Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia http://piekielni.pl/50536#comments przypomniała mi o moich doświadczeniach z uczelnią. Wraz z dobrym…

Historia http://piekielni.pl/50536#comments przypomniała mi o moich doświadczeniach z uczelnią.

Wraz z dobrym znajomym od kilku lat, corocznie, organizujemy pewną uczelnianą imprezę.
Dwa lata temu padł pomysł wykonania, oprócz tradycyjnej wystawy, pewnych dekoracji (nie zdradzę jakich, bo za łatwo będzie namierzyć o której uczelni i wydziale mówię;)). Do wykonania, oprócz rzeczy, które już mieliśmy, potrzebowaliśmy jeszcze tylko sporych ilości brystolu i kolorowej bibuły.

Że nasze kieszenie puste, a uczelnia ma środki na takie rzeczy (impreza ma charakter m.in. promocyjny, a na to idzie gruba kasa) to zostało wystosowane pytanie do działu promocji, czy są w stanie nam tę bibułę i brystol zasponsorować. Pomysł dekoracji się spodobał, nie ma problemu z pieniędzmi, dla nich to niewielkie kwoty.

No wszystko pięknie, nic tylko brać się za wykonanie dekoracji... Ale zaraz! Przecież bibuła i brystol to materiały biurowe! a uczelnia na materiały biurowe ma podpisaną umowę z hurtownią, która wygrała przetarg. Koniecznie trzeba tam kupić, nie ma innej opcji, bo inaczej nie przejdzie przez kwesturę i z dofinansowania będą nici...

Co z tego wynikło?
Pomysł na dekoracje narodził się jakieś 3 tygodnie przed terminem imprezy. Dużo czasu na wykonanie, prawda? Ano właśnie.
Stosując procedury rządzące na uczelni, pojechaliśmy do rzeczonej hurtowni (drugi koniec miasta), aby wybrać, co nam będzie potrzebne. Już na miejscu dowiedzieliśmy się, że musimy mieć odpowiednie pisemko, żeby móc kupić tę cholerną bibułę (w dziale promocji powiedzieli nam, że zadzwonią do hurtowni i uprzedzą, że mamy się zjawić). Pani nic nie wie, że ktoś z uczelni miał przyjść. Po długich negocjacjach i namowach pani patrzy na nas z powątpiewaniem, ale w końcu decyduje się, żeby zadzwonić i się spytać. Uff, mamy potwierdzenie, że się pod nikogo nie podszywamy! No, to w końcu możemy brać tę nieszczęsną bibułę i brać się za dekoracje... Ale zaraz! Procedury! Najpierw pani wystawi fakturę, my ją grzecznie zaniesiemy na uczelnię, uczelnia zrobi przelew i jak będzie potwierdzenie, że kasa wpłynęła, to my możemy odebrać materiały.
Zrobiliśmy co trzeba i czekamy, czekamy, czekamy...

Materiały odebraliśmy cztery dni przed imprezą. W czasie kiedy wszyscy biegali jak kot z pęcherzem, bo ostatnie przygotowania, poprawki, a to nagle wychodzi, że trzeba jeszcze na już coś zrobić, załatwić, zorganizować. A my spokojnie straciliśmy pół dnia, żeby pojechać sobie na drugi koniec miasta po bibułę. I brystol, byłabym zapomniała:)

Cztery dni to już nie tak dużo na zrobienie dekoracji, szczególnie kiedy do zrobienia jest jeszcze mnóstwo innych rzeczy, ale jakoś się udało i nawet ładnie wyszło, jak na robione w takim pośpiechu:)
Podczas pracy nad dekoracjami wydarzyła się jeszcze inna piekielność, ale to już materiał na kolejną historię.

uczelnia:)

by Poecilotheria
Dodaj nowy komentarz
avatar ignisvespers
2 2

Haha, czyżby Kraków? :D

Odpowiedz
avatar toomex
3 5

Jestem vice-szefem jednego z kół naukowych na UG. Koło, jak to koło, musi czasem coś większego (zarówno format jak i liczba kopii) wydrukować, więc zaraz do pobliskiego ksero... o nie, zaraz, zaraz! Przecież uczelnia ma podpisaną umowę przetargową! Do niedawna firma świadcząca dla gdańskiego uniwersytetu usługi poligraficzne była bardzo niedaleko, bo w Krakowie... Teraz jest lepiej, bo nowy wykonawca jest już zaledwie 150 km od uniwersytetu, w sąsiednim województwie...

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
2 2

Właśnie ten znajomy o którym wspomniałam jest prezesem koła naukowego. W zasadzie koło powstało jako przykrywka do tej imprezy, bo jak to tak, że zwykły student organizuje imprezę i dostaje na to dofinansowania (bo sami żeśmy tą imprezę wymyślili i za pierwszym razem sami, we dwójkę, zorganizowaliśmy)? ;) I powiem Ci, że większość takich drobnych wydatków, które teoretycznie powinna pokrywać uczelnia, pokrywamy z własnej kieszeni, bo zwyczajnie za dużo zachodu, żeby się opłacało. A jak założysz za coś swoją kasę i przedstawisz fakturę, żeby zwrócili, to się na przelewy czeka tygodniami...

Odpowiedz
avatar ignisvespers
2 2

Standard. Pozdrawiam samorządowców i działaczy kół naukowych, znam ból, jestem jednym i drugim :D tylko fakt, że my nie musimy drukować niczego u firm z przetargu, ale tak to się reszta zgadza :)

Odpowiedz
Udostępnij