Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Narzekamy na naszą polską obsługę, na polski serwis, na polskie usługi, ale…

Narzekamy na naszą polską obsługę, na polski serwis, na polskie usługi, ale szczerze mówiąc, przy tym co spotkało mnie w Stanach, u nas panuje niesamowity wręcz porządek, nie wspominając o miłej i uroczej obsłudze. Brzmi jak bajka? Nie, po prostu tam zadzwonić i załatwić cokolwiek przez telefon, to jest... horror.

Ostatnio ze znajomymi wybraliśmy się do Stanów Zjednoczonych na małą wyprawę życia. Jak wiadomo, bez samochodu się tam nic nie zobaczy, więc znaleźliśmy fajną ofertę cenową w internecie, zapłaciliśmy zaliczkę dwa miesiące przed planowanym przylotem i zakładając, że to już załatwione, przeszliśmy do dalszych działań.

Firma - jedna z większych na tamtym rynku, posiadała usługę podstawiania auta pod hotel, ponieważ lotniska są raczej na wygwizdowie, a taksówki bardzo drogie. Zapisaliśmy więc adres miejsca, gdzie będziemy, wpisaliśmy godzinę - w samo południe. Dostaliśmy od razu odpowiedź, że nie ma problemu, ależ oczywiście.
Oczywiście, że nie było tak prosto.

Najpierw firma zadzwoniła miesiąc przed przyjazdem, domagając się zapłaty całości kwoty wynajmu. W dodatku w środku nocy, bo nie zwracali uwagi na strefy czasowe. Trudno. Przełknęliśmy i to, chociaż wydawało się, że płacenie z wyprzedzeniem za całość jest co najmniej podejrzane. Zapytaliśmy, czy na pewno podstawią samochód pod hotel, na co bardzo miła pani średnio mówiąca po angielsku zapytała się, jaka jest odległość między hotelem a ich firmą. Trochę zgłupieliśmy. Jesteśmy na drugim końcu świata i my mamy sprawdzać? Ale podreptaliśmy do komputera i podaliśmy odległość z google maps. Pani powiedziała okej okej, że samochód będzie.

Dolecieliśmy na miejsce i jeszcze dla pewności zadzwoniliśmy czy następnego dnia auto będzie podstawione - Si Si odrzekł konsultant, chętniej posługujący się hiszpańskim niż angielskim.

Nadszedł ten dzień! 12 w południe pod hotelem. Samochodu nie ma. Dzwonimy więc na infolinię...
Trwało to dokładnie 3 godziny i 43 minuty. Przełączano nas od konsultanta do konsultanta. Czasami po prostu rozłączano, bo nikomu się nie chciało odpowiadać. Przy prośbach, by przełączyć nas do managera, rozłączano nas prawie zawsze. Albo robił to rzeczony manager. Prawie nikt nie mówił płynnie po angielsku, za to hiszpański, rosyjski czy chiński - jasne! Powtarzaliśmy całą historię kilkadziesiąt razy domagając się samochodu tu i teraz. Opcje jakie usłyszeliśmy:

- Jaki samochód? ja tutaj nic nie mam? Jaka rezerwacja? Sprawdzę... pip... pip... pip...
- Samochód jest, ale do odebrania w innym mieście w tym samym stanie, jakieś 300 mil dalej.
- Samochód może być odebrany tylko na lotnisku.
- Samochód może być tylko odebrany w biurze.
- Samochód może być podstawiony, już podjeżdża... (ta, jasne).

Udaliśmy się w końcu taksówką do najbliższego biura, ponieważ Amerykanie doradzili, że wszystko trzeba osobiście, bo jakikolwiek kontakt telefoniczny w tym kraju jest skazany na porażkę. Tam popłoch, dwie osoby mówiące po angielsku na 10 pracowników. Panika. W ramach zadośćuczynienia chcieli nam wcisnąć ciężarówkę(!), vana czy nawet coś, co przypominał wyglądem traktor. Samochodu nie ma, a jednak jest, a może inny...
Kolejne dwie godziny. Na dodatek użeranie się z uznawaniem prawa jazdy SPOZA STANU!

Po ponad 5 godzinach samochód się znalazł i mogliśmy odjechać. Piekielności nie koniec.

Gdy zdawaliśmy auto, wlepili nam 200$ karę, że nie odebraliśmy samochodu spod hotelu tylko z biura! Myślałam, że trafi mnie szlag.
Znaleźliśmy managera, który wyjątkowo mówił po angielsku. Chyba zresztą był szefem oddziału. Przedłożyliśmy mu sprawę i zaczął chłopina dzwonić. Koniec końców podarował nam i karę, i jeszcze oddał za benzynę, ponieważ, nie był w stanie dogadać się po angielsku z biurem, gdzie odbieraliśmy auto.
W sumie ze sprawy wyszliśmy z tarczą, ale załatwienie czegokolwiek za wielką wodą to jest jakiś dramat.

Parafrazując więc - na swoje narzekacie, a cudzego nie znacie, oj nie.

USA wynajem aut

by Aiglon
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar WscieklyPL01
5 19

Wynajem samochodu w stanach .. bosze moj ..taniej i szybciej kupisz auto, a weź zarysuj lub uszkodź wóz z wypożyczalni, podziwiam zdecydowanie i żyłkę hazardzisty u piszącego.

Odpowiedz
avatar Aiglon
13 15

kupowac auto na tydzien? No chyba to sensu nie ma :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 12

Kupujesz, pojeździsz, odsprzedajesz u tego samego dilera :)

Odpowiedz
avatar seaside
5 5

sharp_one - a wiesz ile takie auto straci na wartości? na pewno dealer nie odkupi go od Ciebie za tą samą cenę, ale za sporo niższą.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

Nie mówimy o kupnie nowego auta za kilkadziesiąt tysięcy dolarów :) Mówimy o uzywkach które można kupić za kilkaset dolarów, różnica w cenie kupno/sprzedaż oczywiście będzie ale raczej w granicach ceny wynajmu albo niższej.

Odpowiedz
avatar Aiglon
4 6

Nie wiem czy kolega sie orientuje, ale do ceny trzeba dodac ubezpieczenie i tax. Ubezpieczenie jest w stanach drogie, a juz szczegolnie jak sie nie ma amerykanskiego DL. POza tym z samochodem za 500 dolarow to na dalekie trasy nie pojezdziesz, bo sie moze rozkraczyc. Wypozyczalnia gwarantuje, ze jezeli z autem sa problemy, to podstawia nowe. Poza tym - po co, jak forda mustanga gt z 2012 mozna bylo wziasc za 40$ na dzien?

Odpowiedz
avatar seaside
0 0

zapomniałam dodać, że koszty rejestracji + naklejki na rejestracje + naklejki na szybę (nie jestem na 100% że te ostatnie obowiązują w każdym stanie, tym bardziej, że to naklejki 'miastowe') to około 400 dolarów, a za tyle spokojnie wynajmiesz samochód na około 2 tygodnie... DOBRY samochód, z małą ilością przejechanych mil...

Odpowiedz
avatar efate
25 29

Mieszkałam w stanach około 1,5 roku, jeśli chodzi o wynajem auta to szybciej można kupić broń.

Odpowiedz
avatar bukimi
2 8

Jak oni w ogóle zatrudniają osoby nie znające ich języka? Wyobrażacie sobie, że w swojej firmie w Polsce do bezpośredniej obsługi klienta (w kraju) bierzecie kogoś, kto zna np. tylko hiszpański?

Odpowiedz
avatar efate
21 21

są takie stany, że populacja ludzi z krajów Ameryki Południowej jest większa niż Amerykanie. Np. Floryda, Luizjana, Nowy Meksyk, Arizona czy California. Stąd też się to bierze. Mieszkając przez 5 miesięcy w Miami, za pierwszym razem nie zdałam prawa jazdy bo pan egzaminujący mówił tylko po hiszpańsku, i oni myśleli, że ja chce tylko po hiszpańsku. W Chicago jest największa populacja Polaków, nie trzeba się uczyć angielskiego, bo każdy urząd, sklep, bank itp zatrudniają ludzi mówiących po polsku ale nie koniecznie po angielsku.

Odpowiedz
avatar Aiglon
10 12

Polska to nie jest kraj emigrantow, wiec troche inaczej. Mysle tez ze praca na infolinii jest slabo platna i raczej sa tam zatrudniani najtansi pracownicy - czyli srednio mowiacy po angielsku. Wierz mi, dla nas to tez byl szok :)

Odpowiedz
avatar bukimi
17 17

@efate: i uważasz, że takie zarządzanie jest dobre? Sam mówisz, że dochodzi do sytuacji, gdzie zdajesz prawo jazdy po hiszpańsku. Opisana historia też nie nastawia pozytywnie do tego rozwiązania. Ja nie mówię, żeby ludzie nie znali języków obcych, ale może OPRÓCZ TEGO powinni porozumiewać się w języku kraju, w którym mieszkają?

Odpowiedz
avatar Aiglon
3 3

@bukimi - powinni, to prawda, ale nie porozumiewaja :)

Odpowiedz
avatar efate
6 6

@bukimi, nie ja nie uważam, że to jest dobre, uważam, że jeśli przeprowdzamy się do innego kraju to powinno się mówić w ich jezyku w minimum komunikatywnym stopniu, ale w stanach jest dużo obcokrajowców, że ten system jakoś się sprawdza, co jest chore dla mnie.

Odpowiedz
avatar sylwia
12 14

W stanach nie ma języka narodowego. Poważnie. Nie ma żadnego "ich języka" w rozumieniu europejskim.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

@bukimi tylko że USA nie ma na szczeblu narodowym czegoś takiego jak język urzędowy. Więc ciężko tu mówić o "ich" języku. Na szczeblu poszczególnych stanów w 27 stanach językiem urzędowym jest angielski, w stanach południowych na równi z angielskim używany jest hiszpański, w Luizjanie francuski, a na Hawajach hawajski.

Odpowiedz
avatar xenomii
0 0

@bukimi co do języka, to w Anglii jest podobnie. Przerabiałam już dwie opcje: 1.Osoba mnie rozumiała, jednak do odpowiedzi na moje pytanie używała "języka migowego" 2.Totalna nieznajomość języka angielskiego a także "migowego", a czasami nawet pisma obrazkowego ;)

Odpowiedz
avatar mupf
-1 17

A prawda jest taka, że wybraliście "po polsku" najtańszą, kiepawą wypożyczalnię, która była siedliskiem specków i innych zamotańców, których właśnie po to się trzyma w pierwszej linii kontaktu, jak i na błękitnej linii w tepsie - żeby niekomunikatywny i niekompetentny głupek odstraszał od reklamacji, prób egzekwowania własnych praw itd. Trzeba było uderzyć do dużej, znanej sieciówki i byście mieli temat z bani. Ale jak się chce mieć tylko tanio, to się ma...

Odpowiedz
avatar Aiglon
13 13

Alez to byla sieciowka :) Firma na H podpowiem :)

Odpowiedz
avatar efate
5 5

Ale na to nie ma reguły.

Odpowiedz
avatar mupf
4 4

@Aiglon, no to odszczekuję, jeżeli to był Hertz.

Odpowiedz
avatar aayaka
1 3

Troche mnie dziwi to co napisałeś, bo ja nigdy problemow z nimi nie miałam. Tyle, że firma na H w której zawsze wypozyczam samochody ma stanowisku chyba na każdym lotnisku więc zazwyczaj stamtad biorę. A jak w czasie uzytkowania mam jakis problem to jadę do nich i wymieniam samochód na nowy bez żadnego problemu. Tak wiec chyba zwyczajnie pecha mieliście:)

Odpowiedz
avatar AyatiSajani
8 8

Tego się, szczerze mówiąc, nie spodziewałam. Również planujemy wycieczkę po Stanach i też planowaliśmy wypożyczyć auto, bo wydaje się to najbardziej oczywistym rozwiązaniem. Nie sądziłam, że takie atrakcje też sa w cenie przewidziane :)

Odpowiedz
avatar Aiglon
8 8

Jak nie bedziecie widziwiac jak my i zadac podstawienia gdzies to bedzie ok :) Z lotnisk nie ma porblemu albo z biur.

Odpowiedz
avatar efate
2 4

proponuje strone www.priceline.com nigdy nie miałam problemu kiedy na niej wynajmowałam samochód.

Odpowiedz
avatar AyatiSajani
0 0

Dzięki wielkie. Każda dobra rada jest na wagę złota :) Wolałabym uniknąć tylu wpadek ilu się tylko da.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
5 9

Bylem w (prawie wszystkich) Stanach co najmniej 40 razy (m.in. 2 x w Alasce) i za kazdym razem wynajmujac samochod przez internet, wprawdzie nigdy z firmy H, natomiast czesto z Av.., Al..., B....., D..... i to zawsze na lotnisku. Nigdy nie bylo wiekszych problemow, poza tym, ze trzeba bylo uwazac, zeby nie wcisneli czlowiekowi niepotrzebnych ubezpieczen, opcji pelnego/pustego baku, oraz wyzszej grupy wozu. Zawsze wynajmowalismy najtansze "Subcompact" i zawsze (z jedynym wyjatkiem) dostawalismy duzo lepsze bez doplaty, bo tych najmniejszych chyba w ogole nie maja. Dogadac mozna sie bezproblemowo po angielsku (tylko trzeba znac pare wyrazen fachowych-ubezpieczeniowych). Auta sa tam DUZO TANSZE niz porownywalne w Europie, a wynajmowanie z podstawianiem pod hotel, nie jest na porzadku dziennym, bo prawie kazdy przylatujacy ma wynajem najprosciej na lotnisku, badz niedaleko od niego, dokad dowoza darmowe "Shuttle-busy". Czyli, moje doswiadczenia z amerykanskimi wynajmami samochodow sa bardzo pozytywne, przyjmujac, ze klient mowi troche po angielsku i zalatwia wszystko z gory w Europie przez n.p. Internet i nie wybiera nikomu nieznanej firmy, ORAZ BARDZO UWAZA, CO W KONTRAKCIE PODPISUJE.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 marca 2013 o 10:32

avatar Aiglon
4 4

No wlasnie na lotnisku bez problemu, z tym ze mysmy byli akurat w takim miejscu (przywiezieni zreszta przez znajomych bo taki byl plan), ze nijak nam po drodze nie bylo, dlatego tez zaufalismy firmie H, ze nam to auto podrzuci na miejsce. Jak nie mieli w ofercie, trza bylo nie proponowac :)

Odpowiedz
avatar annabel
4 4

po prostu tam zadzwonić i załatwić cokolwiek przez telefon. To jest... horror -nie generalizowalabym na wszystkie uslugi w Stanach. Moja siostra miala w Stanach ciezki wypadek samochodowy pare miesiecy temu. Caly czas zalatwialismy wszystko cala rodzina przez telefon, dzwonilismy (spanikowani) w wszystkich mozliwych i niemozliwych godzinach do szpitali, na policje, do adwokatow, to biura podrozy... wszedzie sie do nas odnosili bardzo dobrze, wszystkie sprawy zalatwiali bez zarzutu, nie bylo absolutnie zadnego problemu.

Odpowiedz
avatar xxkaxxmxx
1 1

Ja również nigdy nie miałam problemów z telefonicznym kontaktem z różnymi służbami w US. Raz miałam jedynie problem z hotelem w NY - pani notorycznie odkładała słuchawkę, Bóg wie czemu. Musiałam 10 razy powtarzać od nowa, aż w końcu trafiłam na inną osobę i się dogadałam. Ale takie przypadki się zdarzają wszędzie, więc nie ma reguły.

Odpowiedz
avatar Aiglon
0 0

Wspolczuje sytuacji i mam nadzieje, ze z siostrą ok. Mialam troche wiecej dziwnych opcji w stanach - z t-mobile, z ichnimi hotelami, dlugo by wymieniac. Rzecz jasna zdarzaja sie firmy majace infolinię na wysokim poziomie, ale to raczej rzadkosc. Sami Amerykanie mowia, ze jak chcesz cos zalatwic, zrob to osobiscie :)

Odpowiedz
avatar Vatashi
-1 1

Jak dla mnie to i tak dziwne, że w USA nie umieją mówić po angielsku... a to zakończenie to z ust mi wyjąłeś Aiglon.

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

Te hiszpańskojęzyczne wstawki przypominają mi komedię "Hotel Zacisze". Zwłaszcza odcinek "Problemy z komunikacją" (kiedy jedna z lokatorek była głucha)

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

Do opowiadających wyżej dyrdymały o tym, że taniej czy wygodniej jest w USA kupić samochód niż wynająć: chyba nigdzie na świecie nie da się tak wygodnie i tak tanio wynająć samochodu jak w USA. W każdym razie nie tam, gdzie zdarzało mi się samochody wynajmować, a takich miejsc jest na świecie sporo. Oczywiście nie oznacza to, że nie wierzę autorowi, że ta sytuacja miała miejsce, bo od każdej reguły zdarzają się wyjątki. Zresztą to nie jest właściwie historia o wynajmie samochodu, tylko bardziej o telefonicznej obsłudze klienta, która w USA rzeczywiście na ogół leży i kwiczy. Ta historia przypomniała mi podobne przeboje z jedną z ich firm telekomunikacyjnych. Tam jeszcze doszedł problem dodzwonienia się do konsultanta, bo tych początkowych opcji nie można było wybierać naciskając klawisze telefonu, tylko mieli jakiś system rozpoznawania komend głosowych, a ta cholerna maszyna najwyraźniej miała problem ze zrozumieniem mojego akcentu.

Odpowiedz
avatar SoSilly
0 2

Nie mam doświadczeń z wypożyczaniem samochodu ale wiem jedno - poczta to koszmar. Kilkakrotnie było tak że kurier czy też listonosz wchodził na klatkę ( do mieszkania miał 7 stopni) rzucał paczki i listy pod progiem i sobie szedł. Dzięki temu straciliśmy wiele zamówionych przesyłek, ksiązki ubrania i paczki z Polski. Ale i tak najlepszy był Pan Kurier który przywłaszczył sobie tablet mojego brata, nie wiem co on sobie w zasadzie myślał :P

Odpowiedz
avatar shpack
1 3

Kolega chyba opisuje zupelnie inne "Stany" niz te, ktorych mieszkam ponad 20 lat. Ostatnio wypozyczalem samochod tydzien temu, z Alamo, mial 20000 mil na liczniku i zero klopotow przy wymianie na inny trzeciego dnia (nie podobal mi sie odglos przy hamowaniu). Aha, czekalem na odebranie polaczenia minute i od razu rozmawialem z zywa osoba a nie automatem.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

Ja tam nie mieszkam, ale od czasu do czasu bywam i z doświadczenia wiem, że prawie zawsze wszystko jest OK i nie ma powodów do narzekań. Gorzej, gdy się jakiś powód znajdzie, wtedy jest 50/50. Albo nadal będzie miło i przyjemnie, albo tak, jak opisano w historii. Bez stanów pośrednich. Po prostu, albo się trafia na normalnego pracownika, albo na idiotę.

Odpowiedz
Udostępnij