Przyjęłam na SOR pacjenta po urazie ręki. Paluchy połamane, skóra pokaleczona, ścięgna pozrywane. Mała masakra, do zabiegu zaraz teraz.
Pacjent ustawiony w kolejce zabiegów "zaraz teraz" - czyli kilka godzin trzeba poczekać. Do tego czasu wpisałam leczenie przeciwbólowe - tzw. bazę, czyli dawki leków podawane o konkretnych godzinach plus leki "doraźne", czyli te ekstra, na przebijający ból.
Zapisałam, pacjenta i kartę zleceń przekazałam dalej.
Jakiś czas później przechodziłam koło sali, na której leżał pacjent. Złapała mnie jego żona, z pytaniem, czy mąż musi tak cierpieć. Wchodzę na salę, a tam mój pacjent, spocony, sinozielony, cedzi słowa przez zaciśnięte zęby.
J: Zgłaszali państwo, że ręka nadal boli?
Z: Tak, pielęgniarki coś podały, ale to było już 3 godziny temu, pomogło na krótko.
J: Tylko jeden lek był podany?
Z: Tak.
J: A pan zgłaszał później, że nie starcza i dalej boli?
Z: Tak, ale panie powiedziały, że już więcej nie można, bo to bardzo silne leki.
J: A w skali od 1 do 10, jak bardzo pana boli?
P: Tak na 7...
Hmm...
Coś silny ten ból, jak na mój schemat leczenia, ale nie można wykluczyć, że pacjent po prostu wyjątkowo wrażliwy.
Wycieczka do punktu, karta zleceń... A tam wpisane podanie jednego z leków, drugiego ani widu, ani słychu.
J: (do pielęgniarki) Pan X miał podawany lek Y?
P: Nie...
J: Dlaczego?
P: Bo nie zgłaszał bólu.
J: To dziwne, przed chwilą z nim rozmawiałam i mówił, że zgłaszał.
P: Oj, bo on taki delikacik, jego niby wszystko boli, ale to udawanie.
J: Była pani w jego sali?
P: (mniej pewna siebie) Nie.
J: Pani tu jest od oceny, czy pacjenta boli?
P: (cisza)
J: Ma pani jasne wytyczne, czego pani nie rozumie? Proszę przygotować lek Y i dodatkowo już teraz kolejną dawkę leku Z.
P: Jeszcze nie minęły 4 godziny.
J: Ale ja mówię, że ma pani podać, zaraz to pani napiszę w karcie. Nie pani tu jest od dawkowania leków i decydowania kiedy i co podać.
Pielęgniarka z fochem, ale podała leki. A ja kilka dni później dowiedziałam się, że to nie pierwszy taki numer pani "wiem lepiej". Koleżanka złapała ją kiedyś na podawaniu mniejszych dawek leków niż trzeba (choć w kartę były wpisane dobre), bo "to są narkotyki i się uzależni, a jak jest złamanie to i tak musi boleć". Nie muszę chyba dodawać, że pani P jest teraz uważnie obserwowana? Jeszcze jedna wpadka i będzie mieć poważne problemy...
SOR
O pielęgniarkach to by mogła spokojnie powstać oddzielna strona.
OdpowiedzPPPwPPP.pl - Piekielnie Piękne Pielęgniarki w Przesympatycznie Pociagajacych Ponczoszkach. :D
OdpowiedzAż mnie samą zabolało, przypomniał o sobie odrąbany palec i to, że też bolało jak cholera, mimo podanych leków.
OdpowiedzPielegniarki... temat rzeka :) pamietam taka jedna.. najgorsza jaka w zyciu spotkalam. Mina w rodzaju ''nienawidze tej roboty, gdy patrze na pacjentow chce mi sie rzygac, umrzyjcie wszyscy'', delikatnosc w skali 1-10: -10... Podlaczala mi kroplowke, nie sadzilam,ze zakladanie wenflonu moze tak bolec. No i kiedy byla na dyzurze wiadomo bylo, ze zanim sie przywlecze do sali,jak ktos zadzwoni dzwonkiem, to minie ladnych pare minut. Bo kawa wazniejsza.
OdpowiedzObserwowana? Ona powinna JUŻ wylecieć. Po pierwszej samowolce.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2013 o 13:21
masz racje!
OdpowiedzOtóż to. To nie była zwykła wpadka tylko skrajna głupota połączona ze skrajną bezczelnością.
OdpowiedzPani P powinna z WIELKIM hukiem już dawno wylecieć na zbity pysk. Tak by innym jej podobnym odechciało się podobnych praktyk.
Odpowiedzi powinna mieć zakaz pracy z takimi pacjentami na przyszłość...
OdpowiedzCzy przypadkiem samowolne gmeranie z zaleconych lekach nie powinno kwalifikować się jako narażenie pacjenta na utratę życia?
OdpowiedzWarto by sprawdzić, czy te niepodane leki nie znikały i tak, a "troskliwa" pielęgniarka czasem nie zużywała ich sama, albo komuś nie sprzedawała.
OdpowiedzPiekielnej pielęgniarce tylko życzyć, żeby sama sobie coś złamała, a potem potraktować ją jej własną metodą.
OdpowiedzMoże chciała być Świętą. Jedna tak robiła, nie dawała lekarstw, znieczulenia, ludzie konali w boleści, Matka Teresa tłumaczyła, ze skoro boli, Pan Jezus całuje
OdpowiedzTo akurat prawda. Skąd te minusy. Poczytajcie sobie w necie, choćby na wikipedii. Matka Teresa milionerka, w jej placówkach nie podawano środków przeciwbólowych nawet ludziom w ostatniej fazie raka, umierali w potwornych bólach, a sama jak zachorowała pojechała się leczyć do USA. Nie zdajecie sobie sprawy z tego ilu ona osobom pomogła umrzeć. Kult bólu i cierpienia. Taka kultura. Z 10 lat temu jeden misjonarz opowiadał jak był w Indiach, był świadkiem wypadku, nikt nie udzielił pomocy, bo karma, bo trzeba się cieszyć że był wypadek, cierpienie jest dobre dla ludzi, trzeba przyjmować bezkrytycznie co los daje itp banialuki.
OdpowiedzRozumiem byłeś, widziałeś, jesteś naocznym świadkiem?
OdpowiedzJak swego palucha "ścięłam" ani bólu nie czułam, nawet po szyciu, jak znieczulenie przestało działać. Może przez szok. Jak to zaczęło się goić (zrastać się) to jest ból.. Mam nadzieję, że ta pielęgniarka faktycznie jest dobrze obserwowana.
Odpowiedz"Jeszcze jedna wpadka"?!?!?! Obserwowana?!?!?! Dyscyplinarka za rażące naruszenie obowiązków pracowniczych, prokurator za narażanie pacjentów, pozew cywilny od pracodawcy (za narażenie na straty w razie ewentualnych roszczeń odszkodowawczych pacjentów oraz za narażenie na szwank dobrej opinii pracodawcy) oraz ewentualnie od pacjentów, których o możliwości pozwania tej baby należało poinformować. I dopiero to powinno być nauczką dla jej podobnych, którym się wydaje, że pozjadali wszystkie rozumy.
OdpowiedzKiedyś rozcięłam sobie rękę upadając z "naręczem" talerzy. Szyto mi to BEZ znieczulenia, siedziałam cała spięta, zalana łzami i tylko patrzyłam jak igła dodaje jeszcze bólu przebijając skórę. Brrr Brawo dla Pani Doktor za tę pacyfikację "pielęgniarki".
OdpowiedzA ile szwów zakładanych?
OdpowiedzTo co ta pani jeszcze w szpitalu robi. Gdybym w swojej pracy dopuścił się takich zaniedbań szef takiego kopa w tyłek by mi sprzedał, że bym się w drzwiach nie wyrobił.
OdpowiedzWydaje mi się, że jedynym powodem, dla którego warto zatrzymać ją na miejscu, jest upewnienie się, jak często pozwala sobie na coś takiego, oraz co się dzieje z lekami, których nie podaje pacjentom. Jeżeli "tylko" uważała się za bardziej uprawnioną do decydowania, niż lekarze, to niezużyte środki przeciwbólowe powinny zostawać, czyli wystarczyłoby sprawdzić apteczkę na SOR. Ale jeżeli jest ich tyle, ile trzeba, wychodzi, że pielęgniarka, która tak troszczyła się, żeby pacjenci nie popadli w uzależnienie, albo sama jest narkomanką, albo wynosiła środki przeciwbólowe na zewnątrz. A wtedy już warto ją poobserwować, i dowiedzieć się więcej. Tak, czy tak, w nowym miejscu miałaby czysty start, więc dla pacjentów lepiej, że jest w starym, a pilnowana.
OdpowiedzZa coś takiego należy się dyscyplinarka. Więc nigdzie nie miałaby już czystego startu. Wlokłoby się to za nią w papierach do końca kariery.
OdpowiedzAle jeżeli te leki kradnie, należy jej się więcej, niż tylko dyscyplinarka. A jeżeli nimi handluje, to warto dojść do tego, z kim, i wyłapać wszystkich, zamiast odcinać trop na początku. Natomiast obecnie co by jej można udowodnić: że dwa razy nierzetelnie wypełniła obowiązki. Starczy na ew. naganę, a to nie ucieknie.
Odpowiedzprzypomniało mi się jak mężowi rękę złamaną nastawiali na "żywca". Wyszedł blady i mokry od potu. Zresztą tak nastawił lekarz że do dzisiaj widać gdzie złamanie - w tym miejscu (przy nadgarstku) jest krzywa Jednak nie każdy lekarz/pielegniarka są diabelni Mąż (urodzony pechowiec) pila sobie przejechał po zewnętrznej stronie dłoni i poszło tez ścięgno. Trafil na chirurga ortopedę. Dzisiaj nie ma śladu prawie po szyciu i ręka w pełni sprawna (co dawali mu 70% ze będzie w pełni sprawna).
Odpowiedz@Agnieszka77: mojemu ojcu nefrostomię robili ( http://www.nefrostomia.pl/) na żywca.( ten przewód wypadał a otwór zarasta w ciągu kilku godzin) . Wtedy po raz pierwszy widziałam, jak był ZIELONY na twarzy. Nie blady, zielony.
Odpowiedzwielki minus za niezgloszenie tego
Odpowiedz"bo "to są narkotyki i się uzależni""... jak ja uwielbiam takie podejście... przez jedną taką pipę muszę sobie załatwiać leki na lewo bo baba twierdzi że remedium na moją bezsenność jest... "porządne przewietrzenie pokoju przed snem" :/
OdpowiedzPowiedz jej, żeby obejrzała sobie "Klub walki", bo już zaczynasz się czuć jak główny bohater ;] A serio - może zmień lekarza?
OdpowiedzTak też zrobię i o zgrozo chyba wybiorę się do lekarza państwowego który zamiast przejmować się moim ewentualnym uzaleznieniem po prostu przepisze mi prochy na odczepnego...
OdpowiedzA próbowałeś zwykłej waleriany w tabletkach? Znam kogoś, kto brał mocne środki usypiające, a potem przerzucił się na walerianę, i sobie chwalił. Też uzależnia, ale słabo i powoli...
OdpowiedzZdaniem mojej mamy lekiem na bezsenność jest noszenie czapki i unikanie komputera. Za dużo grasz na komputerze, na bank. A tak serio - współczuję i życzę powrotu do normalności.
Odpowiedzwaleriana w tabletkach? nie próbowałem. próbowałem pierdół typu extraspazmina, apap no noc, i jakies inne ziołowe - jedynym w miarę działającym mixem jest 30mg miansec + 2x apap noc + 2x aviomarin + kielich wina ale ile można tyle paracetamolu szamać? za to WIEM że usypia mnie całkiem ładnie relanium bądź stilnox tyle że to szatańskie bezodiazepiny (no, stilnox nie całkiem ale podobnie działa)... btw bardzo podoba mi się ta odpowiedź grupyorków pisana o 2:29 w nocy :D
OdpowiedzSpróbuj seksu - po nim facet usypia momentalnie :P
Odpowiedz@bukimi: To, akurat, prawda. Ale wiesz... do tanga trzeba dwojga. Na ogół.
Odpowiedzniestety nie wykopię mojej żony z cmentarza, recepta na stilnox wydaje się łatwiejsza do zdobycia
OdpowiedzOliwa, chodź od lekarza do lekarza, aż w końcu znajdziesz kogoś kto ma naprawdę pojęcie o leczeniu bezsenności. Sam chodziłem tak po gabinetach wiele lat, aż w końcu znalazłem lekarkę która poważnie się mną zajęła i bardzo szybko udało jej się dobrać lek pozwalający mi na w miarę normalne funkcjonowanie (przez całem moje wcześniejsze życie to była ekstrema, co druga noc w ogóle nie przespana).
OdpowiedzHahaha, no tak, porę wybrałam dobrą :) Mi w "najlepszych" okresach Relanium już nie pomaga. Możesz spróbować brać melatoninę w tabletkach, mi swego czasu pomagała (chociaż słyszałam, że to też działa na krótką metę).
OdpowiedzOliwa, spróbuj od drugiej strony. Magnez + wapń działają nasennie.
OdpowiedzRelanium działa na mnie ciut rozluźniająco, ale nie całkiem nasennie, tak samo klonazepam. Najlepiej zasypiało mi się po stilnoxie - bach! i po półgodzinie chrapanko :) Dopisała mi wczoraj babka Diphergan do miansecu i wczoraj po zarzuceniu owego mixu wzbogaconego o hydroxyzyne nawet-nawet mi sie zasnęło. Mimo wszystko, idę za tydzień do rodzinnego sępić stilnoxy :P
OdpowiedzWiele lekarzy też w d. było g. widziało. Przez 41 lat na sporą ilość lekarzy jaka mnie oglądała tylko dwie osoby rozpoznały u mnie nerwiakowłókniakowatość (na szczęście łagodna forma, ale objawy książkowe) - profesor dermatolog (ex ordynator, obecnie emerytka, pracuje w prywatnej poradni) - wspaniały lekarz, zjeżdżali do niej ludzie z całej Polski, w czasach komuny (tel. stacjonarny to był luksus, komórki służyły do przechowywania węgla) gdy nie mogła przyjąć umówionego pacjenta (np. wyjazd na konferencję) wysyłała telegram z informacją i nowym terminem. Drugi to mój pulmonolog.
OdpowiedzSerio ? Jeszcze jedna wpadka ? Żeby jeszcze jeden pacjent musiał nie potrzebnie cierpieć ? Ona już powinna wylecieć ...
OdpowiedzZasmuciło mnie zakończenie, można się spodziewać, że kolejni będą niepotrzebnie cierpieć.
OdpowiedzJedyne co bym obserwował po takiej akcji to to jak zabiera swoje rzeczy i wychodzi.
OdpowiedzCo się stało, że rodzina za całe zło nie obwiniła lekarza ... ? Świat się kończy.
Odpowiedz