Byłam w sobotą na koncercie. Takim, na którym zazwyczaj alkohol leje się strumieniami i tańczy charakterystyczny taniec - pogo polegający w sumie na wywróceniu innych i jednoczesnym utrzymaniu się jak najdłużej na nogach co jest dość brutalne. Kogo zobaczyłam tam oprócz rozwrzeszczanej bandy zwyczajowej młodzieży? Około dwudziestopięcioletnią panią w zaawansowanej ciąży pijaną w trzy d*** przeciskając się w stronę toalety przez parkiet na którym odbywało się właśnie wspomniane wyżej pogo. W pewnym momencie jeden z tańczących delikatnie ja popchnął. Co robi w takiej chwili ciężarna? Rzuca się z pięściami w kierunku nieszczęśnika, który cofnął w "bezpieczne" otoczenie przepychających się ludzi, którzy nie widzą, ani jej, ani tym bardziej tego w jakim jest stanie. Odciągało ją od niego trzy osoby. Tylko dziecka szkoda.
koncert
Akurat w kwestii tego, na czym polega pogo, to się zgodzić nie mogę. Owszem, się skacze, się zderza, ale nikt tam nie chce tak naprawdę nikogo skrzywdzić. A jak kto się przewróci, to od razu las rąk żeby go na nogi postawić. No, przynajmniej tak to wygląda tam, gdzie ja bywam.
OdpowiedzZależy od konkretnego "podtypu", mosh jest już raczej agresywny, choć wciąż nastawiony na co najwyżej trochę bólu, bez strat w ludziach ;)
OdpowiedzA w niedzielą leczyłam kacę.
OdpowiedzMoże zamiast chodzić na koncerty pogo, postudiuj słowniczek ortograficzny. Jodłowski i Taszycki się kłaniają.
Odpowiedz