Ta historia miała miejsce jakiś czas temu, mimo tego do tej pory jak widzę tą panią, to aż mi się na wymioty zbiera.
Mieszkam w małej miejscowości, gdzie każdy każdego zna właściwie od zawsze. Jest jednak pewna rodzina, która mimo tego że mieszka w tej miejscowości już jakiś czas, zadaje się tylko i wyłącznie z moimi sąsiadami. Dzieci tej rodziny idąc ulicą nie mówią nikomu dzień dobry, a to moim zdaniem już jest już kwestia dobrego wychowania - kiedy się zna ludzi których się mija.
Ale nie o ich wychowaniu. Chodzi mianowicie o mamusię, panią W.
Pani W ma kota. Kot jak kot, zwykły dachowiec, którego czasami wpuszczają do domu. Jakąś szczególną troską się go nie otacza, zdarzały się sytuacje że kot szedł za mną i miauczał - czy to głodny czy z braku miłości - kto to wie.
Dla Pani W. problemem jednak stał się mój pies. Pies jak to na wsi, gdzie teren ogrodzony, biegał luzem. Owczarek niemiecki, duży bo duży, ale łagodny jak baranek. W życiu nikomu krzywdy nie zrobił, a dzieci mogą z nim robić co chcą, ciągać za uszy itp. Nawet nie warknie.
Najlepsze jest to, że my też mamy kota. Kotkę właściwie. I zdarza się, że mamy w domu małe kociaki. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że pies nasz koty uwielbia i krzywdy żadnemu zrobić nie da. Liże, zanosi do kartonu, śpi z nimi - lepiej niż kotka.
Mimo wszystko, Pani W. mieszkająca od nas niedaleko, uznała że mój pies zagraża jej kotu. Że warczy na niego, biega po jej podwórku itp. Oczywiście na początku człowiek się przejął - bądź co bądź, pies duży i inni ludzie mają prawo się go bać. Pies trafił pod "ścisły nadzór".
Wydawałoby się, że wszystko będzie OK, ale nie. Pani W. nie przeszkadzało, że pies biega, ale sam fakt jego istnienia. Złożyła skargę do gminy - gdzie usposobienie mojego psiaka jest ogólnie znane. Pracownicy chcąc nie chcąc, zadzwonić musieli że skargę dostali. Więc pies trafił na dzień niestety na łańcuszek. (Wiadomo że nie na cały dzień, tylko kiedy kogoś nie było na podwórku)
Miarka się przebrała, kiedy wyjechałam z psem, do babci. Wtedy Pani W. również złożyła skargę, tym razem, że pies nie dał jej wyjść z domu i na nią warczał, przy jej drzwiach.
Była do tego stopnia pewna siebie, że przyszła z policją. Jakie było jej zdziwienie, na wieść, że psa nie ma w domu od ponad trzech dni, dodatkowo są osoby które to mogą potwierdzić...
Dostała podobno ładną grzywnę i od tego czasu nasz pies znowu ma spokój.
sąsiadka
Bo to zła kobieta była, a ta grzywna to nagroda :-)
OdpowiedzMożliwe, najgorsze że teraz sama wzięła sobie psa...
OdpowiedzJasiek: nie zła, tylko nienormalna, znudzona, niedopchnięta baba.
OdpowiedzTak to jest jak ludziom się nudzi... Nie żebym się czepiała, ale napisałaś, że miewacie małe kociaki? Nie lepiej byłoby kotkę wysterylizować? Ciąża i poród ani łatwe ani obojętne dla organizmu kotki nie są, a po co ją na śmierć w męczarniach skazywać? W razie potrzeby dokocenia można wziąć nawet młodego ze schroniska czy domu tymczasowego, więc z tym problemu też nie ma.
OdpowiedzWydawało mi się, że celem nadrzędnym każdego zwierzęcia jest prokreacja, więc chociaż niekonieczna, to nie traktujmy ciąży jak jakiejś choroby śmiertelnej. O co chodzi ze śmiercią w męczarniach?
OdpowiedzEch... poczytaj może jakim obciążeniem dla organizmu jest ciąża. I co oznacza poród, a potem wykarmienie potomstwa. A co do "celu nadrzędnego"... Może rozejrzyj się wokół siebie? Mało to kociej biedy jest? Mało kociątek jest topionych, bo nie ma co z nimi zrobić? W żadnym wypadku nie mówię, że autorka coś takiego robi. Ale jeśli ma możliwość załatwić dom dla kociaczków to czy nie lepiej byłoby załatwić dla tych, które już istnieją niż sprowadzać na świat nowe? Spójrzmy faktom w oczy - koty bez rodowodu są zwykle zwyczajnie niechciane i traktowane w okrutny sposób, albo skazywane na śmierć.
OdpowiedzSailor, dla każdego zwierzęcia ( w tym człowieka) stan ciąży jest niezwykłym obciążeniem organizmu. A stan permanentnej ciąży i karmienia rujnuje organizm bardziej niż praca w kopalni. Nie zapominaj, że kotka może mieć młode nawet 2 razy do roku. No i co robić z kociętami?
OdpowiedzSąsiadka piekielna, ale kotkę to warto wykastrować. Ciąża, poród i opieka nad młodymi to nie jest dla nie zabawa, tylko ogromny wysiłek.
OdpowiedzA ja o psie bym krótko chciala - nie bądź taka pewna że skoro pies waszych domowych kotów nie rusza, to będzie taki łagodny też dla innych. Znam psa znajomych, ktory śpi ze swoimi dwoma domowymi kotami, pozwala im jeść ze swojej miski itp. Ale każdego obcego kota rozszarpie. Psy potrafią rozróżniać członków swojego stada ( w tym przypadku stanowią to stado ludzie i koty).
OdpowiedzMoim zdaniem ważne też będą reakcje kota. Ja miałem psa, który olewał mojego kota, ale podwórkowe gonił. Poza jednym. Ten jeden kot dostawał się tylko do miejsca w którym psiak nie mógł go dosięgnąć (najczęściej maska jednego auta jednego z sąsiadów) i stamtąd patrzył na psa. Z czasem pies się przyzwyczaił, że kot nic sobie z tego nie robił i ganiał inne koty. :]
Odpowiedz@Poziomeczka - piszesz: "Pies jak to na wsi, gdzie teren ogrodzony, biegał luzem." - Więc teren był ogrodzony i pies biegał w ogrodzeniu Twojej posesji czy jednak po całej wsi? Jeśli tylko po Twojej posesji, która jest ogrodzona w taki sposób, że pies nie wydostanie się na zewnątrz, to tylko Twoja sprawa czy pies leży, biega, szczeka czy robi cokolwiek innego. Jeśli jednak puszczasz tak dużego psa luzem mimo braku ogrodzenia tak, że może swobodnie wybiegać poza Twoją posesję, to nie dziw się że ludzie się skarżą. Osobiście nie boję się psów, które znam, ale widok dużego obcego psa wcale nie działa na mnie uspokajająco. Jeśli dzieci tej pani wracając np. ze szkoły miały kontakt z Twoim psem, który biegał swobodnie po wsi, to nie dziwię się jej że zadzwoniła.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 17:47
Wydaje mi się, że pies biegał luzem po podwórku, to znaczy że nie był uwiązany na łańcuchu ani trzymany w kojcu. W przeciwnym wypadku po co autorka pisałaby o ogrodzonym terenie?
OdpowiedzW takim razie skąd pies pod drzwiami tej kobiety? :"uznała że mój pies zagraża jej kotu. Że warczy na niego, biega po jej podwórku itp. Oczywiście na początku człowiek się przejął- bądź co bądź, pies duży i inni ludzie mają prawo się go bać."
OdpowiedzChodzi o to że ta kobieta sobie to wymyśliła. Pies w żadnym wypadku nie wychodził poza ogrodzenie! Pani dzieci ma dorosłe, nie chodziły do lokalnej szkoły.
OdpowiedzPierwszy akapit świetnie przedstawił zachowanie moich sąsiadów. Nawet myślałam, że to o nich.. sama może niedługo coś wrzucę na temat państwa W. ;)
Odpowiedzja powiem tylko co do nie mówienia dzień dobry - mam osobiście taką przypadłość że ciężko mi odróżniać twarze jeśli z kimś sie tylko mijam od czasu do czasu na klatce, a zwłaszcza z twarzami facetów mam taki problem. mieszkając 17 lat w jednym mieszkaniu z tymi samymi sąsiadami zastanawiałam sie zawsze czy na pewno to mój sąsiad czy jakiś inny facet z wąsem, poza tym miałąm w klatce 3 panów po 40 lekko okrągłych z wąsem i nie odróżniałam ich. nie wiem skąd sie to bierze, coś z mózgiem? :P do końca 1 roku studiów nie znałam wszystkich imion chłopaków z grupy. faceci jakoś mi sie nie zapamiętują
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2013 o 1:58
Też tak mam, trochę mnie to przeraża :x
OdpowiedzNie ty jedna... a ja mam w pracy kontakt z dużą ilością ludzi i aż mi czasami wstyd, gdy ktoś się ze mną wita, a ja nie mam bladego pojęcia skąd się znamy...
OdpowiedzMam kastrować Syjama? Czy ja powiedziałam, że to jest dachowiec? Wybaczcie, ale nie. :)
OdpowiedzMasz oficjalną hodowlę? Przestrzegasz zasad rozmnażania kotów w hodowli? Jeśli tak to oczywiście nikt nie ma prawa się czepiać :) Jeśli natomiast masz kota "rasowego" albo nawet i z rodowodem ale rozmnażasz go bez hodowli tylko po to żeby potem zarobić na kociakach to jest to niezgodne z prawem.
OdpowiedzNo to się uśmiałam. Koty rasowe, w tym syjamy, czy jak wolisz Syjamy też się kastruje. Jeżeli nie masz hodowli, nie powinnaś rozmnażać kotów. Poza tym przeciążasz kotkę. Jesteś zwyczajnie głupia, ponadto twój komentarz ma żenująco niski poziom. "mimo tego do tej pory jak widzę tą panią" myślałam, że widzi się oczami, nie paniami.
OdpowiedzDlaczego szliście na rękę rojeniom tej pani i ograniczaliście swobodę psa, który biegał na swoim podwórku?
Odpowiedzzdarza się, że masz kociaki? Rozumiem, że prowadzisz legalną, zarejestrowaną hodowlę? W innym wypadku znęcasz się nad zwierzętami.
Odpowiedz:D już nie mogę z tymi durnymi komentarzami jak ten wyżej. Oczywiście to wina Autorki, że koty się rozmnażają, tak jakby to ona kojarzyła "randki" i zamykała kota z kocicą w pokoju, żeby kocica zaszła w ciążę. No na pewno. Każdy, kto ma kota niewysterylizowanego prowadzi nielegalną hodowlę. Nonsens.
OdpowiedzWedług jednego z tych "komentarzy wyżej" autorka historii ma kotkę rasową. Czyli dokładnie tak, organizuje swojej kotce randki, żeby zaszła w ciążę. I jest to jak najbardziej ok, jeśli ma zarejestrowaną hodowlę. Jeśli natomiast nie ma, to łamie prawo, bo sprzedaż zwierząt nierodowodowych jest nielegalna
OdpowiedzCywilizowani ludzie sterylizują zwierzęta
OdpowiedzNie wszyscy. Tylko ci, których na to stać, a to niemały wydatek. Mam 3 koty różnej płci, wszystkie wysterylizowane, 2 psy samce - w pełni płodne (rasowe) ale zamknięte w ograniczonym terenie i suczkę - niedługo czeka ją sterylizacja. Mimo tego rozumiem ludzi, którzy nie mogą wydać ponad 100 zł na kastrację i ok. 300 na sterylizację psinki, bo po prostu ich na to nie stać...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2013 o 21:22
A ja nie rozumiem - bo w każdym mieście przynajmniej raz w roku są akcje darmowych sterylizacji/kastracji. Wystarczy odrobina zainteresowania tematem. Ponadto kiedy decydujesz się na zwierzaka, decydujesz się również na związane z tym koszta - jeśli zwierzę zachoruje, a koszt leczenia miałyby przekroczyć 100zł, to każesz je uśpić? Niestety, zwierzęta to odpowiedzialność, jeśli ktoś tego nie rozumie to po prostu nie powinien ich mieć
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2013 o 21:48
@Blurp - a ja nie rozumiem. Skoro stać na utrzymanie zwierzęcia, to stać również na odłożenie kasy na sterylizację, choćby zbierać kilka miesięcy. Zwłaszcza, gdy nie jest to przybłęda, bo wtedy można planować z wyprzedzeniem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lutego 2013 o 4:23
@Blurp - jeśli kogoś nie stać na utrzymanie zwierzaka (a w koszty utrzymania też trzeba wliczyć koszt sterylizacji) to niech nie bierze zwierzaka do domu. Proste. Niestety u nas często gęsto traktuje się zwierzaki jak zło konieczne (pies na wsi na łańcuchu) albo jako źródo dochodu (nielegalne hodowle). Zwierzaka się rozmnaża na maxa, żeby jak najwięcej zarobić a jak się z tego powodu pochoruje to zwierzak wylatuje i rozmnaża się następnego. A potem są przypadki, gdzie w nielegalnej hodowli sprzedaje się na przykład niezaszczepione kocięta, które chorują...
OdpowiedzJak Cię nie stać na sterylizację psinki czy kocinki, to nie bierz zwierzęcia, albo trzymaj je w domu i nie przyczyniaj się do zwiększania liczby bezdomnych zwierząt, albo do praktyk typu topienie i wyrzucanie do śmietnika.
Odpowiedz