Dawno mnie tu nie było. Bo i też niewiele się piekielnego w moim życiu działo. W zasadzie pewnie nie byłoby mnie tu i dzisiaj, ale... no właśnie.
Tak wyszło, że jestem zmuszony poszukiwać pracy. Mniej więcej wiem w jakim zawodzie, co chcę robić, ogólnie nic tylko znaleźć. No i znalazłem. Przedstawiciel handlowy, samochód służbowy, komórka, nic to, że zlecenie, że wynagrodzenie uzależnione od wyników. Wiem, że sobie poradzę, bo ze sprzedażą nie mam problemów.
Już po pierwszej rozmowie zostałem zaproszony na szkolenie. Cały tydzień, grzecznie wstawałem o 6, dojeżdżałem godzinę (Poznań jest obecnie tak rozkopany, że nie ma opcji, trzeba czasem na 2-3 przesiadki jechać nawet krótki odcinek), wszystko pięknie. Oprócz szkolenia produktowego, wymieniałem sobie z panią szkolącą opinie o klientach z dotychczasowych doświadczeń, rozmawialiśmy sobie o tym jak sprzedawać, o różnych nowych, ciekawych patentach na skuteczną sprzedaż i inne takie rzeczy. Padały hasła o Brianie Tracy'm, o innych "wielkich" sprzedaży. Ogólnie miodzio, coraz bardziej mi się podobało, mimo że branża nie ta, w której docelowo chciałbym pracować. No i nadszedł piątek.
Miałem pojechać z jednym z bardziej doświadczonych handlowców "w teren" i zobaczyć jak to w praktyce wygląda. Okazało się, że nawet mnie nie podrzuci do Poznania, bo sam jest z miasta oddalonego o około 60km od stolicy Wielkopolski. No trudno, PKS jeździ, dojadę. Odbyłem kilka spotkań z klientami, miałem swoje spostrzeżenia, na autobus czekałem dobrze ponad godzinę, na tym wszechogarniającym mrozie, jakże typowym dla pięknej polskiej wiosny. Ale nie narzekałem. Do niedzieli.
Niedziela, godzina dokładnie 19:01. Leżę już sobie w łóżku oglądając jakieś seriale, gdy SMS przychodzi. Cytuję:
"Panie Walfordzie! Rezygnuję ze współpracy z panem. Lepiej sprawdzi się pan w dotychczasowej branży. Proszę nie przychodzić na szkolenie."
I teraz mam pytanie, a raczej kilka pytań - Po co była ta cała szopka ze szkoleniem? Po co się przejechałem daleko za Poznań i wykosztowałem na 21 złotych polskich, żeby wrócić? I co najważniejsze - jak niski poziom kultury trzeba mieć, żeby w niedzielę wieczorem wysyłać człowiekowi SMSa o rezygnacji ze współpracy i jak mało trzeba mieć odwagi, żeby nie umieć tego powiedzieć wprost?
Widywałem już zerwania przez SMS, przez FB, ale "zwolnienie" z pracy przez SMS to chyba przesada, nie sądzicie?
Minął już jakiś czas, ale nadal z jednej strony bawi mnie ta sytuacja, a z drugiej cholera mnie bierze, ze względu na fakt w jakim to się odbyło.
A pracy szukam nadal...
praca
nachodzi mnie tez pytanie, na kij było to szkolenie "teoretyczne", skoro handlowiec decydował czy przyjmą czy nie? Z drugiej strony, skoro tacy ludzie, to lepiej teraz niż później...i powodzenia;)
OdpowiedzW dawnych czasach, na początku studiów miałam podobną przygodę. Pracodawca napisał mi wieczorem sms: nie przyjeżdzaj jutro do Poznania (tak, też Poznań), dam sobie radę sam, dziękuję za współpracę. A pracowałam dla niego przez kilka miesięcy. Nowa moda na kończenie współpracy?
OdpowiedzMnie też zastanawia na cholerę ta cała szopka, skoro "jednak nie" :) Massai - sugerujesz, że powinienem być bardziej widoczny? Bo przyznaję bez bicia, że "goły system prowizyjny" na który się decyduję, to jest już przejaw pewnej desperacji i konstatacji, że nie ma co wybrzydzać, brać co dają - wychodząc z założenia, że lepiej coś robić i choćby mieć szansę na zarobienie kasy, niż nie robić nic i kasy nie zarobić na pewno :)
OdpowiedzNie wiem, za co dostajesz minusy... Darzę wielkim szacunkiem ludzi, jak Ty, którzy wyznają zasadę "w domu nawet tego 1200 nie wysiedzę". To się chwali, że wolisz pracować, nawet na gorszych warunkach (a to zawsze coś, doświadczenie, nie wypadasz z rynku), niż iść na zasiłek.
OdpowiedzZasada nr 1 przy szukaniu pracy - jak zapraszają na rozmowę kwalifikacyjną - od razu sprawdzaj opinie o pracodawcy, wówczas będziesz wiedział, jak dana firma postępuje. W poprzedniej firmie w ramach szkolenia ludzie pracowali około tygodnia w sekretariacie. I w ten sposób firma przez 3 miesiące miała za darmo obsadzone drugie biurko :)
OdpowiedzZ dwojga złego może i lepiej dostać smsa w niedzielę wieczorem, niż w poniedziałek rano jechać godzinę w jedną stronę, żeby usłyszeć to osobiście ;)
OdpowiedzTo zależy - jeśli pojedziesz, usłyszysz coś takiego, to możesz też liczyć na jakieś słowo wyjaśnienia, informację co się stało i dlaczego :) A jak dostajesz SMSa, po czym telefon jest wyłączony, to tylko wkurza. Zwłaszcza, że w niedzielę o 19, raczej nic innego sobie nie zaplanujesz na poniedziałek :)
Odpowiedzskoro zwolniono cię przez smsa, to zapewne na miejscu tez byś nie uzyskał wyjaśnienia... poza tym nawet jak nie mam nic zaplanowane, to zdecydowanie bardziej wolę posiedzieć w domu, niż jechać przez rozkopane miasto ;) poza tym, napisałam z dwojga złego ;)
OdpowiedzTo się fajnie nazywa "sprzedaż" ale tak naprawdę jest to stosowanie sztuczek socjotechnicznych tylko po to żeby wcisnąć naiwnym jeleniom jakieś badziewie trzy razy drożej niż można kupić w normalnym sklepie.
OdpowiedzSztuczek, które sklepy stosują w zupełnie inny sposób, żebyś kupił u nich a nie gdzieś indziej?? Bo jak dla mnie są to mechanizmy wykorzystywane świadomie lub nieświadomie od zawsze. Tylko ostatnio, ponieważ ktoś to usystematyzował, to zaraz znalazł się ktoś, kto dla tej systematyki znalazł pejoratywne określenie :)
OdpowiedzTo zostało fajnie przedstawione w filmie "Witajcie w życiu". Jak ktoś widział to może łatwo zauważyć jak wyprane mózgi mają sprzedawcy którym na szkoleniach obiecuje się złote góry, wczasy w ciepłych krajach i Bóg wie co jeszcze. A tak naprawdę wielu z nich przypłaca to chorobą bo żeby wyrobić normę muszą wciskać swoje towary rodzinie, znajomym i kolegom z pracy.
OdpowiedzMasz rację oczywiście, ale też warto rozróżnić faktyczną manipulację (czyt. wciskanie badziewia na chama) od sprzedaży. Bo jest różnica między przekonaniem klienta do zakupu produktu, który jest lepszy i/lub tańszy od tego, który można dostać w sklepie, a wciśnięciem, jak wspomniałeś, szrotu, który w sklepie można kupić trzy razy taniej i do tego trzy razy lepszej jakości. Po prostu sprzedawca sprzedawcy nierówny.
OdpowiedzA zapłacili Ci chociaż za ten tydzień pracy?
Odpowiedz@clubber84: No, nie żartuj. Takie firmy to ci jeszcze powiedzą, że masz szczęście, że za szkolenie płacić nie musisz. Zawsze podkreślają w ogłoszeniach DARMOWE SZKOLENIE, żebyś wiedział, jakiego masz farta. I co, szkolili, szkolili, inwestowali, a do pracy się nie nadajesz, no, to ciesz się, tępaku, że zwracać kosztów firmie nie musisz.
OdpowiedzCoś mi mówi, że pan szkoleniowiec poczuł w Tobie rywala i zagrożenie. Może za dobry byłeś? A może Twoje spostrzeżenia i uwagi mu się nie spodobały? Albo, po prostu, Cię nie polubił? Tak, czy siak - zachował się wrednie i jak tchórz. Mógł Ci podziękować tego samego dnia.
OdpowiedzWidzę, że u pracodawców naszła jakaś gimnazjalna moda na zwolnienia przez smsa itp. Mnie na przykład zwolniono smsem po kilku miesiącach pracy, a po jakimś czasie kolega dostał maila, że do pracy nie musi już przychodzić. Paranoja, to są ludzie nie zasługujący nawet na odrobinę szacunku.
Odpowiedzjezeli dalej szukasz pracy.. odezwij sie do mnie na november21@ o 2. pl :-)
Odpowiedz