Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu pracowałam w przybytku szumnie zwanym pizzerią. Hiszpańska sieciówka, której…

Jakiś czas temu pracowałam w przybytku szumnie zwanym pizzerią. Hiszpańska sieciówka, której sekretem jest ciasto (przyjeżdżające dwa razy w tyg. z Sulęcina albo Katowic).
Klienci bywali rożni, od normalnych, przez nieszkodliwych upierdliwców i amantów, aż do takich wyzwalających żądzę mordu.

Była sobota. Dzionek ładny, słoneczny, nawet ludzie cokolwiek milsi, jakby im sople na organellach od tego ciepła stopniały. Zbliża się 17:00, przyszła moja zmienniczka, rozliczyłyśmy kasę. Jeszcze tylko przebrać się z czerwonego mundurka i można lecieć na metro. Już czułam zapach burrito w domku, słyszałam dźwięk kostek lodu obijających się o wysoką szklankę, syczenie otwieranego sprite... Ach. Pożegnałam się z Dagą, wystrzeliłam do szatni i... wróciłam po fajki, które zostały w szafce pod ladą.

I już widzę ten wzrok Dagi, której kwit wyrósł na 3 metry, "Little, ratuj". To i poratowałam, bo w końcu dzielimy los pizzero-kasjera, z licencją na mopowanie i przeganianie sprzedawców truskawek z ogródka. Ogarnęłam piec (pokroiłam i spakowałam pizze, ułożyłam na podgrzewaczu, spakowałam dostawcom sosy i napoje), pomogłam wydawać startery i już mam wychodzić. A tu na strefie zadzwonił telefon i wydrukowały się zamówienia z internetu, trzy razy trzy za jeden. Jeszcze na monitorku strefowym widzę, że ludziska jakieś przy ladzie. Polityka firmy mówi: klient przy ladzie pierwszy, ale i telefon pierwszy, zamówienia internetowe pierwsze, no i porządek na lokalu pierwszy.

Daga łaps za telefon, ja na lokal. I już widzę, że będzie wesoło:) Przy kasie Kark 2x2(K), urocza blondi w welurowym dresiku(B) i mały brzdąc, chyba podmieniony w szpitalu bo ładny, wesoły i "dzień dobry powiedział". :)

(K)-Dwie pizze, podwójne pepperoni i wegetariańska.
Zapisuję więc na monitorze: pepperoni, dobijam dodatkowe pepperoni, nabijam wegetariańską, promocja dwa za jeden. Pytam jaki sos w gratisie? (Blondi z dzieckiem siedzą, kark zamawia)
(K)-Chyba jasne, że pomidorowy.
(Ja)-Oczywiście. (plus miły uśmiech numer 4; pomidorowy jako podkład, pomidorowy na wierzch, pewnie lubią).
Czy życzy pan sobie jakieś startery, sałatkę, napój?
(K)-No chyba jasne, że frytki dla dziecka. I colę. (tu blondi wzdycha i strzela oczami).

Nabijam frytki, wbijam promocję dla kibica na napój i przyjmuje kasę. Uprzejmie informuję, że na pizzę trzeba poczekać ok 15min. Frytki będą za 5-7 min. Wydaję napój, trzy kubeczki (te były pod ladą) i przynoszę z chłodni sos.
Pan nawet podziękował :) O ja naiwna, pomyślałam, że się zreflektował za to, że tak do mnie warczał przy kasie.

I idę, ku wolności. Przebrałam się, pożegnałam z kierownikiem (zajęty w biurze graniem na nokii) i...

Wróć. Słyszę od lokalu jakieś *urwy. No i coś o niedouczonych idiotkach, co po*ebią proste zamówienie. Oczy jak pięć złotych i wracam wyjaśnić sytuację.
Przy kasie zakrzykuje się do zapowietrzenia blondi. Że ja nienormalna jestem.
Przecież to oczywiste, że oni chcieli pizzę na sosie barbecue. Przecież to oczywiste, że ona jest taka (tu pokazuje palec), więc dla niej wegetariańska na cienkim. A mąż jest taki (tu rozciąga ramiona), więc dla niego mięsna na grubym.
Ech. Tłumaczę spokojnie, że modyfikację należy zgłaszać przy składaniu zamówienia, jak również zasygnalizować zmianę ciasta na cienkie bądź puszyte.
(B)-Ale Ty powinnaś wiedzieć takie rzeczy! Ja tu przychodzę prawie codziennie, grubą kasę zostawiam (taaaaaaa, pracuję drugi miesiąc, znam stałych klientów. Po drugie, grubą kasę? - całe 27zł?). Od stolika żonie kibicuje kark i podpowiada epitety.

Pytam, czy pani sobie życzy, żeby wymienić pizze na inne.
Nie życzy sobie, bo już się najedli (tymi niedobrymi plackami, co niedouczone idiotki po*ebały). Więc w czym rzecz? - Ano w tym, że to niedopuszczalne (tu kilkuminutowy monolog na temat mnie, koleżanki, naszych przodkiń).
Resztkami woli panią przepraszam i idę na zaplecze pogadać z Dagą.
Tu koleżanka mnie pouczyła, że szkoda nerwów, jak jest problematyczny klient to wezwać szefa zmiany, niech wyjaśni. A jak się awanturuje, to wyprosi.
I poszłam.

Niedaleko zaszłam. Bo Daga mnie zawróciła.
Przy kasie kierownik we własnej osobie uniżenie wysłuchuje krzyków rozhisteryzowanej blondi.
(B)-Bo to skandal jest! Ja tu więcej nie przyjdę! Tu smarkule/idiotki niedouczone/itepe mnie obrażać nie będą! Nie dość, że tępe, pizzy zrobić nie umieją, to jeszcze mnie obgadują! Że mnie ochrona powinna wyprowadzić! Że ja nienormalna jestem.

Tłumaczę kierownikowi jak krowie na rowie, jak było z zamówieniem. Zatrybił.

(B)-Ale to nie o zamówienie chodzi! Ja sobie nie życzę takiego traktowania, obgadywania za plecami!

Tłumaczę, wespół z Dagą. Blondi dalej się wydziera i nie myśli przestać.

Kierownik zamiast zachować się jak facet, jak dupa wołowa się tłumaczy. Bo Little to super pracownicą jest. Każdy ją chwali, szefowie zamiany, że ogarnia w mig, sama na strefie robi za troje. Klienci, że zawsze doradzi, starszym pomoże, uśmiechnie się życzliwie. Dopiero drugi miesiąc pracuje, a już klienci żądają Little na kasie. Bo miłe to takie.

(B)-A g*wno mnie to obchodzi. Tu nie o smarkulę idzie. Ja sobie nie życzę takiego traktowania, obgadywania za plecami!

Kierownik znowu tłumaczy, baba mnie wyzywa, w końcu pękłam i zwyczajnie się poryczałam. Tak, solarowa blondi bez szkoły nagadała mi pełną czapkę. Zdeptała jak karalucha.
Blondi zaciesz, bo mnie rozbroiła.
I zaprzestała kłótni. Wróciła do stolika dopić colę.

Na zapleczu szef pociesza, tłumaczy, że mnie nie obwinia, bardzo ceni. Czasem tak bywa, że się oberwie, ale trzeba się nauczyć z tym żyć.
Już mi oczy obeschły, uspokoiłam się trochę, ale kierownik przeskoczył szczyt szczytów.
Żeby nie stracić gości na kasie, wbił tzw.incydent, prezent dla klienta. Wyjął tych dwadzieścia parę złotych i kazał im odnieść do stolika.

Resztki godności spod pizzerskiego daszka spłynęły mi do tenisówek.
Do końca Euro nie wpisałam się na grafik. Przepracowałam później tydzień, po czym podziękowałam mówiąc, że trzeba mi się uczyć do obrony.
Przeboleć nie mogli, ale byłam zdecydowana.

Polska to cudowny kraj. Pracujesz jak wół, bo oszczędza się na etatach, prażysz się w 35st C w dżinsach i zabudowanych butach na strefie i byle solara może Ci naubliżać w ramach rozrywki do woli. Jeszcze dostaje w zębach przeprosiny i darmową wyżerkę. Wszystko za 8,30/h.

TellePiekło

by LittleShiloh
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar LechU
34 44

Czyżby nie dotarło do nich, że nie należy się kłócić z osobami które przygotowują nam jedzenie ? Skoro są stałymi klientami to może im się przecież COŚ przydarzyć ...

Odpowiedz
avatar Ninja
23 25

Ja wyznaję zasadę, żeby dentysty ani kucharza nie denerwować. Ale powiem Ci, że nie tylko w Polsce takie cuda...

Odpowiedz
avatar lillith
25 27

Dentysty, kucharza i fryzjera.

Odpowiedz
avatar murhaaja
11 15

Też pracowałam w tej pizzerii, 2 miesiące wytrzymałam i zwiałam. Nie dziwię Ci się, że też uciekłaś.

Odpowiedz
avatar LittleShiloh
8 14

Wolę dostawać po tyłku w UK, bo w piątek szef przelewa tygodniówki i wtedy cały tydzień z człowieka spływa:) Co do wyznawanej zasady- ja tak generalnie staram się ludzi nie denerwować. I potknięcia drobne wybaczać. Tylko raz w JYSKu zrobiliśmy z narzeczonym aferę, ale gość bardzo się prosił. LechU, przepracowałam chwilę w gastronomii i nie spotkałam się z tym, żeby obsługa, nawet wielkiemu upierdliwcowi zaserwowała jakiś dodatek. Raz jeden karma podziałałą. Jakiś koleś zdenerwował naszą dostawczynię. I los się zemścił. Bo jak wyciągała z pieca pizzę jegomościa to się zsunęła z szufli na podłogę. Madzia pozbierała pieczarki, ułożyła od nowa i wyniosła placka na strefę;)

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
7 13

Tak naprawdę to ciasto to żaden sekret, tylko normalne ciasto jakie każdy robi, a to że niby jest to jakaś "specjalna receptura" to pic na wodę, zabieg marketingowo-PRowski wymyślony po to żeby się ludzie podniecali.

Odpowiedz
avatar LittleShiloh
29 31

Sekret polega na tym, że ludzie nie zdają sobie sprawy jak długo i w jakich warunkach przebywa w chłodni ;)

Odpowiedz
avatar BlackMoon
8 22

Ja kiedy pracowałam jako kelnerka w UK kiedy ktos nam ubliżał to był wypraszany z lokalu, natomiast podczas pracy za barem szef powiedział, że jeżeli ktos nas będzie obrażał albo prostacko podrywał to mamy: a) odmówić obsłużenia go, b.) plaskacz w pysk i patrzyć czy równo puchnie (to w ekstremalnych przypadkach, gdy np. ktos złapałby nas tam, gdzie nie powinien). Współczuję Ci, rzeczywiscie Twój szef zachował się idiotycznie, powinien wywalić solarę i jej miska na zbity pysk. Natomiast nie rozumiem dlaczego poryczałas się, bo jakas pusta kretynka Ci naubliżała. Nie potrafisz nic odpowiedzieć? Rozumiem, że reakcja szefa mogła Cię maksymalnie rozzłoscić, ale blondi? Nie przejmuj się takimi panienkami. Najlepiej wysmiać i patrzyć jak im gul rosnie.

Odpowiedz
avatar zastaw
17 23

Wybacz, ale nie każdy ma wrażliwość słonia. Przepracowałem w handlu wiele lat i zdarzało się, że po bliskim spotkaniu trzeciego stopnia - nie mogłem jeść, spać ani egzystować z rodziną tak jak bym tego chciał.

Odpowiedz
avatar wolfikowa
8 10

Black fajnie by było, ale często jest tak (na przykład u mnie w pracy), że to klient ma zawsze rację i jeśli wezwę managera to roszczeniowego klienta, to manager przeprosi go itd. A później powie Ci, że on wie, że to Ty miałaś rację, ale klient to klient i żeby się nie przejmować. <br> Jeśli więc na każdym kroku upewniamy klienta, że jest najważniejszy na świecie, a pracodawca zawsze przyznaje klientowi rację, to czemu się dziwić?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 16

A dzieje się tak tylko dlatego, że większość pracowników się na to godzi. Zresztą nawet ty odchodząc skłamałaś na temat powodu, zamiast powiedzieć o co chodzi, czyż nie? I po co? Po to, żeby następną management tak samo potraktował, nie wiedząc czym to grozi?

Odpowiedz
avatar LittleShiloh
-2 14

BlackMoon- nie jestem z tych, co im brakuje języka w gębie albo płaczą z powodu złamanego paznokcia. Zachowanie klientki było paskudne, ale szef zareagował co najmniej nieodpowiednio. Zostałam zbesztana przez laskę, która ledwie liczy do trzech. Mogłam jej się odszczeknąć, ale po co..? Bloodcarwer, tamta sytuacja nie była bezpośrednią przyczyną mojego odejścia:) Dostałam maila z dziekanatu i trzeba było usiąść z ołowiem przy książkach żeby się do obrony przygotować. Piekielna solara była jedną z wielu na długiej liście pros & cons. BTW, każdy, kto kiedykolwiek pracował w podobnym miejscu wie, że wszelkie uwagi pracowników są olewane. Nie ma systemu premiowania zaangażowanych, ogarniętych ludzi. I Ci ludzie odchodzą. W ich miejsce przyjmuje się następnych. Gdy zależało mi na pracy w tamtym miejscu, to bym się postawiła. Ale zależało mi średnio.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 8

@LittleShilon - a to tym gorzej! Skoro godzisz się na takie traktowanie i nie jest ono powodem odejścia, to czemu się dziwisz, że tak traktowana jesteś?

Odpowiedz
avatar misiafaraona
3 3

Jak to po co sie odszczeknąć? Choćby dla własnego zdrowia, zeby gniewu w sobie nie dusić.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
3 7

Blondi, czy nie blondi, godnosc osobista wymaga, aby nie dac sie obrazac wulgarnie tylko z powodu pieniedzy. Inaczej trzeba sobie codziennie samemu spluwac w twarz przed lustrem. Psucie komus jedzenia na zapleczu, czy nawet plucie do niego jest niewatpliwie podle, nieprofesjonalne, a dodatkowo glupie, bo klient nie pozna tego i bedzie myslal, ze dostal racje, co go umocni w przyszlym zachowaniu. Pracujac przy jedzeniu nie jest sie niewolnikiem i powinno sie znac i egzekwowac swoje prawa w stosunku do przelozonych, jak i klientow. Nie trzeba przy tym schodzic na poziom grubianstwa i glupoty jak klient. A nie ma u was nagrywania zamowien, mogacego potwierdzic prawde twojego zamowienia i klamstwo klienta?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

Odniosłaś jej tę kasę, czy nie? Ja bym chyba nie wyrobił i powiedział szefowi "spie*dalaj". Swój honor mam.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 9

Bo takie solary mają szarą substancję wypaloną przez promienie UV. Skóra już nie przyjmuje, więc wnikają w głąb^^

Odpowiedz
avatar LittleShiloh
2 8

Hurtowo:) : -Hajs ostatecznie odniósł kierownik. -Godność osobista to jest pojęcie często używane w komentarzach pod historiami kasjerek z marketów, telemarketerów i wszelkiej maści konsultantów. Jak rozumiem, że większość komentujących ma skórę z rzemienia, a za taką zniewagę to by lasce przykopało, szefa zwyzywało, karka wyniosło na widłach, drzwiami pie... trzepnęło i wyszło. Prawda..? -Swoje bolączki wywlekłam szefowej zmiany, bo jako jedyna w tym burdelu coś ogarniała i zawsze stała po stronie pracownika. -Odeszłam z innych powodów, nieistotnych w historii. Jakby mi bardzo zależało na robocie, to bym walczyła.

Odpowiedz
avatar Meliana
-1 3

Little, też nad tym "sposobem" traktowania pracowników ubolewam i też niebawem z tego powodu będę pracę zmieniać, tym niemniej obawiam się, że jeszcze dłuuugo nic się w tej materii nie zmieni. Tendencja niestety wszędzie jest coraz bardziej... ekhem, penetracyjna. A szkoda, bo każdy gdzieś pracuje, więc jakbyśmy się wzajemnie lepiej traktowali, to i mniej żółci by się z nas lało. A poza tematem - jeśli wydasz kiedyś książkę, daj znać :) Świetnie się Ciebie czyta.

Odpowiedz
avatar LittleShiloh
-1 3

Meliana, ja nie tylko się obawiam. Boli, ale wiem, że się nie zmieni. Nie w tej dziesięciolatce. Może jak zabraknie pielęgniarek, bo wyjadą do Danii. Może jak zabraknie lekarzy, bo wyemigrują do Kanady. Może jak inżynierowie, automatycy zakorzenią się w Szwecji. MOŻE wtedy coś zatrybi. Że dobrych mamy fachowców, że może warto w nich inwestować. Może. Albo wtedy ściągnie się Ukraińców i Azjatów, jak w pewnym mieście w świętokrzyskim. Babcie, ciocie, tatusiowie- wszyscy powtarzają, "ucz się dziecko, bo bez studiów człowiek nic nie znaczy". Ze studiami niewiele więcej. Mam w najbliższej rodzinie lekarza, prawnika i rolnika... Każdy zasuwa, zapożycza się, zaiwania jeszcze mocniej... Ale się cieszą, bo pracują na siebie. I ja tak zamierzam. Epizod w tellejaja tylko mnie utwierdził w przekonaniu, że chcę zapracować na coś własnego. A jeśli zajeżdżać się jak mały samochodzik 16h na dobę, to dlatego, że ja, szef, tak powiem:) Pozdrawiam:)

Odpowiedz
avatar GythaOgg
3 3

Rozumiem Cię w zupełności. Niby wiesz,że to tylko jakiś tam obcy człowiek, do tego niezbyt rozgarnięty, niby to tylko praca, ale czasem człowiekowi brakuje już "grubej skóry" żeby przetrwać te bluzgi i opierdzielania. Też pracuję z klientem i czasem spływa po mnie jak po kaczce a czasem włącza mi się wewnętrzny bunt, że z jakiej cholera jasna racji jakiś matoł się na mnie wyżywa?! Moje szefostwo też niestety uważa, że nie ważne, jak bardzo głupie i nieuzasadnione roszczenie ma klient, to należy go przeprosić i w stópkę pocałować, zamiast grzecznie wytłumaczyć, dlaczego nie ma racji.

Odpowiedz
avatar obserwator
2 4

Kierownik powinien mieć twarz psychopaty albo oprawcy, to może klientowi-oszustowi mina by zrzedła.

Odpowiedz
avatar Pelococta
0 6

A ja się dziwię tym łzom, które pociekły z Twoich oczu... pracowałam w gastronomii, nieraz zdarzali się pretensjonalni klienci, wyzywali czy po prostu mieli pretensje - ale żeby się z powodu takich popłakać? A zwłaszcza z powodu nieutemperowanej "przykarkowej" blondi? Nigdy. Zawsze po podobnych sytuacjach szłam na zaplecze wyżyć się na ogórkach i cebuli - szatkowałam je wtedy w tempie ekspresowym :D Nie ma sensu sobie psuć zdrowia idiotami bez minimum wychowania... Wracając pamięcią do tamtego czasu, płakać mi się chciało tylko z jednego powodu - z powodu stawki godzinowej. 5,20zł, hurra... Ciesz się że w swojej pizzerii miałaś 8,30 :P

Odpowiedz
avatar malinowa_mamba
4 6

prawdopodobnie zostanę zminusowana za ten komentarz, jednak sama czasami zamawiam pizze i zauważyłam, że sprzedawcy praktycznie nigdy nie pytają o rodzaj ciasta, a uważam, że powinni... sama staram się pamiętać o tym, aby zaznaczyć jaki podkład sobie życzę (zawsze cienki), a jeśli zapominam, ZAWSZE dostaję grube... co prawda nie robię z tego powodu awantur jak we wspomnianej sytuacji, ale uważam, że nie miałaby ona miejsca, gdyby bohaterów historii wypytać wcześniej jaki rodzaj ciasta i sosu sobie życzą lub wywiesić informację z zaznaczeniem, że prosi się klienta aby sam od siebie sprecyzował przy zamówieniu jaki sos i ciasto chce konsumować:) absolutnie nie bronię bohaterów powyższej historii bo jakby na to nie patrzeć przesadzili, ale należy pamiętać o tym, że ludzie są różni... pozdrawiam;)

Odpowiedz
avatar LittleShiloh
0 0

Oczywiście zapytałam o rodzaj ciasta:) Po prostu opuściłam kilka linijek tekstu, bo i bez tego zrobił się spory materiał (admin wywalił mi nawet wstęp)

Odpowiedz
Udostępnij