Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mamy przy firmie Fundację. Fundacja robi rożne rzeczy, np w grudniu sponsoruje…

Mamy przy firmie Fundację. Fundacja robi rożne rzeczy, np w grudniu sponsoruje akcje mikołajkowe - do zgłoszonych wolontariuszy przesyła bony Sodexo, za które wolontariusze kupują drobne upominki i każda ekipa w strojach mikołajowych udaje się do wybranego przez siebie szpitala na oddział dziecięcy. Dwa lata temu brałam w tym udział jako asystent Mikołaja, w zeszłym roku wzięłam organizację w swoje ręce, toteż osobiście byłam zobowiązana dostarczyć Fundacji dowód zakupu w postaci faktury - w przypadku niedostarczenia mają prawo potrącić mi równowartość z wypłaty. Bony opiewały na niecały tysiąc złotych.
Moim błędem było podanie danych do faktury - w wyniku niedopatrzenia podałam dane na firmę, a powinnam na Fundację, która jest oddzielnym podmiotem gospodarczym. Jednak o wiele większym błędem było wybranie jako sklepu, w którym kompletowaliśmy paczki, hipermarketu Korona we Wrocławiu.
Kiedy zorientowałam się w swojej pomyłce, udałam się do POKu poprosić o fakturę korygującą. Usłyszałam, że do tego potrzebuję, aby Fundacja wystawiła mi notę korygującą. Zwróciłam się więc do księgowej z Fundacji o wystawienie takowej. Księgowa mówi "ale po co, to niepotrzebne". Mówię "nie wiem, nie znam się na tym, ale wystaw im proszę". Wystawiła, przysłała kurierem, pojechałam do POKu.
Druga wersja - nota korygująca niepotrzebna, muszę sobie wystawić (tzn Fundacja) sama fakturę, a oni ją tylko podbiją. Pytam, skąd w takim razie poprzednia informacja o nocie korygującej, uzyskana w tym samym punkcie. Pani mówi "nota nie, musi być faktura, my mamy taką procedurę.
Ok, zaczęłam przeczuwać, że nie będzie tak prosto. Zaczekałam i następnego dnia zadzwoniłam do POKu, pytając kolejną panią, jak mam załatwić swoją sprawę. Pani prosi, żeby zaczekać i idzie się konsultować. "Ona sobie sama musi wystawić nową fakturę, bo to ona się pomyliła" - słyszę zduszony głos pani - szkoda, że nie wyciszyła telefonu.
Ok, skoro dwie mówią to samo, to jest duże prawdopodobieństwo, że mówią z sensem. Zawracam księgowej głowę kolejny raz. Już dawno po terminie dostarczenia faktury, początek roku bodajże.
Niestety, pudło. Fundacja nie jest płatnikiem VAT, więc nie może wystawić faktury korygującej. Sytuacja staje się patowa tym bardziej, że osobiście jestem jak dziecko we mgle, kompletnie nie orientując się w labiryncie podatkowo-księgowych przepisów. Jedna mówi jedno, druga mówi drugie, co robić?
No cóż, próbowałam. Byłam tam i drugi i trzeci i piąty raz. Z instytucjami tak jest - jak masz bardziej skomplikowany problem, to musisz próbować aż trafisz na kogoś, kto ma przede wszystkim wolę, a poza tym odpowiednie umiejętności do rozwiązania go. Toteż z taką nadzieją odwiedzałam hipermarket i uzbierałam kolekcję różnych wersji, wliczając w to polecenie przyjechania z zakupionym jakieś dwa-trzy miesiące wcześniej towarem (???), na podstawie którego wystawią nową fakturę - pomijając absurd tego stwierdzenia, co miałam zrobić? Pojechać na Koszarową i pozabierać dzieciom kredki? A jak któraś będzie złamana, to co? Na to pani mgliście stwierdziła, że w takim razie muszę napisać podanie i wtedy się bardzo długo czeka.
Zarzuciłam, przyznaję, temat na jakiś czas, bo nie miałam ochoty i czasu przebijać się co tydzień przez miasto, żeby posłuchać kolejnej opowieści, a Fundacja przestała się upominać. Odezwali się w marcu - kończył się rok rozliczeniowy.
Pojechałam znowu, wydębiłam numer do kierowniczki, bo panie z POKu były bezradne. Ubłagałam księgową, żeby dogadała się z tą kierowniczką, bo naprawdę miałam już dość wszelkich kontaktów z nimi. Dostałam sygnał "weź dokumenty i jedź, kierowniczka wystawi fakturę". Wreszcie! Przezornie zabrałam ze sobą narzeczonego. Dojeżdżamy, odczekujemy w kolejce, tłumaczę, że mam tu dokumenty, proszę o przekazanie ich do pani kierownik, ona będzie wiedziała, co z nimi zrobić. Pani ani me, ani be, więc nakreślam, o co mniej więcej chodzi. Pani dalej niepewna, co powiedzieć, więc 'przejmuje' mnie druga pani, która obsługiwała inną klientkę. I zaczyna, że tak się nie da, że na podstawie noty się nie wystawia itd. Chcąc oszczędzić jej i swój czas mówię, że rozumiem, ale mimo wszystko proszę o przekazanie papierów. I tu pada pytanie o nazwisko pani kierownik. Odpowiadam więc:
- [J]a: Nie znam nazwiska, żadna z Pań nie podawała, pani kierownik też nie mówiła, żeby się na nią powoływać.
- [P]ani [Z] [P]OKu: Bez nazwiska się nie da, bo nie będzie wiadomo, komu przekazać.
- J: Jak to? Ilu macie kierowników w jednym POKu? - dziwię się.
- PZP: No proszę pani, to trzeba znać nazwisko, proszę nas zrozumieć, to nie wiadomo, do kogo przekazać.
W tym momencie włącza się [N]arzeczony, zadając, jak to facet, rzeczowe pytanie:
- [N]: Przepraszam, a jak pani się nazywa?
Pani z POKu, która była już nieźle podirytowana, bo rozmowa trwała znacznie dłużej, niż ją przedstawiłam, zgromiła biedaka wzrokiem i odrzekła z godnościOM osobistOM:
- PZP: JA się nie muszę panu przedstawiać!
Po chwili zadumy nad komicznością tego stwierdzenia zapytałam, co w sytuacji, kiedy przyjadę następnym razem odebrać dokumenty i kolejna pani z POKu zażąda ode mnie nazwiska osoby, która je przyjmowała, bo to nie wiadomo i przecież nie można w żaden sposób sprawdzić, kto był na zmianie w dniu i o porze dnia, którą podaję.
- PZP: Proszę zaczekać, przecież ja tu obsługuję innego klienta!
- J: Proszę pani, ale ja się pani w kolejkę nie wepchnęłam, sama pani podeszła, gdy rozmawiałam z pani koleżanką.
- PZP: Bo koleżanka jest nieświadoma!
Aha. Na takie postawienie sprawy nie znalazłam odpowiedzi, więc pokornie zaczekałam i udało mi się ugrać, że zostawię dokumenty i "jak się po nie ktoś zgłosi, to przekażę, jak nie, to nie". Uhhh. Ręce mi się trzęsły po tej rozmowie. Pojechaliśmy.
Były jeszcze jakieś problemy, ale na szczęście użerała się z nimi księgowa, po interwencji w centrali w Warszawie wreszcie dokument ponoć został wystawiony. No to jadę, oby ostatni raz.
Trafiłam na panią "ja się nie muszę przedstawiać". Nie poznała mnie, ale gdy powiedziałam, po co tu jestem, skojarzyła fakty i jakby odrobinkę się zirytowała... Poszukała, poszukała, coś tam bąknęła, że jej nie było kilka dni i koleżanki musiały przełożyć. W końcu podaje mi zaklejoną kopertę. Stoję przy tym POKu i ją otwieram, pani jastrzębi wzrok ma wbity we mnie. Pytam w międzyczasie czy rzeczywiście jest tam faktura korygująca.
- PZP: Taaak, sama osobiście ją wystawiałam.
No rzeczywiście, była. No to jak ona ją wystawiła? Wbrew procedurom?

by kabo
Dodaj nowy komentarz
avatar GythaOgg
7 7

Co za absurd. Szczególnie dla mnie dziwne to z wystawianiem faktury przez nabywcę. Też nie znam się na meandrach księgowości, ale to jakieś dziwne - dlaczego fakturę ma wystawiać ktoś, kto kupił a nie ten, co sprzedał?

Odpowiedz
avatar Xirdus
1 3

Akurat wystawianie faktur przez kupującego nie jest aż takie niespotykane. Ma to zazwyczaj miejsce wtedy, gdy sprzedający nie jest płatnikiem VAT, a kupujący tak (przykład - kupno przez hurtownię produktów rolnych od rolnika).

Odpowiedz
avatar GythaOgg
0 0

A widzisz, tego nie wiedziałam. Dzięki. A to można zastosować też w sytuacji, kiedy kupujący jest płatnikiem VAT i chce coś sobie odpisać od podatku a sprzedający jest ryczałtowcem i może tylko rachunek uproszczony wystawić?

Odpowiedz
avatar sylwia
-3 11

<wredność mode=on />Nie dziwię się, że się nie mogłaś dogadać, skoro, jak sama przyznajesz nie zadawałaś rzeczowych pytań - "jak to kobieta". Gdybyś nie wzięła ze sobą Narzeczonego, który "jak to facet" zadał jedyne w całej historii rzeczowe pytanie to sprawa pewnie ciągnęłaby się do dziś... ("W tym momencie włącza się [N]arzeczony, zadając, jak to facet, rzeczowe pytanie: Przepraszam, a jak pani się nazywa").<wredność mode=off />

Odpowiedz
avatar kabo
0 0

W którym miejscu udało Ci się wyczytać, że nie zadawałam rzeczowych pytań? Zupełnie nie nadążam za Twoja logiką...

Odpowiedz
avatar Boewulf
7 7

Jeden drobiazg - nie "my mamy takie procedury", tylko konkretna ustawa. W tym przypadku ustawa o VAT. Procedury to oni mogą mieć dla siebie, pod warunkiem że są zgodne z prawem. Zbywanie klienta tekstem o procedurach to stary numer - na szczęście przypomnienie o obowiązującym prawie na ogół ustawia takie biurwy do pionu. To nie jest eksterytorialny budynek placówki dyplomatycznej, na którym nagle prawo przestało obowiązywać bo oni mają procedury.

Odpowiedz
avatar MuszGeniuszu
1 3

Nie wiem jak to jest z fundacjami itp. instytucjami,które podatnikiem nie są, ale z notą mieli racje. Wystawia księgowy note korygującą, a firma która fakturę wystawiała podbija ją- czyli jakby zgadza się na zmiany. Z doswiadczenia wiem, że księgowym się nie chce takiej noty wystawiać tylko mówią "jak źle podałeś dane to teraz odkręcaj", ale odmówić korekty sklep nie może, nawet po kilku latach.

Odpowiedz
avatar fenoloftaleina
0 0

myślę, że dałaś się trochę im tak wodzić za nos. Raz, drugi i trzeba było poprosić panią o nazwisko i napisać skargę, albo poprosić o rozmowę z kierownikiem uprzednio czytając jak wygląda ich obowiązek z fakturami w świetle prawa. Straciłaś dużo czasu i nerwów, musisz w takich sytuacjach uzbroić się w bardziej cięty język.

Odpowiedz
avatar Lukasz28volvo
1 1

Ja myślę, że warto by było powiadomić Urząd Skarbowy o tym fakcie :-) kontrola skarbowa bardzo szybko przypomniała by im procedury. Ty jako klient nic nie ryzykujesz, bo się nie znasz i prosisz o "pomoc" a urzędnicy "chętnie" jej udzielą. To zawsze działa :-)

Odpowiedz
avatar adas
0 2

Sytuacja, która nakreśliła kabo, to nie jest wcale żaden szczególny absurd. Temat z niechęcią do wystawienia noty korygującej też nie zadziwia. Tylko, żeby to się ułożyło w logiczną całość, trzeba nie przegapić takiego jednego isotnego zdania z tej historii: "podałam dane na firmę, a powinnam na Fundację, która jest oddzielnym podmiotem gospodarczym". Zrozumcie to: Pani kabo poszła do sklepu z zamiarem otrzymania faktury na Ogród Zoologiczny w Berlinie, a na miejscu w sklepie zażądała wystawienia faktury na Przedsiębiorstwo Oczyszczania Miasta w Paryżu. Powiedzmy, że przez grzeczność przemilczę komentarz do takiego zachowania. I co? Może Przedsiębiorstwo Oczyszczania Miasta w Paryżu ma wystawić notę korygującą, która polega na podmianie wszystkich danych odbiorcy faktury na Ogród Zoologiczny w Berlinie? No i teraz to by się musiał wypowiedzieć ktoś biegły w podatkach. Jak dla mnie kabo ma pecha, a sklep nie ma tutaj dalej nic do roboty - wystawił fakturę na takie dane, jak zadeklarował kupujący. Innymi słowy: wyjątkową uprzejmością sprzedawcy w tym przypadku byłoby ponowne wystawienie faktury na innego odbiorcę (po uprzednim anulowaniu lub skorygowaniu poprzedniej faktury).

Odpowiedz
avatar Casandra
2 2

@adas "a sklep nie ma tutaj dalej nic do roboty". - pozwolisz, że się nie zgodzę? Jestem pracownikiem Punktu Obsługi Klienta. Dość często zdarza się, że przychodzi do mnie Klient i prosi o poprawienie wystawionej faktury, bo albo my się pomyliliśmy i zrobiliśmy np. literówkę w nazwie firmy, albo Klient podał złą nazwę. Jeśli faktura nie została jeszcze zaksięgowana, to odbieram mu oryginał faktury, podpinam do kopii, którą posiadam na sklepie, anuluję to i wystawiam fakturę ręczną. Jeśli faktura została zaksięgowana, to wystawiam korektę (to zajmuje dosłownie 10 minut) lub podbijam notę, którą wręcza mi Klient, czym zgadzam się na zmiany w fakturze. Z wyżej opisanej historii wnioskuję (wyłącznie przez pryzmat doświadczenia z pracy), że pracownice nie miały zielonego pojęcia jak ogarnąć temat. Wszystkie potrafią wystawić fakturę, ale radzić sobie z problemami (błędami) już nie ma komu? Nie ważne kto zawinił, Klient czy sklep, odrobina wiedzy i dobrej woli pomaga rozwiązać większość problemów.

Odpowiedz
avatar adas
0 0

Ja osobiście nie jestem związany zawodowo w żaden sposób z obiegiem faktur. Z ciekawości przejrzałem jednak kilka branżowych stron, gdzie są porady prawne w formie pytanie-odpowiedź. Z tej lektury wynika kilka kwestii. W opisywanym przypadku możliwe jest albo anulowanie faktury albo korekta w kierunku skasowania wszystkich pozycji z faktury - czyli po korekcie mamy fakturę nadal na niewłaściwe dane, tylko pustą. Branżowe strony piszą, że po anulowaniu faktury, należy wystawić kolejną, zupełnie nową fakturę, tym razem na właściwe dane. Tylko, że to będzie po terminie. Po co sklep ma sobie robić problem ze skarbówką i wystawiać faktury daleko po terminie? Np. zakup w grudniu, faktura w marcu. Cały czas dotyczy to sytuacji, gdy nie było żadnej pomyłki przy wystawianiu tego pierwszego dokumentu, tylko klientowi się po prostu odwidziało i chce fakturę na inną firmę niż chciał wcześniej. Załóżmy, że klient przychodzi z oryginałem faktury. Po co sklep ma sobie robić problem i anulować ten dokument, skoro nie wiadomo co się z tą fakturą działo. A jeżeli ten odbiorca wpisany na rzekomo błędnie wystawionej fakturze wykaże ją jednak przed US? Poza tym jest jednak tak, że faktury się wystawia przez jakieś oprogramowanie i to zajmuje generalnie 15 sekund. Całość jest przygotowana tak, żeby te najbardziej typowe operacje - wystawianie paragonów i faktur szło sprawnie. I przecież między innymi na tym polegają niskie koszty takiego sklepu. Po co taki sklep ma tracić 15 minut pracy osoby w POK, żeby odkręcać roztargnienie jakiegoś klienta? Przecież jak wypiszesz korektę ręcznie, to potem to trafia do księgowości. Tam zapewne - powiedzmy - godzinę zajmuje wygenerowanie jakichś raportów księgowych z całego miesiąca z programu komputerowego, a później kolejne długie godziny zajmuje uspójnianie do tego programu rzeczy, które były ręcznie dokręcane poza tym oprogramowaniem. Skoro ktoś nie ma na tyle przytomności, żeby podać po prostu właściwe dane do faktury, to proszę bardzo - niech ponosi konsekwencje swojego zachowania. Jak portfel zaboli, to może się taka osoba za którymś razem nauczy, żeby włączyć myślenie. A tak to co? Ojej ona się pomyliła, a teraz proszę niech 10 osób pracuje po kilka godzin, żeby odkręcić tą sytuację.

Odpowiedz
avatar kabo
0 0

Wiesz, wydaje mi się, że nie jestem jedyną osobą na świecie, która była w takiej sytuacji, pomyłki się zdarzają zarówno po stronie klientów, jak i sklepów i nie jest to koniec świata. To jest Punkt Obsługi, a wystawienie tej faktury jest obsługą. Sama pracuję z klientem i nie wkurzam się, kiedy po raz piętnasty chce zmienić konfigurację routera, bo wcześniej się pomylił albo coś się w firmie zmieniło i do tych zmian trzeba dostosować sieć. Po to stworzono punkty obsługi. A do faktury podałam błędne dane, bo po prostu nie było informacji, że faktura ma być na Fundację - dowiedziałam się o tym już po wysłaniu dokumentów

Odpowiedz
Udostępnij