Prowadzę działalność gospodarczą, produkuje i sprzedaje sprzęt zabezpieczający przed poślizgiem, zarysowaniem czy obiciem.
Kiedyś jeden ze znajomych powiedział, że taki takie rzeczy by się przydały w bankach czy szpitalach, po co takie placówki mają płacić odszkodowania za np. śliskie schody, skoro mogę im sprzedać tanią taśmę która przed tym zabezpiecza. Tak więc po namyśle postanowiłem działać.
Od tamtej pory udało mi się sprzedać owe taśmy do 3 banków i 2 przychodni oraz do jednego urzędu gminny i właśnie o tym urzędzie będzie ta historia.
Wyznaje zasadę za najlepiej gadać z tymi którzy są najwyżej. Poszedłem do wójta i wyjaśniam sprawę, on zainteresowany, jednak nie może podjąć decyzji bo potrzebny jest przetarg. Z tego co wiem gmina ma fundusz na drobne wydatki, i właśnie te taśmy byłyby drobnym wydatkiem. Postanawiam startować w przetargu. Przetarg wygrałem bo miałem najniższą cenę. Wiadomo lepiej zapłacić 2tys. zł niż 30 za wymianę całej terakoty w urzędzie. Tym oto sposobem zrealizowałem zamówienie i zarobiłem trochę pieniędzy.
Ale co w tym piekielnego, zapytacie. Otóż wyjaśniam. Przetarg jest piekielny. Dlaczego? Do przetargu potrzeba podobno jakieś komisji przetargowej. Komisja powstała i wybrała moją ofertę. Jednak komisja nie pracuje za darmo. W skład komisji wchodził wójt jako przewodniczący i za bycie w komisji zgarnął 750zł, dwa dodatkowe ciała komisji czyli zastępca wójta i główna księgowa dostali po 500zł. Natomiast protokolant komisji dostał 100zł. Jak łatwo policzyć gmina straciła prawie dwa razy tyle ile mogła stracić bez żadnych komisji.
Mamy chory system.
Chory system
A bez żadnych komisji zlecenie dostałby bratanek zastępcy wojta i kosztowałoby 40 tysięcy... Obecny system ma wady, bardzo duże wady, ale nie powstał po nic i znikąd, i proste wywalenie go nie poprawi sytuacji. A wystarczyłoby, gdyby do tak drobnego przetargu komisję wybrać z pracujących urzędników i w ich czasie pracy to robić, bez dopłaty... czy jakoś tak.
OdpowiedzMasz trochę racji, ala w polskich realiach jeśli bratanek zastępcy wójta ma dostać zlecenie, to przetarg jest tak zrobiony, żeby bratanek zastępcy wójta dostał zlecenie - więc poza kosztami niewiele to zmienia.
OdpowiedzNo ale to, że system przeciw naciąganiu państwa i samorządów często nei działa, to chyba raczej powód by go poprawić, a nie by dać pozwolenie na takie naciąganie i uznać sprawę za zamkniętą?
OdpowiedzTo jeszcze pikuś. Moja firma ma do czynienia z przetargami na bieżąco. Takie numery jakie odchodzą z przetargami w placówkach publicznych (gdzie teoretycznie wszystko powinno być na cacy) to się w głowie nie mieści ... Kwoty łapówek, prezentów itp to są grube miliony ...
OdpowiedzZnam kogoś, kto kiedyś na zlecenie sprawdzał, czy z przetargami w pewnym sądzie jest wszystko w porządku. Ojojoj... Nawet im się nie chce dokumentacji prowadzić tak, żeby ukryć przekręty, ręka rękę myje. Są nieprawidłowości w papierach? Oj tam, oj tam.
OdpowiedzA jakby nie było komisji to potem byłoby gadanie że dałeś w łapę wójtowi. I tak źle i tak niedobrze.
OdpowiedzBralismy udział w przetargu, gdzie wygrała oferta z najmniejszą ceną tj. 90 zł. Ciekawe ile kosztowało przygotowanie tego przetargu.
OdpowiedzWszyscy zarobili, gdzie tu piekielność?
OdpowiedzA pieniądze na to spadły z nieba?
OdpowiedzPieniądze na to od ludzi zbyt biednych aby nie płacić podatków ;)
OdpowiedzJak zarobić i się nie narobić :) Komisje są fajne, a przetargi normalnie są wymagane powyżej pewnej kwoty. Ani 90, ani 2000 jeszcze nie stanowią tak zawrotnej kwoty, że powinna ona domagać się przetargu. Wystarczyłaby odrobina rozsądku we wszystkim.
OdpowiedzNiestety całą winę ponosi tu ustawa o zamówieniach publicznych. Jest źle zredagowana i niedostosowana do obecnych realiów rynkowych. Szczęśliwie, właśnie trwają pracę nad projektem nowej ustawy i trzeba mieć nadzieje, że tym razem ustawodawca okaże się "racjonalny" nie tylko w teorii.
OdpowiedzUstawa o zamówieniach publicznych jest na taką sytuacje przygotowana. Mówi ona właśnie o tym, o czym wspomniał @Nyord - że w przypadku małych kwot można odstapic od przetargu. Wielkim znawcą i ekspertem nie jestem, ale wedle mojej wiedzy, dopóki kwota zamówienia nie przekracza 3500zł - wójt może podjąć decyzję bez przetargu. No, ale wtedy nie zasiada w komisji przetargowej i nie pobiera z tego tytułu uposażenia. Winna jest nie ustawa, a właśnie wójt.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2013 o 12:54
Mylicie pojęcie przetargu (który jest konieczny od kwoty 14.000 Euro, czyli jakieś 58.000 zł) z zapytaniem ofertowym.
Odpowiedza) Po prostu członkowie komisji powinni brać udział w posiedzeniu w ramach obowiązków służbowych (czy przypadkiem wójtowi nie płacą właśnie za podejmowanie decyzji??), ewentualnie otrzymywać za to symboliczną premię, np. 10 do 50 zł. Ciekawe, o ile zmniejszyłoby to ilość chętnych, rwących się do władzy, a tak naprawdę związanych z nią pieniędzy. b) Jeszcze bardziej po prostu - jest absurdem robić przetargi, gdy oszczędności, uzyskiwane dzięki nim, są mniejsze, niż koszt przeprowadzenia przetargu. O wydatkach i inwestycjach do pewnej (rozsądnie wysokiej) sumy władze lokalne powinny mieć prawo decydować w normalnym trybie, bo to byłoby i tańsze, i szybsze. Czemu nikt we władzach tego nie widzi?
OdpowiedzO to chodzi, że oni to widzą, tylko nie chcą tego zmieniać bo wtedy straciliby dodatkową kasę dla siebie. A szkodzić sobie nie chcą.
Odpowiedzad b) ależ mają prawo. Jest "kwota przetargowa". Tylko że jeśli z niego skorzystają, to po pierwsze nici z premii, a po drugie można ich pozwać o niegospodarność. Czyli jest i kij, i marchewka, by z tego prawa nie korzystali!
OdpowiedzJeżeli chodzi o drobne przetargi to wszystko zależy od gminy i samego wójta. Przez krótki czas byłem na praktyce w gminie i była potrzeba żeby kupić jakiś drobny sprzęt - coś do 200zł. I przetarg wyglądał tak, że znalazłem w internecie trzy różne oferty tego samego przedmiotu i wybrana została oferta z najniższą ceną. Bez żadnych komisji i innych takich. Wypisałem tylko jakiś drobny protokół i tyle.
OdpowiedzTo niejest przetarg tylko zapytanie ofertowe. Niestety zbyt częste używanie go naraża na oskarżenie o dzielenie zamówień i inne praktyki przeciw uczciwemu zamawianiu przez instytucje publiczne. Pełny przetarg jest trybem "domyślnym", jedynym za który nigdy nie można podać urzędnika do sądu. Taką mamy ustawę o zamówieniach publicznych.
Odpowiedzbloodcarver widać, że z zp do czynienia nie miałeś ;) urzędnik w tej chwili odpowiada tak samo jak kierownik, odpowiedzialność została rozszerzona. a co do kwot, ustawa o zp nie obowiązuje do 14tys e., jednak gmina może mieć własny regulamin dot. zamówień poniżej tej kwoty i musi się do niego wtedy stosować, inaczej w trakcie kontroli też będą wyciągnięte konsekwencje wobec pracownika, który tego nie dopilnował a postępowanie prowadził ;)
Odpowiedztak, wójt dostał legalnie łapówkę, jego 2 kolegów też, po co brać w kieszeń jak panstwo zapłaci, ty zarobiłeś wójt zarobił wszyscy są szczęśliwi, i nikt nie musiał oprócz ciebie zbytnio się wysilać
OdpowiedzTo ludzie są pazerni na pieniądze, władzę i in. - to nie wina systemu.
OdpowiedzPo to właśnie jest system, żeby temu zapobiegać. Jeśli nie zapobiega, to znaczy, że się nie sprawdza.
OdpowiedzWcześnie zauważyłeś...
OdpowiedzUstawa o zamówieniach publicznych, Art. 4 pkt. 8: "Ustawy nie stosuje się do: (...) zamówień i konkursów, których wartość nie przekracza wyrażonej w złotych równowartości kwoty 14 000 euro".
Odpowiedzja pracuję w "państwówie", jestem sekretarzem komisji przetargowych a nikt za to dodatkowo nie płaci, ciekawe na podstawie jakich przepisów wypłacili sobie pieniądze za udział w komisji...
OdpowiedzCo oznacza skrót "tyś."?
Odpowiedztyskie
OdpowiedzDobre. Przy zamówieniu publicznym, którego wartość nie przekracza 14000 euro ustawy Prawo zamówień publicznych się nie stosuje. Nie chce mi się wierzyć w przetarg na 2000. Śmierdzi na kilometr.
Odpowiedzzanim coś napiszesz przeczytaj wcześniejsze komentarze :) nie będzie trzeba ich powielać :)
Odpowiedzmogli mieć taki przetarg na podstawie własnego regulaminu, jednak nie był to przetarg w rozumieniu ustawy o zamówieniach publicznych. mnie bardziej dziwi wynagrodzenie dla komisji... wiele razy byłam w komisji (również jako przewodnicząca) i nigdy nikt nie otrzymywał z tego tytułu dodatków, a przetargi były i na kwoty milionowe.
Odpowiedz