Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziś będzie o piekielnych właścicielach psów. Jestem wolontariuszką w miejscowym schronisku dla…

Dziś będzie o piekielnych właścicielach psów.

Jestem wolontariuszką w miejscowym schronisku dla zwierząt. Spędzam tam wiele czasu, bo lubię te czworonożne stworzenia i wiem, że i dla nich jest to duża frajda(o ile mogę to tak określić), kiedy ktoś wyjdzie z nimi na porządny spacer, porzuca piłką czy posprząta ich legowiska.

Oto kilka historii z życia psów:

1. Owczarek niemiecki - zadbany, ładny pies, który wykonywał proste polecenia typu "siad", "leżeć", "daj łapę". Jak do nas trafił? Otóż przyjechał on ze "swoją panią" - kobieta elegancka, zadbana, dokleiliśmy jej etykietkę "bizneswoman". Między nią i dyrektorem schroniska nawiązał się taki dialog:

-Dobry, chciałabym oddać psa do was, bo ponoć dobrzy jesteście.
-Wie pani, nie mamy wiele wolnych legowisk, te które zostały są na sytuacje awaryjne.
-Ale ja awans dostałam! Będę po świecie jeździć, nie mogę tego stwora w domu trzymać!
-Może ktoś z pani znajomych czy rodziny zaopiekuje się psem podczas pani nieobe..

Nie dokończył zdania, pani obrażona pociągnęła psa ze sobą i więcej jej nie widzieliśmy. Co jednak było w tym piekielnego? A no fakt, że niecałą godzinę później pies jednak do nas trafił - jego właścicielka przywiązała go do drzewa, tuż obok schroniska i zwyczajnie odjechała.

2. Przyjechała pewnego dnia rodzina - rodzice i trójka ich pociech. Postanowili zaadoptować psa, "żeby to dzieciaki nie siedziały tak same w domu". Wybrali młodego kundelka - bardzo przyjaznego pieska, nauczonego już z resztą kilku komend. Psiak trafił do nas niedawno, szybko jednak się odnalazł i był bardzo ufny wobec ludzi. Dzieciakom bardzo się spodobał, raczej z wzajemnością.
Efekt? Dwa dni później przyjechali z powrotem. Dlaczego nie chcieli jednak psa? (Nowi właściciele mają prawo "zwrócić" psa, jeśli ten się nie odnajdzie w nowym otoczeniu, będzie agresywny).
-Bo z tym to na dwór trzeba wychodzić na takie jakieś długie spacery..

3. Przy wejściu do schroniska jeden z pracowników znalazł martwą suczkę, a obok niej sześć szczeniąt. Cztery z nich nie miały żadnej szansy na przeżycie. Każdy pies jest zaczipowany, szybko znaleziono właściciela zmarłej suczki. Cóż się dowiedzieliśmy?
- Puściła się z jakimś bezpańskim, zaczęła rodzić, co miałem zrobić? Wy się ponoć na tym znacie.
Na informacje, że suczka zdechła przy porodzie, pan zareagował prychnięciem i tekstem "dobrze jej tak".

4. Przyjechała do nas pani z córeczką i młodym kundelkiem. Na zadane pytanie dlaczego musi go oddać, powiedziała, że jej córce się już znudził i niedługo trafi do nich nowy, rasowy szczeniak.

Takie sytuacje zdarzają się niestety bardzo często, apeluję więc: nie bierzcie do siebie czworonoga, jeżeli wiecie, że nie zapewnicie mu należytej opieki i pomocy medycznej.

schroniska

by aleksandrab
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Wolontariusz
15 21

Niestety wysyp takich typów jest w Fundacjach Pro Zwierzęcych... Nadchodzi Lato. Wyjazdy. W zeszłym roku jeszcze jak byłem Wolontariuszem w jednej z takich fundacji w lato przed wakacjami był wysyp ludzi którzy: Oddają bo chcą wyjechać a pies przeszkadzał. Piesek na dzień dziecka ale jakoś "prezent nie wypalił" Ludzie są bezmyślni po prostu.

Odpowiedz
avatar sylwia
9 23

Niestety myślenie o zwierzętach jako o istotach które czują i myślą ma w Polsce krótką tradycję. Jeszcze w latach 90. przeprowadzano wiwisekcje psów (bez znieczulenia itp.) Targowiska koni mają się świetnie. Schroniska przepełnione. Świnie często oporządzane na żywca (bo ogłuszanie nie zawsze działa). 20 lat to mało, żeby zmienić myślenie całego narodu... Przynajmiej ubój rytualny jest chwilowo zakazany.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 15

@sylwia: "20 lat to mało, żeby zmienić myślenie całego narodu..." A możesz mi wyjaśnić, co ty masz na myśli?

Odpowiedz
avatar soraja
4 6

w przypadku psa na dzień dziecka to pretensje można mieć akurat do obdarowującego, a nie do rodziców (chyba że wcześniej wiedzieli). Jeśli ktoś wciska psa pod pretekstem prezentu bez konsultacji z rodzicami malucha to nic dziwnego, że potem prezent ląduje w schronisku.

Odpowiedz
avatar bonsai
19 25

babubabu ale może chociaż jedna osoba zapamięta, weźmie to do serca i dzięki temu chociaż jeden pies będzie miał lepsze życie... Pomaganie zwierzętom to nie tylko zajmowanie się nimi, ale również tłumaczenie ludziom pt."czemu tak, a nie inaczej". Sama robiłam już tysiące "pogadanek" przeróżnym osobom [dzieciom zachwycającym się świeżo obciętą kudłatą, znajomym czy każdemu kto chciał słuchać ;)]. Ponieważ znam się na psach bywało, że tłumaczyłam obcej osobie co zrobić, żeby np. pies przestał ciągnąć czy jak w miarę spokojnie minąć się z innymi psami... Do dzisiaj twierdzę, że jeśli dzięki temu chociaż jedno dziecko uniknęło pogryzienia [im zazwyczaj tłumaczyłam "zasady dobrego wychowania" przy obcych psach], chociaż jeden człowiek zaczął lepiej zajmować się psem albo chociaż jeden pies miał szczęśliwsze życie to nie żałuję poświęcanego na to czasu. Ps. Tak, mam lekkiego fioła na punkcie psów ;).

Odpowiedz
avatar LenaR
13 15

Nie rozumiem takich ludzi, przygarnęłam pieska ze schroniska prawie 3 lata temu i w życiu bym nie oddała. Trzeba tylko podejść do tego racjonalnie i wiedzieć czego się chce.

Odpowiedz
avatar jaelithe21
5 29

Sytuacje piekielne oprócz pierwszego punktu. Wg mnie to właściciel schroniska okazał się piekielny. Kobiecie zmieniła się praca, będzie więcej na wyjazdach niż w domu, więc przychodzi do was oddać psa (tyle się mówi, aby zamiast wyrzucać lub przywiązywać psiaki to przyprowadzić je do schroniska). I zamiast pomocy słyszy, że ma obarczyć tym znajomych.

Odpowiedz
avatar mijanou
9 21

Jael, ale weź pod uwagę, że i ilość miejsca dla zwierząt i środki, które otrzymują schroniska na ich utrzymanie są bardzo ograniczone i nie możesz traktować schroniska jako składu na znudzone żywe zabawki. Sama nazwa: Schronisko dla bezdomnych zwierząt, sugeruje, że tam znajdują schronienie zwierzęta bezpańskie a nie te, które mają właściciela. Przyjmując zwierzę pod swój dach, właściciel jednocześnie z automatu ma obowiązek dbać o nie. Ja wiem, że rynek pracy jest nieprzewidywalny. Wiem, że życie różnie się układa i czasem z bólem serca trzeba się ze zwierzęciem rozstać. Ale trzeba to chyba uczynić w sposób jak najmniej traumatyczny dla tego zwierzaka a schronisko jest dla zwierzaka wychowanego w domu piekłem. Trudno jest się zaadaptować w grupie. To tak, jakby nagle ktoś Ciebie wyrzucił z mieszkania i kazał mieszkać w jednym ciasnym pokoju z kilkunastoma innymi ludźmi. Ta pani mogła się chociaż postarać by znaleźć swojemu psu inny dom i dać mu szansę na obdarzenie innych ludzi swoją miłością i zaufaniem. Zamiast tego jednak próbowała iść na latwiznę i obarczyć schronisko. Gdyby się odrobinę postarała to z pewnością ktoś kochający by psa przyjął.

Odpowiedz
avatar jaelithe21
10 22

mijanou, skąd wiesz, że kobieta nie zrobiła rozeznania wśród znajomych? Tak na logikę, to łatwiej i taniej popytać wśród znajomych (szczególnie, że sądząc z opisania psa to naprawdę o niego dbała), niż tłuc się do schroniska ze zwierzakiem. Dopóki życie, praca, obowiązki jej pozwalały to opiekowała się psem. Chyba nie sądzisz, że powinna zrezygnować z awansu? Zmieniła jej się sytuacja, więc chciała oddać psa. Nie wyrzucić. Nie przywiązać do drzewa. Nie podrzucić komuś na podwórko. Uczciwie sama przyszła, wyjaśniła co i jak i została odprawiona z kwitkiem. Gdyby szła na łatwiznę to by się pod bramą schroniska nie pojawiła. Aha, i ta dziwna forma "jael" nie podoba mi się ;)

Odpowiedz
avatar mijanou
4 12

Przepraszam, jeśli skrótem "Jael' poczułaś się urażona, nie zrobiłam tego celowo ani złośliwie. Tak więc, Jaelithe, oczywiście praca i obowiązki są najważniejsze. Nie sądź, proszę, że ja tego nie wiem. Ale wiem też, że jeśli ktoś bardzo chce znaleźć dla zwierzaka nowy dom i zależy mu na tym to go znajdzie. Oprócz rodziny, przyjaciół, znajomych są też portale internetowe ( na przykład gumowe drzewko), na których można bezplatnie umieścić ogłoszenie. Nie twierdzę, że nowy dom dla psa można znaleźć z dnia na dzień. Ale nie wierzę też, że jest to niemożliwe. Myślę, że tej pani po prostu zależało na tym, by jak najszybciej pozbyć się kłopotu. Sama pomyśl: przywiązałabyś psa do drzewa i potrafiłabyś go tak zostawic? Ja nie. No ale nie mierzę innych swoją miarą.

Odpowiedz
avatar jaelithe21
0 10

mijanou, nie, nie poczułam się urażona, po prostu luźna uwaga - dźwiękowo nie przypadło mi to do gustu. Co do tematu, żadna z nas nie wie jakie kroki podjęła kobieta przed przyjazdem do schroniska. Może zapytała kogo mogła, rozplakatowała się, rzuciła dziesiątki ogłoszeń i się nie udało. Może, tak jak uważasz, przyjechała od razu do schroniska. Tego nie wiemy. Mamy sytuację: kobieta oddająca zadbane zwierzę, bo życie ją do tego zmusiło i właściciel schroniska dla psów, który zwierzęcia nie przyjmuje. W tej sytuacji dla mnie piekielny jest facet, który odmówił pomocy. Zabrakło dobrej woli. Może wystarczyłoby pytanie: Kiedy pani wyjeżdża? Aha, jutro? No to weźmiemy pieska. / Kiedy pani wyjeżdża? Za dwa tygodnie? To może potrzyma pani psiaka jeszcze tydzień a ja spróbuję kogoś znaleźć, aby nie oddawać go do schroniska?

Odpowiedz
avatar mijanou
2 8

Jaelithe, no ale: 1. W ten sposób stwarzasz precedens i dajesz pewne przyzwolenie: znudził Ci się pies-oddaj go do schroniska. Sto cwaniaczków w ten sposób będzie bezkarnie brać zwierzaki a potem się ich pozbywać jak niepotrzebnej rzeczy. Może akurat ta pani rzeczywiście dostała świetną pracę i awans. Ale pomyśl o tych, którzy wyjeżdżają na urlop i będą psa podrzucać do schroniska lub o tych, którym zwierzę najnormalniej się znudziło. Skoro tak kochają swoje pupile to niech płacą za ich hotelowanie w schronisku bo Ty na razie żądasz, by to państwo sponsorowało czyjąś nieodpowiedzialność wobec zwierzęcia. Skoro pies nie jest bezpański to pozostaje na utrzymaniu właściciela. Inaczej setki cwaniaczków będzie traktować schronisko jak bezplatny hotel dla psów a ucierpią na tym psy faktycznie bezpańskie, ranne i potrzebujące pomocy i miejsca. 2. Ty piszesz, by kierownik schroniska spytał: " Czy może Pani potrzymać pieska jeszcze tydzień a ja coś postaram się znaleźć?'. Ty żartujesz, prawda? Czyim obowiązkiem jest szukanie psu nowego domu? Kierownika schroniska czy właściciela? Kierownik schroniska, jeśli jest uczciwy, to sam ledwo wyrabia ze zdobywaniem/wyszarpywaniem środków na pomoc psom, które rzeczywiście są bezpańskie. Bo nie jest latwo wyszarpać jakąkolwiek omoc od miasta. Ja opiekuję się bezdomnymi kotami,coś o tym wiem. Za sterylizację i karmę zwierzaków płacimy z własnych kieszeni wraz z innymi szaleńcami bo limity na bezpłatną sterylkę przydzielone przez miasto już dawno się wyczerpały ( a mamy maj dopiero). Gdyby nie pomoc miejscowego lekarza weterynarii, który bierze tylko za leki to miasto miałoby te koty w tyle. Teraz sobie wyobraź pracę kierownika schroniska: to jest nasze starania pomnóż przez tysiąc. Uważasz, że kierownik jeszcze powinien zająć się szukaniem nowych domów dla psa kogoś, kto jest niefrasobliwy i samemu nie chce ruszyć tyłka by poszukać i zaczekać? Przecież są hotele dla zwierząt i tam mogła zostawić psa do czasu aż nie znajdzie nowego domu dla niego. Ale za to trzeba płacić, więc lepiej zawieźć do schroniska i przywiązać do drzewa, tak? Wybacz mi agresję mojej wypowiedzi. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że gdy widzę krzywdę zwierząt i ludzi taką krzywdę usprawiedliwiających to budzi się we mnie mały agresor a szponki wysuwają się same.

Odpowiedz
avatar jaelithe21
1 7

Nie znasz mnie ani mojego podejścia do zwierząt a zarzucasz mi, że zezwalam na krzywdzenie zwierzaków? Chyba zbyt popłynęłaś. Czemu uogólniasz i odchodzisz od tematu? Ja odniosłam się do konkretnego przypadku konkretnej kobiety, której zmieniła się sytuacja życiowa. Ty wyskakujesz z podrzucaniem zwierząt przy wyjazdach na urlop i insynuujesz jakobym ja coś takiego popierała. Powtórzę jeszcze raz: w tej konkretnej sytuacji kobieta (wg mnie oczywiście) zachowała się w porządku, bo chciała zapewnić psu bezpieczeństwo zamiast go wyrzucić. Co w końcu zrobiła i jak widać dopiero to odniosło skutek. Piszesz: "dajesz pewne przyzwolenie: znudził Ci się pies-oddaj go do schroniska" - jeszcze raz zapytam: w którym miejscu w historii (pierwsza opowieść) jest mowa o znudzeniu się psiakiem? Ja widzę konieczność oddania psa a nie zachciankę. Idąc Twoim tokiem rozumowania nikt nie powinien brać żadnego zwierzęcia, bo być może za 7 lat dostanie awans i będzie musiał wyjechać. I co wtedy? "Uważasz, że kierownik jeszcze powinien zająć się szukaniem nowych domów dla psa kogoś, kto jest niefrasobliwy i samemu nie chce ruszyć tyłka by poszukać i zaczekać? Przecież są hotele dla zwierząt i tam mogła zostawić psa do czasu aż nie znajdzie nowego domu dla niego. Ale za to trzeba płacić, więc lepiej zawieźć do schroniska i przywiązać do drzewa, tak?" - dalej uparłaś się nie jedyną słuszną wersję, że kobieta palcem nie kiwnęła w znalezieniu domu dla psa. Możesz wyjaśnisz na jakiej podstawie uważasz, że nie "ruszyła tyłka" do telefonu ale w podskokach wsiadła w samochód i wiozła psiaka? A skąd wiesz, może dopiero co dostała informację o awansie i na już musi załatwić wyjazd i po prostu nie ma możliwości się tym zająć? Popatrz także i na drugą stronę medalu - nie każdy kto oddaje zwierzę do schroniska robi to z radością.

Odpowiedz
avatar mijanou
1 7

Na razie Ty zarzucasz kierownikowi schroniska brak dobrej woli. I nie potrafisz pojąć idei przyświecającej działalności schroniska. Twoim zdaniem to do schronisk należy zalatwianie prywatnych problemów właścicieli psów? Ale ok: na konkretne pytanie konkretnie odpowiadam, bez dygresji. Nie, Jadeithe. Kierownik schroniska nie mógł poprosić tej pani o wstrzymanie się z decyzją o dalszy tydzień i nie mógł zajmować się szukaniem nowego domu dla psa tej pani. Choćby dlatego, ze pies nie był bezpański a własciciel znany i obecny. Zadaniem schroniska jest udzielanie schronienia i pomocy bezpańskim psom i dbanie o nie w schronisku. Załatwianie prywatnych spraw włascicieli psów nie należy do zakresu pracy schroniska. Nie rozumiem, dlaczego pragniesz przenieść ciężar odpowiedzialności za psa z własciciela na kierownika schroniska. Szewc zrobił źle buty a krawca mają za to obarczyć odpowiedzialnością? Przejedź się w wolnej chwili do schroniska, Jaelithe. Przyjrzyj się ciężkiej pracy zatrudnionych tam pracowników i wolontariuszy. Może wtedy zmienisz zdanie o tym, co kierownik schroniska powinien a czego nie powinien. Psa przywiązanego do drzewa pewnie przyjęli. Ale kobietę powinni podać do sądu. Za znęcanie się nad zwierzakami (w tym za porzucenie psa przywiązując go do drzewa) jest w tym kraju paragraf. Bardzo się dziwię, że Ciebie bardziej obchodzi awans tej pani niż czyn karalny, ktorego się dopuściła.

Odpowiedz
avatar soraja
-1 7

mijanou Nie masz racji. Gdyby znalezienie domu dla psa było łatwe, nie mielibyśmy schronisk. Nikt nie bałby się brać psa na dom tymczasowy, bo liczyłby się z pobytem tygodniowym a nie wielomiesięcznym czy wieloletnim. Na wszelkiego rodzaju portalach ogłoszeniowych, forach internetowych czy zwykłych słupach na ulicy pełno jest ogłoszeń typu "oddam w dobre ręce" i jest ich więcej, niż chętnych.

Odpowiedz
avatar mijanou
2 2

Sorajo, znalezienie nowego domu dla psa nie jest latwe i wymaga czasu, masz słuszność i rację. Nie jestem ekoterrorystą i oszołomem by twierdzić, że jest inaczej i że każdy z otwartymi ramionami przyjmie zwierzę. Nie jest tak. Ale z drugiej strony nie można obciążać schroniska i podrzucać psa. Wiem, że lepiej już do schroniska niż przywiązywać do szyn ( tak moja koleżanka zyskała swojego psa)tylko, że schroniska naprawdę nie wyrabiają z ilością bezpańskich psów. Nie można wymagać by pracownicy schroniska szukali domu dla psa, który ma własciciela. Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu tej pani. Gdyby to był awans pod warunkiem natychmiastowego podjęcia pracy to pewnie starałabym się psa hotelować póki nie znalazłabym mu nowego domu za pomocą ogłoszeń i dopytywania wśród znajomych. To by finansowo było spore wyrzeczenie ale trzeba być konsekwentnym: bierzesz zwierzę-ponosisz koszty. Nie wolno po prostu porzucić psa w schronisku i niech tam się martwią o resztę.

Odpowiedz
avatar jaelithe21
2 10

mijanou, dla mnie po prostu ważniejszy jest człowiek niż zwierzę. Kobieta przyszła do właściciela schroniska z problemem, pomocy nie otrzymała więc poradziła sobie inaczej. Zdarzyło mi się być w schronisku, gdy brałam stamtąd psa. Pracownika widziałam jednego - ciężka praca polegała na oprowadzeniu nas i odpowiadaniu na pytania. Nikogo innego tam nie było. No, może oprócz pań pijących kawkę w nowoczesnych i przytulnych pokoikach. Takie jest moje wrażenie ze schroniska: smutne psie oczy i panie z kawką. Ciężkiej pracy nie zarejestrowałam. Wg Ciebie kobieta powinna nie przyjmować awansu, narazić się na utratę pracy i zamieszkać pod mostem. Ale to nieważne! Ważne, że pod tym samym mostem piesek też będzie. Nie dopuszczasz do siebie myśli, że właścicielka psa być może szukała dla niego opieki zanim pofatygowała się do schroniska. Może zamiast szukać przestępców wśród ludzi, którzy potrzebowali pomocy to zacznij ich szukać wśród tych, którzy się naprawdę znęcają nad zwierzętami.

Odpowiedz
avatar mijanou
3 5

Jaelithe: różne są schroniska. Bo z kolei to schronisko, które ja znam jest inne niż to, które Ty opisujesz. Tam nie ma czasu na popijanie kawki. Wiem też jednak, że schroniska często zakładają ludzie nieodpowiedzialni (patrz sprawa Korabiewic). NIE twierdzę, że kobieta ma nie przyjąć awansu i iść pod most. Tak, jak wyżej pisałam: znalezienie domu dla psa nie następuje z dnia na dzień i nawet ja, zwierzomaniaczka, jestem tego świadoma. Jednak jeśli się chce i poświęci temu czas i starania to jest wykonalne. Do tego czasu psa można hotelować lub poprosić znajomych o opiekę nad nim a samemu szukać. Moja koleżanka musiała rozstać się z kotem, a chętnych na wzięcie kota jest jeszcze mniej niż na wzięcie psa. Nie mogłam go przyjąc na stale, ale zgodziłam się przechować kocinę do chwili, gdy znajdzie mu nowy dom. Dziewczyna szukała dwa miesiące i to będąc za granicą bo wyjazd był pilny (musiała zająć się matką po wypadku). Nie wpadła na to, by zawozić kota do schroniska. Można, jak się chce? Można. Ty piszesz, że dla Ciebie najwazniejszy jest człowiek. Owszem, zgoda. Ale mnie uczono, że obojętnego na niedolę zwierząt i ludzka niedola nie wzruszy. Jaelithe: porzucanie zwierzęcia przywiązanego do drzewa jest w prawie karnym przestępstwem zagrożonym karą. Bo to jest znęcanie się nad nim i inaczej tego nie nazwiesz. Niezależnie od miejsca, w którym się go przywiązuje i porzuca.

Odpowiedz
avatar jaelithe21
-1 5

Oczywiście, że schroniska są różne tak jak i różni są ludzie w nich pracujący. Mogłam po prostu trafić na godzinę przerwy/luźniejszy dzień/święto - cokolwiek. Podziwiam ludzi, którzy tam pracują. Wiem, że mi by było ciężko pojechać tam drugi raz po zwierzę, bo psi wzrok boli. To, że wyżej cenię człowieka nie oznacza, że jestem nieczuła na zwierzęcą krzywdę. Zwierzęta w moim domu zawsze były zadbane, leczone; wszystkie podrzutki, które nam przerzucano przez bramę lub same się przyplątały były przygarnięte. Wszystkie jedenaścioro szczeniąt, które nam sprezentowała suczka zostało wykarmionych butelkami i pooddawane - żadne nie zdechło, co przy takim dużym miocie jest zaskakujące. Jeszcze raz powtórzę: żadna z nas nie wie wie, jakie kroki podjęła kobieta przed przyjazdem do schroniska. Wśród pozostałych opisanych sytuacji ta jedna nie jest w moim mniemaniu jednoznaczna - dlatego na nią zwróciłam uwagę. Nie każda osoba oddająca zwierzę robi to z radością. I być może dla tej kobiety była to ostateczność. Mój pierwszy komentarz miał na celu pokazanie, że nie wszystko jest albo czarne, albo białe.

Odpowiedz
avatar soraja
0 6

@jaelithe Akurat tutaj to przesadziłaś. Schronisko to nie obóz pracy, nikt nie ma obowiązku siedzieć tam 12 godzin bez przerwy śniadaniowej, zresztą gdybyś byłą dyrektorką schroniska i zabroniła tym paniom napić się kawy to miałyby pełne prawo nasłać na ciebie inspekcje pracy. Prawo do przerwy przysługuje w każdym zawodzie. Nie wiem czy kiedykolwiek pracowałaś ale zapewniam cię, że zetkniesz się jeszcze z pijącym kawę budowlańcem, nauczycielem, urzędnikiem, ekspedientką czy pracownikiem obsługi klienta. Obsługa schroniska nie jest też od zrywania się na komendę i oprowadzania jaśnie wielmożnej Pani, ale od czyszczenia boksów, ewidencjonowania psów, diagnozowania ich chorób, sterylizacji, karmienia, socjalizacji z ludźmi i innymi psami, aktualizacji strony internetowej, roboty papierkowej, organizowania akcji adopycjnych, a nie tylko do oprowadzania gości. Nie jest natomiast od robienia realityshow dla łaskawie nas odwiedzającej jaelithe, coby sobie "rejestrowała" ciężką pracę. Nie podoba ci się, to wyrób sobie uprawnienia do kontroli pracy schroniska, zrób kontrolę i wtedy oceniaj pracę. Ale ostrzegam, że argumentem "w schronisku są nieprawidłowości bo kierownictwo przestrzega kodeksu pracy! skandal!" nikt się nie przejmie.

Odpowiedz
avatar jaelithe21
2 4

soraja, skąd w Tobie tyle jadu? Ciężki dzień masz czy kawy nie piłaś? Specjalnie dla Ciebie tłumaczę jeszcze raz. Mijanou zaproponowała odwiedzenie schroniska, w którym miałam zobaczyć ciężką pracę. Odpowiedziałam, że byłam i napisałam co widziałam w tym czasie. Zacytuję nawet siebie: "Mogłam po prostu trafić na godzinę przerwy/luźniejszy dzień/święto - cokolwiek". Gdzie Ty widzisz to, że odmawiam pracownikowi przerwy? Opisuję co zastałam. Proszę, napisz, że dotarło, bo jaśniej, prościej i bardziej łopatologicznie nie da się tego już wytłumaczyć. Co do Twoich ironicznych epitetów - nawet się nie odniosę, bo są zupełnie nie na miejscu i po prostu się takimi tekstami ośmieszasz. Wycieczki osobiste zostaw sobie na inną okazję.

Odpowiedz
avatar mijanou
4 6

@Jaelithe, Sorajo Przepraszam, że się wtrącam między wódkę a zakąskę ale naprawdę są różne schroniska. Są takie, które opisuje Soraja: sprawnie działające, z profesjonalistami oddanymi swojej pracy, w których każdy wie, co ma robić i oddaje temu serce. Wszystko tam jest bardzo dobrze zorganizowane a zwierzęta są celem nadrzędnym. Są jednak i takie, które opisała Jaelithe: pracownicy traktują tam zwierzaki jak zło konieczne i za bardzo się nimi nie przejmują ograniczając się do sprzatania i podrzucania karmy. Są i takie, które znamy z mediów:Korabiewice, w których zwierzęta głodują i nikt się nimi nie zajmuje. W Łodzi (tu się opieram na relacji kolegi aktywnie działającego w obronie zwierząt) pewien pan prowadzi schronisko na ileś tam tysięcy zwierząt, na które pobiera od miasta co tydzień pieniądze a następnie systematycznie usypia ileś tam psów i reszta zostaje w kieszeni. W schronisku możesz stworzyć psu namiastkę domu albo piekło. Wszystko zależy od ludzi. Bo to człowiek decyduje, czy chce się opiekować zwierzętami w schronisku, czy tylko na nich zarabiać.

Odpowiedz
avatar mijanou
4 6

Ps. Jaelithe. Chyba nieco zagalopowałam się w pochopnej ocenie Ciebie jako osoby niewrażliwej na krzywdę zwierzaka. Za to przepraszam. Sama wiesz, że u ludzi takich jak ja, Ty czy Soraja ten temat budzi żywe emocje ale to może dobrze? To znaczy, że czujemy i współczujemy. Wcale Ci się nie dziwię, że nie odwiedziłaś ponownie schroniska. Wzrok porzuconego psa czy kota naprawdę boli. Wiele razy się zdarzyło, że nam w okolice kocich budek, gdzie dokarmiamy koty ( od razu nadmieniam,że kontrolujemy też populację) ludzie nocą podrzucają koty. I taki kot woła rozpaczliwie swojego człowieka a w jego oczach widzisz utracony koci świat. A potem sama masz ochotę się rozpłakać ze złości i bezsilności. Chyba dlatego rozumiem, co masz na myśli pisząc o odwiedzaniu schronisk.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
2 6

Ja uważam, ze jaelithe21 ma rację. Oceniacie tutaj kobietę, że nie podjęła żadnych kroków choć nikt z Was tego nie wie. Skoro pies był zadbany to znaczy, że jednak coś przy nim robiła, więc nie był jej całkiem obojętny. Może to było dla niej ciężkie oddać tego psa po iluś latach, chciała zrobić to co najlepsze przyszło jej do łowy a czas pozwolił, a tu ktoś jej utrudnił i "wymiękła" bo nie chciała się tłumaczyć dlaczego życie zmusiło ją do oddania psa (awans rzecz ważna jednak - często jest tak, że bierzesz awans = nie masz czas, odrzucasz = masz gdzieś pracodawcę i...). Ja osobiście niemiałbym czasu na szukanie psu nowego domu. Mi się poszczęściło bo przyjaciółka opiekuje się moimi zwierzakami kiedy jestem w pracy - ale gdyby nie ona? Nie znalazłbym nikogo innego kto zajmowałby się dwoma kotami i dwoma fretami ponad 300h w miesiącu (tak, dużo pracuję). Też musiałbym oddać a siedząc albo na uczelni po kilka godzin albo w stacji nawet po 48h bez przerwy kiedy miałbym zwierzęciu szukać domu? A kto by w międzyczasie karmił? Poił? Nie wiecie gdzie babka pracowała, co zrobiła, ale nie przeszkadza Wam uznać j,ą za piekielną... Piekielna by była gdyby cichaczem przywiązała psa pod bramą, przykleiła mu kartkę do czoła "dostałam awans, weźcie to" i uciekła.

Odpowiedz
avatar wadziu
2 2

mi też sie wydaje, ze przede wszystkim piekielny był kierownik schroniska. To tak jak by kobieta poszła do okna życia, chcąc oddać dziecko, a siostra powiedziałaby, że nie ma takiej możliwości, bo okno życia zajmuje się dziećmi porzuconymi, a to nie jest porzucone. Tyle jest apeli, aby nie zostawiać psów w lesie etc, a gdy już ktoś chce oddać psa do schorniska, zamiast zostawić go na pewną śmierć, odprawia się go z kwitkiem. Broń Boże, nie uważam, zeby oddawanie psów było w porządku, wręcz przeciwnie, ale odmowa przyjęcia zwierzaka wcale nie poprawiła jego losu. Również nie wydaje mi się, zeby pani 2 zrobiła coś złego. Jeżeli oddaje psa po dwóch dniach, to jeszcze nie zdarzyło się nic złego prawda?

Odpowiedz
avatar mieszkamwkrajuabsurdu
8 10

ad2. czoło mnie aż zabolało od facepalma, którego zrobiłem a ludzi z 4 bym chyba rozniósł :D

Odpowiedz
avatar Gregorius
11 11

Co do sytuacji nr.4 to mogę powiedzieć tylko tyle że już wiadomo skąd biorą się osoby dla których związek małżeński to takie coś na "pstryknięcie palca". A jaki to ma związek Ano taki że to od małego uczy się człowieka odpowiedzialności wobec drugiej istoty i że o pewne rzeczy trzeba walczyć i starać się a nie ot tak wymieniać na "nowy model" w przypadku komplikacji

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 maja 2013 o 7:46

avatar mijanou
9 13

Czytając tego typu historie zawsze się zastanawiam, czy jest jakaś granica bezmyślności i okrucieństwa, której człowiek wobec zwierzęcia jeszcze nie przekroczył. Dlaczego w tym kraju prawo przymyka oko na porzucanie i dręczenie zwierząt ferując śmiesznie niskie wyroki dla zwyrodnialców porzucających czy dręczących zwierzęta? Dlaczego tak często są to wyroki w zawieszeniu lub grzywna (tu chylę czoło przed sędzią Gwoździewiczem, który nie tak dawno skazał na dwa lata więzienia zwyrodnialca, który zakatował swojego psa i żywię nadzieję, że współosadzeni z celi skutecznie pokażą mu czym jest ból)? Co do apelowania: wiem, że się nie powinno apelować. Ktoś kiedyś zwrócił mi uwagę, ze to obraza dla inteligencji czytających. Od tej pory staram się tego nie robić. Ale Piekielnych czytają różni ludzie i jeśli taki apel może ocalić choć jednego psa czy kota przed tragedią to pod apelem Autorki podpisuję się obiema rękoma.

Odpowiedz
avatar bohun
2 6

Taa, już widzę, jak tacy ludzie się zastanawiają, czy są w stanie zapewnić swojej nowej zabawce należytą opiekę i pomoc medyczną...

Odpowiedz
avatar mijanou
10 10

Trudno się z Tobą nie zgodzić. Jednak może choć jeden czytający odkryje, że zwierzę to nie zabawka? To jednak byłby jakiś sukces.

Odpowiedz
avatar Armagedon
20 22

Historia opowiedziana przez pracownicę schroniska - ku pokrzepieniu serc. Pewnego dnia do azylu przyszedł pan ze swoim psem. Powiedział, że dostał w pracy awans, zaproponowano mu trzyletni kontrakt w Australii, musi wyjechać natychmiast i nie ma czasu na załatwianie badań, pozwoleń i paszportu dla pieska. Ponadto, nawet, gdyby mu się to udało - i tak przez kilka pierwszych miesięcy intensywnej pracy nie miałby czasu psem się zająć. Liczy, więc, na opiekę, jest osobą samotną, psa bardzo kocha, na pewno po niego wróci i bardzo prosi, by go nikt nie adoptował. Cóż, zdecydowano się psa przyjąć. Rozstanie było krótkie, właściciel poklepał psa po głowie, powiedział "zostań, pan zaraz wróci", ufny psiak pomachał mu ogonem na "do widzenia" i tyle. Nowy "pensjonariusz" schroniska jako-tako przystosował się do nietypowych warunków i ... czekał. Pracownikom "kroiło się serce", bo psina całymi dniami siedziała w boksie i wypatrywała przyjaciela, niespecjalnie zwracając uwagę na otoczenie. Nikt w azylu nie wierzył, że się doczeka. Minął rok. Pies zobojętniał, wpadł w depresję i... już nie czekał. Pewnego dnia do "schroniskowego" biura wszedł mężczyzna. Oświadczył, że przyszedł odebrać Fafika. Przyleciał z Australii specjalnie po niego. Znajdzie teraz czas na załatwienie wszelkich formalności, ma tylko nadzieję, że Fafik nadal jest na miejscu. Personel osłupiał. To, co działo się potem kobieta opisywała ze łzami w oczach. Pies usłyszawszy głos właściciela - znieruchomiał. Przez kilka ładnych chwil nie dowierzał, że widzi to, co widzi, dopiero, gdy pan padł przed nim na kolana i wyciągnął ręce - rzucił się go witać z przeraźliwym skomleniem. Panu łzy płynęły po brodzie, przytulał i przepraszał psa, personel szlochał. Mężczyzna wspomógł schronisko bardzo hojnym datkiem, rozdał mnóstwo prezentów i wyjechał. Oczywiście razem z Fafikiem. Życie, czasami, potrafi pisać szczęśliwe zakończenia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 maja 2013 o 17:42

avatar Nefariel
12 12

Nosz, wzruszyłam się. To nie sarkazm.

Odpowiedz
avatar mysio_pysio
1 1

jak miło przeczytać, że dla kogoś Fafik był jednak ważnym przyjacielem...

Odpowiedz
avatar Kecaw
8 10

Ja osobiscie bym nie mógł pracować w schronisku czy czym kolwiek związanym ze zwierzętami bo jakbym słuchał tłumaczeń tych "ludzi" to by się kończyło na tym żebym ich udusił drutem kolczastym albo obiciem japy.

Odpowiedz
avatar Ryuk
8 10

Każdego gnoja który tak traktuje psa, powinno się wieszać na haku.

Odpowiedz
avatar soraja
0 4

A ja 2 razy zastanowiłabym się, zanim powiedziałabym pani "bizeswomen" że nie ma miejsc. Z bardzo prostego powodu: bałabym się że przywiąże psa do drzewa tyle że nie przy schronisku, a w lesie.

Odpowiedz
avatar mijanou
7 7

eh...jak się głębiej zastanowić to słuszny scenariusz. Niestety.

Odpowiedz
avatar Glucha
0 2

No ja chcę zaadaptować psa, stać mnie, warunki są, i dom jest wielopokoleniowy - zawsze ktoś może wyprowadzić psa. Tylko jednego się obawiam - że nie będzie rozumiał komend, bo u nas głusi, i jak mamy wydawać komendy? Trzeba by nauczyć psa komend w języku migowym, czy jak.

Odpowiedz
avatar Siryn
2 2

Psa można nauczyć też reakcji na gesty.

Odpowiedz
avatar Soraiya_Farooq
1 1

Serce mi pęka i smutno mi, kiedy czytam takie opowieści.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
-1 7

Czegoś nie rozumiem... Mam psa. Przychodzę go oddać bo słyszę ciągle, że nieładnie przywiązywać przy drodze. Wy mi odmawiacie bo wiecie lepiej, że ktoś w moim otoczeniu może się nim zaopiekować(?). Tym samym zmuszacie mnie do tego żebym gdzieś go przypiął bo ja się nim zająć nie mogę ani nikt wokół mnie nie może. Skoro jedynym wyjściem z mojej sytuacji jest stworzenie "awaryjnej" a nie mam innego wyjścia...? Mam zrezygnować z pracy bo pies?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Zaszczurzony, biorąc pod opiekę jakieś zwierzę, bierze się za nie pełną odpowiedzialność. Odpowiedzialność na kilka, kilkanaście lat. Bierze się z pełną świadomością odpowiedzialności, obowiązków oraz ograniczeń. Jadę na wakacje? Szukam miejsca, gdzie mogę być z psami. Nie mogę gdzieś wejść z psem (np. Babia Góra) - nie wchodzę. Od stycznia mam drugiego psa - trudno, zmieniam bardzo oszczędne kombi na mniej oszczędnego minivana. W zeszłym roku miałem psa na tymczasie, a jechałem do znajomych na wesele. O ile w takich sytuacjach mogę liczyć na rodzinę, to w tym konkretnym przypadku nie mogłem - zwyczajnie nikt by sobie z nim nie dał rady, dlatego na jeden dzień psiak wylądował w psim hotelu, do którego musiałem nadłożyć drogi o ponad 100 km. W pobliżu mnie mieszka pani, która ma dwa psy - mastiffa angielskiego i... yorka. Trzy - cztery razy w miesiącu wylatuje za granicę na 3 - 4 dni. Wynajęła człowieka, który się w tym czasie zajmuje psami. Jak się chce, to można.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 3

Wszystko super, ale mówisz o wakacjach. W historii jest o pracy. Ja mam cztery zwierzaki i tylko za uprzejmością przyjaciółki mogę wciąż je mieć ponieważ pracuje ponad 300h w miesiącu. Gdyby nie ona musiałbym te zwierzaki do hotelu oddawać przynajmniej 12-15 razy w miesiącu. Czy zwierzak byłby szczęśliwy w ten sposób? Nie mówiąc o tym ile czasu bym tracił na dowożenia i odbierania. Na wakacje też zabieram koty i frety ze sobą albo daje przyjaciółce jeśli to możliwe. To nie zawsze jest kwestia możliwości. Wszystkie moje zwierzaki jakie mam i mmiałembyły adoptowane od ludzi, których nie było stać na leczenie. Pracuję dużo, może czasu i miłości za wiele nie poświęcę, ale dzięki mojej pracy mogłem zapewnić leczenie (niejednokrotnie drogie) wielu zwierzętom. Nie mów mi więc, że mogę nie miec dobrej woli. Zwyczajnie nie neguję zachowania tamtej babki, tym bardziej, że to nie miała być sytuacja chwilowa jak wakacje czyli zwykłe widzimisie a chodziło o pracę. Zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, obowiązków i ograniczeń - ale jeśli zwierze ogranicza im samorozwój to coś jest nie-w-porządku. I nie mów mi, że mam porzucić marzenia i pracę bo mam zwierzęta. Opiekuję się nimi póki mam możliwości. Jeśli te możliwości stracę (jak np. poprzedni opiekunowie moich zwierząt) to przekażę je dalej, a jeśli nie znajdę nic na własną rękę oddam do schroniska bo nie chciałbym być zmuszony do wypuszczania ich gdzieś na "wolność".

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 1

A i dodam, że adoptowałem je wszystkie zanim miałem aż tyle godzin pracy i zanim pracowałem w tylu miejscach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

Trochę wyolbrzymię sytuację (bo tak lubię ;) ) Jeżeli ktoś oddaje zwierzaka ze względu na pracę, to... czy tak samo zrobi z własnym dzieckiem? Załóżmy hipotetyczną sytuację: Dorobiłeś się dziecka, które masz na własnym i wyłącznym utrzymaniu. Dostajesz intratną propozycję pracy, ale wymagałaby od Ciebie wyjazdów w delegacje po trzy dni w tygodniu. Nie masz z kim zostawić dziecka. Zrezygnujesz z pracy czy dziecka?

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
2 4

Dziecko i zwierze to dla mnie zbyt odległe przypadki, aby je przyrównywać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

Dla mnie - bardzo bliskie. I za dziecko, i za zwierzaka bierzesz odpowiedzialność.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
-2 4

Nie traktuję zwierząt jak członków rodziny, mogę dać jeść, dać schronienie, zapewnić należytą opiekę medyczną, ale nigdy przenigdy nie porównałbym psa, kota, jaszczurki do dziecka. To tak samo jakby ktoś mnie zapytał: mierzą do Twojego kota i syna - kogo ratujesz? Zupełnie nie ten sam wymiar. Gdybym miał dzieci (nie, nie mam) i któreś miałoby silne uczulenie na naszego kota wydałbym kota bez wachania. Bo dla mnie kot nie jest jak dziecko i faktyczny dzieciak jest dużo ważniejszy. Ponad to dzieckiem zaopiekowac może się babcia, dziadek, ciotka czy inna kuzynka - a psem czy kotem nie każdy chce. Porównanie kompletnie nie trafione, nie mające nic wspólnego z tematem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

Dłuuuga dyskusja o punkcie pierwszym... hm... Jest taka instytucja, która się zowie... "hotel dla psów". Są lepsze i gorsze, ale zawsze można coś znaleźć. Jeżeli by mnie osobiście sytuacja zmusiła, to nigdy bym nie oddał psa do schronu, ale zapewnił miejsce właśnie w hotelu. Pies ma zapewniony boks, wybieg, spacery, kontakt z człowiekiem, a nawet jakieś ćwiczenia. A że kosztuje? W sumie nie tak znowu dużo - 400 do 1000 zł miesięcznie. a skoro "pani biznesłumen" dostała awans, to i na luksusowe sanatorium za 40 zł/doba byłoby ją bez problemu stać.

Odpowiedz
avatar nighty
-1 1

Moja sąsiadka ma już 5 pieska w tym roku - przestałam się nawet pytać co się stało z poprzednimi, nie chcę już wiedzieć. Naprawdę, czy nie ma możliwości jakoś zaznaczenia ludzi którzy biorą zwierzęta ze schroniska po czym je oddają bo "sika w domu", "szczeka za często", "nie chce wychodzić na spacery/chce wychodzić za często", "gryzie buty" etc. po czym po tygodniu biorą nowego pieska bo "pani jest smutno samej", po czym go oddają, po czym "pani jest smutno" i tak w koło macieju?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Ja w zeszłym roku miałem trzy psy... (jako dom tymczasowy)

Odpowiedz
avatar Mroovkoyad
-1 3

Ludzie to debile.

Odpowiedz
avatar Jeremiah
-2 2

Porzucanie psów powinno być karane co najmniej karą grzywny (bez względu na sytuację), a każdy kto chce wziąć psa powinien być odpowiednio poinformowany o konsekwencjach.

Odpowiedz
avatar Wafeko
0 0

Jakos nie chce mi sie uwierzyc co do nr. 2 :| Mozna byc az tak glupim?

Odpowiedz
avatar zupa_z_trupa
0 0

Facetowi z punktu trzeciego i matce (tudzież córuni) z czwartego należy się najzwyczajniejszy w świecie, porządny wpier*ol! >_<

Odpowiedz
avatar Z_u_z_a
0 0

Baba (nie da się jej inaczej nazwać), która oddała psa do schroniska "bo sie córce znudził i czeka na kolejnego" nie powinna mieć prawa kupić kolejnego psa...

Odpowiedz
Udostępnij