Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak siedzę sobie, robiąc zupełnie coś innego, niż miałam robić..I tak mi…

Tak siedzę sobie, robiąc zupełnie coś innego, niż miałam robić..I tak mi się przypomniała może nie aż tak piekielna sytuacja, co śmieszna...Choć piekielności w niej sporo.
Nie przedłużam. To było na studiach. Hurra, Vampirella napisała pracę magisterską, oddała, oprawiła...Hurra! Teraz czekać tylko na termin obrony.
Promotor zapewniał,że o terminie mnie powiadomi osobiście, bo musi ustalić coś tam z kimś tam, ogólnie mam się nie martwić, bo albo wyśle mi informację na maila, albo zadzwoni. No to ja luzik, spoko, czekam.
Któregoś dnia, w godzinach popołudniowych siedzę sobie w pracy. Nagle dzwoni telefon - patrzę - promotor!
- O..to pewnie dowiem się, kiedy obrona! - cieszę się (o głupia i naiwna)I zaczyna się rozmowa [P] Promotor [J]Ja
[J]- Halo, dzień dobry Panie Profesorze - entuzjastycznie odbieram
[P]- Gdzie Pani jest?
Przyznam, zamurowało mnie po usłyszeniu tego pytania..Chwila konsternacji, z klasycznym WTF? na twarzy..
[J]- No...yyyyy...w pracy jestem...
[P]- W pracy? Przecież ma Pani dziś obronę!
W tym momencie szczęka opadła mi do ziemi, szok, konsternacja i w ogóle mnogość rozmaitych odczuć i emocji, odmalowały się wewnątrz mnie i na zewnątrz..Bo nic nie wiedziałam o żadnej obronie tego dnia!Żadnej informacji, maila, tel, nic!
[J]- Ale Panie Profesorze..Dziś? Obrona? Pan Profesor mnie nie poinformował...
[P]- to ja Pani nie powiedziałem? No patrz...no patrz..A może jeszcze Pani da radę przyjechać?
[J] - No, Panie profesorze, nie dam rady, niestety, bo jestem w pracy, a poza tym zanim bym dojechała pociągiem
itp...
[P]- no trudno..Naprawdę Pani nie powiedziałem? No cóż, to umówimy się na kiedy indziej..No co ja z Panią mam!

..Po prostu po stwierdzeniu "co ja z panią mam" osłabłam jeszcze bardziej, niż byłam osłabiona...Na przemian śmiałam się i wkurzałam...Żeby Profesor zapomniał poinformować swoją seminarzystkę o terminie obrony, którą sam wyznaczał..Koniec końców, na obronę udało mi się umówić z Profesorciem, zdałam itp..Ale to zdarzenie utkwiło mi w pamięci po dziś dzień. Dodać muszę, że już wcześniej były z tym profesorem różne przeboje, typu zapominał o wykładach, ćwiczeniach, wreszcie o seminarium albo informował na godzinę przed wykładem/seminarium/ćwiczeniami że dziś go nie będzie..A człek już tu zdążył specjalnie tłuc się pociągiem na tylko z nim zajęcia...Ale ten przebój w jego wykonaniu zasługuje na pierwsze miejsce na "Liście przebojów Pana Profesora Ś"..

Sądzę, że i na "piekielnych" znajdzie się ktoś, kto miał z tym Profesorem do czynienia..Na przykład na UAM Poznań.....A nazwisko zaczyna się na Ś....Kto z nim miał do czynienia, wie o kim mówię.;-)

studia

by vampirella
Dodaj nowy komentarz
avatar vampirella
1 21

Gratuluję, Twoje bystre oko dostrzegło niezaprzeczalny fakt. Popełniam błędy stylistyczne i interpunkcyjne, jednak zdaję sobie z tego sprawę, co pozwala na stopniowe ich eliminowanie. Lecz wolę to, niż bycie sfrustrowanym Internetowym mądralą, który lubuje się w wytykaniu innym błędów, być może w celu podrasowania swego ego. Jednak dziękuję za uwagę. Acha. Z tego, co wiem, gdy nadawca pisze do kogoś - list, maila, zwroty typu "ty", "pani" pisze się z dużej litery.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 19

Pisze się tak, gdy celem jest wyrażenie szacunku.

Odpowiedz
avatar blaszka
0 8

Skąd te minusy? Trochę prawdy boli? Jeśli coś się publikuje, powinno tekst chociaż trochę się dopracować.

Odpowiedz
avatar lillith
11 17

A moim zdaniem to jestes sobie sama winna, skoro wczesniej wiedzialas, ze profesor jest zapominalski a mimo wszystko siedzialas z zalozonymi rekami i czekalas na telefon od niego w takiej waznej sprawie.

Odpowiedz
avatar vampirella
0 4

Przyznaję Ci trochę racji...Jednak fakt, że wcześniej zdołał poinformować innych, przypuszczałam,że i o mnie nie zapomni. jednak zabawnie jest teraz to wspominać...Gapiostwo własne i roztargnienie promotora.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Promotorzy, temat rzeka. Jednego rzuciłam po 1,5 roku cyrków, fochów i innych dziwnych akcji - facet nie mógł się zdecydować, czego tak właściwie ode mnie oczekuje. Wiedział w zasadzie tylko tyle, że potrzebuje mieć nowatorską, wybitną i w ogóle najlepszą na świecie metodę obliczeniową opartą o jakieś matematyczne czary-mary, których sam w ogóle nie rozumiał. Gdybym wiedziała jak coś takiego wymyślić, to już dawno byłabym doktorem, a nie pisała pracę inżynierską ;) Teraz dla odmiany mam dość prosty temat, przemiłego promotora zadowolonego ze wszystkiego co robię i... totalnie niezaangażowanego. Do tego stopnia, że przyznał że on nie ma za bardzo czasu sprawdzić mojej pracy, ale on mi ufa że to co robię to ma sens. Kosmos jakiś normalnie...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

haha:) U nas był taki zapominalski doktor. A raz mnie zamknął w sali gdzie robiłam analizy do magisterki, po prostu przeszedł koło mnie i zamknął drzwi na klucz. Dobrze, że od środka dało się otworzyć, hahah :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

Autorko, ja nie rozumiem. Czemu czekałaś aż doktor poda Ci termin obrony? Takich rzeczy MUSISZ się dowiadywać sama. Jak broniłam i inżynieria i magistra to o obronie dowiadywałam się sama. Czasem nawet na 3 godziny przed dziekanat już wiedziało terminie. Przepraszam, ale sama jesteś sobie winna i tyle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 5

To wszystko zależy od uczelni, kierunku, promotorów... Nie ma twardych, ogólnopolskich reguł. I dobrze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

Ano są ogólnopolskie reguły. Termin obrony w pierwszej kolejności zna dziekanat i to do dziekanatu się z tym idzie. Poczytajmy trochę o ustawie o szkolnictwie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 3

Najwyraźniej nie wszędzie stosuje się literę prawa.

Odpowiedz
avatar naturalnawodamineralna
-1 1

Po pierwsze- to, kto od kogo się dowiaduje zależy od zwyczaju na uczelni/umowy z promotorem... Po drugie- mój dobry kumpel (więc wiem, że historia jest prawdziwa) miał bardzo podobną sytuację na UJ na zaocznych- miał czekać na maila od informację od promotorki na maila lub telefon, ale jej nie dostał. Przyczyna- kobitka wysłała maila jakieś 2 czy 3 dni przed obroną na jakiś stary adres mailowy z początku kariery studenckiej kumpla, nie na ten, który on jej podał (może nowy adres zgubiła albo pomyliła...?) i też będąc w poniedziałek w pracy dostał telefon "Panie Marku, kiedy Pan będzie, bo my już czekamy?!" :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Ad. "po pierwsze"- od promotora zależy czy on się tym interesuje i będzie wiedział o obronie, ale ZAWSZE w pierwszej kolejności musi wiedzieć dziekanat i to do niego należy się udawać po informacje, a nie do promotora, który jest jednym z "pionków".

Odpowiedz
avatar Monomotapa
1 1

Profesor Ś.? Prawo lub matematyka?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Zieew. Gdzie tu piekielność? Historia dobra na zapominalscy.pl a nie na piekielnych.

Odpowiedz
avatar Hausgestapo
1 1

Mój kolega też z pracy biegaiem wychodził na obronę, w międzyczasie kupił sobie koszulę i w takiej nieodprasowanej poszedł, kolega przywiózł mu z domu swój garnitur i buty (zdający mieszkał w Płońsku i raczej by nie pojechał po ubranie). Tylko, że w tym przypadku termin obrony był ustalony na parę dni później, a promotor do niego zadzwonił, czyby nie chciał zdawać wcześniej, akurat dzisiaj, bo się miejsce zwolniło :) Koledze zależało i wszyscy mocno zaangażowali się w jego ubiór.

Odpowiedz
Udostępnij