Historia Sopranistki przypomniała mi zdarzenie sprzed lat, kiedy pracowałam jako nauczycielka w zespole szkół, obejmujących też klasy zawodowe. Przydzielono mi wychowawstwo w jednej z pierwszych klas zawodowej „handlówki”, czyli klasa złożona w 90% z dziewczyn w wieku 15-16 lat.
Co z nimi przeżyłam, długo można opowiadać, ale dziewczyny były w sumie ok., tylko większość zupełnie zagubiona w życiu. Starałam się rozmawiać z nimi, rodzicami, czasem musiałam też interweniować u nauczycieli, kiedy ewidentnie którejś z nich działa się krzywda.
W szkole właśnie zatrudniono młodego piekielnego nauczyciela (N) i dziewczyny gremialnie były w nim zakochane . Na jego lekcjach zachowywały się nie do końca jak trzeba (było to dawno, więc były to jakieś chichoty, komentarze, w sumie nic nachalnego). Głupi wiek, w sumie można to zrozumieć, mógł sam z tym zrobić porządek jeśli mu przeszkadzało, mógł też przyjść z tym do mnie – nie przyszedł, więc z mojej strony nie widzę problemu.
Pewnego jednak dnia, kiedy ja i kolega nauczyciel w towarzystwie kilku koleżanek jedliśmy w pokoju nauczycielskim drugie śniadanie, taka rozmowa między nami miała miejsce:
N: Z tymi twoimi dziewczynami nie można już wytrzymać!
J: A co konkretnie się dzieje? Masz jakieś problemy z nimi? Mogę pomóc?
N: No, wiesz, najlepiej byłoby wysłać je wszystkie pod latarnię, do tego tylko się nadają (!!!)
I tu już nie zdzierżyłam:
J: No, masz rację, to dobre wyjście też dla ciebie, mógłbyś mieć u nich zniżkę, a czasami to może mógłbyś się zabawić za darmo!
Głucha cisza przy stole trwała długi moment, po czym każdy dyskretnie się ulotnił, byle dalej ode mnie. A temat „latarni” już nie wrócił.
Piekielność sytuacji wynika też z faktu, że Pan Nauczyciel był aktywnym działaczem katolickim, ale jak widać, dziwnie pojmował miłość bliźniego.
szkoła
Wow, ależ ja uwielbiam ten zaściankowy hipokrytyzm. Uwielbiam te wzniosłe opowiastki. Ciekawe, że jak ktoś mówi "eh, ci nasi politycy, powiesić by ich wszystkich wypadało" to wszyscy klaszczą i wiwatują, nie pomyślawszy o tym że ci politycy też mają rodziny, że nie wszyscy są skorumpowani, że... możnaby wymieniac tak dalej, ale sens jest taki: nie wszystko co kazdy mówi trzeba brac DOSŁOWNIE. Życzę tego wszystkim, tymczasem biorę nogi za pas. A nie, przecież to niemożliwe, staw kolanowy nie jest w stanie wygiąć się pod takim kątem. Piekielność tego zdania najlepiej podświetla fakt że w szkole miałem raz czwórkę z biologii, więc powinienem to wiedzieć.
OdpowiedzW szkołach dla dziewcząt powinny uczyć kobiety a w szkołach dla chłopców faceci. Nie byłoby głupiego mizdrzenia się i puszczania oczek na lekcjach, no chyba że uczeń byłby gejem albo lesbijką.
Odpowiedz