. Nie jadły tych ptaków. 3. Nie kompromituj się... 4. A może je wy*ebać na bruk za bycie sku*ysynem? 5. ... 6. ...

Odpowiedz
avatar malko
15 45

Fascynuje mnie kompletny brak poczucia humoru większości komentujących tutaj. I misja umoralniania i pouczania. Już widzę, jak by się w takiej sytuacji sami zachowali, ta... Autorce piątkę za numer z kolegą-Japończykiem :)

Odpowiedz
avatar malko
22 38

@mijanou Mam koty, nie krzywdzę kotów, nie bawi mnie krzywdzenie zwierząt. Smażenie kotów przez męża autorki odczytałam jw kategorii żartobliwej i jako podkreślenie desperacji. Nie podejrzewam, żeby miał zamiar faktycznie je smażyć (pomijając już fakt, że akumulatorem by się nie dało). Trochę więcej dystansu. W tej historii widzę głównie piekielność "wielkich miłośników kotów", którzy jak przyszło co do czego jakoś się nie kwapili do pomocy. Widzę też duży problem autorki, która kotów nie lubi, a której największym przewinieniem jest to, że nie dała im w zimę zdechnąć. Może nie przewidziała czym to się skończy, ale nikt nie ma prawa wymagać od niej, żeby teraz opiekowała się dewastującą ogród kocią ferajną. Starała się, prosiła o pomoc, której nie otrzymała, a teraz jeszcze dostała umoralniające kazania w komentarzach i dowiedziała się, jaka to ona jest paskudna, bo jak już karmi, to niech przygarnie, zapłaci za sterylizację, za szczepienia, za odpchlenie, może w ogóle niech zostanie sponsorem zoo. Nadęte komentarze większości wypowiadających się użytkowników - tak jak i beznadziejne zachowanie okolicznych "miłośników kotów" - sprawią zapewne tylko tyle, że następnej zimy autorka da ewentualnym przybłąkanym kotom przymarzać i głodować. I trudno jej się dziwić. Koniec końców autorka dała sobie radę sama, z przytupem i fajnym poczuciem humoru, a i podejrzewam, że żaden kot nie ucierpiał. Osobiście jestem tylko ciekawa reakcji towarzystwa miłośników kotów na Japończyka z podbierakiem.

Odpowiedz
avatar anaszka
7 17

Nie wierzę w tę bajkę. Znam wielu, którzy nie lubią kotów. Żaden, ale to żadne nie wpadłby na pomysł dokarmiania ich, skoro tak bardzo ich nie cierpi.

Odpowiedz
avatar Gorn221
0 0

No, fajnych masz kumpli.

Odpowiedz
avatar sparxx
13 31

Ciekawe, że wszyscy się skupili na "nieludzkim" katowaniu niewinnych kotków. A o Japończyku nic - a to świetny żart był. Mąż polewający kotki wodą z prądem to pewnie też żart, bo jak znam życie, to rodzi się piekielny dowcip i na opowiedzeniu go się kończy. Ludzie, weźcie sobie trochę walerianki, czy tam kocimiętki i zacznijcie traktować ludzi z taką atencją, jak wygląda, że traktujecie zwierzęta. To pisałam ja, kocia mama :)

Odpowiedz
avatar mijanou
-5 19

@Sparx musisz mi na ten raz wybaczyć mój brak kontroli nad emocjami. Dość często zdarza się, ze ludzie nam do Kotkowa podrzucają zwierzaki chore, skatowane czy kocie noworodki w siatkach. Widać jestem przeczulona. Może, gdyby nie praca w Kotkowie to też śmieszyłby mnie pomysl Japończyka.

Odpowiedz
avatar malko
3 13

o, i świetnie powiedziane sparxx :)

Odpowiedz
avatar garga_mel
0 16

A ja nie przepadam za kotami. A nie wydaje mi się, żeby naprawdę zgrabny sposób wypowiadania się autorki, bądź zabawne zakończenie miały uzasadnić właściwość niezwrócenia uwagi na jedyną piekielność, jaką dostrzegam w historii(skrajny brak odpowiedzialności autorki). Walerianki sobie wezmę. Jednak nadal będę podchodzić do żywych, bezbronnych stworzeń, jakimi są koty, z mniejszymi wymaganiami niż do człowieka.

Odpowiedz
avatar madziutek
4 4

a to w takim razie tak. wciąż bronię szczurów, bo ktokolwiek by się nie dowiedział że mam szczurka reaguje głośnym "łeeee" :) le te dzikie owszem, nieraz moi rodzice musieli rozkładać trutki w komórkach bo się poległy OGROMNE, naprawdę WIELKIE szczurzyska.

Odpowiedz
avatar archeoziele
9 11

Od kiedy kot to szkodnik? To, że przez wieki gryzonie nas i naszych plonów nie zeżarły, to zasługa tylko i wyłącznie kotów. Kiedyś w kamienicy w której mieszkałam była kolonia kotów. Przeszkadzało to któremuś sąsiadowi, które je po kolei powytruwał. Na efekty nie trzeba było długo czekać- pojawiła się plaga myszy. Zżerały wszystko na swojej drodze. Niejeden sąsiad trzymał w komórce spore zapasy ziemniaków- nawet łupiny nie zostały.

Odpowiedz
avatar Visenna
5 9

Ciekawe kiedy ciebie ktos wytępi, szkodniku. Jak cie szczury zaczna gryzc w dupsko, to pojmiesz, jak klasyfikuje się zwierzeta.

Odpowiedz
avatar madziutek
3 5

o nie, visenna, odczep się od szczurów!

Odpowiedz
avatar Visenna
3 3

Lubię szczury, madziutek. Ale te rasowe i domowe, niekoniecznie te z chorobami z kanału. Nie ma co ukrywać że jakkolwiek to też zwierzęta i tez mają prawo do życia, to niekoniecznie w dużej ilosci i ludzkich siedzibach, bo tutaj i w takiej sytuacji są szkodnikami i to niebezpiecznymi. Z dzikim szczurem zyjącym na polu, w lesie, czy gdzie one tam sobie naturalnie żyły zanim zeszły do kanałów, problemu nie mam.

Odpowiedz
avatar tomek177
0 0

@Visenna Dokładnie to samo można powiedzieć o dzikich i domowych kotach :-)

Odpowiedz
avatar misiafaraona
5 7

I nie nagrałaś akcji z Japończykiem choćby fonem?

Odpowiedz
avatar bromba69
1 13

Trzy razy czytałam i za każdym razem podobało mi się bardziej. Ślubny jeszcze chichra się w poduszkę :) Świetna historia :) P.S. Jestem wielbicielką wszystkiego co czworonożne i futrzane, mam psa i kota, dokarmiam "piwnicowe" kociaki, ale rozumiem twoje podejście - też bym nie chciała demolki w obejściu.

Odpowiedz
avatar Evergrey
-1 1

Ancymon nie bardzo rozumiem Twój komentarz. Made in znaczy 'zrobiony w'. Made by znaczy 'zrobiony przez'. Bez względu na to czy obcojęzyczne wyrażenie się zadomowiło czy nie, należy go użyć poprawnie . Pisanie że bigos został zrobiony W teściowej nie ma sensu. Więc nie rozumiem czemu czepiasz się mojej polszczyzny skoro zwyczajnie i kulturalnie informuję autorkę o błędzie w użyciu języka angielskiego.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 11

Zmoro, na wszystkie Twoje zarzuty odpowiedziałam w poście wyżej. Żeby nie robić bałaganu. Mam nadzieję, że kilka z Twoich zarzutów udało mi się wyjaśnić. Na koniec mam apel, choć obiecałam, ze apelować nie będę ale gra warta jest świeczki a diabeł ogarka: Jeśli nie planujecie stałej opieki nad wolno zyjącą kocią ferajną to jej nie zaczynajcie. Kot znajdzie inne miejsce. Żadna opieka nad bezdomnymi zwierzętami nie może być tymczasowa bo robi się w ten sposób więcej szkody niż pożytku. Opieka nad kotami oznacza przede wszystkim wyrzeczenia, codzienną pracę i odpowiedzialność. Jeśli komuś to nie sprawia radości to niech nie zaczyna i nie przyzwyczaja kotów do bezpiecznego miejsca tylko po to, by latem je eksmitować i zrzucić odpowiedzialność na schronisko. Schronisko wolno zyjących kotów nie przyjmie jeśli nie występuje zagrożenie zycia. Przyjmuje jedynie koty ranne.

Odpowiedz
avatar Ancymon
1 1

Nie twierdzę, że nie masz racji odnośnie angielskiego zwrotu użytego przez Autorkę (choć dla mnie raczej jasne jest, że użyła formy "made in" dlatego, iże to jest najczęsciej spotykana forma widoczna na produktach i to o kontekst chodziło, a nie o wtrącenie angielskiego dla angielskiego). Bawi mnie natomiast, kiedy ktoś krytykuje, a sam nie jest "święty". Twój komentarz był napisany z użyciem niepoprawnej składni i interpunkcji, stąd moje zwyczajne zwrócenie Ci uwagi. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Zmora
10 24

@Nadgorliwi obrońcy zwierząt: Wiecie co? Ja kocham zwierzęta. Może bardziej ciągnie mnie w stronę psów, bo z nimi się wychowałam, ale koty zawsze mnie fascynowały. Do tego sama pracuję w schronisku dla jednych i drugich, i wiem jak to działa. Jednakże denerwuje mnie darcie się na autorkę. Powiem tak: widziałam już zwierzęta w takim stanie do nas przynoszone, że to co zrobiła autorka wydaje mi się przy tym niczym. Geez, nawet kota przybitego do ziemi widziałam przed naszą furtką, z kartką "Weźcie go sobie" na grzbiecie, bo komuś się podobało go oddać nam w ten sposób. I wnerwia mnie strasznie, że autorka jest zakrzykiwana przez rozemocjonowanych ludzi, którzy myślą, że zrobiliby lepiej, że wiedzą lepiej i w ogóle, że są super. No ja się cieszę, że jesteście super, ale: 1. Tak, autorka popełniła błąd. Ot, ma nauczkę na przyszłość. Ale z jednej strony niech uciszą się ci, co twierdzą, że nic z kotami nie powinna robić, bo to nieprawda. Zwierzęta głodować nie powinny, za to lepiej by było od razu wezwać schronisko. Niestety, w zimę schroniska i tak są przepełnione, więc mogłoby to być trudne, ale załóżmy, że by się dało. 2. Z drugiej strony, niech przestaną krzyczeć ci, co się bulwersują, że zaprzestała doglądania kotów. Jasne, gdyby nie przestała życie pracowników schroniska jak i kotów byłoby łatwiejsze, ale to NIE BYŁY JEJ KOTY. Mimo dokarmiania. Myślę, że powinniśmy się cieszyć, że ostatecznie wezwała schronisko, a nie po prostu kociaki wytruła, jak zrobiłoby wiele ludzi, albo anonimowo podrzuciła koty do i tak już przepełnionego schroniska, pakując je w foliowy worek, co połowę z nich by szybko zabiło. 3. Sterylizacja za jej pieniądze. No ja już widzę, jak wszyscy biegniecie łapać koty, które nie są wasze, tylko po to by wydać na nie fortunę, żeby "ograniczyć przyrost naturalny". Jasne, niektórzy z was by tak zrobili, ale na pewno nie wszyscy, bo coś dużo was tu krzyczy. Zresztą nie każdy chce się tak kotom poświęcać, ale nie znaczy to, że należy go za to udupiać. Nie każdy ma też na to pieniądze, w końcu to była spora gromadka. 4. Nie widzicie innej piekielności? A wspomniane Towarzystwo, które koty miało w dupie? Ja rozumiem odmowę "bo nie ma miejsca", "bo nie ma środków", "bo sami jesteśmy zdesperowani", ale jeśli było jak autorka opisuje, to kociarze po prostu wzięli i sprawę olali. A potem się dziwimy, że zwierzaki są uwiązywane w lesie... 4. Koty nie potrafiły sobie potem poradzić samodzielnie, bo okrutna autorka je tego oduczyła poprzez dokarmianie, czyniąc z nich sieroty życiowe? A sikorki kto łapał? Jakieś umiejętności jeszcze miały... 6. Wpieniliście mnie niemiłosiernie. Jakby zwyczajem było, ze wszyscy rzucają wszystko i biegną zwierzakom własne jedzenie podsuwać, to bym zdenerwowanie tak karygodnym odejściem od zwyczaju zrozumiała. Ale tak nie jest i choć autorka popełniła błędy, to nie uczyniła kotom żadnej specjalnej krzywdy, wbrew temu co śmiecie twierdzić. Ba, do tego chciała przecież dobrze, nawet mimo że za kotami nie przepada. Nie rozumiem tej nienawiści jaką niektórzy tu oczekują. I mówię całkowicie serio, bo zwykle jestem pierwsza by krytykować ludzi oraz stać murem za zwierzętami i ich obrońcami, ale tym razem to już zwykła przesada. PS Uważam, że dowcip z Japończykiem był śmieszny. O.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2013 o 1:45

avatar anaszka
-3 15

Nie doszłoby do całej tej sytuacji, gdyby od razu zadzwoniła do schroniska i nie karmiła kociaków, których przecież tak bardzo nie lubi. Nie wierzę w tę bajkę, napisana dla poklasku.

Odpowiedz
avatar Palovnik
1 5

Komentarze niektórych są zabawniejsze niż sama historia, która jest całkiem niezła. Nawet jeśli "fejk". Ja uważam, że Zmora ma sporo racji w powyższym poście. I nie tylko w tym zresztą. Nie ma szans, żeby kot stracił zdolność do polowania w ciągu jednej zimy... Sam dokarmiam od kilku lat pewną przybłędę i co jakiś czas znajduję w piwnicy (do której kot ma dostęp i tam dostaje żarcie) jakąś mysz polną czy jakiegoś wróbelka. Wniosek: nawet dokarmiany przez długi czas kot przetrwa. Pomysł, że autorka powinna sama płacić za sterylizację przybłęd uważam za niesamowicie bzdurny. Widać osoby, którym przyszedł do głowy taki pomysł mają za dużo pieniędzy. Jak tak bardzo chcecie ulżyć swoim portfelom to ja chętnie pomogę ;) I będę wdzięczniejszy niż koty. Zgadzam się, że autorka powinna wcześniej zadzwonić do schroniska czy innej organizacji. I tu jest jej jedyny błąd. Chciała dobrze, nie wyszło najlepiej, ale koty mają się już dobrze. Z kolei czytając komentarze "kotomaniaków" odnoszę wrażenie, że najlepiej by było, gdyby olała te przybłędy. Co prawda nie miałaby fajnej historii, ale nie musiałaby czytać o tym, jaką to złą i paskudną osobą ona nie jest.

Odpowiedz
avatar garga_mel
-4 12

Zmoro, skorzystaj z rady Sparxx co do walerianki, bo nikt się nie drze, poza Tobą. To, że można skrzywdzić zwierzęta świadomie, i że Ty widywałaś takie przypadki, nie zmienia faktu, że autorka nie zachowała się odpowiednio, ani odpowiedzialnie. Nikt nie wiesza na niej psów. Zależało niektórym, by zostało powiedziane co zrobiła źle i jak nie należy postępować. 1. Od razu nie wezwała schroniska, co do tego się zgadzamy, że powinna to była zrobić. Tu dyskusja mogłaby się zakończyć. 2. Dobrze, że nie wytruła, to nie zmienia faktu, że nie postąpiła odpowiedzialnie. 3. Dzięki niej kotki się rozmnożyły z 5 do 15. Nikt jej nie "udupia", jednak czytający powinni wiedzieć, że to nie było mądre. I nieważne ile osób by się zachowało tak samo nieodpowiedzialnie, to nie jest usprawiedliwienie. 4. Miało "w dupie" z powodu punktu nr 3. Czemu nie zwróciła się do nich zimą? Nie rozumiesz, że ich zachowanie po fakcie doprowadzenia do rozmnożenia kotów, ma na celu piętnowanie takiego procederu? 5. Racja – jakieś jeszcze miały. 6. Kto mówi o krzywdzie? Nie mamy na ten temat informacji, ja również traktuję jako żart wtrącenie o przysmażaniu - inaczej pewnie bym nie zasnęła, wiedząc, że ludzie mają takie pomysły i bezwstydnie chwalą się nimi na publicznym forum. Także o żadnej nienawiści do autorki z mojej strony nie może być mowy. A na potwierdzenie wklejam informacje, które może wydadzą się bardziej wiarygodne, jeżeli kogoś nie przekonuję ja(bez doświadczenia i wiedzy) ani Mijanou(z doświadczeniem i wiedzą): W kontaktach ze zwierzętami powinniśmy się kierować przede wszystkim ich d o b r e m - koty błyskawicznie przyzwyczajają się do regularnego dokarmiania, zaczynają się w s z y b k i m tempie rozmnażać, następuje g w a ł t o w n y wzrost populacji i zarazem gwałtowny spadek dobrostanu tych zwierząt - dlatego dokarmiający jednocześnie powinni prowadzić akcje sterylizacji i kastracji oraz szczepień wśród tych zwierząt. Z a n i m zdecydujesz się na dokarmianie kotów wolnobytujących zadbaj o to, by całe stadko którym chcesz się opiekować było wysterylizowane. Sprawdź, czy Urząd Miasta w którym mieszkasz finansuje sterylizację dzikich kotów. W większości Polskich miast Urząd pokrywa koszty w 100%. Władze większości miast w ramach programu zapobiegania bezdomności zwierząt finansują sterylizację dzikich kotów – przez cały rok możesz bezdomnego kota wysterylizować w wyznaczonych lecznicach całkowicie za darmo (100% kosztów pokrywa gmina). Żródło: http://wybierzmiska.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=52&Itemid=78

Odpowiedz
avatar Zmora
1 5

Super, podoba mi się to co wkleiłeś, bo jest to w 100% słuszne i zgadzam się z tym całkowicie. Jest to najlepszy sposób, bo jak mówiłam, sterylizacja ułatwia życie później i ludziom w schronisku i samym kotom i wszystkim. Ale pytanie: ile osób w rzeczywistości tak postępuje? Jako, że w "większości gmin" ledwie ta opcja przysługuje, to nie każdy ma taką możliwość. Zresztą w mojej okolicy weterynarze zwykli twierdzić, że koty, które są przynoszone, to wcale nie są dzikie koty, tylko ludzie kłamią i oni nic za darmo robić nie będą. Nie wiem, jak na tym zyskują, skoro teoretycznie gmina płaci, może po prostu dwa razy za zabieg inkasują. Jak powiedziałam, może autorka nie postąpiła perfekcyjnie, ale najpierw zacznijmy od większości wymagać taki podstaw jak choćby oddawanie zwierząt do schroniska, zamiast zabijania/wyganiania/itp., a potem się pieklmy o dalsze zasady, jak dobrowolna sterylizacja. Zresztą... jeśli pominąć koszty zabiegu, to zostają koszty dojazdu i absolutny brak umiejętności łapania kotów. Bo litości, ale weź sobie (i tak już dość małą grupkę) osób, które mają jakąkolwiek chęć zrobić coś dla zwierząt. Z tych wydziel osoby, które są na tyle odważne, by próbować złapać samodzielnie kota (no bo jakoś na tę sterylizację trzeba go doprowadzić), który przecież może przenosić wszystkie możliwe choroby. A z tych tych, którzy umieją to zrobić, bo koty są dość zwinne i zwykle paskudne w charakterze. Jasne, zawsze można wezwać profesjonalistę, ale to oznacza koszty, a ludzie są dość sceptyczni jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy na obce zwierzaki, jak już wcześniej mówiłam. Albo można wezwać Towarzystwo lub schronisko do pomocy, co też Autorka zrobiła... Bo wybacz, ale z historii jasno wynika, że te koty nie były aż na tyle oswojone, by przyjść do ręki.

Odpowiedz
avatar mijanou
0 2

@Zmoro złapanie dzikiej kotki graniczy z cudem i grozi powaznym podrapaniem bo zwierzak będzie się bronić. Jednak są organizacje, które za Ciebie wyłapia takie kotki ( bezpłatnie, za pomocą klatek-łapek), dowiozą na sterylkę (darmową) a po 24 godzinnej rehabilitacji odwiozą. Niestety: w jednym masz 100% słuszności. Ludzie przynosili do wybranych gabinetów na sterylkę swoje własne koty więc limity dość szybko się kończyły. Ale tak BYŁO. Teraz trzeba udowodnić, ze kotka przywieziona na darmową sterylkę jest wolno żyjąca. Nie jest to trudne, wystarczy dokumentacja fotograficzna, lub fakt, że kotkę do gabinetu przywiozą wolontariusze organizacji zajmującej się wyłapywaniem kotów, pomagając w ten sposób karmicielom. To wszystko jednak wymaga i czasu i zaangażowania. Dlatego cały czas wspominam o odpowiedzialności i konsekwencji. Wręcz z uporem maniaka będę mówić każdemu, że nie wolno zaczynać opieki jeśli nie ma się zamiaru jej kontynuować na stałe. Kotów wolno żyjących nie przyjmie schronisko, jeśli zdecydujemy się tę opiekę przerwać, i to jest zgodne z prawem bo wolno żyjący, zdrowy kot jest, w myśl obowiązujcych przepisów, elementem krajobrazu miejskiego (to nie żart). Przyzwyczajony do karmienia kot traci zdolność samodzielnego zdobywania pokarmu i walki o pokarm. Jeśli więc komuś zimą kraje się serce na widok głodnych kotów to niech nie zaczyna opieki. Koty naprawdę wtedy zmienią miejsce swego pobytu i mają szansę trafić na teren, gdzie działają odpowiedzialni karmiciele, a takich, jak zauważam z zadowoleniem, jest coraz więcej, nawet wśród starszych osób o tradycyjnych poglądach. Proszę Cię, nie odbieraj mojego wywodu jako mądrzenia się czy wywyższania. Wszystko, co napisałam tutaj i w innych komentarzach dot. opieki nad zwierzętami dyktuje mi doświadczenie, jeśli nawet nie fachowa wiedza bo nie jestem ani weterynarzem ani behawiorystą zwierzęcym. Trochę długo już w tym siedzę po prostu.

Odpowiedz
avatar rzekotka
-1 7

popłakałam się ze śmiechu.... masz plusa

Odpowiedz
avatar dnr
2 14

Ale jednak ludzie się podniecają zwierzakami bardziej niż losem drugiego człowieka, historyjka o kotkach i ponad 70 komentarzy...

Odpowiedz
avatar monikamaria
1 7

Mijanou zauważyłam, że często podpierasz się owym porzekadłem, które jednak nie jest prawdziwe, co mogę potwierdzić korzystając z moich obserwacji. Znam kilka osób, dla których zwierzaczki są całym życiem. Jedna pani od ust sobie odejmuje, żeby dać kotkom. No fajnie, ale dlaczego jej własne dzieci nie chcą mieć z nią nic wspólnego? A no może dlatego, że owa pani będąc jeszcze młodą mamą potrafiła dzieckiem cisnąć przez przedpokój, jak nie chciało posprzatać pokoju? Inny pan gołąbki bardzo lubi (nie te na talerzu :))i dokarmia ile wlezie, a obsrany balkon sąsiadów ma gdzieś. Tak się przejmuje innymi. Znam jeszcze miłośnika piesków, który ceni wyżej pieski niż czarnoskórych mieszkańców naszej planety i miał wyrok za pobicie Afroamerykanina. A psią znajdkę przyjął z ulicy i niczego jej nie brakuje. Może ją też nauczy polować na gorszy gatunek ludzi, kto wie. W końcu swoje rasistowskie wartości musi komuś przekazać. I z drugiej strony - znam ludzi ze wsi, którzy zwierzęta traktują na równi z przedmiotami, a dla innych ludzi są dobrzy. Pomagali po powodzi, bezinteresownie, nie wymagając wdzięczności. Podsumowując - nie sposób ocenic całej osobowości człowieka po jednym z kryteriów. łatwo można wyciągnąć zbyt pochopne wnioski.

Odpowiedz
avatar mijanou
1 3

@Monikomario: osoby, które opisujesz w swoim poście to są typowe osoby zaburzone, mające kłopoty natury psychologicznej. Z miłośnikami zwierząt nie mają one wiele wspólnego. Tak, jak pisałam gdzieś wyżej:opieka nad zwierzętami musi być mądra i przemyślana bo jeśli na przykład bliskość kotów przeszkadza mieszkańcom to naraża się i koty na niebezpieczeństwo i siebie na nieprzyjemne komentarze i sąsiedzkie wojny. I nic dobrego nikomu z tego nie przyjdzie. To ja może podsumuję: 1. Koty w Kotkowie mieszkają w budkach oddalonych od bloków na tyle by nikomu w drogę nie wchodziły. 2. Kotki pod opieką nszych wolontariuszy są wysterylizowane, nie ma więc niebezpieczeństwa nadmiernego przyrostu populacji. 3. Koty są regularnie karmione a ich miski myte, ewentualne resztki sa usuwane, w budkach regularnie wymieniane siano i koce/kołdry. 4. Jak to było w "Dniu świra'? "Wolność jednych nie może być kosztem drugich". Święte słowa. Monikomario, ja cały czas mówię o mądrej opiece a nie o przypadkach zaburzeń psychicznych, które Ty opisujesz. Bo żaden normalny miłośnik zwierząt nie będzie swoją pasją utrudniać innym życia. Nade mną mieszka miłośnik gołębi mimo, że postawiliśmy przy bloku karmnik dla ptaków na platformie na tyle niskiej by pokarm można było wsypywać i na tyle wysokiej by ptaki mogły się pożywić bezpiecznie. Rozumiem więc, że porozstawiane komuś pod oknami kocie miski, resztki i smród moga komuś przeszkadzać.

Odpowiedz
avatar mysio_pysio
0 10

a ja Ci Autorko pogratuluję ludzkiego odruchu w stosunku do nielubianych zwierząt:)

Odpowiedz
avatar heylola
-1 7

motyw z kuciakiem genialny gratuluję pomysłu ;)

Odpowiedz
avatar mysio_pysio
2 6

oho, czyżby miłośnikom zwierząt nie podobała się pochwała dla Autorki (która zwierzaków NIE skrzywdziła- nie potruła, nie skatowała, a nawet zadbała o to, żeby zadki im nie przymarzły i z głodu nie zdechły) bo widać minusy lecą aż miło... właścicielka trzech kocurów :)

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
3 5

Ogólnie to popieram kocią stronę mocy. Jednak tak jak wśród ludzi, tak i wśród kotów zdarzają się menele, osobniki zdegenerowane i aspołeczne. Po opisie tego jak ta populacja się zachowywała, stwierdzam że są obrazą dla kociej rasy.

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

Tych dużych w cętki też nie znosisz?

Odpowiedz
avatar walijka
0 2

Hmm a ja bym spróbowała je wywieźć. Kartonowe pudła z dziurami, pewnie ze 3 rundy byście musieli zrobić, ale gwarantuję, że z odległości 20km raczej by nie wróciły. A jak je zwabić? Kocimiętka - można nawet ją wsadzić do takiego pudła i w ten sposób je zwabić; choć na młode raczej nie działa, ale te zkolei mogą się szybciej połasić na jedzenie... Tylko trzeba by rozdzielić kocury, bo jak kocimiętka przestanie działać, pozabijają się.

Odpowiedz
avatar natalia
1 5

Bardzo ładnie, że dałaś kotkom dach nad głowa, ładnie, że dałaś im jedzonko. Nieładnie, że nie potrafiłaś ponieść konsekwencji tego. Rozumiem, że można kotów nie lubić i nic o nich nie wiedzieć, ale nawet nie wiem jak nazwać to, że narzekasz na wszystko i wszystkich dookoła, bo miałaś problem z kotami, które sama sobie ściągnęłaś na głowę. Zamiast wyciągnąć z tego wnioski i nauczyć się, że nie można karmić zwierzęcia, którego nie zamierza się przygarnąć, to wszyscy dookoła są źli. Koty, które są tylko zwierzętami, są złe, jakieś organizacje są złe, ale Ty jesteś cacy, bo dokarmiałaś kotki, które nie zrozumiały twoich dobrych intencji i zamiast podziękować i się wycofać wiosną z twojego podwórka zadomowiły się. Zimą miały miskę, wiosną miały ptaszki, więc powiedz mi po co miałyby się gdziekolwiek ruszać z tego kociego raju? Ja choć kocham koty, to jednak nie dokarmiam zabiedzonych kotów, które wejdą mi na posesję. Wszystkich stworzeń nie uratuję, a będę miała tylko problemy takie jak ty. Danie im schronienia to jeszcze pół biedy, ale kiedy kot dostaje jedzenie, to zaczyna traktować teren jak swój i zaczyna go znaczyć jak swój. Zamiast robić z siebie ofiarę przyznaj się do błędu przynajmniej przed sobą, wyciągnij z tego lekcję i na przyszłość uważaj na zamieszczanie takich historii.

Odpowiedz
avatar mijanou
2 4

Ogromny plus za mądry komentarz. Ujęłaś bardzo mądrze i krótko to, co ja staram się udowodnić pod tą historią za pomocą mnostwa komentarzy ale chyba źle się do tego zabrałam i tylko ściągnęłam gromy na swoją glowę. Może Tobie się uda trafić do nieprzekonanych. Dziękuję Ci za mądre słowa.

Odpowiedz
avatar Hej
0 6

nie będę powtarzać tego, co już inni napisali, dodam od siebie, 3moons jesteś skończoną idiotką. nie pomogłaś tym kotom, jedynie chciałaś połechtać swoje ego, jaka to niby dobra jesteś że tą budę wystawiłaś. żal.

Odpowiedz
avatar Tubka
0 2

Aż się boję komentować taki flejm tutaj... W każdym razie, mimo, że kocham koty ponad życie to dawno się tak nie uśmiałam jak podczas historii polowania na koty z podbierakiem xD Wielki plus dla Ciebie!

Odpowiedz
Udostępnij