Opowieść rodzinna.
Mam kuzyna, który od wielu lat mieszka w Berlinie.
Żył tam sobie spokojnie, pracował i wiodło mu się wcale nie najgorzej. Niestety miał pecha, jak to w życiu. Mianowicie wygrał w tamtejszym lotto ogromną sumę pieniędzy. Wprost niewyobrażalną dla przeciętnego Polaka.
Wydawało by się, że chwycił byka za rogi i wszystko w jego życiu zmieni się na lepsze. Niestety nie było to takie proste.
Na początku wszystko było dobrze. Kupił mieszkanie, dobrej klasy samochód, wyjechał na luksusowe wczasy i to kilka razy. Kasę powierzył ekspertom inwestycyjnym.
Sielanka.
Postanowił więc zająć się życiem prywatnym. Ponieważ wieść o jego wygranej rozniosła się szerokim echem, więc nagle zaroiło się od chętnych kobitek. Wybranką jego serca została rozwódka z dzieckiem.
Był jednak mały problem. Mianowicie taki, że kuzyn nigdy nie był wulkanem intelektu, a po wzbogaceniu się, mówiąc wprost – zidiociał kompletnie.
Stał się bardziej niemiecki od wszystkich Niemców i bardziej skąpy od wszystkich skner opisanych przez klasyków literatury.
Liczył wszystko, każda kromka chleba, każdy zakupiony but i każdą chusteczkę higieniczna zużyta przez żonę (jak również przez dziecko) – przyprawiały go o niemal fizyczne boleści i były długo komentowane.
Nie minęło więc dużo czasu, gdy został znów sam, uboższy o kilkaset tysięcy (nie po to żona za niego wyszła, żeby nie zorientować się w finansach i nie oskubać go równo).
Ponadto na „rewelacyjnych” inwestycjach – które doradzali mu liczni eksperci, wzbogacili się wyłącznie oni sami, pozostawiając mu na koncie niemały debet.
Z najbliższą rodziną od razu po wygraniu zerwał profilaktycznie wszystkie kontakty, przewidując, że pewnie będą chcieli od niego kasy. Z dalszą (tak jak np. ze mną) owszem, odwiedził mnie kilka razy, a nawet po wyjątkowo sutym obiedzie, nieopatrznie zaprosił mnie do siebie.
Nieopatrznie, bo zdarzyło się, że będąc akurat w interesach w Berlinie, odwiedziłem go w jego mieszkaniu. Od początku tej wizyty, ciśnienie mi systematycznie rosło, a gula coraz bardziej nabrzmiewała.
Jego teksty:
„U Was w Polsce, nie ma nic porządnego”, „Wszystko co najgorsze jest z Polski”, „Nie macie nic dobrego”, „Nigdy bym sobie nie kupił nic polskiego”.
No i tu już gula pękła i się na niego wydarłem. Wyzwałem go od idiotów i jako przykład na to, że w mieszkaniu ma prawie wszystko z Polski, pokazałem mu jego meble, które mimo jego zapewnień, że są niemieckie, miały ukryte znaki polskiej Kontroli Jakości.
Wyszedłem trzaskając drzwiami po wizycie trwającej niecałą godzinę, kuzyn nawet mi nie zaproponował herbaty - (Ach, ta drożyzna!!!)
W tej chwili (jak dowiedziałem się będąc u kuzynki) nasz szczęściarz, ciężko pracuje, żeby spłacić długi. Z najbliższą rodziną się pogodził i nawet czasem przyjeżdża po wałówy).
A i jeszcze jedno, sporą pozycję w jego wydatkach zajmuje niemieckie lotto, bo cały czas wierzy, że się jeszcze odkuje.
Bogactwo potrafi zgłupieć człowieka
OdpowiedzBogactwo może człowieka ogłupić. Zgłupieć może ewentualnie człowiek :)
OdpowiedzPieniądze same w sobie nie są złe ale ich umiłowanie.
OdpowiedzNatalcia, to zależy, w jaki sposób to bogactwo wykorzystasz.
OdpowiedzMądry człowiek od nagłego przypływu gotówki nie zidiocieje. Jeśli ktoś był głupkiem, to jego ciapowatość może co najwyżej wyjść na jaw ;)
Odpowiedzciekawi mnie jaka to była kwota. ja w polskim lotto RAZ w ŻYCIU trafiłem trójkę :) 12zł bodajże. a jak bym trafił szóstkę to prawdopodobnie albo upchnął bym na koncie i żył dalej bez zmian albo podzielił równo między całe rodzeństwo i mamę...
OdpowiedzAż nasuwa się myśl, że pieniądze szczęścia nie dają... czasem warto żyć skromniej i się nie wywyższać
OdpowiedzCzytałem artykuł o historiach szczęśliwców lotto. W większości przypadków w ciągu kilku lat hajs topnieje, plus nieraz długi, sprawy sądowe itp.
OdpowiedzTeż o tym czytałam. Po kilku latach ich stan majątkowy jest sprzed wygranej.
OdpowiedzGdybym wygrał w lotto niemałą sumę to nie wydał bym ją na samochody, mieszkania itp tylko bym wymienił ją na np euro i wyjechał bym na stałe (najlepiej bilet w jedną stronę bez możliwości powrotu) za granicę gdzie założył bym własną działalność. Z takim rządem jaki mamy w Polsce nie widzę dla siebie miejsca w tym kraju...
OdpowiedzWyjedź, wyjedź. Za granicą w ogóle nie trzeba nic robić a kasa sama się zarabia. I wszyscy są tam uczciwi a politycy kryształowo czyści. Kochają i wspierają imigrantów. Prawdę mówi przysłowie: " A fool and his money are soon to be parted".
OdpowiedzMojanou, oczywiście, że tak nie jest, ale polskie przepisy dotyczące małych przedsiębiorców to jest czyste złodziejstwo i akurat w tej kwestii w większości krajów (tu aż się ciśnie na usta "cywilizowanych") jest dużo lepiej
Odpowiedzw ojro? doczekasz chwili, że będzie to mniej warte niż papier na jakim zostały wydrukowane. Złoto. I nie na papierze jak w amberze, tylko namacalne w sztabach.
OdpowiedzChwycił - w tym przypadku nie byka za rogi, tylko Pana Boga za nogi. Ja wiem, że to prawie żadna różnica ;) ale zawsze...
OdpowiedzTeż chciałam zwrócić na to uwagę, ten byk strasznie mnie rozśmieszył :D
OdpowiedzPrzypomniał mi się "Milioner" z Januszem Gajosem. Zresztą wystarczyło doczytać do momentu "rozwódka z dzieckiem", by bez pudła przewidzieć koniec tej historii.
OdpowiedzNiestety, tak to już jest, że pieniądze w ręku głupca przynoszą więcej problemow niż pożytku.
OdpowiedzJego teksty: „U Was w Polsce, nie ma nic porządnego”, „Wszystko co najgorsze jest z Polski”, „Nie macie nic dobrego”, „Nigdy bym sobie nie kupił nic polskiego”. No i tu już gula pękła i się na niego wydarłem. Wyzwałem go od idiotów i jako przykład na to, że w mieszkaniu ma prawie wszystko z Polski. No ok, może gadał bzdury, ale czy warto wyzywać kogoś od idiotów, tylko dlatego, że nie zgadzasz się z jego opinią? Moim zdaniem oboje jesteście piekielni a ty być może trochę zazdrosny.. ;)
OdpowiedzWiesz, tu chyba chodzi raczej o hipokryzję, a nie domniemaną zazdrość autora.
OdpowiedzTo może i lepiej, że nam się jeszcze nie udało wygrać ;)
OdpowiedzJa bym mu powiedziała, że najgorsze co jest z Polski to on.
Odpowiedz