Wczoraj byłam świadkiem 'chęci' złożenia reklamacji przez Pana w pewnym markecie. Pan[P] kupił sok w kartonie, mało znanej firmy. I jak zazwyczaj bywa, po zapłaceniu rachunku poszedł z zakupami do domu. No i niestety wrócił.
Stoi przy informacji z chęcią złożenia reklamacji.
Rozmowa z Panią[I] przebiega mniej więcej tak:
[P]-Dzień dobry, chciałbym złożyć reklamację.
[I]-Dzień dobry, słucham.
[P]-Przed chwilą kupiłem u Was sok, po otwarciu go okazało się, że jest popsuty.
[I]-A paragon jest?
[P]-Tak, oczywiście, proszę . (Pan podaje pani paragon)
[I]-A skąd Pan wie, że ten sok jest popsuty?
[P]-Bo czuję.
[I]-A dlaczego jest otwarty?
[P]-Bo chciałem się napić? (WTF!?)
[I]-A pił go Pan?
[P]-No nie.
[I]-A dlaczego?
[P]-Bo jest popsuty! (WTF!? X2)
[I]-Aha. Ale to jest nieuzasadnione, ponieważ Pan tego nie spróbował. Może Panu się tylko wydaje.
[P]-To może Pani spróbować. Ja nie zamierzam się przez to rozchorować. (Pani w tej chwili poczerwieniała i zamilkła. Po chwili milczenia Pan znowu się odzywa.)
[P]-I co będzie z tą reklamacją?
[I]-A skąd mam mieć pewność, że zakupił Pan ten sok akurat u nas?
[P]-Bo mam paragon na którym jest napisane, że kupiłem ten sok u was. (Pan już nieźle zły)
[I]-No tak, ale skąd pewność, że akurat dzisiaj?
[P]-Powinna być data na paragonie.
[I]-Aha. Ale mógł Pan też wcześniej kupić u nas taki sok, otworzyć go w domu, poczekać aż się popsuje i przynieść do reklamacji.
(Pan już się ostro w**ł)
[P]- Wie Pani co, ma Pani rację, sok za 2 zł nie jest wart takiego zamieszania, ale drugim razem robiąc u Was zakupy, będę przy kasie otwierał każdy produkt i sprawdzał , czy jest dobry do zjedzenia . I nie będę zwracał uwagi na kolejkę. Cieszę się tylko, że nie dałem tego soku dziecku, które chciało się akurat napić, bo wtedy by się to inaczej skończyło. Do widzenia.
Pan w tym momencie odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając Panią z otwartą buzią i sokiem na blacie.
sklepy
Pani z marketu zachowała się tak, jak wymaga od niej kierownictwo: "kupiłeś, łosiu, to spadaj i głowy nie zawracaj, teraz ty masz problem".Takie nam czasy nastały - ruchaj bliźniego swego, bo inaczej on ciebie wyrucha i uraduje się z tego!
OdpowiedzNie ma co zwalać na czasy. Tak było, jest i będzie, nie tylko w Polsce, ale i wszędzie.
OdpowiedzKiedyś kupiłem porcelanowy czajnik elektryczny w tym samym sklepie. Niestety coś było z nim nie tak, bo nieładnie pachniał jakimś plastikiem, woda w nim gotowana była niedobra. Nie oddawałbym go gdybym nie musiał... ale pani w sklepie przyjęła reklamację bez pytania o szczegóły. Powiedziałem tylko, co mi się w nim nie podoba i dostałem pieniądze. Być może w historii opisano jakiś odosobniony przypadek, albo firma zmieniła taktykę.
OdpowiedzNie ma co, piękne słownictwo, poziom bruku.
Odpowiedzkaufland ;p
OdpowiedzNie chce mi sie w to uwierzyc. Kaufland ma akurat zasade ze przyjmuje 98% zwrotow i reklamacji. Wiec taki sok to idzie na pierwszy ogien do zwrotu.
OdpowiedzOj nie zgodzę się SS. Ostatnio kupiłem żonie w Argosie stylofon - większego badziewia dawno nie widziałem ale skoro się uparła... w 3 minuty po odpakowaniu stwierdziła to samo - bezsensowna nawet nie zabawka. Poszliśmy, oddaliśmy, na pytanie czy nie działa odpowiedzieliśmy że działa ale to nie jest coś czego się spodziewaliśmy - bez żadnego problemu oddali kasę. Irlandia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 marca 2013 o 9:55
To sie nazywa kapitalizm - liczy się zysk, a nie jakość czy zadowolony klient. Sprzedali sok, zarobili kasę, a ty człowieku spadaj na drzewo - zapłaciłeś, więc się wal
OdpowiedzPalring co znaczy "w tym samym sklepie"? Przecież nie jest podane w jakim czy ja jestem ślepa?
OdpowiedzSecuritySoldier, nie wszędzie. Zwracałem kiedyś sprzęt elektroniczny (taką domową stację meteo) w markecie technicznym (po prostu nie działała). Fakt, że byłem tego samego dnia, ale: 1. Nie zapytano mnie nawet o paragon, 2. Kazano mi podejść do półki i wziąć sobie nowy egzemplarz. Także nie wszędzie :)
OdpowiedzJa miałem na myśli, że zawsze i wszędzie znajdą się cwaniacy i oszuści, czy nawet zwykli złośliwcy. Granice państwowe nie mają tu nic do rzeczy. ;-)
OdpowiedzPrzepraszam za czepianie się, ale przed znakami interpunkcyjnymi nie stawia się spacji...
OdpowiedzTo z przyzwyczajenia, ja tak zawsze :)
OdpowiedzI co z tego ? Twój świat się na pewno zawalił bo zobaczyłaś przerwę nie? zobacz ile tu przerw , i jeszcze tu , .Masakra....
OdpowiedzNie to. Kaufland. Jezeli taka sytuacja miala miejsce to po kierownika i ta osoba juz tam nie pracuje, oni maja niemieckie standardy
OdpowiedzUwielbiam Panie z POKu w Kauflandzie... Też kiedyś miałam z taką jedną dyskusję nt różnicy ceny na półce i na paragonie... Pani upierała się, że "po kodzie wchodzi tyle i się zgadza" i powtarzała to jak zaklęta. Ale Serwuskm ma rację - wysłałam skargę na tą panią (byłą bardzo niemiła) do centrali i tego samego dostałam oficjalne przeprosiny oraz prośbę o podanie danych i adresu, żeby mogli wysłać mi bon podarunkowy w ramach przeprosin
OdpowiedzTo Pani nie wiedziała, że zapraszała inspekcję handlową. Ceną obowiązującą jest nie ta co w komputerze, ale ta co na półce (przynajmniej według polskiego prawa) i jak klient się uprze to muszą sprzedać towar w cenie półkowej.
OdpowiedzA ja w Carrefourze kupiłem filet z kurczaka (luz), który po otwarciu w domu, mówiąc wprost, śmierdział, jak stare kapcie. Wróciłem do sklepu, a pani mi pokazała kartkę z napisem "Reklamacji towarów świeżych NIE PRZYJMUJEMY". I takoż mi powiedziała. Więc odpakowałem mięsko, wszystkie 4 kawałki skrupulatnie rozrzuciłem po całym POK-u, życzyłem smacznego i pojechałem do domu. Może i wredne, ale czasem trzeba dać upust nerwom :D
OdpowiedzTrzeba było się kłócić - skoro kurczak capił to znaczy, że świeży nie był...
OdpowiedzKartki to se mogą wywieszać. Jest zepsute, to zachodzi niezgodność towaru z umową, klient jak najbardziej ma prawo reklamować. Taka karteczka nie ma żadnej mocy prawnej. Równie dobrze mogliby sobie wywiesić karteczkę, że sklep nie bierze odpowiedzialności za niezgodność ceny towaru na metce z prawdziwą.
Odpowiedz@bleeee hehehe to samo bym zrobiła i dokłanie w taki sam sposób pomyślałam o soku... pizgnęłabym tym sokiem po stoisku i poszła. Niech się w zapachach pięknych tapla.
OdpowiedzNiestety ta kartka to pewnie nie jej pomysł... Na przyszłość proponuje wycieczkę do sanepidu...
OdpowiedzBardzo dobrze się zachowała - nie ma dowodów, STOP wyłudzaczom!
OdpowiedzMasz dowód na to, że nie ma dowodów, i podstawy do nazwania autorki wyłudzaczem, jeśli już bawimy się w czepianie? :D
OdpowiedzA cóż takiego ten człowiek miałby wyłudzić, przynosząc do sklepu pełny karton soku? Przecież nawet, gdyby (idąc za pokrętną logiką pani z POKu) specjalnie kupił wcześniej karton soku, otworzył i odstawił do zepsucia, żeby go na koniec odnieść do sklepu, to i tak nic by na tym nie zyskał - tylko stracił czas.
OdpowiedzDziwne. Prawie na każdym markecie w któym pracowałem obowiązywała niepisana zasada że jeśli klient reklamuje niezbyt drogi towar to należy mu wymienić na nowy albo oddać pieniądze. Dlaczego? A no dlatego że sklep zyska te parę złotych ale straci klienta który dajmy na to w przeciągu powiedzmy jakiegoś czasu zrobi zakupy za kilkadziesiąt czy kilkaset zł i w gruncie rzeczy to sklep będzie stratny.
OdpowiedzW tym co pracuję generalnie zwrotów nie przyjmuje się, ale jak klient potrafi się zachować, nie podnosi głosu, nie ma chamskich odzywek etc to pok stara się pomóc takiemu klientowi jak może i najczęściej zwroty są właśnie wtedy przyjmowane...
OdpowiedzNo ale dużemu sklepowi to wisi czy straci klienta czy nie. To tak jak z sieciami GSM... Każda ma to samo, więc rotacja wkurzonych klientów jest, ale im to wisi, bo tych co stracą, to dostaną nowych od konkurencji, bo konkurencja wkurzy innych. Mnie ochroniarze Reala potraktowali jak szmatę, napisałem reklamację do Reala pisemną i nawet nie dostałem odpowiedzi, żeby spadać. I co im z tego, że u nich nie kupuję? Tak jak w filmie Barei, gość się poobrażał na 20 sklepów i co? Nic.
Odpowiedz@Kosz: oj, są setki metod jak ochronie utrudnić życie. Żeby nie było że znowu podżegam to nie podam szczegółów ale puść wodze wyobraźni.
OdpowiedzKosz a to byli ochroniarze zatrudnieni jako wewnętrza ochrona czyli pracownicy Reala czy pracownicy firmy ochroniarskiej? Jesli to pierwsze to za wiele nie mogli ci zrobic oprocz ujecia obywatelskiego jesli to drugie to zawsze mozesz zlozyc skargę do MSWiA
OdpowiedzDobrze że sok na blacie zostawił, szkoda tylko że pudełka nie zabrał.
OdpowiedzWylać na łeb kierownictwu, bo to nie wina ekspedientki.
OdpowiedzJa bym jej jeszcze ten sok wylał na ten pusty łeb
OdpowiedzNie wiem jak ze spożywką, ale przecież można oddać większość rzeczy z powrotem do sklepu jak się odwidziało.
OdpowiedzNie można, chyba, że sprzedający (sklep) się zgodzi - ale wcale nie musi...
OdpowiedzCzemu zawsze wszyscy z tymi dziećmi wyskakują? Jak pracowałam w Mc było to samo. "Proszę mi dać świeże, bo to dla dziecka." A co mnie to kurka wodna obchodzi, czy to dla dziecka, konia, czy świnki morskiej? Żywność ma być świeża i dobrej jakości, bez względu na to, dla kogo się ją kupuje. Nawet jakby mi gość powiedział, że potrzyma tydzień w lodówce, a potem wywali przez okno, to i tak bym mu nie sprzedała starego i zepsutego jedzenia.
OdpowiedzHmmm ciekawe dlaczego w macu podkreśliła, że ma być świeże co nie?
Odpowiedz