Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zaszłam w ciążę, w związku z tym w odpowiednim czasie należało znaleźć…

Zaszłam w ciążę, w związku z tym w odpowiednim czasie należało znaleźć kogoś na moje miejsce do pracy. Z uwagi na fakt, że miało to być tylko tymczasowe zastępstwo, po prostu nagłośniliśmy z lekka sprawę wśród znajomych firm, może ktoś ma kogoś zaufanego, akurat bez pracy.

Tu gwoli wyjaśnienia - na umowie mam co prawda "sekretarka", ale ci, którzy spotkali się z takim stanowiskiem w małych firmach chyba zdają sobie sprawy, że w pod tym pojęciem kryje się więcej niż pani podająca kawę i odbierająca telefony. I o ile jestem dokładnie zapoznana ze szczegółami wewnątrz firmy, o tyle nie chcieliśmy nikogo nowego wdrażać we wszystkie szczegóły, a już na pewno nie księgowe, którymi też się zajmuję. Szukaliśmy więc sekretarki, której zadania to właśnie telefony, kawa, drobna korespondencja i radzenie sobie z pracownikami, którym przygotowuje grafik i jest takim łącznikiem "góry" z "dołem" - czyli nie może być miętka. Dodatkowym atutem byłaby znajomość chociażby excela, na którym pracuję najwięcej. Oczywiście lojalność i dyskrecja tez ważne.

SZEF przemyślał sprawę i uznał, że najlepiej będzie jeśli jednak zatrudnimy kogoś, kto nie jest w żaden sposób spokrewniony z nikim ze współpracujących firm, a najlepiej jeśli w ogóle będzie to zupełnie obca osoba, żeby przypadkiem nie rozgadywała ważnych spraw.

Aplikacji było 6, w tym znajomy mojej mamy, który został odrzucony na wstępie za płeć, chociaż obsługę daleko poza ms office miał w małym palcu - no ok, w końcu to wizytówka firmy i kobieta łagodzi obyczaje. Jedna kobieta odrzucona, bo została polecona przez najbliższa nam firmę, bo "pewnie będzie donosić". Inne odrzucone z różnych powodów, w tym - z komputerem to tylko czaty i inne...

Ale pojawiła się, przypadkiem zresztą, ONA - nazwijmy ją Lola. Lola była wygadana, niebrzydka, była blondynką i miała ładny uśmiech, a co najważniejsze nie była stąd - nikogo nie znała, mieszkała u faceta, którego poznała przez internet jakiś czas temu... Zarzekała się, że na komputerze się zna, a jak czegoś nie wie to szybko i chętnie się uczy. Nic - tylko brać. Wyraziłam powątpiewanie czy da radę, ale szef twierdził, że na pewno.

Zaczęło się od kilku dni, podczas których miałam ją przygotować, zaznajomić z firmą. A co interesowało Lolę? Czy szef mnie podrywa? Bo ona by nie chciała... Z której strony podaję gościom kawę, dlaczego w moich wyliczeniach (tak w przybliżeniu) np. godzina i 40 minut razy 30 wychodzi 50, skoro 1,4*30 = 42 - i to pozostało niewyjaśnioną zagadką mimo godzin(!) tłumaczeń i przeliczania systemu dziesiętnego na inny, nie dało jej spokoju mimo tłumaczenia, że ona i tak nie liczy tego sama tylko przygotowany program (ba! tabelka w excelu), do którego ma wpisać tylko tak lub nie...

Ale najlepsze było kiedy już została sama. Czasem szybko trzeba było coś załatwić, ale ona telefonu nie wykonywała do razu, bo - uwaga - wstydziła się przy szefie... Tu muszę dodać, że z racji, że firma była taką firmą-córką czegoś większego, to zdarzało nam się dostawać tymczasowych pracowników i na krótko przed moim odejściem dostaliśmy też kobietę - nazwijmy ją Wioleta. Więc z Wioletą Lola znalazła wspólny język, ba! mimo dzielących je różnic wieku, wykształcenia, rodziny (W. miała 5 dzieci) zostały przyjaciółkami. Zdarzało się, że Lola znikała gdzieś z Wiolą, w całym budynku szukanie kobiet, bo może jakiś wypadek, a one zamknięte w jakimś magazynie, po cichutku pitu-pitu i malowały sobie paznokcie. A to stwierdziła Lola, że ona na konferencję żadnej kawy parzyć nie będzie, bo ona nie jest tu od tego i zażądała od pań sprzątających, żeby one się tym zajęły. A to do najbliższej nam firmy chodziła na dwugodzinne kawki, gdzie - nie wiadomo skąd mając te dane - wyjawiała ile kto dokładnie zarabia. Albo plotkowała na temat rzekomego romansu szefa z właścicielką innej firmy. Wszystko w asyście Wiolki, z która podobno szef też chciał romansować.

Przyszedł czas, że Wiolka skończyła swoją karierę, a na jej miejsce przyszła inna kobieta, w dodatku dokooptowana do biura pani Loli, niech będzie to Karolina. Dziewczyna całkiem normalna, zdezorientowana z lekka taką "pracą" w biurze.

Już pierwszego dnia, podczas pierwszej godziny spędzonej razem Lola poinformowała kto z kim romansuje, ile zarabia, z kim współpracuje, wyciągnęła jakimś cudem od Karoliny informacje o jej narzeczonym, zbliżającym się ślubie, wykształceniu i nie tylko, którymi nie omieszkała podzielić się z mamusią - oczywiście w towarzystwie K. Bo tu trzeba napomknąć, że mamusia w życiu Loli odgrywała bardzo ważną rolę - zanim Lola przyszła na moje miejsce, musiałam z kobietą porozmawiać i wyjaśnić dlaczego dopiero pierwszego dnia dostanie umowę o zastępstwo, a nie kiedy jeszcze jestem w pracy. To samo jeśli tyczy się biurowej kasy i protokołu przekazania...
Tych historii było wiele, co rusz dochodziły do mnie jakieś wiadomości i błagalne spojrzenia "szybko wracaj" nie tylko pań sprzątających, nie tylko pracowników, ale też szefa - o tym zaraz.

Przed moim powrotem przyniosłam dokumenty do szefa, a moim oczom ukazał się widok jak z biura turystycznego - na całym wielkim biurku porozkładane gazety, katalogi różnych firm kosmetycznych i siedzącą Karolinę, za chwilę do biura wkroczyła Lola - koszulka na ramiączkach(!), krótkie spodenki (!!) i japonki, dzierżąca w dłoni telefon i rozmawiająca z mamusią; czyli wizytówka firmy, pracownica biura...

Czym tak naprawdę zajmowała się Lola pod moją nieobecność? Odbierała telefony, odbierała pocztę i... to wszystko. Cała robotę odwalał za nią szef razem z pracownikami (fizycznymi!). Czemu szef jej nie zwolnił, chociaż jak najbardziej miał do tego prawo? Aaaa, bo nam kłopotów narobi... A skoro nawet Lola nie usłyszała od szefa, że coś robi nie tak to była pewna, że szef da jej moją pracę, a mnie zwolni.

Minęło kilka lat od kariery Loli w naszej firmie, a do teraz szef odbiera telefon zanim zdążę wyciągnąć rękę po słuchawkę...

kariera biurowa

by inmymind
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar zeebee
20 22

Kryteria jakie podałaś które przyjęliście przy szukaniu zastępstwa domagały się kary Boskiej, która was spotkała. Ma być mierna, bierna, ale wierna. Byle nie naruszyła układu towarzysko personalnego w trakcie twojej nieobecności.

Odpowiedz
avatar serduszkokasia
18 18

I co się czepiasz - wychowała ci szefa pod pantofel :D Nie no żartuje sobie, ale jak szef dał sobie wejść na głowę to jego problem :)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
6 40

Odrzucony ze względu na płeć i no ok... taaaak, mężczyznę to wolno, co? A jakby twoją matkę, siostrę czy córkę wywalili z roboty ot tak, bo mają okazję zatrudnić faceta i w sumie faceta wolą, też byś stwierdziła "no ok"? Twierdzisz "OK" jak pracodawca nie chce dać etatu, bo się boi że kobieta to zaraz w ciążę zajdzie i na zwolnienie zwieje? Uważasz że przepisy przeciw dyskryminacji kobiet powinny być z prawodawstwa raz na zawsze usunięte? Bo jeśli nie, a jednocześnie dyskryminację mężczyzn tak lekko traktujesz, to jesteś seksistką pier*oloną i mam szczerą nadzieję, że po macierzyńskim żadna praca na ciebie czekać nie będzie.

Odpowiedz
avatar bukimi
4 16

To nie wiesz, że facet nie może być "wizytówką firmy"? Przecież bez tipsów, miniówy i dekoltu nie zrobisz odpowiedniego wrażenia na potencjalnym kliencie...

Odpowiedz
avatar inmymind
14 16

bloodcarver - ja bym sama z chęcią w ogóle zatrudniła tego faceta, bo był łebski, miły, sympatyczny, ale widocznie mojemu szefowi bardziej odpowiadała kobieta i już - a z tym poza jedna próbą przekonania do swojego zdania nic zrobić nie mogłam. Jeśli chodzi o dyskryminację kobiet, to wiele zrobił same kobiety - jeden z ochroniarzy uraczył mnie opowiastką jak to jego synowa sprytnie krótko po zajściu w ciążę poszła na zwolnienie, na co nie przyklasnęłam, ale powiedziałam, że w właśnie przez takie pindy inne kobiety maja problemy znalezieniu pracy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 13

bloodcarver, chyba coś jest nie tak z Twoją percepcją, bo kobiety spotykają się na co dzień z dyskryminacją na etapie rekrutacji. Ja będąc na etapie poszukiwania pracy nie raz i nie dwa wysłuchiwałam przykrości, miałam proponowaną niższą stawkę niż mężczyzna na tym samym stanowisku, byłam pytana niemalże o cykl menstruacyjny... Chyba musisz wyjątkowo nienawidzić kobiet jeżeli sobie pozwalasz na takie "życzenia" wobec Autorki, przecież decyzja nie należała do niej tylko do szefa - MĘŻCZYZNY.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
6 14

@SillyRabbit - nie, nie zrozumiałaś. Ja po prostu jestem przeciw dyskryminacji LUDZI. Bo walka jedynie z dyskryminacją kobiet sama w sobie jest dyskryminacją mężczyzn koniec końców. Czy to, że nie zgadzam się na dyskryminację mężczyzn musi oznaczać, że nienawidzę kobiet? Jeśli tak, to wszystkie panie protestujace przeciw dyskryminacji kobiet nienawidzą mężczyzn, nie?.. Więc jeśli faktycznie walka z dyskryminacją swojej płci = nienawiść do przeciwnej, to spiralę nienawiści zaczęły feministki, nie mężczyźni...

Odpowiedz
avatar anka6464
-1 5

Ale o co te nerwy? O.o

Odpowiedz
avatar egow
4 6

Dyskryminacja mężczyzn poprzez odrzucanie wstępne to norma. Niektórzy się z tym nie kryją - dzwonię "słyszałem, że szuka pan pracownika" "nie nie, babkę chcę".

Odpowiedz
avatar artko7
2 4

"który został odrzucony na wstępie za płeć" - trzeba to zgłosić postępowcom, to jest dyksryminacja płciowa!

Odpowiedz
avatar Inan
5 5

Najbardziej rozbroiło mnie to ,,no ok" przy odrzuceniu kandydata ze względu na płeć. A pytanie czy szef podrywa - bardzo na miejscu. Zdarzają się szefowie, co uważają, że kompetencje sekretarki powinny wykraczać poza tworzenie grafików i parzenie kawy.

Odpowiedz
avatar Fuu
0 0

Du*pa nie szef, że dał się tak podporządkować jakiejś pierwszej lepszej :D Chociaż z drugiej strony - może go to nauczy lepszego dobierania pracowników, także tych 'tylko' na zastępstwo.

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
2 2

Piekielna Lola? Raczej piekielny szef, który takie byle co trzymał na stanowisku.

Odpowiedz
Udostępnij