Cały czas słyszymy o oszustach i naciągaczach, więc moja historia z pewnością odkrywcza nie będzie. Ale warto ją opisać, choćby dlatego, że oszustwa dokonywała bardzo młoda osoba, na oko nie więcej niż 16/17 letnia i to w wielkim powodzeniem i pomysłowością. I cholernym darem przekonywania.
Cofnę się o rok. Pewnego popołudnia do moich drzwi zadzwoniła młoda dziewczyna, ubrana więcej niż skromnie, bardzo grzeczna, niegłupia: słowa dobierała bardzo starannie i poprawnie. Rzucała się przy tym wszystkim w oczy i zapadała w pamięć: skromny strój nie był w stanie ukryć jej klasycznej wręcz urody. Piękne blond włosy spięte gumką-frotką sięgały do talii, wielkie niebieskie oczy, drobny nos, idealna cera, pełne usta, równiutkie białe uzębienie. Być może dlatego właśnie ją zapamiętałam: naprawdę rzadko widuje się tak piękną dziewczynę. Na oko miała z 16 lat. Prosiła o kilka złotych, gdyż zbiera na lek dla ciężko chorej siostrzyczki, który nie jest refundowany przez NFZ, a ponieważ i ją i siostrę wychowuje skromnie zarabiająca samotna mama, więc ona, choć jej wstyd, prosi o pomoc na kupno leku. Ba, wymieniła nawet nazwę leku (w tej chwili nie pomnę)- sprawdziłam potem w necie: tak, lek nie jest refundowany i rzeczywiście drogi. Dałam jej z 20 złotych chyba, sąsiedzi też nie pożałowali, a dziewczyna o mało się nie rozpłakała ze wzruszenia i wdzięczności. Można uznać, że w naszej klatce zebrała minimum stówę. Skromnie licząc.
Jakieś dwa tygodnie po tym zdarzeniu wpadłam do Douglasa po mascarę, jak zwykle w biegu. Ustawiam się do kasy nieco zirytowana, bo klientka przede mną ma na oko dwie douglasowskie torby wypchane kosmetykami, które kasuje: jakiś balsamik, kremy, perfumy, pudry i podkłady (z tego, co pamiętam Chanel i Guerlain, więc top półka). Pech: przez chwilę klientka obróciła się, a ja rozpoznałam w niej tamtą dziewczynę. W pełnej metamorfozie: markowe ciuszki, pełen makijaż, biżuteria. Rozpoznałam ją właśnie po urodzie, naprawdę taka uroda zapada w pamięć. I konsternacja. Ale spokojnie spytałam o zdrowie siostrzyczki. Dziewczyna rozdarła się i zażądała wezwania ochrony bo ja ją... zaczepiam.
Właśnie przed chwilą ktoś zadzwonił do moich drzwi. Znajoma twarz, skromny strój, zero makijażu. Już otwierała usta by coś powiedzieć... ale chyba rozpoznała mnie, bo wyrwała na dół po schodach i tylko drzwi wejściowe trzasnęły. Ciekawe, ile zdążyła zebrać na numer 'na chorą siostrzyczkę'? Bo do oszustwa była dobrze przygotowana. To trzeba jej przyznać.
nie tylko galerianki....
uwielbiam takie drobne blondyneczki to niedoscigniony ideal kobiety znak wyzszosci nad kazda pospolita brunetka mniam AHHH zapomnialem dam za historie plusa
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2013 o 17:00
Wyższości? Nie. Po prostu taka filmowa wręcz uroda zapada w pamięć i tyle. Gdyby nie to z pewnością bym jej nie rozpoznała w Douglasie.
Odpowiedzco nie zmienia faktu ze blondynki to doskonalszy elitarny typ urody
OdpowiedzNaprawdę? A nie kolejne k..wy?
OdpowiedzJak osoba nie jest wyposażona w jasną skórę, z pofalowanymi włosami o rudym odcieniu to gdzie tam do kanonu piękna! :D <piekielny on> Blondynki dla plebsu! <piekielny off>
OdpowiedzDragonow, dziękuję:)
OdpowiedzAutorze komentarza! Gratuluję, rzadko zdarza się, żeby na tyle głosów ANI JEDEN nie był pozytywny, to naprawdę wyczyn! Tylko nie wiem, czy jesteś trollem, czy po prostu tak straszliwie pokrzywdzony na umyśle...
Odpowiedz[irony mode] Blondynkami fascynują się wieśniaki. Kolor włosów kojarzy im się ze słomą wyłażącą z butów, więc czują znajomy grunt. [/irony mode]
OdpowiedzKto daje sie naciagnac na forse przy drzwiach, jest w moich oczach naiwna co najmniej debilka, albo wygrala forse w totka i zabraklo jej inwencji, na co ja wydac. Frajerka. Jak dlugo takich glupich (cala klatka schodowa) nie zabraknie, tak dlugo oszustkom bedzie sie tak dobrze powodzic, ze uzbieraja na luksusowa odziez i kosmetyki.
OdpowiedzPozostaje mi jedynie cieszyć się, że Ty jesteś osobą nieomylną i mądrą.
OdpowiedzMasz rację. Powiem szczerze, że ja nie ufam ludziom, którzy tak żebrzą po domach, bo prawdziwy uczciwy, potrzebujący i biedny człowiek, nie miałby czelności, tak chodzić i żebrać... Już słyszałam parę ckliwych historyjek itp, nie dajcie się nabrać...
OdpowiedzCzy tylko ja czytałam już taką historię na piekielnych ? Czy to ta sama autorka wrzuciła jeszcze raz, czy plagiat ?
OdpowiedzNie, nie plagiat. Bezpośrednio po zdarzeniu w zeszłym roku krótko streścilam ją w komentarzu. Pewnie zapomniałabym już o tym gdyby nie powtórna wizyta tej panny.
Odpowiedznie,nie tylko Ty.Tylko po co wrzucać dwa razy tę samą historię??
OdpowiedzNie raz i nie dwa trafiałam na historię, która się zaczynała w ten deseń: historia opisana już została pokrótce w komentarzu, ale że jest rozwojowa... Nie przeszkadzają mi takie wstawki, ale obchodzę się bez nich i nie żałuję że Mijanou się taką nie posłużyła. A jak ktoś oskarża(uporczywie w dodatku), to może pokusiłby się chociaż o linka?
OdpowiedzJa wcale nie oskarżam tylko się pytam. Linka nie podałam, bo nie chciało mi się szukać tej historii, co zresztą i tak nie miałoby sensu, bo jak sama autorka powiedziała musiałam przeczytać ją w komentarzach. Tylko się spytałam, a tu od razu "uporczywie oskarżam". Plagiat jest kradzieżą jakby nie patrzeć i wolałam się dowiedzieć. Wszystko w miłej atmosferze, ale przecież takie natarczywe pytania nie mają racji bytu...
OdpowiedzRondel, ja nie do Ciebie pisałam. Powinnam to zaznaczyć. Wyniuchałam problem po komentarzu Seery, która nie mogła nie zauważyć(chyba) odpowiedzi Mijanou, a upiera się przy pytaniu "po co wrzucać dwa razy tę samą h i s t o r i ę".
OdpowiedzSpokojnie, nie ma się o co sprzeczać. Historia była zawarta w komentarzu umieszczonym tu przeze mnie rok temu ale ponieważ miała jednak dalszy ciąg, postanowiłam napisać historię. Być może powinnam to zaznaczyć pisząc. Szczerze to trochę mnie trzepnał fakt, że ktoś sobie z wyimaginowanej choroby robi źródło utrzymania i jest to na tyle piekielne, że zasługuje na historię.
Odpowiedzja również pamiętam identyczną historię, tylko w zakończeniu ta sama dziewczyna nie uciekała na widok autora, ale zbierała pieniądze tym razem dla braciszka
Odpowiedzdodam tylko, że głownymi bohaterami historii były: frotka, wielkie niebieskie oczy, wstyd, Douglas i siostrzyczka-braciszek. nie sugeruję plagiatu, może pamiętam z komentarza, ale braciszek w zakończeniu był na milion procent
OdpowiedzBazienko, na 100% to była siostrzyczka i na 100% ta historia była moja. Jak pisałam wyżej dodałam ją kiedyś w formie obszernego komentarza do historii o naciągaczach-żebrakach. Ponieważ i historia i komentarz pisany był ponad rok temu więc niestety, nie potrafię chyba już go odnaleźć ale przecież możesz napisać do adminów, powinni gdzieś mieć zarchiwizowane historie i sprawdzić.
Odpowiedzno i po co od razu te minusy, pisałam, że nikogo nie oskarżam, tylko pamiętam tę historię i rzeczy charakterystyczne, a że to raczej w zeszłym roku, w miesiącach od lata do zimy ( dobre pół roku Piekielnych do przestudiowania, tak jeśli chodzi o historie, jak i o komentarze), to siężko mi będzie tyle przegrzebać i dowód zamieścić.. no i nikogo nie oskarżam, powtarzam kolejny raz
OdpowiedzW pewnym sensie łamie ta dziewczyna stereotyp takiej głupiej, niezbyt dojrzałej blondyneczki. Nie uważacie? A poza tym: nie każdy facet woli blondynki. To dla pana o nicku WszystkieKobietyToK...y...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2013 o 23:47
Nie do stereotypu to jej daleko, stereotyp rozłożył by nogi i "spunsur".. Prędzej przykład zimnego cynicznego wyrachowania.. i co gorsza znając życie odniesie sukces.. właśnie przez brak skrupułów i inteligencje...
OdpowiedzDragonow, ponownie pozostaje mi się z Tobą zgodzić. Bo skutek jest taki, że jeśli kiedyś zapuka do moich drzwi osoba faktycznie w rozpaczliwej sytuacji, która naprawde potrzebuje na leki to nie wiem, czy nie przypomni mi się to doświadczenie.
Odpowiedzmijanou gorzej - prawdziwa bieda chowa się po kątach i nie wyciąga ręki po pomoc, bo "ma swój honor" ... Trawę będzie wcinać, leków nie brać - ale prędzej pójdzie do pracy przy szambie niż po prośbie ..
Odpowiedznie wiadomo jak się zachowywać w takich sytuacjach.. kiedy pomagać, kiedy nie..
OdpowiedzWłasnie. Bo być może jest tak, jak pisze Dragonow. Część ludzi, mimo skrajnej biedy nie potrafi iść i wyciągnąć ręki. Ale z kolei są też ludzie na tyle zdesperowani, że albo ją wyciągną albo umra z glodu. No i jesli lek jest nierefundowany a choroba naprawdę uderzy w bliską osobę to myślę, że częsc ludzi schowa jednak dumę do kieszeni. I na tym ta panna żerowała. Dla uwiarygodnienia sprawdzila nawet nazwę i cenę leku.
OdpowiedzPrzecież to jest prosty schemat: Nie dam teraz pieniędzy, ale spróbuję pomóc w inny sposób, np. podam namiary na zaufaną fundację, która się takimi zbiórkami zajmuje i obiecuję pomoc, jeśli tylko przejdą fundacyjną weryfikację.
OdpowiedzKochanico, teoretycznie masz słuszność. Z tym, że jeśli ktoś nie ma do czynienia z konkretnym problemem to nie ma pojęcia, jaka fundacja pomaga w jego rozwiązaniu. Że już nie wspomnę o tym, że nie ma pojęcia, która jest godna zaufania. Ludzie tak często proszą o wsparcie, pod tak wieloma pretekstami, że musiałabym mieć spis fundacji wraz ze statutowymi celami działania pod ręką. A to by było dość opasłe tomiszcze. No i jak w praktyce to sobie wyobrażasz? " Przepraszam, odpalę kompa i wygoogluję. Zajmie to z pół godziny". Bo tyle by potrwało wyszukiwanie, przebicie się przez statutowe cele i opinie.
OdpowiedzJa wiem że się czepiam... i żeby nie było, dałem plus a historia jest jak najbardziej piekielna... ale nie da się cofnąć o rok do przodu :)
OdpowiedzŚwięta racja, minusie. Juz poprawiam.
OdpowiedzChyba jestem piekielna. Wraz z kuzynem wpadliśmy wczoraj na pomysł by wydrukować ostrzeżenie przed naciągaczką, pokserować i porozwieszać na drzwiach klatek okolicznych bloków. Świata się oczywiście nie zbawi ale przynajmniej panna w najbliższej okolicy będzie "spalona". Bo w sumie takie naciąganie to zwyczajna kradzież i żerowanie na tych, którzy jeszcze zachowali wrażliwość w czasach totalnej obojętności. Pogadamy z dozorczynią, być może zgodzi się na powieszenie ostrzeżeń wewnątrz, na tablicach ogłoszeń.
OdpowiedzUbiegłaś mnie, właśnie chciałam napisać o czymś w ten deseń :) Myślałam, żeby pochodzić po sąsiadach i ich ostrzec, żeby się rozniosło pocztą pantoflową, ale ogłoszenia są nawet lepsze :)
OdpowiedzI bardzo dobrze! Trzeba z tym walczyć!
OdpowiedzCiąg dalszy: ostrzeżenie napisaliśmy, kuzyn skserował, dozorczyni (która wspomogła pannę choć sama żyje skromnie i z pensji, na którą ciężko haruje utrzymuje dwójkę dzieci) dostała takiej piany, że bez problemu sama się podjęła przywieszenia naszych wypocin na tablicach ogłoszeń wewnątrz klatek schodowych. Dopłaciliśmy do interesu ale były to dobrze wydane pieniądze. Z rozmów sąsiedzkich wynikało, że zanim przepłoszyłam oszustkę zdążyła zebrać sporą sumkę, bo każdy jej dał.
OdpowiedzNigdy, przenigdy, nikomu nie daję pieniędzy w takiej sytuacji. Bo to nie chodzi o głupie 20zł, bo to żaden wydatek w sumie, ale ja już bym wolał ubrać się i pójść z tą dziewczyną kupić ten lek (nawet jeśli miałbym wtedy wydać kilka razy więcej). Lubię pomagać, ale nie lubię być frajerem. Dlatego nigdy żadnych pieniędzy.
Odpowiedz