Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Majówkowe szaleństwo się rozpoczęło, więc zaczął się sezon "wpraszania się" na weekendy.…

Majówkowe szaleństwo się rozpoczęło, więc zaczął się sezon "wpraszania się" na weekendy. Jedna sytuacja sprzed chwilki, i coś z poprzednich lat.

Wyprowadziliśmy się na wieś. Domek, lasy, pod domkiem mała stajenka a w niej koń i kucyk. Oczywiście oznacza to, że prowadzimy darmowy pensjonat i wręcz zależy nam, by sponsorować pobyty znajomych bliższych i dalszych przez sezon letni.
Wyprowadzając się słyszałam od znajomych, że "do gnoju mnie ciągnie", "wymarzyłam sobie życie na śmierdzącej wsi" i inne niezbyt pozytywne reakcje.

1.
Odbieram telefon chwilkę temu. (K)oleżanka z tych naśmiewających się z wyprowadzki.

(k):Cześć Budyń! Słuchaj, bo byśmy z dzieciakami wpadli do was, co? na koniku by pojeździły, grilla jakiegoś zrobimy, fajnie będzie.
(ja):Słuchaj, nie ma sprawy, tylko, że my nie mamy zakupów zrobionych na gości, no i ja nic nie ugotuję, bo muszę leżeć, więc też dzieciaków na konia nie wsadzę...
(k):Ale ty jesteś... przecież to oczywiste, że ludzie chcą z bloków przyjechać, powdychać świeże powietrze, zrelaksować się. Dlaczego się nie przygotowałaś?
(ja):Przecież nie uprzedzaliście, że chcielibyście wpaść, sama z resztą mówiłaś, że wieś to paskudne miejsce...
(k):No bo tak na stałe to tylko wariat by tam mieszkał, hehehe, ale na te kilka dni to byśmy wpadli, co?
(ja): Wiesz, ja to za miesiąc rodzę, poza tym nie chodzę przez nogę połamaną, więc nie mam się jak wami zająć zupełnie...
(k):Ale z ciebie koleżanka... dzieciom obiadu i kucyka odmawiasz, nie sądziłam, że taka jesteś...

Połączenie uciekło, zasięg na wsi mam kiepski, wiadrami muszę z pola przynosić ;)

2.
Zeszły rok. Majóweczka. Dzień przed rozpoczęciem wczasowania dzwonią znajomi. Małżeństwo z dwoma córami, wiek około 7/9 lat. chcieliby wpaść na weekend z dzieciakami. Żaden kłopot, uzbroiliśmy się na zakupach w dodatkową kiełbasę i smaczki dla dzieciaków. No ale cóż, znajomi nie zmotoryzowani, trzeba pojechać po nich 30 km w jedną stronę i przywieźć. Obiecało się, nie ma sprawy. Przywieźliśmy ich i dwie torby. zastanawiałam się po co im dwie walizki na jedną noc, ale myślałam, że jakaś wałówka. O moja naiwności!
Znajomi nie zakupili nic. NIC. Ani z jedzenia, ani z alkoholu. Obok taki wiejski sklepik, co nawet w święto otwarty, myślę, zjemy i wypijemy nasze, to pójdziemy i kupią. Naiwność level 2.

Wieczór i noc przetrwane, pomijam kwestię dzieci, które zostawione były zupełnie samopas i biegały wszędzie, niszcząc moje ukochane książki, depcząc drukarkę i maltretując zwierzyniec, tego, że musiałam wszystko sama gotować i zero pomocy. Goście w końcu. W niedzielę popołudniu oświadczają, że oni to by się piwa napili, i może by tak przedłużyć pobyt? Nie ma kłopotu, idziemy do sklepu całą ferajną uzbroić się. W sklepie dzieci zaczęły jęczeć o cukierki i lizaki. Mamusia na to, że WUJEK KUPI, i zajęła się znoszeniem frykasów, piwa i innych cudowności. Przy kasie nie wyjmują portfela. Chciał nie chciał, nie mają pieniędzy, zapłacić trzeba.

I chyba wtedy zaczęło się żerowanie konkretne. Goście wymagali dostaw piwa i normą stały się reakcje:
"oj, zjadłabym goloneczkę!",
"JAK TO?! nie ma ogóreczków? Grzybki marynowane wyszły? to idź do sąsiadki pożyczyć!",
"na śniadanie zrób te jajeczka w koszulkach, tylko świeże, dzieci wiejskie by zjadły!",
"Wiesz Budyń, umyłabyś podłogę, bo Kasi się soczek wylał i się klei".

Dzieci wyszkolone przez rodziców-pasożytów ciągały męża i błagały o kupno lodów czy innych słodkości, rodzice ani myśleli sami im kupić. Mąż miękki, ciężko małej dziewuszce odmówić. Oczywiście "wiejskiej szyneczki by zjedli", i gdy mięso w sklepiku się skończyło to nadszedł moment, kiedy musiałam zacząć rozmrażać zapasy z sąsiedzkiego świniobicia.

Koniec końców zostali tydzień. Nie wydając ani złotówki i uznając za oczywiste, że będziemy ich karmić, obsługiwać i sprzątać. Mąż wymiękał, no bo znajomi i głupio tak, ja zagryzałam zęby, bo to jego wieloletnia koleżanka.
Po tygodniu, w niedzielę oznajmiamy, że mimo własnej firmy i nielimitowanego czasu pracy, jednak musimy się do niej wreszcie wybrać. Po komentarzu Mamusi odpadłam.

Mamusia: To jedźcie sobie, my tu popilnujemy, dziewczynkom służy powietrze. A, tylko Budyń, zrób jakieś zakupy większe, ile można jeść kiełbasę.

Zostali odwiezieni w trybie natychmiastowym. Telefon z propozycją ponownego wproszenia się w tym roku oczywiście nastąpił kilka dni temu. Nie ma mowy, na cudze wczasy nas nie stać.

3.
Potrzebowaliśmy pomocy przy stawianiu ogrodzeń dla koni. (Z)najomy wisiał mi przysługę i deklarował, że pomoże nam, gdy tylko będziemy potrzebować pomocy. Informuję więc, że przydałaby się nam pomoc, robota dość upierdliwa, ale łopatologiczna. Dzwonię więc
-Cześć, wiesz, przydałaby się nam pomoc, bo rąk brakuje, blablabla.
-Eee...yyy.. no ja nie umiem za bardzo tego...
-Nie przejmuj się, trzeba przenieść stemple z jednego miejsca na drugie, żadna filozofia. Nam rąk brakuje po prostu, bo wiercimy dziury świdrem i trzeba przynosić drągi i je wsadzać w te dziury (i tłumaczenie, ze mamy więcej "stanowisk" pracy do obsadzenia, niż ludzi)
-No... dobra! ale to wiesz, wziąłbym ImięKochanki i młodą (kochanka z 8 letnią córką).
-??? Ale słuchaj, ja nie będę miała czasu się nimi zająć, ani im zorganizować rozrywki czy coś ugotować, bo przecież robimy!
-E tam, nie musi być nic wystawnego, jakiś obiad, ciasto, a małą się powozi na koniku to będzie miała rozrywkę!
-Ale ja naprawdę tego nie widzę...
-To nie przyjadę.

Zabrakło mi słów i podziękowałam za pomoc. Jeśli goni nas czas i potrzebujemy pomocy, a znajomy deklarował, że pomoże (nasza pomoc wynosiła sporą zapomogę finansową-bezzwrotną, w zamian za którą miał pomóc "fizycznie", a chyba ponoszenie drągów kilka godzin za prawie 2 tysiące to nie jest "niegodna" propozycja?), to nie zapraszamy go na uroczy weekend relaksu pod gruszą, i na pewno skoro cały dzień siedzę na polu, to nie będę zabawiać dwóch obcych gości.

Ciekawa jestem co w tym roku znajomi wymyślą, jak ciepełko poczują...

wiejskie wczasy

by budyniek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar smal
69 81

Widzisz budyńku, jakoś mimo szczerych chęci - nie umiem Ci współczuć. Wykazaliście z mężem taki brak asertywności, że ociera się to o głupotę. W mieście o jeleni trudo,(chyba, że w ZOO ) ale po co ich szukać, skoro wyprowadzili się na wieś i są w zasięgu telefonu. Podaj adres i swoje namiary, to połowa Piekielnych się do Ciebie zwali, żebyś ich obsługiwała.

Odpowiedz
avatar LenaR
7 13

No nie można odmówić ci racji smal, ale ja myślę, że najlepiej po prostu od początku sprawę jasno stawiać i nie będzie kłopotu. Mam dalszą rodzinę, która ma działkę i jak ktoś chce przyjechać to mówią od razu co kto kupuje i jaki jest podział obowiązków.

Odpowiedz
avatar the
1 11

też bym podjechała :)

Odpowiedz
avatar butelka
5 7

podpisuje sie rekami i nogami, dalas kase koledze bezzwrotnie w zamian za przyszla pomoc? utrzymywalas gosci z dziecmi przez tydzien? no przykro mi ale to jest poprostu glupota. i fakt tzreba mowic wprost - kupcie to i to. sama wyprowadzilam sie na wies, znajomi chetnie mnie odwiedzaja, ale jeszcze mi sie nie zdarzylo zeby ktos przyjechal z pustymi rekami, a z blizsza rodzina to mam problem taki ze przywoza za duzo. mialam tez znajomych mieszkajacych w gorach, problem z nimi byl taki ze nie dali nam zaplacic za zakupy i wrecz zmuszali nas do tego zebysmy sie dali utrzymywac jak ich odwiedzalismy. ale cos im sie zawsze przywiozlo w prezencie. jakos chyba nie umialabym sie przyjaznic z ludzmi ktorzy tak sepia.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 5

dokładnie. ja bym opracowałą konkretne zasady, np. 1. z góry ustalona i uzgodniona ilość dni, jakie TY przewidujesz towarzystwo gościć 2. jedzenie i alko dla siebie, kochanek, dzieci itp. kupują sami. jak się skończy, to cóż, przecież sklepik jest otwarty nawet w święta :), niech sobie kupią 3. zapewnianie rozrywek zależne od TWOICH możliwości 4. rodzice biorą pełną odpowiedzialność za dzieci, jeszcze tylko brakuje, żebyś tyłek dzieciakom wycierała albo je utrzymywała itp, itd.

Odpowiedz
avatar plokijuty
34 38

Kiedyś czytałem podobną historię jak się "miastowi" wprosili do rodziny na wieś. Praktycznie leżeli przed telewizorem a dzieci wszystko rozwalały. Żadne argumenty, żeby normalnie się zachowywali, nie docierały. Mąż wymyślił zemstę. Z żoną i dziećmi pojechał na tydzień do "miastowych". Cap za pilota, buch do lodówki i tym podobnie. I dopiero do "miastowych" dotarło...

Odpowiedz
avatar Xirdus
14 14

Pomagać trzeba z umiarem.

Odpowiedz
avatar Sojlex
19 19

Podejrzewam że lekka piekielność (zwłaszcza z ich punktu widzenia) by nie zaszkodziła. Mam na myśli coś typu wystawienie z góry cennika za wizytę, za noc, no i za wyżywienie :) Śmiem twierdzić że podziała, ale nagle wszyscy znajomi z miasta strzelą focha...

Odpowiedz
avatar Barcelona
40 42

Nie obraź się budyniek ale usługiwanie i kupowanie bezczelnym pasożytom przez tydzień bez zająknięcia się to już zakrawa na frajerstwo. Już przy pierwszej sytuacji pogoniłabym towarzycho.

Odpowiedz
avatar Chaos
23 29

mozna tez dodac laxigenu do jedzonka i powiedziec "no, wiejskie jedzonko ne sluzy... moze czas wracac do domciu?"

Odpowiedz
avatar bohun
21 23

Zgadzam się z przedmówcami, asertywność -10 ;) Chciałam jednak napisać, że tego typu opowieści wydawały mi się zawsze grubo przesadzone... dopóki moi rodzice nie przenieśli się na wieś. Ludzie nie przestaną mnie zaskakiwać.

Odpowiedz
avatar ranunculus
3 3

Chyba mam niebywałe szczęście, że mnie tego typu historie nadal zaskakują. Mam teraz taki wytrzeszcz ze zdziwienia :D Moi rodzice też mają domek na wsi, blisko znanego kurortu, Parku Narodowego - ogólnie jest co zwiedzać. Owszem, rodzina zjeżdża do nas często niezależnie od temperatury, ale zawsze przywożą ze sobą tyle jedzenia, że rodzice nie muszą kupować właściwie nic. A przy okazji przy gotowaniu pomogą, sprzątanie też dla nich nie jest problemem.

Odpowiedz
avatar immor
16 16

Dałaś sobie wejść na głowę. Wina leży po obu stronach, bardziej po ich jednak dam mocne.

Odpowiedz
avatar budyniek
25 27

odpowiem ogólnie ;) Przyznaję, nasze frajerstwo w 100%! Znajoma męża, znali się ponad 10 lat grubo, nie chciałam się zbytnio wtrącać, a, że mąż ma serducho mięciutkie, to się dawał robić. na swoją obronę mam to, że po tej sytuacji kilka razy dzwonili i znów się wpraszali. Gorąco zapraszałam, jak najbardziej, niech wpadają. Jedynie nie deklarowałam, że po nich przyjedziemy ;) a, że z naszej wiochy to kilka kilometrów z buta na najbliższy pks, to zawsze z wielkim wyrzutem kończyło się na "to my zadzwonimy, jak wykombinujemy transport" ;) dwie sytuacje są z zeszłego roku, i niestety (albo i stety...) poszłam za radą większości z Was i wymyśliłam sposób na pensjonatowanie... kupiliśmy nowe meble, w tym komplet wypoczynkowy, który nie działa jak kanapa ;) więc goście mogą spać na materacu (jest tylko jeden 2 osobowy). Odstraszyło to większość chętnych ;) szkoda, że dużo osób się też poobrażało, oskarżając nas o egoizm przy wyborze mebli (w tym teściowie ;) )

Odpowiedz
avatar liczeowce
22 22

Jakie "szkoda, że dużo osób się też poobrażało", po co ludzie zadają się z pasożytami? Jak widzę, że ktoś ma wredny charakter to go unikam, a nie tęsknię.

Odpowiedz
avatar Sojlex
15 15

To z meblami to już w ogóle przesada... Co innym do wyboru wyposażenia? A może ktoś lubi takie :) ? Była kiedyś taka reklama ikei, bodajże "Ty tu urządzisz"... No cóż gratuluję mało inwazyjnego rozwiązania, nie pomyślałbym że z takimi, za przeproszeniem, sępami pójdzie wam tak łatwo :)

Odpowiedz
avatar Devotchka
6 6

I bardzo dobrze. Ja radziłabym nawet im wprost powiedzieć, że są chamy i prostaki, a jak chcą przyjechać, to niech płacą. Jak dotrze to super, a jak nie, to i tak nie warto zadawać się z pasożytami.

Odpowiedz
avatar szuszka
1 1

Smiac mi sie chce. Zamiast powiedziec prosto z mostu co Wam lezy na sercu, to Wy uciekacie sie do jakis sztuczek typu nowy komplet wypoczynkowy, albo brak transportu (a jakby jednak wykombinowali transport, to pewnie byscie cierpieli w ciszy przez kolejny tydzien sluzyby).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 9

W sumie to Cię rozumiem.. Mnie też już kilkanaście koleżanek wykorzystało, wiem jak to jest.. Trudno im coś powiedzieć, bo przecież "znajome od przedszkola, czy podstawówki."

Odpowiedz
avatar Isen1822
19 19

To ja Ci nie zazdroszczę,skoro Cię wykorzystują. Wybacz, ale prawdziwi znajomi by w życiu czegoś takiego nie zrobili. Radzę Ci zerwać kontakt i udawać, że ich nie znasz, bo to zwykłe pijawki i nic więcej.

Odpowiedz
avatar Devotchka
-2 12

To nie jest takie proste. Znajomych z wcześniejszych czasów życia ma się wiele. Ciężko się skner pozbyć bo tacy po normalnych znajomych zaczną siać ferment. A jak się ma wszystkich znajomych takich to ciężko zostać na lodzie bez nikogo. Nawet nie wspominam już o tym, jak Ci ludzi to w gruncie rzeczy są dobrzy, ale nie rozumieją pewnych zasad.

Odpowiedz
avatar Karl
6 8

jak patrzę za okno, to śmiem twierdzić, że możesz być spokojna w tym roku, słoneczka i ciepełka brak...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Jest taki upał i duchota, że szkoda gadać.

Odpowiedz
avatar Naa
20 20

Był już tu podobny motyw ;] Pamiętam dobre rady: zagonić gości do roboty (zawsze się znajdzie coś do zrobienia czy remontowania, najlepiej brudną i nudną robotę), powiedzieć, że już umówieni są inni goście na ten termin, od razu przy pierwszych słowach zapowiedzieć, że Wy wybieracie się w gości do nich ;] Może się przyda, gdyby następni dzwonili?

Odpowiedz
avatar gjoaa
14 14

Przykre historie, ale patrząc na to z perspektywy czasu sama zauważ, że powinniście sobie wywiesić nad drzwiami "Caritas". Trzeba mieć trochę asertywności i przede wszystkim godności, bo ten babsztyl traktował Cię jak służącą, a swoją drogą skoro to koleżanka męża, to on powinien zareagować i stanąć w obronie żony. Albo macie tyle, że Wam zbywa i nie robi to Wam różnicy, że ktoś przez tydzień Was okrada, albo zróbcie jakieś "przemeblowanie" w nastawieniu do świata:)

Odpowiedz
avatar Naa
23 23

To można nawet załatwić w bardzo "przyjazny" i nieobraźliwy sposób. Jak w historii nr.1: "Ależ cudownie, że przyjeżdżacie, ja z tą złamaną nogą w ciąży tak niewiele mogę robić, to mi pomożesz gotować i sprzątać, a dzieci popielą ogródek!" I do męża, ale tak, żeby było słychać "Kochanie, widzisz, niepotrzebnie się martwiłeś, Piekielni chcą przyjechać, to on ci pomoże w kopaniu tego dołu...". I do koleżanki męża z powrotem "Ach, i przywieźcie tamtą dobrą wędlinę z ..., tu w naszym sklepiku jej nie mają. Tak z kilo. I jeszcze..." ...tu podajemy listę zakupów. Jak nie chcą tylko się lenić i objadać gospodarzy, nie będzie im przeszkadzało, że mają coś zrobić czy kupić. A jak szukają jeleni, wycofają się ;]

Odpowiedz
avatar the
1 9

fajnie napisane, Naa :)

Odpowiedz
avatar Naa
9 9

Dziękuję, the :) To tylko przykład, i, naturalnie, odrobinę przerysowany, ale niewątpliwie można dać przyszłym gościom do zrozumienia, że jeśli przyjadą, gospodarze będą mieć wobec nich pewne oczekiwania. Równie niewątpliwie można to zrobić grzecznie, nie ryzykując pretensji i obrażania się. Może nawet ktoś poczuje się lepiej, wiedząc, że np. gospodarze nie uznają jakichś prac domowych za nadmierne rządzenie się w nieswoim domu - bo i taka możliwość istnieje. Lepiej wszystko powiedzieć wprost, i mieć jasność :)

Odpowiedz
avatar Bastet
8 8

Niezłych znajomych masz :) Co do faceta winnego przysługę, już zupełnie nie ogarniam. W związku z tym, że my na pieniądzach nie śpimy i większość moich znajomych też nie, dużo pomocy między sobą rozwiązujemy właśnie na zasadzie "odrobienia". Mąż potrafi kafelkować, to tym i pomocą przy remoncie odpłacał na przykład koledze, który robił nam zabudowę szafy. Mniej więcej godzinowo to zazwyczaj liczy się, nigdy to do końca równo nie jest, ale jakoś nikomu to nie przeszkadza. A koszt robocizny odpada.

Odpowiedz
avatar iratta
7 7

Eh, przeczytałam i zamarzyłam o pobycie na wsi. Lepsze powietrze, gwiazdy, siedzenie do późna na dworze. Jakby jeszcze był ogród i rzeka, to na przemian pieliłabym, przesadzała rośliny, pływała, gotowała, piekła i odpoczywała :D Teraz tylko się rozejrzeć czy ktoś znajomych ma dom albo działkę na wsi.

Odpowiedz
avatar spy02
2 2

Ci których tu wymieniłaś kwalifikują się do wykreślenia z listy znajomych. Jeśli ktoś żeruje na innych, nic z siebie nie dając w zamian to nie wiem jaki jest sens utrzymywania z nim kontaktów.

Odpowiedz
avatar Asteria
3 3

Długo na was pasożytowali. Powinnaś od razu to ukrócić, a nie pozwalać robić z siebie frajerkę. Trzeba ostro i stanowczo. Albo ewentualnie troszkę z ironią. Np: jeżeli znowu zadzwonią do Ciebie jacyś nachalni znajomi z tekstem typu "bo taka ładna pogoda, na wsi byśmy cię odwiedzili..." powiedz " a wiecie co? mi to do miasta tęskno może ja, bym wpadła." Rozumiem, że Twój mąż chciał być miły, bo w końcu "bliscy znajomi", ale jak się okazało to nie miało sensu. Daj palec, a rękę urwą.

Odpowiedz
avatar CatGirl
6 6

"Połączenie uciekło, zasięg na wsi mam kiepski, wiadrami muszę z pola przynosić ;)" Mam nadzieję, że mąż nosi a nie Ty:p W swoim stanie nie powinnaś :D

Odpowiedz
avatar KrzychoZord
2 2

Kobieto! Ty w końcu na ulicy wylądujesz w podartych łachmanach. Asertywność masz na poziomie poniżej zera... Biją cie, próbują zrzucić z wózka, objadając żerują na tobie a ty nic... Ja rozumiem luźne podejście do życia unikanie konfliktów ale to zakrawa na kompletne frajerstwo...

Odpowiedz
avatar devilio
0 2

Współczuję wam znajomych. Jeżeli mam z czymś problem i potrzebuję usługi znajomego który np. zna się na czymś, to ZAWSZĘ pytam o cenę. Owszem przyjaciel to jedno, ale kasa to drugie. Skończyły się czasu że cały dzień robiło się coś dla znajomych za obiadek i piwko. Gdybyście byli moimi znajomymi i miałbym rodzinnie na weekend przyjechać to po pierwsze: W sobote to wstalibyśmy wszyscy dopiero po 13 (moja specjalność nalewki :D ) a żarcie sam bym przygotował i ugotował i jeszcze bym się obraził jakbyście symbolicznej stówki czy dwóch nie wzięli za gościnność. Bezczelność, chamstwo i ciężka do zrozumienia zachłanność innych ludzi mnie przeraża. Współczuję wam strasznie i pozdrawiam ciepło i życzę samych dobrych znajomości.

Odpowiedz
avatar Wathgurth
2 2

Zmień znajomych. Bo tych, co opisujesz, to cóż... wymień ich. Ja jakoś nigdy nie musiałem znajomym mówić, że mają coś przywieźć na grila, a jak deklarowali pomoc, to pomagali.

Odpowiedz
avatar Beni0
2 2

Budyń, ja przyjadę, pomogę Ci zrobię zakupy będę gotował tylko daj mi gdzie spać z żoną i dzieckiem, żeby mogło z miasta wyrwać się na łono natury! No i te konie :)

Odpowiedz
avatar szuszka
0 0

Moja rada: znajdzcie sobie normalnych znajomych, bo nie wiem na co liczycie otaczajac sie takim zwierzyncem. Ani liczyc na nich nie mozna, ani, z tego co widze, szczerze pogadac... Lepiej juz chyba nie miec nikogo niz miec TO.

Odpowiedz
Udostępnij