Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja dla wielu może nie wydawać się piekielna. Mnie owszem, chociaż nie…

Sytuacja dla wielu może nie wydawać się piekielna. Mnie owszem, chociaż nie podniosła mi ciśnienia, raczej mnie osłabiła i – niestety – jest mi trochę przykro.

Słowem wstępu:
Kilka sporych lat temu, kiedy zaczynałam studia w Wiedniu, poznałam bardzo sympatyczną Polkę. Zaprzyjaźniłyśmy się, byłyśmy dla siebie wsparciem w obcym kraju. Z racji tego, że koleżanka mieszkała na obczyźnie dłużej niż ja, pomogła mi też poznać miasto, wskazała kilka ciekawych miejsc, w których można się ‘odchamić’ i odpocząć. Ja ze swojej strony pomagałam jej formułować różne pisma do urzędów i dokładnie ‘rozszyfrowywać’ co urząd w jakimś piśmie do niej od niej chciał – dziewczyna znała niemiecki na poziomie raczej podstawowym, dogadać się jako tako potrafiła, ale wiadomo - w oficjalnych pismach pisze się zwykle również oficjalnie, język jest na wysokim szczeblu i niestety poziom jedynie komunikacyjny w tym miejscu zawodzi.

Około dwa lata temu koleżanka zaszła w długo wyczekiwaną ciążę. Wszyscy się cieszą, czekają na rozwiązanie. Ciąża przebiega prawidłowo – cud, miód i orzeszki.
Na kilka tygodni przed planowanym rozwiązaniem przypadała również moja przeprowadzka do Niemiec. W głębi duszy miałam nadzieję, że kontakt się nie urwie, jak w wielu takich przypadkach bywa, a żal było mi tracić taką koleżankę (może to wada, może zaleta – przywiązuję się do ludzi).

Na świat przyszedł zdrowy, ładny chłopiec.
W styczniu tego roku Mały skończył roczek. Rozwija się nadal dobrze, ale mimo to nie ma chęci mówić. Z tego co wiem (poprawcie mnie, jakby co – mamą jeszcze nie jestem), to nie jest jakiś większy problem. Ja podobno zaczęłam mówić późno, ale jak już zaczęłam, rozgadałam się na dobre.
Znajoma martwiła się kwestią ‘niemówienia’ swojego syna, a mojego oczka w głowie, ale zawsze próbowałam jej przetłumaczyć, że każde, zdrowe dziecko ma swoją porę na mówienie, a niecały (teraz już cały) rok to jeszcze nie katastrofa.

Niedawno, tu w Niemczech, poznałam również ‘dzieciatą’ Polkę.
Historia się powtarza, dziewczyna sympatyczna (i jak wyżej, z koleżanką z Wiednia), jej synek skończył rok w grudniu zeszłego roku. Pomiędzy chłopcami jest tylko miesiąc różnicy, natomiast syn ‘niemieckiej’ koleżanki zaczął już mówić, rozumie kilkanaście słów i używa ich dość często (wiadomo… mama, tata, baba, dziadzia, jeść, pić etc.).

To był wstęp. Nieco przydługi, wybaczcie – musiałam jednak nakreślić sytuację przed historią właściwą.

Niedawno zdzwoniłyśmy się z ‘austriacką’ koleżanką.
Jak zwykle opowiadamy sobie co tam u nas, więc nie omieszkałam wspomnieć o niedawno poznanej koleżance. Koleżanka z Wiednia (KW) zaczęła wypytywać o jej syna, o sposób wychowywania, jaki obrała ‘niemiecka’ koleżanka wobec swojej pociechy… Napomknięcie o nowej znajomości było błędem…

KW: A jak ta znajoma karmi syna?
(J)a: No.. nie wiem. Daje mu mleko, jakieś słoiczki, młody żuje skórki od chleba albo dostaje w międzyczasie jakieś chrupki kukurydziane, jakieś soczki chyba, ale nie jestem pewna…
KW: To nieodpowiedzialne! Ja daję Młodemu tylko wodę do popicia, zupki ze słoiczków, karmię piersią! Chrupkami może się udusić! A w ogóle to ta druga karmi piersią?
J: Z tego co wiem, to nie.
KW: Co to za debilka! To nie matka!
J: No ale może miała mało wartościowy pokarm…
KW: Taaa, akurat. Ja znam takie jak ona! Egoistki
(WTF?!)
Próbuję zmienić temat na nieco mniej drażliwy. Pytam jak z jej ‘dużym chłopcem’ (czyt. Mężem), ale koleżanka nie daje za wygraną.

KW: A jej syn jak się rozwija? Dobrze?
J: Z tego co widziałam to fajny brzdąc. Je chętnie, jest uśmiechnięty, zadbany (napomknęłam o tym, by uniknąć ewentualnych komentarzy o patologii, czy coś…), zaczął już mówić, w miarę stabilnie chodzi, zabawkami się bawi. Chyba wszystko jest w porządku.
KW: No tak… mówi… Chcesz mi coś przez to powiedzieć?

Tu wpadłam w małą paranoję – wertuję w myślach, czy powiedziałam coś niewłaściwego, drażliwego, rażącego, bądź sprawiającego przykrość. W momencie zdałam sobie sprawę: powiedziałam, że DRUGI MŁODY MÓWI.
Trzymając się ostatnimi siłami logiki i sensu, próbując ominąć moje domysły odpowiedziałam:
J: Nie, a co mogłabym chcieć ‘przez to powiedzieć’? Zapytałaś, to odpowiedziałam, jak ‘ten drugi’ się rozwija.

Tu nastąpiła pauza. Cisza. Za chwilę ze zdwojoną siłą i szlochem:

KW: Trzeba było od razu mówić, że nie chcesz mieć z nami kontaktu! Co Ty sobie myślisz, że Młody nie nauczy się mówić? Że jest GORSZY od tego drugiego?! MY Ci jeszcze pokażemy, że potrafimy mówić!

Moje oczy zrobiły się jak spodki. Nie bardzo wiedziałam, skąd taka nerwowa reakcja koleżanki. Próbując załagodzić sytuację odparłam, że z pewnością na dniach jej Młody się rozgada, że wierzę w niego z całych sił i ogólnie, żeby się uspokoiła.
Na koniec rzuciłam (chyba) źle zrozumianym żartem:
J: I naprawdę wiem, że Ty potrafisz mówić, a młody niebawem się od Ciebie wszystkiego nauczy (to było nawiązanie do mówienia ‘MY pokażemy, że potrafiMY mówić’).

Koleżanka się obraziła.
Dowiedziałam się jeszcze, że jestem stronnicza, że zachowuję się jak chorągiewka na wietrze – to chyba miało znaczyć, że zmieniam się jak zawieje wiatr i że ona nie chce mieć z takimi osobami nic wspólnego…

… a ja tylko próbowałam bronić ‘niemieckiej’ koleżanki.

Co kierowało moją ‘austriacką’ koleżanką? Nie wiem. Ton jej głosu i nastawienie sprawiło, że pomyślałam o zazdrości. Pytanie o co, o kogo, z jakiej przyczyny?
Druga kwestia, a może nawet ta najważniejsza: miałam wrażenie, jakby KW traktowała rozwój swojego potomka jak konkurs…

Już czekam na moment, kiedy ambitna mama będzie chciała (być może na siłę, być może nie) wcisnąć swoją pociechę do Mensy – przecież to prestiż…. Nie?

Chyba straciłam koleżankę.

dzieci i ich mamy

by lapidynka
Dodaj nowy komentarz
avatar Drill_Sergeant
1 5

Nie rozumiem skąd to przekonanie, że każde dziecko musi nauczyć się mówić. Wcale nie musi, może akurat chce wybrać sobie jakąś alternatywną drogę komunikacji. Czy każdy ma ślepo podążać za tym, co narzuca nam społeczeństwo i kultura? Skoro Palikot chce żeby można było wybierać płeć to dlaczego nie można wybierać opcji mówienia albo nie?

Odpowiedz
avatar Kikai
1 3

Zdecydowanie za długi wstęp do historii - w zupełności wystarczyłaby tylko informacja, że masz dwie koleżanki z dziećmi plus druga połowa tekstu. Co do zachowania koleżanki - widać uderzyłaś w baaardzo czułą strunę. Może nie tyle urządziła sobie konkurs, co z rozwoju dziecka stworzyła sobie wyznacznik własnego sukcesu, własnej samooceny itp. Bywa.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 3

Cóż, Lapidynko. Czasem macierzyństwo przybiera to mniej ladne oblicze a jeśli matka uważa, że z jej dzieckiem jest coś 'nie tak' to histerycznie szuka wokół siebie przykładów innych dzieci, z którymi jest podobny problem po to tylko by udowodnić, że jej dziecko, mimo wszystko jest lepsze a ona jest lepszą i mądrzejszą matką niż ta druga. Oczywiście- nie jest to żadną regułą i takie przypadki reakcji skrajnie histerycznych nie są częste ale jednak bywają. Twoja polska koleżanka po prostu bardzo się boi i w ten sposób (choć oczywiście jest on zły) odreagowuje strach i poczucie winy, jakkolwiek absurdalne w tym przypadku.

Odpowiedz
avatar kokain
1 1

IMO to to wygląda tak, jakby tej dziewczynie jej otoczenie wkładało do głowy, że z jej dzieckiem jest coś nie tak. Młodzi rodzice to ta grupa społeczna, po której każdy chce się przejechać z tabunem dobrych rad, pseudodiagnoz i pomysłów na to, jak mają wychowywać dziecko.

Odpowiedz
avatar kabiszek
2 2

Znam kilkoro dzieci które mając roczek tylko i wyłącznie gaworzyły, pojedyncze słowa głownie mama pojawiały się później. I żadnej histerii nie było.... Każde dziecko rozwija się inaczej i w różnym tempie. Rozumiem brak mowy w wieku 3-4 lat ale roczek? bez przesady

Odpowiedz
avatar Kanna
2 2

Zgadzam się całkowicie. Mój syn też bardzo mało mówił. Potrafił "mama", "baba", ale np "tata" już nie ku niezadowoleniu mojego narzeczonego. Teraz w kwietniu skończy 3 lata i jestem spokojna o jego rozwój, zna wiele słów, potrafi złożyć proste zdanie. Rok to za wcześnie żeby już tak się bać. Była historia, że 6-letnie dziecko nie potrafiło mówić. To jest powód do strachu, ale żeby roczne? A i ja też dawałam rocznemu wówczas synowi chrupki kukurydziane- nie, nie udławił się;).

Odpowiedz
avatar Devotchka
2 2

Dziewczyna dużo przesadziła, ale radzę wziąć pod uwagę, że to jest dość normalne u mam, a nawet w ogóle u kobiet. Pewnie się bardzo stresuje tym, ze jej pociecha nie mówi, nie schodzi jej to z myśli. To tak jak np. kobieta bardziej puszysta będzie zawsze brała do siebie wszystkie słowa na temat wagi. Daj znajomej czas, podejrzewam, że niedługo odreaguje, zrelaksuje się i zrozumie błąd, a wtedy szybko usłyszysz przeprosiny.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 lutego 2013 o 9:14

avatar Borys
1 1

Lapidynko znasz Wiedeń ? Może mnie kiedyś po nim oprowadzisz ? Ja niestety tylko na weekend pojechałem i było pięknie. Pamiętam najlepszą lodziarnie w mieście koło przystanku metra, pięknie katedry na Karlplatz. Zamek z cudnym ogrodem ehhhh + od Boryska bo widzę że wszyscy minusują...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 lutego 2013 o 8:29

avatar lapidynka
0 0

Jak tylko nadarzy się taka okoliczność, chętnie oprowadzę Cię po Wiedniu, a może nawet - jeżeli zechcesz - po Monachium. :) Oba miejsca są urokliwe. Zamek z cudownym (zawsze zielonym :) ) ogrodem nazywa się Schönbrunn i faktycznie jest piękny. Oryginalnie przycięte drzewa na jedną stronę, naginane tak, by wyglądały jak ściana to niewątpliwie kolejna 'atrakcja'. Swoją drogą najstarsze ZOO jakim może się poszczycić Schönbrunn Tiergarten (istnieje od 1752 roku) to też miły akcent zwiedzania... :) Oj, wymieniać mogłabym długo, a tu skupiłam się jedynie na Schönbrunn... :) Dzięki za +, Borys :) No cóż, nie każda historia musi przypaść innym do gustu. Może ta była zbyt pretensjonalna i uraziła młode mamy, zwłaszcza te z Pieluchowym Zapaleniem Mózgu...? :) Pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Ostatnio usłyszałem określenie, które mi się bardzo spodobało: Pieluchowe Zapalenie Mózgu. PZM objawia się m.in. twierdzeniem, że "moje dziecko jest najładniejsze, najzdolniejsze, najmądrzejsze a kto twierdzi inaczej ten wróg". Niektórym przechodzi, u innych przybiera stan permanentny i trwa, nawet gdy dziecko przekroczy trzydziestkę (znam taki przypadek).

Odpowiedz
avatar lapidynka
2 2

Oj fakt.. Takim przypadkiem jest również moja teściowa... :))) Jej syn jest najprzystojniejszy (z tym się zgadzam), najmądrzejszy, ogólnie naj, naj, naj, dlatego taka raszpla jak ja, nie zasługuje na tak fantastycznego faceta.. :))) Ja bym nazwała ten syndrom PPZM - Przewlekłe Pieluchowe Zapalenie Mózgu. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

A to ja znam trochę inny, chyba rzadszy - mamusia stwierdziła, że skoro jej najlepszy, najprzystojniejszy i w ogóle naj synek wybrał sobie TĄ kobietę, to znaczy, że ona też musi być naj :).

Odpowiedz
avatar lapidynka
2 2

Niestety moja teściowa pozbawiona jest możliwości zauważania tak daleko idących wniosków. :)) Nie z nią takie numery, Brunner ;)

Odpowiedz
avatar kokain
1 1

Widać dziewczyna bardzo mocno się przejmuje tym niemówieniem synka. Prawdopodobnie po prostu w jej rodzinie (albo rodzinie męża) ktoś jej tłucze do głowy, że to już jakieś zapóźnienie. Oczywiście, zawsze jeśli coś bardzo niepokoi rodziców, warto skontaktować się z lekarzem, który wyda ewentualnie opinię. Reakcja Twojej koleżanki sugeruje, że może podejrzewać gorsze problemy. Nie ma gorszego strachu, niż ten o swoje dziecko. Młode mamy są zwykle piekielnie zmęczone i zabiegane, skoncentrowane na dziecku, bo siedzą z nim 24/7, albo przynajmniej przez cały swój czas wolny i po nocach. Myślę, że, jeśli zależy Ci na tej znajomości, warto jej odpuścić trochę. Tragedii przecież nie będzie.

Odpowiedz
avatar Truski
1 1

Też uważam, że warto jej odpuścić. Dzieci szkodzą na psychikę szczególnie na początku ;) hormony buzują, baby głupieją. Moja koleżanka ma syna i on jest najlepszy, najszybciej się rozwija, zęby, kupy, smarki wszystko ma najlepsze :P Na szczęście koleżance już powoleńku odchodzi, normalnieje, da sie z nią pogadac i nie bierze wszystkiego do siebie. Także wrzuć na luz, poczekaj i zadzwoń do koleżanki. Może potrzebuje wsparcia psychicznego, może sobie nie radzi i dlatego taka walnieta się zrobiła. Powodzenia :)

Odpowiedz
avatar teqkilla
1 1

Niektórym po prostu odwala po urodzeniu dziecka. Brr, aż mnie zimne dreszcze przechodzą na myśl, że kiedyś też może mi tak odbije.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 marca 2013 o 3:48

Udostępnij