Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Rzecz miała miejsce ok 12 lat temu. Miałam wtedy z 8 lat…

Rzecz miała miejsce ok 12 lat temu. Miałam wtedy z 8 lat i leżałam w szpitalu. Przechodziłam wtedy ostre zapalenie stawów biodrowych i miałam kategoryczny zakaz ruszania się z łóżka.
Jeśli gdzieś chciałam się przetransportować, to pod groźbą zrobienia lewatywy (ach te pomysłowe siostry) musiałam używać wózka inwalidzkiego. Pech chciał, że akurat zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Wszystkie dzieciaki były przerażone perspektywą spędzenia Świąt na oddziale.

Aż tu pewnego dnia niespodzianka!
Do szpitala dzień przed Wigilią ma przyjechać jeden ze sławniejszych polskich zespołów muzycznych (działający po dziś dzień). Wrzawa ogarnęła cały szpital. O niczym innym się nie mówiło. Trwały wielkie przygotowania - sala konferencyjna, w której cała szopka miała się odbywać została pięknie wyczyszczona, udekorowana jakimiś łańcuchami, lampkami i innymi tego rodzaju cieszącymi oko bibelotami. Wszyscy nie mogli się doczekać. Dzień wcześniej dowiedzieliśmy się nawet, że artyści rozdadzą nam świąteczne prezenty. Radości nie było końca.

W końcu nastał ten wyczekiwany dzień.

Spotkanie było zaplanowane na popołudnie. Każde dziecko od rana szykowało się na ten wielki moment. Rozdawaliśmy sobie kartki na autografy, pożyczaliśmy długopisy, wymyślaliśmy kto co dostanie.
Niestety zarówno dla mnie jak i dla kilku innych małych pacjentów przygoda ze "sławnym zespołem" zakończyła się zanim się rozpoczęła. "Przesympatyczne" siostry uznały, że ci co mają nakaz poruszać się na wózkach nigdzie nie pójdą. Dlaczego? Powód był jeden: brak wolnych wózków.
Większość była zawalona jakimiś prześcieradłami, pudłami z bandażami i innym dziadostwem, które równie dobrze można było postawić na podłodze, a 2 które pozostały były używane w dyżurce pielęgniarek JAKO KRZESŁA.
Płacz był kosmiczny. Ale nikt nie protestował głośno, bo baliśmy się lewatywy.

Po jakiś 2 godzinach reszta wróciła. Uśmiechnięci, zadowoleni, rozbawieni i obładowani prezentami. Każde dziecko obecne na spotkaniu dostało całą siatę słodyczy, misia, przepiękną encyklopedię, jakieś autko, albo lalkę.

Żeby było śmieszniej, następnego dnia rano zostałam wypisana, ze szpitala bo "dziecko jest już w pełni zdrowe i może biegać ile zechce". Ciekawe, bo jeszcze 20 godzin wcześniej byłam uziemiona.
Szczęście w nieszczęściu, że mogłam Wigilię i Święta spędzić w domu z rodziną, a nie jak reszta towarzyszy niedoli- w szpitalnych łóżkach.

Nie rozumiem jak można dzieciakom taką przykrość zrobić. Szczególnie, że przy odrobinie chęci pielęgniarek można było nam tego zaoszczędzić i umilić jakoś ten i tak stresujący pobyt w szpitalu.

P.S. Rodzicom nikt nic nie powiedział, bo każdy się bał wiadomo czego ;)

szpital w dużym mieście

by ZabaWKratke
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar malawiedzma
25 25

8letnie dziecko tego nie wie, po prostu się boi. jak dla mnie masakra, ale dziwi mnie to, ze nikt nic nie powiedzial rodzicom, naprawde. ani o straszeniu ani o tym, jak zostaliscie potraktowani. a co to byl za zespol?

Odpowiedz
avatar ZabaWKratke
15 17

a nie powiedzieliśmy rodzicom właśnie z uwagi na tę nieszczęsną lewatywę ! :D Nie wiem dlaczego ale jak byłam mała to miałam jakąś lewatywo-fobię. Sama teraz tego nie pojmuję, ale zawsze w szpitalu to był argument ostateczny na "doproszenie" się przez siostry spokoju. Dzieci są takie głupiutkie... Na szczęście już rok później jak trafiłam na ten sam oddział miałam już trochę w głowie i umiałam wyegzekwować swoje prawa... (:

Odpowiedz
avatar Kikai
17 17

Przecież nawet w filmach zdarza się, że dorosły pacjent jest straszony lewatywą. Może i dla efektu komediowego, ale co się potem dziwić przekonaniu, że lewatywa to synonim kary?

Odpowiedz
avatar Noob
3 3

U mnie przez pewien okres życia w dzieciństwie lewatywa była na porządku dziennym (miałam pewne problemy zdrowotne), więc w życiu bym się nie dała tym zastraszyć. Ale patrząc z perspektywy takiego dzieciaczka, który nigdy w życiu tego nie miał, a z opisów nie wygląda zachęcająco to cóż... Nie dziwię się :p

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lutego 2013 o 16:25

avatar ZaglobaOnufry
13 15

Dranskie pielegniarki, ktore minely sie z powolaniem.

Odpowiedz
avatar BassCleaver
8 8

@ZaglobaOnufry - zgadzam się. Pielęgniarki nie powinny tak postępować, zachowały się nieodpowiednio do pracy, którą wykonują. Autorce współczuję z całego serca, bo sam to przeżywałem, lecz w wieku 4 lat. Ból straszny, brak możliwości nawet siedzenia, leżenie plackiem - brak możliwości ustania na nogach. Niestety, przypadłość lubi powracać ;/

Odpowiedz
avatar ZabaWKratke
4 4

nie pamiętam, ale 3 były takie najgorsze... ;/

Odpowiedz
avatar Pieces13
5 5

Ale skur wysyństwo... Jak można tak traktować 8 letnie dzieci? i to jeszcze lewatywą straszyć!!!

Odpowiedz
avatar mowgli
1 1

Jedno pytanie: Czy one naprawdę robiły lewatywę "nieposłusznym" dzieciom, czy tylko ich straszyły?

Odpowiedz
avatar Natas
-2 4

@bobylon89 ta informacja odmieniła życie nasze i naszych obecnych oraz przyszłych dzieci.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Ja swój pierwszy kontakt ze szpitalem pamiętam jak miałem osiem lat. Zatrzymali mnie na obserwacji na kilka dni po upadku z wysokości. Generalnie panował tam pożar w burdelu, nikt nie miał na nic czasu. Zero sentymentów. Moje drogi życiowe z ortopedią skrzyżowały się jak miałem jakieś 14 lat. Większość pacjentów leżała unieruchomiona po zabiegach na kilka tygodni. Średnia wieku oscylowała w okolicy pięćdziesiątki. Ciężko było znaleźć wspólny język, jednak po jakiejś chwili człowiek odnajduje się. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że każdy w tym miejscu cierpi w ten czy inny sposób. Warto rozmawiać, a tym samym cieszyć się chwilą bo nie wiadomo co zastanie nas kolejnego dnia. W szpitalu ogromnym problemem było żywienie. Jakoś nie trzeba być wielkim ekspertem z tytułami naukowymi aby potwierdzić fakt, że każdy pacjent potrzebuje dobrych posiłków zwłaszcza na etapie leczenia. Niestety było inaczej. Na śniadanie rozdawano jedną kromkę chleba z marną porcją dżemu dla każdego. Na obiad rozwodniona zupa z marnym drugim daniem. Na kolacje też kromka chleba z serem. Porcji dodatkowych nie starczało dla wszystkich. Jedyne co było w ilościach nadmiarowych to kawa zbożowa i herbata rozlane w wiadrach emaliowych. Towarem wysoce chodliwym było jakiekolwiek jedzenie dodatkowe bowiem ludzie byli głodni. Warzywa, owoce, czekolada, obiady domowe stanowiły szczyt luksusu. Kto mógł poruszać się i zjechać windą na parter aby dokonać zakupu brakującej żywności był postrzegany jako bohater. Oczywiście słowo lewatywa funkcjonowało jako straszak używany przez pielęgniarki do wymuszania posłuszeństwa. Patrząc na to jak często i w jakich okolicznościach wykonywano ten zabieg to bardziej był on wielkim upokorzeniem.

Odpowiedz
Udostępnij