Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja, która dla mnie jest piekielnym absurdem. Ochrona danych osobowych rzecz dobra,…

Sytuacja, która dla mnie jest piekielnym absurdem.

Ochrona danych osobowych rzecz dobra, ale nadgorliwość, jak to mówią, jest gorsza od faszyzmu.
Uwidziało się komuś, że pacjenci w szpitalu na identyfikatorach zapinanych na nadgarstkach mają mieć zamiast danych osobowych - uwaga - jedynie numer z księgi głównej.

Noworodki - numer księgi głównej i PESEL matki.
Na pediatrii - zakaz podpisywania łóżeczka imieniem i nazwiskiem dziecka, na bransoletce - tylko numer.
Miodzio. Jest dopuszczone, żeby noworodkowi w inkubatorze, za zgodą rodziców zrobić zdjęcie i przylepić do inkubatora (!!). Podpisać nazwiskiem - nie wolno.

Skutek - budzenie pacjentów, matek w nocy (przy podawaniu leków) z pytaniami o potwierdzenie danych osobowych.
Na oddziałach gdzie są nieprzytomni pacjenci, pielęgniarki kontrolują numer opaski z numerem w komputerze.

A teraz wyobraźcie sobie ewakuację pacjentów w przypadku pożaru - komputery nie działają, dokumentacja papierowa spłonęła... wyobraźcie sobie ewakuowanych nieprzytomnych pacjentów, o których personel szpitala przyjmującego będzie wiedział tylko, że to pan 455/2013...

Od jutra wyrzucam identyfikator i przylepiam sobie numer prawa wykonywania zawodu, a co.

ochrona danych osobowych

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar WscieklyPL01
12 12

Z ta ochrona danych pomysł dobry ,ale bez aktualizacji , będzie Jeszce więcej absurdów. Mnie najbardziej wpieniają sytuacje, kiedy dzwonie do firmy, mam niemal wszystkie dane kontrahenta, potrzebuje tylko numeru telefonu "na biurko ", lub wewnętrznego i nie raz nie dwa było nie mogę Panu podać tych informacji ze względu na ochronę danych. W dobie internetu zasadność tego prawa zamiera, bo co z tego ,że prawo chroni nas tak szczelnie, skoro sami podajmy mnóstwo danych w internecie, jest w tym sens??

Odpowiedz
avatar ewilek
12 12

numer służbowy pracownika nie jest objętych ochroną danych osobowych, może warto przypominać o tym za każdym razem niedoinformowanym pracownikom. Ludzie zaczynają popadać w obsesję bojąc się, że zarzuci się im łamanie prawa. Absurd goni absurd...

Odpowiedz
avatar WscieklyPL01
2 4

W większości przypadków to działa ,ale kilku murów nie przebiłem bo pani w sek(s)retariacie wiedziała lepiej .

Odpowiedz
avatar salamanderka
15 15

W pewnym szpitalu w woj. opolskim wprowadzono owe opaski na rękę. Owszem, pacjenci noszą, bo co mają zrobić... Moja ciocia jest pielęgniarką. Mówi że to straszne utrudnienie, bo opaski są, a nie ma sprzętu do sprawdzania danych pacjenta (skaner tego kodu kreskowego, swoją drogą takie coś kojarzy mi się z Auschwitz) tylko muszą latać do komputera sprawdzić, biec znów do pacjenta z danymi żeby potwierdzić, a nie daj boże przekrecic nazwisko to znów od początku bieganie do komputera... Moim zdaniem głupota, bylo dobrze tak jak bylo, gdy karty wisiały na łóżku, lekarz sprawdził wszystko... Dla zwykłego człowieka skróty zapisane na tych tablicach nie były do odczytania - nie rozpoznał by choroby danego pacjenta... Zamiast życie ułatwiać wszystkim, to ci z góry tylko je utrudniają... Jak leżałam w szpitalu, to nikomu nie przeszkadzały moje dane na karcie... Ochrona danych osobowych... Śmiech na sali...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

bez kart przy łóżkach radzimy sobie dobrze, są w dyżrce w teczkach, na obchód zabiera się teczki ze sobą. Nie byłabym za ponownym 'rozwieszeniem' ich na łóżkach.

Odpowiedz
avatar WscieklyPL01
-2 10

Tak @ Caron chowajcie już wszytko przed pacjentami, brakuje tylko zakazu odzywania się do lekarzy i personelu bez pytania, a jak nie to przykręcanie tlenu na noc. Porównanie do Auschwitz też mi się nasunęło, nie dość ,że empatii do chorego w polskim szpitalu jest tyle co włosów na głowie Urbana, to zabijcie resztę, zróbcie z ludzi numerki i rozbuchajcie biurokracje, kolej listy numerów, do których potrzebny jest system, szkolenia, informatycy do wdrożenia, sprzęt do obsługi, który i tak skończy jako maszynka do pasjansa na dyżurce ,a to wszystko dla " dobra pacjenta i podnoszenia jakości" , że za każdym razem szlag nie trafia wypowiadającego te słowa to jakiś cud.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

To, że powieszenie na łóżku kartki ze wszystkimi informacjami, w tym takimi ile i jak często pacjent kupę zrobił, uważam za niepotrzebne to wg Ciebie odczłowieczanie pacjenta? Czy raczej chronienie przed wścibstwem innych? Pacjent zawsze może zasięgnąc informacji o leczeniu/rokowaniach u lekarza i przebiegu pielęgnacji u pielęgniarki. A komputery nie są maszynkami do pasjansa - wirtualny ruch chorych, natychmiastowo spływające z laboratorium wyniki badań, rozchód leków i sprzętu (tak, rozliczamy się z każdej zużytej strzykawki), przebieg pielęgnacji - to wszystko prowadzimy komputerowo. Technika rzecz dobra, piekielne jest zagalopowanie się w pomysłach na ochronę danych osobowych. Wszak chodzi o ułatwianie życia, nie utrudnianie. I nie rozumiem Twojego zagalopowania "WY zabijcie WY zróbcie WY..." do kogo pijesz?

Odpowiedz
avatar bzyyykk
2 2

To i tak nieźle...u mojej mamy na oddziale funkcjonują zamiast numerów inicjały ;]]

Odpowiedz
avatar MyCha
5 5

Niewywieszanie wszystkich informacji o tym na co choruję rozumiem. Istnieją choroby których nazwy nie chciałabym mieć wypisanej nad łóżkiem ale własnego imienia i nazwiska się absolutnie przecież nie wstydzę. Ciekawe kiedy ci wszyscy którzy 'informatyzują' takie miejsca jak oddział autorki odkryją takie magiczne urządzenie jak tablet :D. W opisanej sytuacji bardzo ich brakuje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Roznie z tym jest, na praktykach spotkalam sie z opaskami z imieniem i nazwiskiem, a w ZOL naklejki z imieniem i nazwiskiem na lozku. Dla mnie jest smieszne, ze pielegniarka nie moze udzielic odpowiedzi na pytania pacjenta jaki lek dosaje, ktory pielegniarka sama podaje..

Odpowiedz
avatar wolfik
1 5

A skąd taki pomysł że nie może? ma obowiązek na pytanie pacjenta odpowiedzieć co i dlaczego podaje, a nawet czego się pacjent może spodziewać (pieczenie w miejscu podania, zawroty głowy, senność itp). A jeśli pacjent pyta o szczegóły-poprosić lekarza aby te szczegóły wyjaśnił. Pacjent ma też prawo odmówić przyjęcia każdego z podawanych leków

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Niestety, ale nie moze! Niby as ucza ze powinnysmy przygotowac pacjenta do badan (np.opowiedziec o badaniu), znac leki, ich dzialanie i skutki uboczne, to jednoczesnie dostajemy przykazanie, ze infomacji udziela lekarz! i kazda pielegniarka odpowiada ":prosze zapytac lekarza" (doswiadczenie moej, jako pacjenta, ale takze obserwatora w czasie praktyk)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

funmilayo, podważasz opinię konsultanta krajowego? Opinia Konsultanta Krajowego w dziedzinie pielęgniarstwa w sprawie podawania leków Zasady podawania leków przez pielęgniarki w warunkach lecznictwa stacjonarnego 1. Zgodnie z § 13 ust. 4 rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 21 grudnia 2006r. (....) 1. Każdy chory przebywający w szpitalu ma prawo uzyskać w pełni zrozumiałe informacje o postępowaniu medycznym. Pielęgniarka wykonując zlecenie lekarskie ma prawo poinformować i odpowiedzieć na zadane pytania i wątpliwości pacjenta o rodzaju podawanego lek, dawce i sposobie działania, ma prawo do zwrócenia uwagi pacjenta na ewentualne mogące wystąpić skutki uboczne związane z działaniem leków, w zakresie koniecznym do sprawowania opieki pielęgnacyjnej, pamiętając iż pielęgniarka wykonuje zawód zgodnie z aktualna wiedzą medyczną, zasadami etyki zawodowej oraz ze szczególną starannością. Konsultant Krajowy w dziedzinie pielęgniarstwa dr n. biol. Grażyna Kruk-Kupiec

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

no i co z tego? opinie sobie, rzeczywistosc sobie.. na jednym oddziale wrecz zakazano nam udzielac jakichkolwiek informacji , bo tym zajmuje sie lekarz!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

To z tego, że powinnaś wiedziec co Ci wolno a czego nie. Bo za chwilę ten sam lekarz zapędzi Cię do zakładania gipsu albo podawania leków bez pisemnych zleceń argumentując, "że u nas taki zwyczaj".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Niestety, ale jest to powszechnym procederem i ucza mnie tego pielegniarki.. wiec chyba jednak to one powinny wiedziec.. w kazdym razie uwazam ze to piekielna sytuacja

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 1

@Caron: "Pielęgniarka wykonując zlecenie lekarskie ma prawo poinformować i odpowiedzieć na zadane pytania..." No i tu jest pies pogrzebany. Ma PRAWO, ale nie ma OBOWIĄZKU. Siłą rzeczy - zrobi jak zechce. Obowiązek, za to, ma lekarz. Pielęgniarki, jednak, z zasady niezbyt chętnie wyręczają lekarzy w obowiązkach, ponieważ uważają, że i tak mają więcej pracy, mniej pieniędzy, a przecież też są po studiach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Ale zauważ, że chorego powinno się traktowac tak, jak samemu by się chciało byc traktowanym w analogicznej sytuacji. A ja chciałabym, żeby na proste pytanie 'jaki leka mi pani podaje i na co on jest' otrzymac ogólną odpowiedz. Nie chcę znac jego składu chemicznego ani farmakokinetyki. Bądźmy człowiekiem dla człowieka, gaddemit...

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 3

@Caron: No, popatrz. A mi pielęgniarka na pytanie, co jest w kroplówce, którą zamierza mi wkłóć, odpowiedziała: "co jest - to jest". Posłałam ją do diabła razem z tą kroplówką, dym się zrobił na pół oddziału. A i tak musiał pofatygować się lekarz. Jego mina wyraźnie mówiła, że już wszystkiego ma po kokardy, ale dał radę. Myślę, że gdyby mógł, to by tę babę udusił.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Dokladnie, Zlecono mi kiedys w szpitalu badanie ACTH. Nie wiedzialam co to jest, zapytalam pielegniarki a ta niegrzecznie "takich informacji udziela lekarz". a wystarczylo ogolnie powiedziec ze o badanie funkcji nadnerczy i ze podaje sie zastrzyk, Pozniej pobiera krew na badania. Lekarza chetnie moglabym sie zapytac.. ale wiadomo jak wyglada rzeczywistosc na oddzialach.. lekarza widzialam raz przez sekunde jak zagladnal na sale podczas obchodu. potem sie dziwia, ze pacjenci szukaja informacji w internecie:) narazie jako studentka udzielam bardzo ogolnych informacji pacjentom (chociaz i ta przestrzegaja zeby tego nie robic,) i widze jak pacjenci s niedoinformowani.. bo pielegniarka "nie moze/nie chce, lekarz nie ma czasu..

Odpowiedz
avatar ZeebaEata
0 2

"A teraz wyobraźcie sobie ewakuację pacjentów w przypadku pożaru - komputery nie działają, dokumentacja papierowa spłonęła... wyobraźcie sobie ewakuowanych nieprzytomnych pacjentów, o których personel szpitala przyjmującego będzie wiedział tylko, że to pan 455/2013..." A jakby wiedział, że to pan Kowalski to co by zrobił z tą informacją, jeżeli żadna dokumentacja z poprzedniego miejsca się nie uchowała?

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 4

Ano, mógłby poszukującą go rodzinę skierować do odpowiedniej sali na odpowiednim oddziale.

Odpowiedz
avatar aurorka
6 8

Pamiętam jak u mamy w szpitalu dawali pewnej starszej pani bransoletkę z numerem, pani powiedziała, że ona drugiego numeru nie potrzebuje bo jeden już ma. I pokazała numer z obozu:(

Odpowiedz
avatar ragana
2 2

Kiedy leżałam w szpitalu, miałam białą opaskę z kodem kreskowym, imieniem, nazwiskiem i czymś tam jeszcze oraz czerwoną z napisem, że jestem uczulona na penicylinę. Nad łóżkiem wisiała kartka z imieniem i nazwiskiem oraz informacją o tym, co mogę jeść, a czego nie. W specjalnej przegródce przy łóżku był segregator, w którym było odnotowane wszystko, co było związane z moją osobą (opis każdej fizjoterapii, każdego badania itp.). Nikomu od tego korona z głowy nie spadła, a na wielu oddziałach pacjenci nie są w stanie nawet się przedstawić, więc to bardzo ułatwia życie personelowi. O nagłych przypadkach zasłabnięcia poza salami czy oddziałami nawet nie wspomnę. To, o czym pisze autorka jest bardzo niebezpieczne...

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 5

@ragana: Jesteś pewna, że szpital, o którym piszesz, znajduje się w Polsce? Nie do wiary! Właśnie mam skierowanie. Pojadę przez cały kraj, powiedz tylko GDZIE ON JEST?

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 3

Droga Autorko. Nie rozumiem zupełnie, dlaczego personel medyczny z waszego szpitala dotąd siedzi cicho, zamiast zrobić z tego skandalicznego pomysłu władz aferę na całą Polskę? Jest przecież całe mnóstwo powodów i drugie mnóstwo możliwości. Wystarczy zainteresować jakieś media, zastrzegając anonimowość, jeśli się boicie. Przecież to widać jak na dłoni, że ktoś musi na tym "racjonalizatorskim" pomyśle dobrze zarobić, a ochrona danych osobowych pacjenta to pretekst szyty bardzo grubymi nićmi. No jaja. Personel chroni dane osobowe sam przed sobą, a potem sam przed sobą je odtajnia latając co chwila do komputera. I nie bez znaczenia jest tu fakt kompletnego odczłowieczenia pacjenta (skojarzenie z obozem samo się nasuwa) i stworzenia sytuacji w której tragiczna pomyłka - to tylko kwestia czasu. "Ragana" ma rację. Igracie z ogniem, Autorko!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Armagedon, jasne, pójdziemy do telewizji prawic, że Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych ma kuku na muniu. przypomnę, że strona GIODO ma skrót .gov w nazwie... To ich pomysły. To działania wynikające z USTAW. Ja jakoś blado widzę nasze szanse 'robienia afery'. Aferę to zrobią nam jak audyt przyjdzie i zobaczy nazwiska zamiast numerków. http://www.bitspace.pl/index.php/artykulu/item/29-identyfikacja-pacjenta

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 3

@Caron: No i tu, akurat, nie masz racji. Samo imię i nazwisko - to nie są dane osobowe, które trzeba chronić. Sama nosisz identyfikator. Zresztą nie tylko Ty. Mają go taksówkarze, sprzedawcy, urzędnicy, handlowcy... i całe mnóstwo osób w różnych zawodach. Imię i nazwisko - to nasza wizytówka i tylko w połączeniu z innymi danymi może być chronione. Przeczytałam ustawę, do której podałaś link. Mówi ona jedynie o tym, że przy przyjęciu do szpitala pacjent powinien otrzymać znak identyfikacyjny, czyli opaskę z kodem, w którym zaszyfrowane są jego dane. (Najlepszy, oczywiście, byłby kod kreskowy). Ma to na celu, przede wszystkim, "wyeliminowanie pomyłek przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych", czyli, jak dla mnie, uniemożliwienie korzystania z lecznictwa osobom nieuprawnionym, ale pewnie nie tylko o to chodzi. Bo będzie można, na przykład, od ręki sprawdzić ile razy konkretny pacjent robił konkretne badanie, powiedzmy, rezonans. I w związku z tym całkiem niedługo może okazać się, że w "koszyku świadczeń" rezonans przysługuje pacjentowi raz na dwa lata, a nie tyle razy, ile potrzebuje. Tak więc, jestem głęboko przekonana, że ustawa powstała głównie w tym celu, a ochrona danych - teraz istotnie konieczna - to tylko, niejako, "produkt uboczny". "Ustawodawca nie narzuca szpitalom metod wprowadzania w życie wymogów ustawy". No, właśnie. Sama piszesz, że w Twoim szpitalu nadgorliwość "władz" przekroczyła granice absurdu. Święta prawda. Ale, jak widać z wypowiedzi "ragany", nie we wszystkich szpitalach kierownictwo dostało paranoi ze strachu przed audytem, tylko wdrożyło ustawę w jakiś normalny, bezbolesny i nieupokarzający pacjenta sposób, jednocześnie nie utrudniając dotkliwie pracy personelu. Reasumując. To nie Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych ma kuku na muniu, tylko dyrekcja Waszego szpitala. I dlatego, z tak debilnej interpretacji ustawy, należałoby zrobić aferę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

ano, Armagedonie, ze oni tez maja kuku na muniu to wiem dawno, niestety :P.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
2 2

Caron jak pracowałem na SOR to nas już straszyli, że GIODO dobierze nam się do dupy jak będzie kontrola właśnie za karty na łóżkach, na których były nazwiska i za to, że książka pielęgniarek była otwarta...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

karty pacjentów w dyżurce wg przepisów powinny byc pod kluczem, jak narkotyki normalnie... jak jest kontrola to wszystko do zakluczanej szafki idzie, ale na co dzień nie wyobrażam sobie przestrzegania tego wymogu :/

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 1

Wg nich książka miała być zamykana po każdym pacjencie. Tylko po co... Skoro koło biurka tłumił się cały naród... U nas był to plastikowy kartonik na półce biurka piguły, tam były składane karty pacjentów wg ABC (kartonik był zamykany i miał nawet zamek - tylko nie jestem pewien czy ktoś na całym SORze miał kluczyk do tego...). Tak samo na początku mojej pracy lekarz wychodził i wołał: Kacper Piekielny, proszę! Później już musiał wołać: pacjent z numerem... bo pielęgniarki miały obowiązek wydać numer do lekarza (taki kartonik śmieszny).

Odpowiedz
avatar dedal
1 3

Kiedyś pewien Niemiec wprowadził podobny system numerowania ludzi. Adolf bodajże mu było. Jeszcze trochę a granice absurdu zajdą już tak daleko, że imię i nazwisko będzie tajną informacją dostępną tylko właścicielowi a przedstawiać się będziemy numerkiem.

Odpowiedz
Udostępnij