Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o służbie zdrowia... Zawsze uważałam, że ludzie piszący w jakim to…

Będzie o służbie zdrowia... Zawsze uważałam, że ludzie piszący w jakim to fatalnym stanie jest nasza służba zdrowia mają chyba zbyt wydumane oczekiwania, ponieważ nigdy nie uświadczyłam żadnej drastycznie piekielnej sytuacji. Jednak to czego świadkiem była dzisiaj wprawiło mnie w niemałe zakłopotanie. Może zatem jakiś pracownik służby zdrowia wyjaśni wszem i wobec po kiego diabła zaczęto praktykować coś takiego. Mianowicie, raz na określony czas (bodajże 3 lata) każdej kobiecie przysługuje bezpłatne badanie cytologiczne. W razie potrzeby oczywiście wykonuje się częściej. Ja również miałam wykonywane takie badanie nie raz i nie dwa i wynik badania był zawsze dostępny w rejestracji przychodni. Z tego, co również pamiętam o bardzo złych wynikach pacjentka była informowana telefonicznie. Wynik takiego badania nie jest super trudny do interpretacji, każda kobieta powinna wiedzieć kiedy wynik wskazuje na jakieś zagrożenie i z ewentualnymi wątpliwościami udać się do ginekologa. Podobnie było również ze wszystkimi innymi wynikami od wszystkich lekarzy specjalistów, zawsze należało odebrać je z rejestracji. Dlatego jakież wielkie było moje zdziwienie, gdy pacjentce stojącej przede mną odmówiono wydania wyników cytologii informując, że wyniki są w jej karcie i jedyny dostęp do nich może uzyskać zapisując się na najbliższy temin do ginekologa, który na to badanie ją skierował na - uwaga - 26 czerwca! I teraz wytłumaczcie mi taką rzecz. Jakim prawem odmawia się dostepu do moich własnych wyników badań, i jakim prawem zmusza się pacjenta do pójścia z tymi wynikami do konkretnego lekarza? Po co zajmować sławetny numerek na człowieka, który zakładając, że badania wynokuje regularnie, nie jest w żadnej grupie ryzyka, zamiast na to miejsce zarejestrować pacjenta pilnie potrzebującego? Po to, żeby wejść do gabinetu i dowiedzieć się, że wszystko ok, następny proszę? Ale limit na przyjęcia oczywiście jest prawda? I przychodnia kasę za tą wizytę dostanie, no nie? Na każdym wyniku badań są widełki, jeśli się w nich grubo nie mieścimy oznacza, że jest wymagana wizyta natychmiastowa, czyż nie? I zakładając, że wykonałam podstawowe badania i wynik wskazuje na np. białaczkę lub w przypadku cytologii na raka szyjki macicy mam czekać 2 miesiące na wizytę? Przez chwilę myślałam, że to być może forma profilaktyki, zmuszą się pacjenta do pójścia do lekarza po interpretację wyników, ale nie. Nie wiem jak to nazwać. Za 2 miesiące wspomniana kobieta może się dowiedzieć, że niestety, ale gdyby przyszła 2 miesiące temu może miałaby większe szanse. Paranoja jak dla mnie!

słuzba_zdrowia

by malami1001
Dodaj nowy komentarz
avatar Kropucha
4 10

Lekarz, który kierował na badanie nie ma obowiązku wydawania Ci wyników, żebyś mogła iść z nimi do innego lekarza - w końcu to lekarz kierujący za badanie płaci. Natomiast masz prawo domagać się wglądu do kartoteki - niekoniecznie podczas wizyty lekarskiej, a także masz prawo (za odpowiednią opłatą - około 70gr za stronę) otrzymać kserokopię swojej kartoteki - również tych wyników.

Odpowiedz
avatar Timothy
-4 12

Jak wyżej. Reszta wywodów Autorki to jakieś demagogie i dramaty. Co by było... A jakby nie było? A jak za 2 miesiące wszystko będzie ok? A jak ... PS. Pomijam milczeniem słowotok. Brak akapitów utrudnia zrozumienie.

Odpowiedz
avatar malami1001
2 12

Nie ma obowiązku - ok. A co powiesz na to, że kiedyś lekarz przy badaniu ginekologicznym i pobieraniu wymazu spowodował u mnie krwawienie, które "paprało się" dość długo? Mam z usmiechem na ustach iść do niego na kolejną wizytę? No wybacz... Timothy dyrdymałem jest dla ciebie ludzkie zdrowie? Mam w rodzinie przpadek dzieciaka, który gdyby trafił do lekarza kilka dni później już by nie żył. Tylko upór matki uratował mu życie, więc mi nie wmawiaj, że czas nie ma znaczenia, bo to śmieszne. PS. A jednak te dyrdymały zrozumiałeś.

Odpowiedz
avatar Timothy
-4 10

malami - nie, ludzkie zdrowie nie jest dla mnie banałem. Dramatyzowaniem nazywam zachowanie 'nie dano mi dzisiaj karty, a jak mam raka i zanim dojdzie do wizyty to umrę'. Jak pisze Kropucha - pacjent ma prawo do wglądu do swojej kartoteki. To że mu jej nie udostępniono, to problem z recepcją/pielęgniarką. I CZAS nie ma tu nic do rzeczy. Więc proponuje JEDNOZNACZNIE określić piekielność - brak wglądu w dokumentację i argumentowanie koniecznością wizyty. Mimo posiadanych praw, o które sąsiadka z kolejki Autorki się nie awanturowała. Od tego momentu reszta historii to spekulacje i demagogia.

Odpowiedz
avatar Kropucha
-2 6

malami1001, na wizytę to nie, ale po skierowanie jak najbardziej? Zdecyduj się, idź do innego lekarza, jeżeli do tego chodzić nie chcesz, niech on Ci da skierowanie i u niego się kontroluj, co za problem?

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
1 3

Wybacz, ale tekst, że "każda kobieta powinna wiedzieć kiedy wynik wskazuje na jakieś zagrożenie i z ewentualnymi wątpliwościami udać się do ginekologa" to bardzo słaby argument za oddawaniem wyników badań pacjentom. Od interpretacji wyników zawsze jest lekarz, który dane badanie zlecił. Dawniej bad. odbierali z laboratoriów pacjenci - efektem było „zaginięcie" ok. 60% z nich („Nie wiem gdzie je posiałem...", „Gdzieś pewnie jest w domu, ale kto by to szukał, a to nie można zrobić jeszcze raz?", „Tak na prawdę, pani doktor, to ja je zrobiłem dla tego prywatnego specjalisty, u którego się leczę, żeby nie musieć za nie płacić..."). Wnioski są proste - lekarz zleca (a jego poradnia ponosi koszty) i do lekarza/poradni należy wynik.

Odpowiedz
avatar lucreatia
0 0

Program przesiewowy działa już dość długo i w jego ramach cytologię miałam robioną najmniej dwa razy (to już daje ponad 6 lat), a w międzyczasie kontrolne badania opłacane z NFZ co rok lub co dwa lata. Nigdy nie otrzymałam wyników do ręki, zawsze jeden egzemplarz lekarz dawał mi podczas wizyty. Badam się i leczę w jednej przychodni, choć u trzeciego już lekarza. Może mają takie wytyczne? Wyniki badań USG, na które byłam przez nich kierowana, też dostałam podczas wizyty u lekarza, więc widać taki standard.

Odpowiedz
avatar meggi1108
0 0

Jak wyżej. Kopię wyników mamy prawo dostać, plus - na niej- potwierdzenie zgodności z oryginałem. Niestety w niektórych przychodniach trzeba się o to upomnieć (kwestia chęci pracowników?) Ale jeśli to są ważne badania, to uważam, że warto mieć w domu komplet wyników w razie potrzebnych konsultacji.

Odpowiedz
avatar dorota64
-2 2

ja miałam usuwane znamię i tak samo musiałam się na odbor wyników umówić z lekarzem.Bez sensu bo były ok.Co zrsztą nie problem odczytać w rozpoznania. A terminy do lekarzy wiadomo...

Odpowiedz
avatar scr
1 1

Tak a gdyby w rozpoznaniu był nowotwór a ty byś go sobie inaczej odczytała za pomoca google i swej malutkiej główki to winni byli by wszyscy, poza toba oczywiście. Właśnie z powodu osob inteligentnych inaczej wynik jest oddawany na wizycie lekarskiej.

Odpowiedz
Udostępnij