Komentarze pod moją poprzednią historią są wielce uskrzydlające. Dzięki! Na fali spuszczania z siebie powietrza i przygotowywania się do ostatecznej wojny z lokatorami opowiem, jak to z partnerem staliśmy się „menelami społecznymi” (cokolwiek to znaczy).
W kamienicy nie ma gazu – wszystko co działa, buczy i grzeje chodzi na prąd. Stary dom sztucznie podzielony na mniejsze lokale to gwarancja lekko wadliwej instalacji elektrycznej. To się musiało kiedyś stać – pierdyknęły nam korki. Niefortunnie, bo około godziny 23. Do tego – wyskoczył nie tylko korek „domowy”, ale i korek ogólny, który znajdował się pod kłódką, w skrzynce ulokowanej tuż przy drzwiach lokatorów. Prąd był nam niezbędny do pracy (terminy goniły), klucz do kłódki rozpłynął się dawno temu, więc jedynym rozwiązaniem zdało się nam przepiłowanie zabezpieczenia.
Cóż, narobiliśmy trochę hałasu – inaczej się nie dało. Na niosący się w nocy dźwięk szurania i stukania wyskoczyła lokatorka. Wyjaśniliśmy jej co i jak, zapytaliśmy o zaginiony w akcji klucz. Stwierdziła, że takiego nie posiada i czmychnęła do siebie. Przepiłowaliśmy to ustrojstwo, włączyliśmy korek i kilka dni później zamontowaliśmy swoją kłódkę.
Nic wielkiego, prawda? Sprawa nocnego pitolenia w zamek odeszłaby do lamusa, gdyby nie niedawne zaciemnienie. W ostatni piątek, ponownie w godzinach nocnych siadł prąd w połowie kamienicy. Po kilku minutach światło wróciło, ale tylko po to, żeby odejść z impetem – już w całym budynku. Zdecydowaliśmy się zachować zimną krew i zerknąć na korek ogólny. Wszystko było na swoim miejscu. Problematyczna lokatorka także.
Babsko wypełzło na balkon i dawaj w te głosy (sparafrazowany zapis nagrania, które szczęśliwie udało mi się popełnić stojąc w oknie):
Jeb... menele społeczne, kur..! Prąd mi wyłączyli, wielcy kur.. właściciele! Prąd mi kradną! Dziennikarze wielcy, właściciele, ura bura w du.. dziura! Normalnych ludzi na bruk wywalają, męty jeb... Złośliwie prąd mi kur... wyłączają! Prąd kradną! O ta, ta... Dziw... z góry! Nigdy im nie zapomnę, nie daruje jeb...! To kultury kur... trzeba trochę mieć! A nie kłódki swoje zakładają i prąd jeb... zapier...!
O dziwo, na takie dictum zachowałam nadzwyczajny spokój. Mój mocno na co dzień stonowany partner wyrwał się do okna. Szczęśliwie go powstrzymałam. Zamiast wdawać się w pyskówki – wyszliśmy na ulicę (z naszych okien jej nie widać). A tam? Tabun sąsiadów! W oknach okolicznych kamienic ciemno, ludzie dyskutują i nasłuchują kolejnych wrzasków lokatorki:
Menele społeczne, ura bura w du.. dziura, we łbach się poprzewracało, uczciwych ludzi złodzieje okradają!
Od osób zamieszkujących pobliskie kamienice dowiedzieliśmy się, że lokatorzy od czasu słynnej awantury (z moją inwokacją do „Obleśnego, grubego knura!” i propozycją, abym klęknęła przed konkubentem lokatorki w rolach pierwszoplanowych) usiłują nam zrobić czarny PR. Koronnym argumentem jest domniemana kradzież prądu. Podobno lokatorom (siedmioosobowej rodzinie) przyszedł pozimowy rachunek za energię w zastraszającej kwocie 600 zł (nasz rachunek – mieszkamy we dwoje – to dla porównania 1200 zł).
Na szczęście sąsiedzi to normalni ludzie – także zmęczeni obecnością wrzaskliwej baby i jej konkubenta-kryminalisty. Gratulują – według nich – odważnej postawy i bardzo nas wspierają. Podchwycili nawet nasz pomysł. Nosimy się z zamiarem zamówienia koszulek z wielkim napisem „Menel społeczny”. Zamówienie będzie spore – kilka osób wyraziło zainteresowanie takim T-shirtem. ;-)
A wracając do nocy wielkich, elektrycznych ciemności. Lokatorka jeszcze długo piłowała z balkonu, że ją okradamy z prądu. Wtórowała jej mama – ta dotąd roztropna babuleńka. Między jednym i drugim wrzaskiem zadzwoniliśmy do pogotowia energetycznego. Okazało się, że jakiś geniusz kradł kabelki na stacji, a że nasza kamienica ma dwie fazy – najpierw światła nie było w połowie budynku, a później ciemności opanowały cały ten dom wariatów.
Dom wariatów II
fantastycznie, ale nie każdy śledzi Twoje przygody, więc linkuj do swoich poprzednich historii :)
OdpowiedzWchodzimy na profil autorki i proszę ;) Tam jej przygody są. Kwestia inicjatywy.
Odpowiedz@atheo: To ja robię coś źle, bo na profilu ambiantepl widzę 5 historii i żadna nie wydaje mi się być powiązana z tą.
OdpowiedzJaja to wam się dopiero teraz zaczną ;)
OdpowiedzŚwietny pomysł z koszulkami! Też taką chcę :)
OdpowiedzIle chcecie za taką koszulkę?
Odpowiedz"Menel społeczny" :D Chyba mój szef zyska nową ksywkę xD
OdpowiedzSerio krzyczała "ura bura"? :-D
OdpowiedzZ tego co słyszałam na nagraniu to właśnie tak krzyczała :D Niżej masz link do strony podanej przez ambiantepl . ;P
Odpowiedzmam tylko nadzieję że te wszy nie są zameldowane. Powodzenia!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 maja 2013 o 13:34
Są. Mało tego - zarejestrowali pod tym adresem dwie firmy (po cichu, rzecz jasna). Prawnik wyjaśnił nam, że meldunek to (prawie dosłowny cytat) "twór przedpotopowy", który nie jest brany pod uwagę przy takich "sytuacjach".
OdpowiedzCześć wszystkim! Jeszcze raz dziękuję za miłe komentarze i słowa wsparcia. Dzisiaj korzystamy z chwili spokoju - na dworze leje, więc lokatorzy odpuścili sobie imprezowanie pod naszymi oknami od (średnio) 8 rano do 1 w nocy. Pracujemy w domu i wczoraj mieliśmy tu Meksyk w Sajgonie. Pod wpływem Waszych komentarzy i w ramach niwelowania wisielczego nastroju założyliśmy to http://menelspoleczny.pl/ Ceny są zabójcze (to program partnerski), ale strona powstała głównie jako wymówka do opublikowania fragmentu wspomnianego w historyjce nagrania ;-) Jakby co - player jest w prawym górnym rogu.
OdpowiedzZaimponowałaś mi: udane intro w postaci popularnej historyjki, fala zainteresowania forumowiczów oraz sąsiadów, błyskawicznie założona strona z koszulami na sprzedaż. Ma się kiepełę do interesów :)
OdpowiedzNo z takimi lokatorami to lekko nie ma. Plus za historię i za Lublin.
Odpowiedz