Mam nadzieję, że ta historia da wam do myślenia.
Znam ją głównie od swojej mamy, ale też od innych i ze swoich własnych obserwacji.
Rok temu przeprowadziłam się z jednego z warszawskich osiedli na przedmieścia. Osiedle duże, ale osoby z okolicy każdy kojarzy. Historia dotyczy spełnionej trzydziestolatki pragnącej dziecka.
Kobieta zaszła w ciążę i urodziła dziewczynkę. Pierwsze dziecko więc wiadomo stres i podniecenie jeszcze większe niż normalnie, ale cóż, różnie w życiu bywa. Dziecko urodziło się w 23 tygodniu ciąży. Zaledwie mały procent tak skrajnych wcześniaków przeżywa, a te którym się to uda najczęściej są w jakimś stopniu upośledzone i niewidome.
Jednak na przekór piekielny matkom, o których tu czasem czytam, kobieta okazała się wspaniała pod tym względem. Przychodziła do dziecka codziennie w czasie jego pobytu w szpitalu. Opiekowała się nim, karmiła i mówiła do niego("Przeżyliśmy już 3 dni, kochanie. A teraz córeczko mama cię nakarmi. Wszystko będzie dobrze, nie martw się!"). Dziewczynka miała kilka wylewów drugiego stopnia, ale przeżyła.
Teraz ma 2,5 roku, codziennie po 15-20 ataków padaczki i szczątkowe pozostałości mózgu. Dziecko nie widzi, nie siedzi, nie mówi. Wymaga stałej opieki, a leki przeciwko padaczce tylko nasilają ataki. Matka zrezygnowała nawet z rehabilitacji, bo nie przynosiła efektów i wróciła do pracy na pół etatu, ponieważ w domu już nie mogła wytrzymać. Na dodatek dziewczynka bardzo cierpi.
Lekarze nie wiedzą ile jeszcze przeżyje. Może dwa, może pięć lat, a matka dziecka widzi codziennie jak jej córeczka cierpi i modli się o to, aby jej dziecko odeszło i zyskało spokój przynajmniej na tamtym świecie.
Co tutaj jest piekielnością?
Trzydzieści lat temu nikt by tego noworodka nie ratował, bo nie było takich możliwości. Dzisiaj mamy, ale życie, które otrzymuje to dziecko, ale też inni ludzie w podobnych sytuacjach to tylko praca funkcji życiowych i ból, potworny ból. Wy, pewnie tak jak ja, gdy czytacie w gazecie artykuł o eutanazji z miejsca stwierdzacie, że to morderstwo i nie powinno się o tym nawet mówić. Wyciągamy takie wnioski nie znając historii ludzi, których ta eutanazja naprawdę dotyczy. Dla nich jest to często wybawienie.
To jest bardzo przykry temat, który każdy omija dopóki jego / jego najbliższego otoczenia nie spotka coś podobnego. Zgadzam się z tym co napisałaś, wiele razy rozmawiałam ze znajomymi na ten temat i niestety kiedy wspominałam, że w niektórych przypadkach na prawdę lepiej by było, żeby dana osoba czy dzieciątko odeszło już i nie cierpiało - patrzeli na mnie jakoś nie tak. Każdy mówi o ratowaniu i wyciągnięciu z krytycznych sytuacji, ale mało kto myśli o tym, że taka osoba/dzieciątko musi dalej "jakoś" żyć, a często jest to życie w bólu, cierpieniu i całkowitej bezsilności, bo nie mogą zmienić tej sytuacji.
OdpowiedzAle na w szkole na religii się o tym nie mówi, w sumie przez ponad 8 lat się niczego nie nauczyłem. Przepisałem się na etykę i... w półtora roku omówiliśmy więcej życiowych, i poważnych problemów świata niż przez tamte 8 lat na religii. Więc gdzieśtam się o tym mówi...
OdpowiedzNiestety nie wszyscy mają możliwość skorzystania z lekcji etyki, bo się takowych w szkołach zwyczajnie nie organizuje :/
OdpowiedzSzkoła ma obowiązek zorganizowania lekcji etyki dla uczniów, którzy rezygnują z religii. Ma ten obowiązek nawet wtedy, gdy zaledwie jedna osoba decyduje się na opuszczenie zajęć z religii.
OdpowiedzMy mamy takiego księdza, który zaczyna temat od "Przykazania X", a kończy na aborcji, eutanazji i innych niecodziennych tematach. Tak jest zawsze jak zaczyna się dyskusja, głównie dlatego że my się wypowiadamy i sprowadzamy rozmowę na te tory. Od tego roku szkolnego mamy z nim religię i w takich dyskusjach omówiliśmy już naprawdę wiele problemów, ale niestety na tylu księży ilu znam tylko ten jeden do końca wysłucha i odpowie jakie on ma zdanie na ten temat, a nie "bo tak mówi religia".
Odpowiedz@irysek piękna teoria, tyle że w praktyce nic nie wychodzi.
OdpowiedzZ naszym katechetą też prawie co lekcję o takich sprawach rozmawiamy. Z tym, że on sprawia wrażenie fanatyka religijnego. Na każde nasze zdanie ma gotową odpowiedź, i nasze argumenty zdają się jego omijać. Zawsze wymyśli coś w stylu "tak było zawsze, i Kościół stoi na straży tradycji". Puszcza nam też czasem filmy np. o aborcji, ale strasznie jednostronne one są. Można z nich wysnuć wniosek, że aborcja prowadzi do schizofrenii u matki.
Odpowiedzirysek: owszem ma, u nas odbywała się taka lekcja z największą zołzą w historii o 16:00. Lekcje, jako maturzyści, kończyliśmy o 13.
OdpowiedzNie wiem czy umiałabym jako matka patrzeć jak cierpi moje dziecko i czy kiedykolwiek mogłabym ukrócić czas jego cierpień. To jest raczej trudny temat.
Odpowiedz@Guwnol - od XIX wieku nie istnieje coś takiego jak "prawica" i "lewica". Te "Środowiska Prawicowe", na które się powołujesz obejmują zarówno Konserwatystów, którzy w kategoriach gospodarczych i owszem opowiadają się za zwiększoną wolnością, ale w kategoriach światopoglądowych są za delegalizacją wszystkiego i wszystkich, jak i Katolików, którzy w kategoriach gospodarczych domagają się socjalu i opiekuńczości państwa, a w kategoriach światopoglądowych są za delegalizacją wszystkiego i wszystkich. Oprócz nich są jeszcze Libertarianie, którzy opowiadają się zarówno za zwiększoną wolnością gospodarczą, jak i za wolnościami światopoglądowymi. Nie wspominam tu o całym spektrum stadiów pośrednich, ale to taki najbardziej ogólny zarys. Mniej więcej od XX wieku sceny politycznej nie można już określać dwubiegunowo, a raczej jak układ współrzednych...
OdpowiedzAle tu dziecko nie miało żadnych wad genetycznych, więc skąd mowa o aborcji? Wszelkie schorzenia były wynikiem powikłań po przedwczesnym porodzie...
OdpowiedzNie bardzo wiem, co postulujesz. Żeby nie ratować wcześniaków? Nigdy nie wiadomo, jakie skutki na rozwój dziecka wywrą problemy podczas porodu, czy prenatalne teratogeny. W jednych przypadkach "100%" uszkodzenia nie zostawiają większych konsekwencji, a dziecko z 10 pkt. Apgar okazuje się ciężko niepełnosprawne. Rolą lekarza jest ratowanie życia a nie decydowanie, kto na nie zasługuje.
OdpowiedzJa nie powiedziałabym, że Autorka coś postuluje. Pokazuje tylko jak złożone są niektóre problemy. Patrzymy na coś i od razu szufladkujemy nawet nie znając przyczyn danej sytuacji. A ty jak zawsze "pozytywnie" nastawiony do świata i innych ludzi.
OdpowiedzCzasami trzeba podjąć decyzję o nieratowaniu życia. W medycynie jest coś takiego, jak zaprzestanie uporczywej terapii. Wiadomo, że nie da się postawić sztywnej granicy, np. poniżej 25 tygodnia nie ratujemy. Ale czasem taką decyzję trzeba podjąć.
OdpowiedzW takich przypadkach kobieta powinna mieć prawo do aborcji, jeśli wie, że dziecko może się urodzić w takim stanie. I powinna być zalegalizowana eutanazja też dla takich przypadków. Rolą lekarza jest pomagać. A w takich przypadkach jedyna pomoc, to pozwolić odejść. Zadam Ci proste pytanie - istnieje prawo nie zmuszające do uciążliwej terapii, nawet Kościół to popiera, ale co by zrobiły środowiska prawicowe z lekarzem, który pozwoliłby umrzeć?
OdpowiedzDlaczego zakładasz, że wszyscy mają takie wyidealizowane poglądy? Sądzę, że eutanazja absolutnie powinna być dozwolona, gdy cierpiąca osoba nie ma szans na wyleczenie- to nie morderstwo, tylko pomoc, jedyna, na jaką można się zdobyć.
OdpowiedzZabicie to zabicie. Jakby tego nie nazwać. Nie mamy prawa oceniać czy lepsza dla kogoś jest śmierć czy życie. Nie wiesz co jeszcze się wydarzy w życiu osoby, której tak bardzo chcesz "pomóc". Być może taka chwila, dla której warto było żyć. Pomijam, że nie da się sztywno wyznaczyć granicy, od której już się należy prawo do śmierci. Zawsze ta granica będzie przeciągana. Parę lat temu, kiedy umierałam powoli i w męczarniach błagałam o to, żeby to się wreszcie skończyło, żeby nie bolało. Teraz patrzę na to z innej perspektywy. Mimo że już nigdy nie będę zdrowa to już tak bardzo mi się nie spieszy. Bywają takie dni, tygodnie, miesiące kiedy chciałabym eutanazji, potem wystarczy jedno zdarzenie i mogę się cieszyć, że dostałam jeszcze trochę czasu. Nikt nie dostaje więcej niż jest w stanie udźwignąć. A ja jako matka wolałabym patrzeć na cierpienia mojego dziecka, wiedząc że jeszcze zobaczę uśmiech w tym cierpieniu, że przytulę niż zabić dziecko.
OdpowiedzAsica ty masz jakas świadomość własnego jesctectwa a sadze ze ten maluszek nawet nie wie o co chodzi i czemu tak boli. Ja jako matka nie potrafiłabym patrzeć na to cierpienie, nawet za cenę jednego uśmiechu (na 1100 chwil bólu i cierpienia). Ja na szczęście żyje w kraju, w którym eutanazja jest dozwolona, no i nie jestem matka dziecka z takimi problemami. Mi się serce kraje jak mój maluch złapie grype i mu zle, nie jestem w stanie wyobrazić sobie cierpienia tej kobiety.
OdpowiedzNaprawdę uważasz, że dla kogoś takiego, jak dziecko tej kobiety, eutanazja też jest zła? Skąd ma niby mieć to szczęście w cierpieniu, skoro nic nie słyszy, nie widzi, pewnie też nic nie rozumie... to nieludzkie, jak kurczowe utrzymywanie przy życiu starego zwierzęcia, które nawet się nie rusza, tylko patrzy oczami pełnymi cierpienia... nie mogłabym czegoś takiego zrobić ukochanej osobie.
OdpowiedzBosko, Asico, cieszę się że moi rodzice są mądrzejsi niż Ty. Mam nadzieję że przespacerujesz się teraz na najbliższy oddział opieki paliatywnej i zaczniesz przekonywać pacjentów, by się uśmiechali.
OdpowiedzAsico, przerażasz mnie. Eutanazja to zbyt powazny temat by krótko zająć stanowisko na tak czy na nie. Ale wiem, że na tak wielkie cierpienie, i to niezasłużone, jak to opisane w historii nie potrafilabym patrzeć.
OdpowiedzAsica, nie obraź się (a z resztą mam to gdzieś), ale Twoje zachowanie jest nieludzkie i wręcz przeciwko Bogu. Siłowe utrzymywanie przy życiu, to jest zbrodnia. Eutanazja nie, aborcja nie, ale klonowanie, które mogłoby uratować dziecko też nie.
OdpowiedzA właśnie, to taki temat nieco etyczny, ale nigdy nie spotkałam się z porządnym wyjaśnieniem - co takiego nieetycznego jest w klonowaniu? Może zna ktoś przebieg, żeby tak opisać nawet na priv, żeby spamu nie było więcej, jak to wygląda, czemu jest niemoralne etc. Tylko w miarę obiektywnie, żebym mogła wyrobić sobie własne zdanie. Co do eutanazji. Zapytałam się kiedyś katechety dlaczego jak ktoś jest roślinką, część jego organów nie pracuje i cierpi, czy lepsza jest eutanazja czy życie. Odpowiedź: Życie. Ja się osobiście z tym nie zgadzam i zostałam nazwana "anty".
Odpowiedz@Czekoczeko - czy i dlaczego klonowanie jest złe, zależy od światopoglądu. Chrześcijanie będą krytykować już samą procedurę, że to "zabawa w Boga", majstrowanie przy ludzkim życiu. Bo może rodzić w człowieku poczucie wszechmocy, pozbawia go chrześcijańskiej pokory. Więc niezależnie od kontekstu - jest to złe. Oprócz tego pozostaje kwestia celu, w jakim można by zastosować klonowanie. To o czym mówi się najwięcej - "hodowanie części zamiennych" (że tak powiem najprościej i najbardziej obrazowo), czyli sklonowanie konkretnego osobnika, a potem izolowanie z powstałego zarodka komórek macierzystych, które odpowiednio pokierowane, mogą się przekształcić w dowolny narząd z identycznym kodem DNA, co tenże osobnik, co niweluje ryzyko jakie jest przy zwykłych przeszczepach, czyli odrzucenie przeszczepionego narządu i konieczność zażywania leków do końca życia. I tu jest problem, bo ten zarodek to nowe życie, nowy człowiek, którego używamy, żeby przedłużyć życie komu innemu. To tak w skrócie. BTW. Nie chcę wchodzić w to, czy utożsamiam się z tymi poglądami, czy nie, więc proszę ze mną nie polemizować. Odpowiadam tylko na pytanie, czemu ktoś może uważać klonowanie za nieetyczne.
OdpowiedzWielu z nas jest przeciwko eutanazji, ponieważ ludzie kombinują i szpital mógłby kogoś uśmiercić wbrew jego woli. Zalegalizowanie eutanazji mogłoby prowadzić do nadużyć.
OdpowiedzNo, i to jest dobry argument, niestety takie już są polskie realia :(
OdpowiedzLavender6, niestety nie tylko polskie, światowe. Po prostu pewne rzeczy muszą być nielegalne/zakazane, aby nie dochodziło do nadużyć na ogromną skalę. Chociaż w pewnych przypadkach, eutanazja naprawdę mogłaby jedynie ulżyć cierpieniu...
Odpowiedz@Lavender6 wypchaj się tą swoją polonofobią.
OdpowiedzNie jest w takiej sytuacji rozwiązaniem zakaz, lecz skrupulatna kontrola. Zbyt łatwo w dzisiejszych czasach godzimy się na utratę wolności w imię bezpieczeństwa i braku konieczności angażowania się społecznie.
OdpowiedzDobrze prawisz, GythaOgg, oczywiście jakoś rozsądnie tę kontrolę zorganizować, bez tworzenia dodatkowej administracji, np. Eutanazję można przeprowadzić po uzyskaniu zezwolenia od odpowiedniej rady, powołanej przy jakiejś instytucji medycznej, z członków owej instytucji, zwoływanych jak zajdzie taka potrzeba (wtedy nie trzeba by było tworzyć nowych urzędników, wystarczyłoby dać dotychczasowym premię za bycie członkiem rady) po przedstawieniu dokumentacji medycznej, rozmowie z lekarzem prowadzącym i zainteresowanym (ewentualnie rodziną zainteresowanego, jeśli nie ma z nim kontaktu). I przykładowo na każdym zebraniu takiej rady jedna niezależna osoba - oceniająca czy wszystko idzie prawidłowo. Ile takich rad byłoby potrzebnych w Polsce? Jedna na województwo? Powiat?
OdpowiedzDla mnie najsmutniejsze jest to, że takie warzywka na siłę i wbrew logice i humanitaryzmowi utrzymuje się przy życiu. Postęp medyyny z założenia mający ratowac życie i leczyć choroby w pewnych przypadkach może stać się przekleństwem.
OdpowiedzTo nie są warzywka. To są ludzie.
OdpowiedzŻartujesz? Od zawsze popieram eutanazję, każdy odpowiada za swoje życie. Sama bym się nie wahała na sobie zastosować. A w przypadku takiego dziecka myślę, że to decyzja rodziców, chyba widać, że ten przypadek się nadaje tylko na eutanazję. Co to za życie, nawet nie umiem sobie wyobrazić jak by funkcjonowała za parę lat, a w ogóle ciekawe ile dożyje naturalnie
OdpowiedzCo ciekawe w kulturach na których pono opiera się cała Europa (greckiej i rzymskiej) samobójstwa i eutanazja nie były jakimkolwiek tabu bo liczyła się dla owych ludzi jakość a nie li tylko istnienie życia. Poprę to przykładem, mam nadzieję, że znanym. Petroniusz wyprawił ucztę na której popełnił samobójstwo co był opisał Sienkiewicz.
OdpowiedzCo do samobójstw w Rzymie i Grecji masz rację. Ale opieranie swojej wiedzy historycznej na Sienkiewiczu to nienajlepszy pomysł.
OdpowiedzRozumiem, że skoro podałem przykład znany ludziom bo być może czytali Sienkiewicza (jest to oczywiście przykład historyczny, poparty źródłami z epoki) zakładasz, że generalnie historię Polski znam tylko w odniesieniu do Chmielnickiego, Potopu czy wojny z Turczynem. Kpisz czy o drogę pytasz?
OdpowiedzBTW zacznij czytać Sienkiewicza. Nie najlepszy piszemy rozdzielnie.
OdpowiedzNieprawda, nie z przymiotnikami piszemy łącznie. A najlepszy to przymiotnik w stopniu najwyższym.
Odpowiedzhttp://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=12568
OdpowiedzO ile jestem za eutanazją w przypadku nieuleczalnych chorób u osób dorosłych (po rozmowie z psychiatra, wystawieniu zaświadczeń przez lekarzy itp) o tyle w takim przypadku jak ten jestem sceptycznie nastawiony. W jednym przypadku mówimy o woli chorego, tu mówimy o decydowaniu za kogoś. Kogoś kto się męczy, ale jednak jest osobną jednostką. To byłoby obciążenie matki z śmierć dziecka - i może sobie teraz mamusia modlić się o śmierć (tzn wybawienie) dla córki, ale gdyby doszło do tego, poddaliby dziecko eutanazji, matka do końca życia leczyłaby się bo, jakby nie było, za jej zgodą zabito JEJ DZIECKO.
OdpowiedzNieuleczalnych śmiertelnych chorób znaczy się w stadium ostatnim, ze tak powiem - bo lekkie niedopowiedzenie z mojej strony
OdpowiedzNo i czemu minusują...?
OdpowiedzMoże zbyt mądrze to napisałem i nie są w stanie pojąć ;)
OdpowiedzCzesto sie tu tak dzieje, ze za inteligentne wypowiedzi dostaje sie minusy ;)
OdpowiedzPowiem tak.. Ten kto dał życie, ten ma prawo je odebrać. Ale to moja ocena. Jeśli matka dziecka chce dla niego eutanazji ok. Szkoda mi tego dziecka bo się męczy, ja bym na coś takiego nie mogła patrzeć.
OdpowiedzNo to chyba zbyt daleko posunięte wnioski. Taki argument daje prawo dzieciobójczyniom - urodziłam to teraz mogę je włożyć do zamrażarki, bo ja dałam życie i ja odbieram.
OdpowiedzJakoś do głowy przyszła mi mama Madzi. No w końcu dała życie, oraz odebrała. Tak w ogóle... Twoja mama wie o tej wypowiedzi?
OdpowiedzDlaczego nagle tyle osób chce decydować o ludzkim życiu? Bogu dziękuję, że dwadzieścia kilka lat temu nie myślano w tych kategoriach - gdyby tak było, mój narzeczony dzisiaj by nie żył. Tak, jest osobą niepełnosprawną. W znacznym stopniu. Porusza się na wózku, którym jak na razie nie jest w stanie sam operować. Nie zrobi sobie herbaty, nie zje samodzielnie obiadu, ba! nawet tyłka sobie samodzielnie nie podetrze. Ale żyje. Pracuje, robi doktorat, zarabia na swoje utrzymanie, udziela się społecznie i pomaga innym ludziom. Ale pierwsze lata jego życia nie wskazywały na to. Nie chcę myśleć, co byłoby, gdyby w tych pierwszych latach ktoś podjął za niego decyzję, bo "nic dobrego nie rokuje"... Z pełną świadomością tego, co mówię, świadomością osoby, która do końca życia będzie nie tylko żoną, ale i opiekunką, mówię: dobrze, że żyje i że nikt mu tego prawa nie odebrał.
OdpowiedzJakby nie żył to by nie był Twoim narzeczonym i nawet byś nie żałowała tego - bo by go nie było.
OdpowiedzOczywiście, i nawet nie miałabym świadomości, że nie jestem tak szczęśliwa, jak mogłabym. Mimo wszystko, jestem cholernie wdzięczna ludziom, którzy nie chcieli odbierać mu prawa do życia - dzięki ich postawie mogę być szczęśliwa. On też. Skoro jest ktoś, kto chce się nim opiekować (a zawsze taki ktoś obok niego był), to w czym problem? Dlaczego on ma nie żyć? Bo ktoś wyżej postawiony uznał, że takie życie nie może być wartościowe? Jest, cokolwiek byście o tym nie powiedzieli i jakkolwiek byście mi nie tłumaczyli, że głęboka niepełnosprawność = tragedia i nieszczęście.
OdpowiedzG_3, ale naprawde nie widzisz roznicy miedzy tym dzieckiem, ktore nie mowi, nie widzi, nie siedzi samo (!) a Twoim narzeczonym, ktory jest w stanie zrobic doktorat i podjac prace zarobkowa?
Odpowiedz@lillith - ale tu chodzi oto, że narzeczony autorki postu też był kiedyś takim właśnie dzieckiem, bo autorka wyraźnie pisze, że był chory od urodzenia. Nie wiem na co, nie wiem, jakie były rokowania, może lepsze, niż w przypadku dziecka z historii, a może takie same? Mój kuzyn urodził się z poważną wadą serca, dawano mu maksymalnie rok życia. Po skończeniu roku, dali pięć lat, potem góra osiem: "pani [to do mojej ciotki], on nie dożyje przeszczepu, kolejka długa, nie ma szans". Kuzynek żyje już, dzięki Bogu, dwadzieścia lat.
OdpowiedzTab, nie jestem profesorem pediatrii ani tez swiatowym ekspertem w kwestii rozwoju dzieci, ale jestem dosc pewna faktu, ze jesli dziecko nie jest w stanie usiasc i mowic w wieku 2.5 roku, to cud sie nie stanie, nie napisze doktoratu w wieku 32.5 lat. Mimo wszystko tkanka mozgowa jest stale uszkodzona, nie 'naprawi sie' w ciagu tych kilku lat. Jak myslisz, dlaczego ludzie po powaznych udarach sa niepelnosprawni nawet 20-30 lat po udarze? Niestety, problemy rozwojowe sa trudne do pokonania. Serce mozna zoperowac lub przeszczepic, problemy z poruszaniem sie mozna przemoc za pomoca techniki. Problemy z rozwojem? Tu mozliwosci sa nieco bardziej ograniczone.
OdpowiedzTeż nie jestem profesorem pediatrii, ale czasem oglądam wiadomości, w których profesorowie pediatrii (lub innych specjalizacji) mówią o "cudach" - ktoś się obudził ze śpiączki, ktoś zaczął chodzić, mimo że nie miał na to szans, ktoś wyleczył się z podobno nieuleczalnej choroby etc... Ludzki organizm to pod wieloma względami zagadka. Ale racja, minusujcie, boście wszyscy ekspertami :)
OdpowiedzJestem za eutanazją.Także, a raczej przede wszystkim w takich przypadkach. Medycyna powinna być wybitnie mobilizacyjna - służyć podtrzymaniu zdolności do pracy i walki. Tylko diagnostykę ulepszyć.
OdpowiedzJa uważam, że każdy ma prawo do wyboru, dlatego jestem za aborcją i eutanazją. Chociaż co do tego drugiego mam wątpliwości, bo boję się, że będzie nadużywana na osobach starszych.
OdpowiedzA ja uważam, że nie mamy prawa decydować o cudzym życiu. Nie tylko legalizacja eutanazji może prowadzić do nadużyć - wprowadzenie aborcji również.
OdpowiedzW "Zdążyć przed Panem Bogiem" była o czymś takim mowa. Tuż po porodzie pielęgniarka udusiła niemowlę i był to czyn bohaterski, bo uchroniła je od życia w trakcie wojny. Trzeba umieć odróżnić kiedy faktycznie warto ratować takie dziecko, a kiedy pozwolić mu umrzeć. Skoro życie ma mu dostarczyć więcej bólu niż radości to czy jest sens w sztucznym jego podtrzymywaniu i ratowaniu na siłę?
OdpowiedzOna nie udusiła dziecka żeby uratować od wojny, tylko od śmierci przez zagazowanie. To dziecko lada moment i tak by zmarło tylko, ze w komorze gazowej.
OdpowiedzMinus za to zdanie: "Wy, pewnie tak jak ja, gdy czytacie w gazecie artykuł o eutanazji z miejsca stwierdzacie, że to morderstwo i nie powinno się o tym nawet mówić.". Nie, nie stwierdzam z miejsca, że eutanazja to morderstwo. Pamiętam, że przy omawianiu tematu eutanazji na religii w gimnazjum katechetka argumentowała stanowisko przeciwko eutanazji w sposób: "A gdyby to była twoja matka, to też byś ją odłączył/pozwolił na eutanazję?". Nie wiem, co to ma do rzeczy, jak wiele osób już powiedziało - to nie jest taka prosta sprawa. Myślę, że każdy, kto trochę głębiej zastanawia się nad takimi kontrowersyjnymi sprawami, rozważa właśnie takie przypadki - co by było, gdyby to ktoś mi bliski męczył się przez wiele lat na skraju agonii? Albo nawet ja sam? Moim zdaniem bez sensu jest rozważanie tak ważnych kwestii tylko na przykładzie anonimowych, obcych i wymyślonych osób.
OdpowiedzU mnie na studiach czasami polecaja wskaznik 'a gdyby to byla moja matka?' przy podejmowaniu trudnych decyzji (oczywiscie zakladajac, ze z matka ma sie dobry kontakt i nie ma sie ochoty jej udusic przy pierwszej nadarzajacej sie okazji :D). Na przyklad: 'A gdyby to moja matka miala raka z przerzutami i zatrzymalo jej sie serce - czy chcialabym, zeby ja resuscytowali, wiedzac, ze teraz ma niska jakosc zycia, a po RKO moze byc jeszcze gorzej?' itp itd
Odpowiedzlilith - zależy czy matka miała wolę życia. o eutanazji powinien decydować sam/a zainteresowany/a. jeśli matka nie miała woli życia/przeżycia, chęci walki z nowotworom i sama chciałaby eutanazji - pozwoliłabym nie reanimować. jeśli często mówiłaby (wcześniej) o woli walki, jeśli widziałabym w niej wolę życia - chciałabym aby ją reanimowano. mówi to osoba, której matka przeszła nowotwór, wyleczyła go pomimo przerzutów do kości i węzłów chłonnych, której matka jest po amputacji obu piersi - przy czym NFZ ani myśli rekonstruować piersi jak Angelinie J, a finansuje protezę o wartości do 170zł (gdzie dobra proteza kosztuje 700zł i więcej)
OdpowiedzNieprecyzyjnie sie wyrazilam - nie miałam na myśli eutanazji w tym akurat kontekście tylko ogólna opiekę nad ciezko chorym człowiekiem. Jest spora różnica miedzy wdrożeniem leczenia tylko objawowego czy paliatywnego a eutanazja.
OdpowiedzA kto aby ma decydowac, czyje zycie jest warte zycia, bo to jest eutanazja? W Niemczech hitlerowskich posylano "zycie, niewarte zycia" ("Lebensunwertes Leben")do gazu, mordujac dziesiatki tysiecy mniej, badz wiecej "nienormalnych", nie pytajac ich, czy chca dalej zyc. Nikt (poza osoba, ktorej cala sprawa dotyczy) nie ma prawa decydowac o zyciu, a lekarz ma obowiazek je ratowac. W Niemczech istnieja tzw. testamenty pacjentow "Patiententestamente", w ktorych kazdy moze pisemnie O SOBIE zdecydowac, zeby n.p. w wypadku nieuleczalnej choroby w zaawansowanym stopniu, nie robiono u niego dzialan lekarskich przedluzajacych zycie. I do tego stosuja sie lekarze! A od tego jest obowiazujace prawo, zeby ewentualnie sad mogl legalnie orzec o kontynuowaniu, badz zaprzestaniu leczenia/meczarni.
OdpowiedzProblem eutanazji sprowadzono do dysputy ideologicznej o moralności, Bogu i wolności wyboru. Boję się wprowadzenia takiego prawa w Polsce, gdyż w naszej służbie zdrowia i bez eutanazji jest mnóstwo nadużyć i niekompetencji. Korupcja też nie jest tam obcym zjawiskiem. Boję się, że naprawdę uśmiercano by ludzi za pieniądze. Wszelkie dysputy ideologiczne w tej sprawie uważam za chybione. Czy ja mam prawo do nakazywania komuś życia w cierpieniu, bo tak nakazuje moja, a nie jego, religia? Ktoś ma cierpieć w imię moich przekonań? To bardzo złożony i trudny temat, a o wszystkim decydują ludzie, których to nie dotyczy. Głosowania nad ustawą nie przeprowadza się w hospicjach czy na oddziałach intensywnej terapii. Na ogół nawet nikt nie pyta o zdanie najbardziej zainteresowanych. Jedni chcą żyć, a inni chcą, żeby to się skończyło, a ktoś inny decyduje za nich, jak ma być. Nigdy ich nie zrozumiemy, póki nie zetkniemy się osobiście z takim cierpieniem.
OdpowiedzWielu mówi, że eutanazja jest zła. Idźcie ludzie do szpitali na oddziały onkologii, na oddziały terminalne, zobaczcie to swoje uszlachetniające cierpienie, któremu nie można zaradzić i dopiero mówicie o tym, że powinno się trzymać życie za wszelką cenę. W historii wyraźnie zaznaczono, że mózg nie wykształcił się i jest w formie szczątkowej, w kij duże prawdopodobieństwo, że nie ma świadomości, że tylko odbiera bodźce (tutaj zaszczurzony może sie wypowiedzieć), a wy traktujecie to warzywko jako żywą, pełną istotę. Niestety, mamy tu do czynienia z warzywem, a nie człowiekiem. Mierzi was eutanazja, czy aborcja, ale skaczecie z zachwytu, gdy trup urodzi dziecko (taki przypadek był we Włoszech), co jest bardziej nienaturalne niż ten znienawidzony przez was homoseksualizm.
OdpowiedzW swojej uszczuplonej wiedzy medycznej (sam przyznałeś że powinien się wypowiedzieć np zaszczurzony) wydałeś wyrok "warzywo" i że można uśmiercić. Czy będziesz równie otwarty na taki ciąg zdarzeń gdy facet z nożem przy twoim gardle powie ci "jesteś dla mnie jak warzywo" po czym przetnie ci tętnice szyjną i zabierze co może z twojego gasnącego szybko ciała?
Odpowiedzi dlatego jestem za eutanazją. ale mądrą, nie pochopną, z badaniami psychologicznymi, zdrowotnymi, by nikt nie musiał cierpieć w ten sposób jeśliby tego nie chciał ja np. nie chciałabym męczyć mojej rodziny demencją, alzheimerem, taką totalną bezradnością, kiedy tylko leżysz i jesteś zdany na innych
OdpowiedzJa tam jestem za eutanazją, jeżeli osoba potrafi dać znać w jakikolwiek sposób, że chce umrzeć. Sprawa wygląda trochę inaczej, gdy decyduje o tym druga osoba, ale wtedy też to popieram (chociaż z mniejszym przekonaniem). Polecam film "You don't know Jack" - historia o dr Kevorkianie, który pomagał w tzw. wspomaganych samobójstwach.
OdpowiedzSztuczne podtrzymywanie życia - tak, sztuczna śmierć - nie? Wszyscy mówią, że to Bóg powinien decydować, kiedy człowiek ma odejść. Dlaczego człowiek może decydować, kiedy człowiek ma żyć? Przykre, że czasami zmusza się do życia osoby, które nie mają żadnej gwarancji szczęśliwego i normalnego życia, ale mają niemal 100% pewność, że całe ich życie to będzie ból i udręka. Jednak trudno jest stwierdzić, kiedy człowiek może odejść. Nie wiadomo, czy postąpilibyśmy dobrze pozwalając umrzeć chłopczykowi z zespołem Downa, któremu amputowano rączki i nóżki i czy postąpilibyśmy dobrze zmuszając dziewczynkę z historii do życia w bólu bez kontaktu z otoczeniem?
Odpowiedz