Jestem członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej w małej miejscowości. Ze względu na to, że miejscowość moja leży w pobliżu miasta powiatowego, niewiele mamy wezwań do akcji, a i wyposażenie z tego powodu ubogie (ale o tym innym razem).
Niemniej jednak zdarza nam się, że syrena zawyje.
Godzina 3:00. Syrena szaleje. Zrywamy się więc każdy ze swojego cieplutkiego łóżeczka i biegiem na listopadowe powietrze.
Wpadamy do remizy, szybkie przebieranki i w długą.
Sytuacja akurat wtedy nie była specjalnie poważna (mieliśmy za zadanie usunąć obalone przez wiatr drzewo z drogi).
Sam diabeł natomiast odwiedził nas na drugi dzień, gdy zajmowaliśmy się konserwacją sprzętu.
Okazało się bowiem, że została wezwana policja za zakłócanie ciszy nocnej przez naszą syrenę...
Po niebieskich zadzwonił osobnik z sąsiadującego z remizą budynku. Obudziło biedaka wycie syreny, a miał na rano do pracy.
Sami nie wiedzieliśmy co zrobić z tak absurdalnym zarzutem. Syrena nie wyje przecież dla naszej przyjemności czy z czystej złośliwości, ale "woła" nas do wyjazdu. Nawet nie my ją włączamy, a dyspozytor z komendy powiatowej.
Ale zgadzamy się z "pokrzywdzonym". Im rzadziej będzie wyła tym lepiej :)
Opcje są dwie. Jeśli ta syrena była, jak kupował dom, to dureń jest i jego problem. Jeśli syreny albo wręcz i remizy nie było, jak dom kupował, to pewną rację ma, że mu się pogorszenie warunków życia nie podoba.
OdpowiedzSyrena była tam "od zawsze". Facet wprowadził się kupę lat później. Nie zmienia to faktu, że ratowanie ludzkiego życia jest chyba ważniejsze niż jego sen wydaję mi się.
OdpowiedzJeśli syrena była tam od zawsze, to (jak już pisałem) jego problem bo wiedział gdzie się wprowadza. Natomiast ratowanie życia kontra sen - nieuczciwe porównanie. Hałas nie jest niezbędny do tego, by ktoś przeżył. Syrena nie jest nawet blisko prawdziwego miejsca zdarzenia. Nie wierzę że w 21 wieku nie ma opcji powiadomienia strażaków bez stawiania na nogi sąsiadów. Więc gdyby tą syrenę zamontowano "po fakcie" i obciążono częstym budzeniem ludzi, którzy nie mieli realnego powodu się tego spodziewać, byłoby to nie fair. Zwłaszcza, jeśli straż bierze jakiekolwiek pieniądze z budżetu - bo budżet to kawałek odcięty od wypłat tych ludzi, wiec i wypadałoby im dać na te wypłaty zarobić w spokoju. Oczywiście jak ktoś wprowadzał się wiedząc, że jest syrena, to jego decyzja i jego problem.
OdpowiedzPS zwalonemu drzewu żeście życie uratowali? :D Bo jak już, to porównuj prace ogrodnicze ze snem, a nie ratowanie życia, żeby się trzymać tego co naprawdę było w historii.
OdpowiedzDasz wiarę, że drzewa nie rosną tylko w lesie? Nie napisał NA CO się to drzewo zwaliło. Być może na ruchliwą drogę prowadzącą do miasta powiatowego i istniało duże prawdopodobieństwo, że ktoś się z dużą prędkością na to drzewo wpierdzieli? Albo komuś spadło na dach - i ten ktoś miał zdecydowanie większe prawo do narzekania na powód, który spędził mu z oczu sen? Nie bagatelizowałabym tak od razu samej przyczyny akcji nie znając okoliczności.
OdpowiedzNo cóż, karetka jedzie na sygnale gdy sytuacja tego wymaga, gdy chodzi o życie. Jeśli tylko transportuje pacjenta, jedzie cicho. Też bym nie była szczęśliwa gdyby każde zwalone drzewo oznaczało wycie syreny... Nie ma innego sposobu powiadomienia ochotników w sytuacjach mniej pilnych niż syrena budząca całą wieś? W końcu nie tylko hałas przeszkadza, człowiek nie położy się dopóki nie upewni, że nie oznacza to pożaru gdzieś w pobliżu...
OdpowiedzNiestety nie ma innej możliwości niż włączenie syreny. Nawet gdyby gmina zakupiła nam bramkę sms i każdy z ochotników dostawałby powiadomienie i tak wiązałoby się to z wyciem syreny. My na samochodach oczywiście nie włączaliśmy sygnałów dźwiękowych, a jedynie świetlne. Taki wymóg.
OdpowiedzVella, owszem między 22-6 rano staramy się jechać na samych sygnałach świetlnych nawet kiedy chodzi o ratowanie życia, ale to nie znaczy, że nie używamy w nocy gwizdków bo czasem trzeba. A drzewo na drodze w nocy (i skoro się przewróciło najprawdopodobniej podczas deszczu) nie jest bezpieczne. Jakiś uoś z pewnością by go nie zauważył i rozkwasił szanowną machę na nim robiąc sobie przy tym krzywdę. A co do syreny - z tego co rozumiem nie chodzi o taką na dachu wozu strażackiego, tylko na dachu remizy. Strażacy nie mają nic do gadania, jeśli OSP są rozproszeni po całym miasteczku/wsi a nie posiadaja pagerów to tak czy siak TRZEBA ich jakoś powiadomić... Sądzisz, że ktoś będzie sterczał i dzwonił do każdego? Zresztą podejrzewam, że i to nie powstrzymałoby przed regulaminowym zawyciem. W każdym razie na pager miałem za czasów OSP, a syrena i tak wyła ;) U nas w OSP dostają takie dofinansowania, że nie przerabiają i mamy lepszy coniektóry sprzęt niż PSP w mieście :P
Odpowiedz@zaszczurzony - jest KOLOSALNA różnica między karetką na sygnale, która wyje bo musi, bo ma konkretny powód, a syreną w remizie, która wyje bo nikomu nie chciało się pomyśleć o innym sposobie powiadomienia strażaków/ratowników. XXI wiek i straż nadal nie zauważyła telefonów komórkowych, na przykład? Zresztą gdyby syrena wyła bo zagrożone życie, niechby, trzeba strażaków na 100% ściągnąć. Ale do zwalonego drzewa? Idiotyzm.
OdpowiedzSyrena również wyje bo musi. Jak technicznie widzisz, powiadomienie kilku osób, w możliwie najkrótszym czasie, rozsianych po całej miejscowości. SMS odpada bo to by oznaczało konieczność ciągłego noszenia telefonu przy sobie, i sprawdzania czy abym nie przeoczył dźwięku smsa. Mówiąc ciągły mam na myśli że masz go ZAWSZE przy sobie w toalecie, wanie itp. również. PS mieszkam ok 100m od remizy OSP nie przeszkadza mi ich syrena.
Odpowiedz@Psajdak - taka tragedia by się stała, jakby to drzewo posprzątano kwadrans później albo w niepełnym składzie? No bez jaj. A automat który po naciśnięciu jednego przycisku zadzwoni do wszystkich na komórki i na stacjonarne można napisać bardzo prosto. Dodatkowa linia stacjonarna do tego też jest teraz tania, można ją założyć bez ciągnięcia dodatkowych drutów. Dzwonek/syrenę o zasięgu jednego domku także nie problem do takiej dodatkowej linii podłączyć. I nie trzeba budzić całego miasteczka, bo o 3 w nocy prace porządkowe...
OdpowiedzOSP działa głównie na wsiach i małych miasteczkach. To oznacza że często strażakami są rolnicy. Czy w traktorze i kombajnie ma sobie również taka syreknę założyć (bo to miejsce głośnie i łatwo nie usłyszeć dzwonka telefonu). Jest znacznie prostsze, tańsze, i dużo bardziej niezawodne rozwiązanie. Duża syrena w remizie która wyje przez minute i wszyscy zainteresowani są powiadomieni, niezależnie od tego co robią i gdzie są czy w domu,czy w polu czy u sąsiada (nie strażaka). Drzewo może poczekać kwadrans, pożar już nie.
OdpowiedzJuż wyjaśniałem kwestię drzewa - to też specjalnie długo czekać nie może. Ja akurat mieszkam w mieście, więc do miasteczka z OSP mam kawałek dlatego też używałem pagera (na który automatycznie za każdym razem wysyłano mi sygnał). Blood nie taka duża różnica między pracą straży pożarnej czy OSP a pogotowiem - w sumie współpracujemy częściej niż policją ;)
OdpowiedzAha, chciałem dodać, ja pracuję w stacji połączonej z strażą pożarną (nasza karetka stoi w jednym garażu z ich wozami, mamy wspólny cały parter - pierwsze piętro należy do podoficerki). I też nam wyje za każdym razem jak mają wyjazd mimo, że to nie OSP i strażacy są na miejscu. I wyje w całej okolicy (praktycznie same bloki wokół) i nikomu to nigdy nie przeszkadzało.
OdpowiedzZaszczurzony wąłsnie zdrdziłeś swoje miasto (:
Odpowiedz@bloodcarver Jak już pisał zaszczurzony drzewo na drodze w środku nocy stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i życia. My o powstałej sytuacji do której mamy wyruszać dowiadujemy się przez radio dopiero w remizie. Nie ma czegoś takiego jak "mniej ważny alarm". Każde wycie syreny może oznaczać cokolwiek, od pożaru, poprzez wypadek i podtopienie, aż do wymienionego już drzewa. Zawsze musimy się spieszyć.
OdpowiedzSU naprawdę? Poprzez podoficerkę? :) Tylko ciii ;)
Odpowiedz@bloodcarver Z jednej strony syrena wydaje się bardzo staroświeckim przyrządem i wyzywanie nią straży wydaje się niepotrzebnym budzeniem ludzi. Z drugiej strony nie wiedzę innego sposobu. Podaj jakaś sensowna alternatywę. Telefon odpada, bo nie zawsze masz go przy sobie, a poza tym potrafi się rozładować. Pager = telefon + sms. Tylko syrena daje Ci pewność powiadomienia każdego kto jest dostępny, bez znaczenia gdzie jest.
OdpowiedzSytuacja zupełnie absurdalna. Sporą część życia mieszkałam 50 metrów od remizy i jakoś nigdy nikomu nie przyszło do głowy, żeby narzekać, że syrena wyje. Raczej wszyscy w okolicy byli zadowoleni, bo gdyby zdarzyło się jakieś nieszczęście, to by straż szybko była. Ktoś, w czynie społecznym, narażając własne życie, ratuje innych i jeszcze słyszy pretensje. Skąd się taki dziwoląg wziął? Z choinki się urwał, że nie wie, po co syrena wyje? A jakby jego uratowali z pożaru, to też by miał pretensje, że hałasowali?
OdpowiedzJa tak samo, sześć lat mieszkałam tuż obok remizy OSP i podobnie, nigdy nie narzekałam, że syrena wyje, w końcu to tylko minuta, w nocy można przewrócić się na drugi bok i iść dalej spać. Nie uważam, żeby minuta mojego snu była cenniejsza, niż czyjeś życie, nawet jeśli jest to tylko potencjalne zagrożenie, jak przy tym zawalonym drzewie.
OdpowiedzHmm... ale w zasadzie to nie WY zakłócacie spokój tylko dyspozytor powiatowy.
OdpowiedzWielka mi tragedia, zostać obudzonym raz na ruski rok przez syrenę wzywającą strażaków z OSP. Przecież całą noc nie wyła najwyżej pięć minut. Facet mógł zamiast się wściekać pójść dalej spać i żadna krzywda by mu się nie stała.
OdpowiedzTak mi się skojarzyło: "Pies szczekał na złodzieja, całą noc się trudził. Obili go nazajutrz, że pana obudził. Spał smaczno drugiej nocy, złodzieja nie czekał, Ten dom skradł. Psa obili. Za to, że nie szczekał.
OdpowiedzNo jejku, nie robmy problemow, przeciez wystarczy na noc wlaczyc wibracje... :D
Odpowiedz