Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając historię juanity: http://piekielni.pl/48566#comments i komentarze pod nią, przypomniałam sobie zdarzenie z…

Czytając historię juanity: http://piekielni.pl/48566#comments i komentarze pod nią, przypomniałam sobie zdarzenie z zeszłego roku. Podczas Euro 2012 przewinęło się przez mój sklepik monopolowy całkiem sporo obcokrajowców. Z reguły z dogadaniem się większego problemu nie ma, rozmawiam z przybyszami z zagranicy po angielsku bądź w ogólnoświatowym języku palcowo-czaszkowym(pokazujesz palcem i kiwasz albo kręcisz głową).

Większy problem z dogadaniem się ze mną miał tylko jeden pan - Niemiec(nie chcę generalizować, ale dogaduję się nawet z Bułgarami, Węgrami, Arabami itd. a Niemcy jakoś tak zawsze mają problem, bo koniecznie mam mówić po niemiecku...). W sklepie akurat była kolejka, więc przedstawienie miało widownię.

Pan klient germańskiego pochodzenia, nazwijmy go Hans, wreszcie doczekał się swojej kolei przy kasie. Moje "dzień dobry, co podać?" skwitował ciężkim westchnieniem i zwrócił się do mężczyzny stojącego za nim w kolejce, mnie kompletnie ignorując. Podejrzewam, iż uznał, że skoro nie wyczytałam z jego twarzy, że jest obcokrajowcem i odezwałam się po polsku, to na pewno żadnym obcym językiem nie władam. Tak więc Hans zwrócił się do mężczyzny z kolejki, po niemiecku, zapewne prosząc o tłumaczenie. Niestety facet z kolejki niemieckiego nie znał, więc Hans przerzucił się na łamany angielski. Po dość długim tłumaczeniu, obficie wspierając się gestykulacją, Hans wyartykułował "six bier". Facet z kolejki na to : "which one?" Tutaj nastąpiła pantomima z wymachiwaniem rękami, podskoki itp. Zaznaczam, że przez cały ten czas, a trwało to kilka ładnych minut, próbowałam nawiązać kontakt z Hansem, byłam jednak ignorowana.

W końcu Hans, roztrącając ludzi, przepchnął się na koniec kolejki i zaczął stukać palcem w jeden z wiszących tam plakatów reklamowych; niestety, z mojego stanowiska nie widziałam w który... Ostatecznie ktoś z końca kolejki krzyknął, że "on chce Carlsberga!" i mogłam spokojnie skasować zakupy Hansa.

Pakując piwko do reklamówki mimochodem zapytałam: "Was it really so hard to say "Carlsberg?". Hans zrobił oczy jak pięć złotych i pełnym pretensji tonem rzekł: "Oh, now you can speak english?". Na pytanie: "When have you asked if i can?" Hans już nie znalazł odpowiedzi. Zagulgotał coś z oburzeniem pod nosem, zabrał swoje zakupy i sobie poszedł.

Być może sytuacja mało piekielna, raczej zabawna, jednak Hans wstrzymał sprzedaż na prawie 15 minut. W przerwie meczu. Na szczęście towarzystwu z kolejki udzielił się imprezowy nastrój i całe zajście potraktowano jako powód do wesołości. Wszyscy rechotali jak jeden mąż jeszcze długo po tym, jak Hans sobie poszedł...

Zagranica do nas przyjeżdża

by Poecilotheria
Dodaj nowy komentarz
avatar Rammaq
3 11

Coś ty najlepszego zrobiła! :( Nie oglądałaś Franka Dolasa? Teraz Hans wróci, ale nie sam, a z Wehrmachtem!

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
5 5

Hans wracał już kilkukrotnie, chyba mu się u nas spodobało. Raz chciał kupić mandarynki. W monopolowym.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
8 12

Tak zupełnie na marginesie to w Bułgarii kręcnie głową oznacza "tak", a nasze potakiwanie "nie".

Odpowiedz
avatar slawcio99
3 5

six carlsberg by starczyło

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
5 5

Był taki kawał: - Co podać? - Do you speak english? - Yes, I do. - Uuuff! Marlboro. :) "dow.cip" jest zakazany? O_o

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2013 o 19:36

avatar kalipso
10 10

Mając rodzinę na podobno nieistniejącej granicy polsko-niemieckiej, zawsze zastanawia mnie fakt, że Polacy pracujący w handlu i usługach robią co mogą, żeby po niemiecku szwargotać a po drugiej stronie Nysy Łużyckiej nikt po polsku nawet się nie zająknie. To samo np. z Polakami w Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Za chamstwo i wielki nietakt uważa się tam przybycie Polaka, który nie włada ich językiem, jednocześnie przyjeżdżając do naszego kraju, oni nie potrafią nawet zwrotów grzecznościowych w języku gospodarzy.

Odpowiedz
avatar Bryanka
8 8

kalipso, mieszkasz teraz w Anglii? Z powodu ilości Polaków mentalność tubylców zaczęła się trochę zmieniać, przynajmniej w niektórych rejonach. Przekonałam się nawet ostatnio, że nie wszyscy Anglicy tacy są. Właścicielem jednego z pobliskich polskich sklepów jest Hindus, zdarza mu się również obsługiwać klientów i łamaną polszczyzną mówi przy czym sam się z siebie śmieje gdy palnie jakąś gafę. W jednym z angielskich sieciowych sklepów niektórzy sprzedawcy witają nas gromkim "Dzień dobry!". Moi współpracownicy często pytają "A jak się po polsku mówi to i tamto?" Ostatnio też podczas odprawy na prom w Dover, facet sprawdzający nasze dowody i bilety puścił do nas oko i powiedział całkiem czysto "Do zobaczenia, miłej podróży". Przykładów mogę podać dużo...

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
3 3

Nie jest aż tak źle. Często, nawet jeśli trzeba rozmawiać na migi, na koniec słyszę "dżeekhujee" i widzę szeroki uśmiech. To takie urocze:)

Odpowiedz
avatar cathyalto
3 5

a ja mam w pracy stalego klienta, Anglika z dziada pradziada, ktory nie dosc ze pieknie mowi po polsku (ma silny akcent i musi sie zastanowic przed kazdym zdaniem, ale jest poprawnie gramatycznie i skladniowo) to jeszcze w Polsce studiowal. A z naszym krajem nie laczy go ani rodzina, ani biznes, ani nic innego, Polska zwyczajnie mu sie podoba i tyle. takze nie traccie wiary w Anglikow:)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2013 o 21:13

avatar WodaOdOgorkow
3 3

A ja mam irlandzkiego kolegę, który bardzo dobrze nauczył się polskiego i na dodatek na każdy urlop jeździ do Polski :). Tak się mocno zakochał w naszym pięknym kraju.

Odpowiedz
avatar AyatiSajani
2 2

W zeszły weekend byłam na zawodach w Holmenkollen i parę osób z obsługi witało Polaków słowami "Dzeń dobryy, zaplrashamy" :) Także bardzo miło. A całe Oslo było biało- czerwone, więc mieli okazję poćwiczyć.

Odpowiedz
avatar mailme3
1 5

Podejdź w Paryżu do jakiegoś sprzedawcy kartek, albo pamiątek. Oni porozumiewają się we wszystkich językach świata. Kiedyś taki jeden próbował mi opchnąć jakieś statuetki: - Hey mister, where do You come from? - ... - Deutschland? - No... - Gawari pa ruski? - Niet. - Poland? - Yes... - Aaa... Polska, ładny kraj, piękne kobiety. Dzień dobry... A za chwilę parę słów po chińsku do innych turystów. Co prawda potrafią tylko prę zwrotów (chyba w setce języków) co najmniej, niemniej jednak robi wrażenie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

W Turcji rozwaliło mnie: - Where do you come from? - Poland. - O! Poland! Jak sze masz? Szymon Majewski Show!

Odpowiedz
avatar unaragazza
1 9

Tak na marginesie, powinnas zapytac: When did you ask..

Odpowiedz
avatar Shemhazai
-1 11

Czy musi od razu perfekcyjnie znać angielski? Ważne, że potrafi się dogadać.

Odpowiedz
avatar Lael
2 8

...i jeszcze, "if I could" - reported speech ;-)

Odpowiedz
avatar Shemhazai
-2 10

Nie każdy śmiga po angielsku jak native speaker. Może autorce nie jest potrzebna lepsza znajomość języka? Skąd wiecie, czy uczyła się go w szkole?

Odpowiedz
avatar Bryanka
-1 3

A to jest "perfekcyjnie"? Gimnazjum raczej...

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
9 9

Uczyłam się, trzy lata na poziomie podstawowym. Mój angielski jest raczej komunikatywny i to w mowie, z pismem to tak średnio, ale najważniejsze, żeby się dogadać:)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2013 o 18:59

avatar Lael
2 4

Mój komentarz był raczej do unaragazza niż do autorki - bo jak już poprawiać, to albo wszystko, albo wcale... :)

Odpowiedz
avatar Shemhazai
-3 5

Gimnazjum? Nie każdy uczył się angielskiego, nie każdy pamięta, nie każdy ma potrzebę znać. Zrozumcie to.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
5 5

Bryanka - w gimnazjum angielskiego nie miałam wcale. W liceum spędziłam trzy lata w grupie co prawda podstawowej, ale jednak z ludźmi, którzy wcześniej się języka uczyli. Nic dziwnego, że mam poziom jaki mam. Chociaż maturę zdałam;)

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

To jak na trzy lata to i tak dobrze zdania składasz.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
8 8

Shemnazi - człowiek spokojnie zwrócił uwagę na błąd, bez złośliwości i bez kpin, a Ty się rzucasz, jakby autorkę zwyzywał i powiesił na sznurze od żelazka na strychu. Uspokój się.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
5 5

Heh, kończąc dyskusję: Przyjęłam do wiadomości, że popełniłam błąd, dziękuję za zwrócenie uwagi, do nikogo pretensji nie mam. Poprawiać nie będę. Chociaż to było ponad pół roku temu, to całkiem nieźle pamiętam, co powiedziałam i nie będę udawać, że jednak powiedziałam poprawnie, jeśli tak nie było.

Odpowiedz
avatar Shemhazai
1 7

Nie rzucam się. Po prostu napisałam, że nie każdy świetnie zna angielski. A ten tekst o gimnazjum już zarzuca, że autorka jest niedoedukowana. Dlatego napisałam, że nie każdy uczył się angielskiego. Nawet w gimnazjum.

Odpowiedz
avatar teqkilla
3 7

Dajcie dziewczynie spokój, to i tak więcej, niż wiele osób pracujących w sekcji handlowo-usługowej potrafi powiedzieć, a z reported speech w mowie potocznej nikomu się nie chce pieprzyć tak naprawdę :p

Odpowiedz
avatar Shemhazai
0 6

Nawet Anglicy w mowie potocznej nie używają tych wszystkich czasów.

Odpowiedz
avatar pankracy
-4 6

Domyślam się, że to był dziad. Te niemieckie stare dziady są najgorsze.

Odpowiedz
avatar exeQtor
3 3

mogl wyskoczyc ze starym gestem uzywanym przez ich ojcow/dziadkow, wyciagnieta reka do przodu i slowami "piec piw poprosze" :)

Odpowiedz
Udostępnij