Mam 18-letniego syna, chorego na autyzm, epilepsję i parę innych cholerstw. Taki się urodził, chociaż jak Bóg na niebie trzeźwi byliśmy przy produkcji i nie wiem czy jest na świecie bardziej grzeczna ciężarna, niż ja wtedy byłam. Dzieciątko drugie, ale wyczekane tak samo jak pierwsze.
Przez 18 lat jego życia nachodziłam się po różnego rodzaju instytucjach, lekarzach, urzędach (z wizytami u szyszkowników rządzących w jednym z największych miast w kraju włącznie) itp, że książkę niejedną mogłabym napisać, ale mi się nie chce. Kiedyś chciałam, ale sił już brakuje. Przez tyle lat absurdów w w/w instytucjach widziałam i odczułam na własnej skórze ilość ogromną. Obdzieliłabym pół Polski, ale pewnie każdy ma na koncie swoje. W skrócie o jednym (istotne): orzeczenie o niepełnosprawności wydawane było co dwa lata (tzw. czasowe), za każdym razem komisja lekarska złożona z jednego lekarza (słowo honoru, z jednego!), który nie miał pojęcia zielonego o autyzmie do tego stopnia, że potrafił zapytać: "a jak pani sądzi, kiedy syn będzie zdrowy?".
Dla niezorientowanych - autyzmu nie da się wyleczyć. Terapia pomaga (czasami) w drodze do samodzielności, ale żaden autysta nie jest w stanie żyć samodzielnie w 100%. Na razie nie. Mój syn nie może funkcjonować bez opieki nawet kilka minut. Dostał w końcu orzeczenie na stałe. Pokojów, korytarzy, złotych tabliczek na licznych drzwiach, komputerów i Bardzo Ważnych Osób w instytucji, która ów papierek podpieczątkowała, ilość zawrotna.
Syn 10 lat spędził w specjalistycznym ośrodku dla takich dzieci, potem 3 lata w szkole specjalnej. Wszystko oficjalnie, setki dokumentów, publiczne placówki. Pierwsza z nich prowadzona przez jedną z Bardzo Ważnych Osób w mieście.
Gwóźdź programu: moje dzieciątko za kilka miesięcy skończy lat 19. Właśnie dostało powołanie na komisję wojskową.
chory kraj
Lekarze z komisji lekarskich są pobierani z jednego kotła na całą UE. Córa z MPDZ, tetrapareza jak się patrzy, z tych ciężkocholernych, a tu wyskakuje konował z tekstem: "no, ale rączkami przecież porusza" Ach... Co by Ci tu... No wielkie usciski i dobrego sposobu na stres :)) A komisji zapytaj się, czy synowi broń przysługuje, bo by się Tobie często przydała ;))
OdpowiedzZapytam, dzięki za podpowiedź :-)
Odpowiedzidziesz z samymi dokumentami bez syna i po sprawie doczytaj przepisy.
OdpowiedzAle co złego w tym wezwaniu (nie powołaniu)? Zostanie mu przyznane orzeczenie o niezdolności do służby wojskowej. Taka procedura.
OdpowiedzZ ust mi to wyjąłeś. Skąd wojsko ma wiedzieć, czy syn jest czy nie jest zdolny do obrony kraju w razie czego? Komisja zobaczy papiery, odhaczy raz na zawsze i tyle. Dane o stanie zdrowia Twojego syna nie są publicznie dostępne przecież. Nie chciałaś, żeby dostał wezwanie? Było samej zanieść do WKU papiery. Zresztą nadal możesz, jeśli syn nie ma zdolności do czynności prawnych a ty jesteś jego opiekunem prawnym, to nie będą się czepiać jeśli stawisz się sama z jego dokumentacją.
OdpowiedzNo właśnie też niebardzo rozumiem jaki jest problem. Czy wojsko ma otrzymywać teraz jakieś ogromne bazy danych osób niepełnosprawnych, (i od kogo) żeby ich przypadkiem nie wezwać, bo ich mamy się obrażą? Wzywają wszystkich z danego rocznika, wezwali, dostaną zaświadczenie, odhaczą na liście i dadzą kategorię E. Poza tym nie ma już obowiązkowego poboru, więc nawet jakby A dostał, to wbrew woli go nie wezmą. Natomiast jeśli chodzi o komisje, to u mnie też była jedna lekarka, bardzo wiekowa i bardzo na bakier z nowymi osiągnięciami medycyny, nie wiedziała kompletnie czym jest badanie PET, ogólnie dała mi znaczny stopień na dwa lata, szczerze przekonana, że na pewno w tym czasie umrę, więc za dużo Państwo nie straci.
OdpowiedzNieotrzymanie wezwania nie zwalnia z obowiązku stawienia się na komisji - termin komisji oraz roczniki osób zobowiązanych do stawienia się podawane są do publicznej wiadomości w obwieszczeniach.
OdpowiedzTam orzekają lekarze. I nie obrażam się tylko nie pojmuję jak można nie mieć takiej właśnie bazy danych mając wszędzie komputery, żeby nie narażać państwa na stratę czasu a co za tym idzie waszych, podatników, pieniędzy. Przecież mój syn nie jedyny w takiej sytuacji. Poza tym w pewnym momencie naszego życia powiedziałam dość, nie pozwolę się traktować jak śmieć (jeśli będą zarzuty lub pytania - chętnie o(d)powiem) tylko dlatego, że byłam na tyle bezczelna, żeby niepełnosprawne dziecko urodzić. Wyjechaliśmy do bardziej przyjaznego miejsca. Sprawy urzędowe w kraju pozamykane, uporządkowane, został tylko meldunek w mieszkaniu, którego się nie pozbyłam. Tam właśnie w skrzynce znajdował się ten Bardzo Ważny List z wezwaniem. Uprzedzając ataki: czy komuś mającemu ciężko niepełnosprawnego syna, z ogromną historią pełną różnych dokumentów w urzędach w całym kraju, przyszłoby w ogóle do głowy oczekiwać takiego wezwania? Bądźcie szczerzy, proszę. Mam tylko nadzieję, że przyjmą list, latać tam nie będę.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 0:02
@sterlingsilver: Słowem, system jest zły, bo władza nie pozwala wojsku na wgląd w kartoteki zdrowotne obywateli... Wybacz, ale musze zapytać... Serio?
Odpowiedz@sterlingsilver naprawdę uważasz, że każdy mundurowy powinien mieć wgląd w zdrowie każdego obywatela? Od wojskowych szukających niepełnosprawności do policji sprawdzającej w ten sposób czy ktoś ostatnio czegoś wenerycznego nie złapał bo trzeba wyrobić normę wylegitymowań itp krok niewielki. Nie mówię, że na pewno byłoby to nadużywane, ale po mojemu lepiej im narzędzi nie dawać. Jakie narażanie na koszty? 5min na odhaczenie jednego niepełnosprawnego nakomisji to żadne koszty w porównaniu z utrzymywaniem infrastruktury, która pozwoliłaby kontrolować kto i po co sprawdza dane medyczne oraz udostępniać je tylko wtedy, kiedy trzeba i kiedy naprawdę wolno.
OdpowiedzCo to znaczy, że osoba bez nóg nie może walczyć z wrogiem? http://pl.wikipedia.org/wiki/Douglas_Bader A jak nie to , to w razie wojny niepełnosprawny zawsze pomoże na tyłach. Dlatego są kwalifikacje wojskowe, żeby wojsko wiedziało kto ewentualnie na front, kto coś będzie robił na tyłach, a kogo trzeba schować do schronu i będzie chroniony razem z dziećmi, kobietami i starcami. Komunikacja między instytucjami? http://piekielni.pl/47088#comments
OdpowiedzTo wezwania na komisje WKU przychodza teraz do skrzynki? Za "moich czasow" byly roznoszone goncem do domow i wreczane do rak wlasnych...
OdpowiedzJa mam pogląd zbieżny z autorką historii. Rozumiem- są choroby czy też rodzaje niepełnosprawności, które nie są przeszkodą do wykonywania określonych czynności (np. osoba poruszająca się wyłącznie na wózku inwalidzkim mogłaby np. pracować przy komputerze w sztabie wojskowym). Ale są takie przypadki, w których człowiek w żaden sposób nie nadaje się do służby wojskowej- i do tej grupy osoba z głębokim autyzmem w mojej ocenie się zalicza. Wojsko otrzymuje przeogromne bazy danych osób, które z danego rocznika podlegają "powołaniu". Nie chodzi tu o to, żeby wojsku dać możliwość wglądu w zdrowie każdego obywatela. Ale czy to jest jakiś wielki problem, żeby armia nie otrzymywała danych osób, które nie są zdolne same decydować o sobie i mają wyznaczonego opiekuna prawnego? Powiedzmy sobie szczerze- jeśli ktoś ma odebrane prawo zawierania jakiejkolwiek umowy cywilno-prawnej, sam nie może nawet wyrobić sobie nowego dowodu osobistego- to po cholerę armia ma się nim interesować w sensie poboru? Na zasadzie analogii- jeśli 18 lat temu urodziło się załóżmy około 400 tys dzieci, to teraz armia wysyła "bilet" do wszystkich urodzonych?- nawet tych które zmarły trzy dni po urodzeniu?
OdpowiedzJa mam siostrę autystyczną w stopniu głębokim i raz potrzebowałam na studia dokumentu z Urzędu Skarbowego, ponieważ siostra otrzymuje rentę. Siostra jest ubezwłasnowolniona i mam jest jej prawnym opiekunem. Właśnie w tym Piekielnym Urzędzie trafiła na Super Piekielną, która nie chciała wziąć dokumentu siostry z podpisem mamy. Bo przecież to siostra ma się podpisać! Ech, mama poszła następnego dnia do innej kobiety, na szczęście normalniej. A to jedna z wielu takich sytuacji więc pewnie jeszcze nie raz Cię różne instytucje zaskoczą...
OdpowiedzTeraz nazywa się to kwalifikacja wojskowa i jak nazwa wzkazuje służy do zakwalifikowania mężczyzny jako zdatnego do odbycia służby wojskowej, lub niezdolnego do niej. Jeśli twój syn dostałby "bilecik", to błoby to oznaką piekielności, ewentualnie bałaganu. Dostanie kategorię "D" i wszystko będzie git. Naprawdę uważasz, że istnieje tak prosta zależność pomiędzy "prowadzeniem się" kobiety podczas ciąży a zdrowiem dziecka? Czyli palaczka rodzi downa, popijająca płód obumarły, a wzorowa matka, która poczęła w pozycji na misjonarza i przy zgaszonym świetle okaz zdrowia, urody i inteligencji. Ciekawe jakie są te pozostałe przypadłości i czy nie wykryto ich podczas badań prenatalnych. Czy w ogóle takie badania były wykonywane?
OdpowiedzChodzi autorce pewnie o to, że w przypadku palenia czy picia ryzyko zachorowań dzieci jest większe. Cóż, jest to duży obowiązek, wręcz ogromny. Takie dziecko potrzebuje opieki 24/7. A strach o zdrowie dziecka też jest ogromny. Widziałam nie raz jak moja mama się zastanawiała, dlaczego siostra zachorowała, bo u niej choroba objawiła się w 3 roku życia. A do tego czasu rozwijała się lepiej niż rówieśnicy. Trzeba tego bezpośrednio doświadczyć, by zrozumieć autorkę historii. A nie od razu bulwersować się.
OdpowiedzMyślę, że autorka wstawiła ten akapit, by zabezpieczyć się przed tekstami, czy myślami (których już się pewnie w życiu nasłuchała i nacierpiała z tego powodu) typu "ciekawe, jak się w ciązy prowadziła, no to teraz ma", ale jak widać nie chroni to przed tekstami "w drugą stronę". Moja mama zwykła była powtarzać, że jak się psa chce uderzyć, to kij się zawsze znajdzie. Chylę głowę przed jej mądrościa.
OdpowiedzDziękuję Watashi i Kinkaid, zawsze raźniej jak się jest zrozumianym odpowiednio. Tak, właśnie przed takimi tekstami chciałam się zabezpieczyć ale jak widać mogłam sobie darować, ech. Mimo wielu absurdów i uciążliwości dzięki takim osobom jak Wy daję radę.
OdpowiedzWatashi - z tego co wiem to autyzm ma to do siebie, że objawia się właśnie około 3. roku życia
OdpowiedzNiestety polska służba zdrowia jest daleko w lesie za przysłowiowymi murzynami. Idźcie do lekarza i spytajcie się, czy prenumeruje "Lancet?", czy zapoznaje się na bieżąco z najnowszymi osiągnięciami w jego dziedzinie i to nie tylko na naszym podwórku ale też przez literaturę obcojęzyczną? Czy jeździ na fachowe konferencje? Potem wychodzą takie kwiatki że brakuje podstawowej wiedzy na temat autyzmu. Kiedyś poszedłem do psychiatry i powiedziałem że cierpię na prokrastynację to facet nie wiedział co to słowo oznacza, musiał w Wikipedii szukać. Takich mamy fachowców.
OdpowiedzWeź jeszcze porównaj pensje i ilość czasu w samej robocie lekarza tutaj a choćby w Niemczech, żeby daleko nie szukać. Po prostu za to wszystko co wg ciebie lekarze powinni robić najzwyczajniej w świecie nikt im nie płaci! Płacimy na zdrowie żałośnie mało kasy (porównując kwotowo), potem jeszcze przy przejściu przez ZUS i NFZ nie wiadomo co się z tą kasą dzieje (po kiego przez dwie instytucje? i żadna nie jest przejrzysta dla obywatela a każda odcina swoje koszty). Dlatego mamy co mamy. Poza tym po co ma lekarz czytać o najnowszych metodach terapii, jak te leki do Polski wejdą za lata, a i tak nie będą refundoane więc pacjent nei skorzysta? Zmarnowany wysiłek!
OdpowiedzAha, poszedłeś do psychiatry i powiedziałeś, że cierpisz na prokrastynację? Przypuszczam, że samozdiagnozowaną na podstawie wiedzy pozyskanej z internetu? W olbrzymiej ilości przypadków taka diagnoza staje się samospełniającą się przepowiednią. Mam dysortografię, więc nie ma sensu żebym uczył się ortografii. Mam dyskalkulię, więc matematyka mi po prostu "nie wejdzie". Jestem prokrastynatorem, więc nie mogę po prostu ruszyć dupy i wziąć się za siebie. Ilość przypadków prokrastynacji, które wymagają leczenia farmakologicznego czy choćby terapii z udziałem psychologa jest znikoma.
OdpowiedzObawiam się, że nie dożyjemy czasów, kiedy urzędy będą komunikowały się ze sobą ;) Problem nie leży w tym, że mamy niepełnosprawnych się obrażą. Ale pewne sytuacje i wymogi formalne są naprawdę bardzo obciążające. Mój narzeczony jeździ na wózku i uwierzcie, bardzo nam utrudnia życie, jeżeli zamiast jednego urzędu musimy iść do trzech, a w każdym mamy jeszcze 3 piętra do pokonania, bo winda aktualnie nie działa lub w ogóle jej nie ma. Coś, co zazwyczaj zajmuje 15 minut, przeciąga się w godziny/dni/czasem tygodnie - i to jest naprawdę uciążliwe, a już najbardziej, kiedy jakoś dostaniemy się na to piętro i słyszymy, żeby przyjść jutro ;) Wymiana informacji między urzędami naprawdę wielu osobom ułatwiłaby życie.
OdpowiedzDałabym 10 plusów, ale mogę tylko jeden. Serdecznie dziękuję za ten komentarz :)
OdpowiedzAle nie popadajmy w paranoję. Jakim my jesteśmy krajem, żeby oczekiwać iż WOJSKO będzie miało dostęp do poufnych danych obywateli?
OdpowiedzNie do końca tak to musi działać. A gdyby zespoły orzekające o niepełnosprawności raz w roku wysłały do WKU informację o wydanych w tym roku orzeczeniach o niepełnosprawności, z wyszczególnieniem stopni i informacją, do kiedy są wydane? Nie mówię o centralnym rejestrze, w którym będą informacje np. o stanie zdrowia, ale informacja o niepełnosprawności i tak widnieje w wielu instytucjach, więc niekoniecznie jest osobistą i poufną, a dzięki temu oszczędza się czas pracy komisji, pieniądze wydawane na wysłanie wezwań no i trochę nerwów niepełnosprawnych :)
Odpowiedz@g_3: A wojsko i tak musi kandydata samo ocenić, przy okazji weryfikując oryginalność zaświadczenia.
OdpowiedzOk, tego nie podważę - jestem kobietą i się nie znam :D a tak z czysto kobiecego punktu widzenia, nie mogliby zaufać PCPR-om, że niepełnosprawny jest niepełnosprawny? :) mój pogląd na sytuację niekoniecznie dotyczy wyłącznie WKU. Bardziej straszne są dla mnie sytuacje, gdy np. dwa urzędy są w jednym budynku, ale do każdego jest wejście z innej strony. Urzędy zajmują się podobnymi sprawami i nie do końca jasny jest ich podział kompetencji (przynajmniej dla pracowników). No i biegaj sobie, człowieku, z wózkiem dookoła budynku, a potem po schodach... ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 1:05
@g_3: Oczywiście, że mogą zaufać. Banki też moga zaufać osobom wnioskującym o kredyt, a banki krwi dawcom. Ogólnie, każdy moze ufać każdemu i możemy odrzucić wszystko co wiąże się z weryfikowaniem danych... Tylko to chyba nie jest najlepszy pomysł. ;-)
OdpowiedzAle wiesz, orzeczenie o niepełnosprawności jest dokumentem, państwowym. To nie jest słowo matki "mój synek nie może iść do wojska, bo ma chorą nóżkę" ;)biorąc pod uwagę, ile czasu ten papier załatwialiśmy, wydaje mi się, że trudniej oszukać zespół orzekający niż WKU ;) Generalnie zgadzam się z tym, że wojsko nie powinno mieć wglądu w nasze dane... ale może tę jedną kwestię można by w jakiś sposób uregulować? jakaś umowa między WKU a zespołem orzekającym? Obecność przedstawiciela WKU podczas posiedzenia zespołu?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 1:20
W dobie komputerowej są i inne możliwości. Przy takich chorobach jak autyzm, syndrom Dawna, porażenie mózgowe i kilka innych - rokowania są takie same. Cytując sławny w necie list do ZUS-u: "U*ebało mu nogę i juz mu nie odrośnie". I w takich przypadkach, sprawdzanych co roku, czy co dwa lata w dzieciństwie, czy aby na pewno sparaliżowane i czy aby na pewno skośne oczy się nie wyprostowały - ot, w takich przypadkach, gdzie zaświadczenie o niepełnosprawności jest potrzebne, żeby mieć jakikolwiek z wątpliwych "przywilejów" - w takich przypadkach można by mieć mniej biurokracji, a więcej serca w sercu.
Odpowiedz@g_3: Ja tu rozwiązań szukał nie będę, bo za słaby jestem z prawa. Wiem tylko, że komisja powinna obejmować wszystkich i wszystkich klasyfikować. Ja w zasadzie jestem za tym, by klasyfikować też kobiety.
Odpowiedz@kinkaid: Tu nie chodzi o to, by chorych szarpać za szmaty po mieście, jak dla mnie, można zrobić jedną doroczną komisję i na niej wszystkie sprawy urzędowe załatwiać, od pit po WKU i rentę. Nie podoba mi sie za to postulowanie otwarcia banków danych dla instytucji które nie powinny w nich grzebać czy zwolnienie określonych grup na zasadzie "mam taki papier, to innego nie będę wyrabiać".
OdpowiedzPrawda jest taka, że WKU i tak nie jest najgorszym złem... stawiasz się raz i masz z głowy, to jest do przeżycia ;) więc może to szukanie rozwiązań jest hipotetyczne... mnie bardziej męczy debilizm w urzędach "cywilnych", jest go tam dużo więcej i trwa systematycznie, no ale to już temat na zupełnie inną dyskusję :)
OdpowiedzWybaczcie, tu zwykłe absurdem zmęczenie przeze mnie przemawia. Po prostu, zwyczajnie, bez urazy: kto nie przeszedł, ten nie wie. Przekroczyłam zbyt często granice absurdu, żeby nie reagować na takie jak ta historie. I zbyt często, SecuritySoldier, właśnie chodzi tylko o to, by "szarpać chorych za szmaty", nie wiedząc absolutnie nic o kondycji chorego. Bo tak nakazuje Święty Biurokrat. Nie mam nic przeciwko tępieniu fałszywych inwalidów, którzy kosztują podatników krocie. Byle z głową.
Odpowiedz@kinkaid: Rzecz w tym, że właśnie nie chodzi tylko o tępienie. Wszyscy mamy ustawowy obowiązek ochrony ojczyzny, wszyscy musimy zostać sprawdzeni pod kątem przydatności dla tego działania. Osoba chora też powinna być gotowa, też powinna byc zakwalifikowana i w razie czego gotowa do podjęcia działań. Słowem, czy chory, czy zdrowy, KAŻDY powinien zostac oceniony przez komisje WOJSKOWĄ pod kątem potrzeb WOJSKA.
Odpowiedz"Każdy" kto, SecuritySoldier? Każdy kto? Inwalida bez nóg, któremu kazali się stawić na komisję wojskową na trzecim piętrze bez windy, bo taki obowiązek? Poparzony trzeciego czy czwartego stopnia z zanikiem mięśni i z jedynym w tym momencie marzeniem, by się znaleźć poza zasięgiem wzroku ciekawskich? Sparaliżowany z niedowładem, który po raz kolejny musi obcym ludziom opowiadać, jak to nie jest zdolny odsikac i wysrać się w łazience i robi pod siebie w pieluchę? Autystyk, który nic innego nie widzi jak następne obce, wrogie osoby i wpada w histerię? "Każdy" kto?
Odpowiedz@kinkaid: Wymień jeszcze 50 innych schorzeń i wad rozwojowych, idź na całość. Każdy znaczy każdy. Każdy ma obowiązek i bronić państwa i stawić się na komisji. Państwo jednak zwalnia niekiedy z tego obowiązku, np nadając konkretną grupę wojskową lub (olaboga!) zwalniając z konieczności pojawienia się na komisji. Nikt autorce nie powiedział "ma być, mimo, ze jest chory!". Dostał wezwanie o treści "stawić się tu i tu, dnia tego i tego" na które może odpowiedzieć, rękami matki, że jako osoba ubezwłasnowolniona i chora się nie stawi i wiesz co? Najpewniej to wystarczy. Najwyraźniej, tak jak autorka i kilka innych osób, nie rozróżniasz wezwania od samej komisji lub też uważasz, że najodpowiedniejszą postawą jest stanie okoniem.
OdpowiedzWiesz, prawda pozostaje taka, że jak nie skosztujesz, to nie wiesz, jak smakuje. Autorka ma dość komisji. Ja mam dość komisji. Wszystkie matki niepełnosprawnych, które znam, mają dość komisji. Ciekawe, dlaczego. I za każdym razem, jak patrzę prosto w oczy lekarzowi z następnej komisji, czy biurwokracie z następnegio urzędu, to opuszcza wzrok. Ciekawe, dlaczego.
Odpowiedz@kinkaid: A ja mam dość podejścia "bo mnie już to taaaak męczy". Twoje podejście opiera się na typowym schemacie "pokrzywdzona jestem, dajcie mi spokój, swoje wycierpiałam to moge więcej (chcieć)". Tragedia czy problem na jednym polu, nie zwalniają Cie z przestrzegania zasad na innych. Nie rób z siebie męczennicy. Jak pisałem, ja też mam dość - dość postawy jaką reprezentujesz. Co zamierzasz zrobić by ulżyć mi w niedoli?
OdpowiedzPortal pewnego poziomu, więc zmusza do pewnych wypowiedzi... Zostaw schematy, bo nie są tu na miejscu. Tu nie ma schematów. Tu są matki, ojcowie (mniej, ale są) zmęczone i znudzone takimi elementami. Proszę cię, określ Twoje wymagania w zakresie pieniężnym i prawnym, jeśli chodzi o Twój kręgosłup. Powtarzam pytanie: Co byś dał/chciał za małe złamanie w okolicach C4?
OdpowiedzObcy język - czasem niezrozumiały. Czwarty krąg szyjny - C4
Odpowiedz@kinkaid: Powiem szczerze, nie mam bladego pojęcia o czym ty mówisz, dlatego odniose się do tego, co rozumiem. Nuda i zmęczenie to nie są zjawiska mierzalne i na bank nie są też wyznacznikiem jakichkolwiek ulg. To że czujesz się pokrzywdzona nie daje Ci prawa do łamania zasad, to moze być najwyżej impuls do podjęcia próby ich zmiany.
OdpowiedzSprawa prosta: Ile byś dał/chciał za Twój złamany kręgosłup?
Odpowiedz@kinkaid: A w jakim przeliczniku i kontekście? I co to ma do rzeczy przepraszam bardzo?
OdpowiedzW przeliczniku?? No proszę Cię bardzo... Ty zrób przelicznik :) W kontekście, że na ten przykład wychodząc od babci poślizgnąłeś się na schodach... I jebut! Życie się pizgnęło...
Odpowiedz@kinkaid: Moze ja już skretyniałem od tej nocnej nauki na egzamin, ale za cholerę nie wiem co Ty chcesz mi przekazać. Jedno z drugim nie ma absolutnie ani grama powiązania. Chyba w sowim oburzeniu i psioczeniu troche się zagalopowałaś?
OdpowiedzWymiana informacji tak. Udostępnianie delikatnych informacji nie. Ludzie, serio jesteście za praktycznie zlikwidowaniem tajemnicy lekarskiej?! Poza tym sam fakt niepełnosprawności nie przesądza o niezdolności do służby. Powiedzcie mi w oczy że osoba na wózku nie mogłaby w razie potrzeby służyć w logistyce na przykład.
OdpowiedzInformacja o niepełnosprawności nie jest poufną informacją lekarską... Sami ją upaństwawiamy, zanosząc dokumentację medyczną do PCPR-u, żeby wydali orzeczenie o niepełnosprawności, które następnie zanosimy do MOPS-u, żeby uzyskać prawo do zasiłku pielęgnacyjnego, potem do PFRON-u, żeby móc dostać dofinansowanie do sprzętu rehabilitacyjnego, na który samodzielnie w życiu nie będzie nas stać itd. Jeżeli na WKU i tak mam dostarczyć potem swoją dokumentację, to właściwie nie mam nic przeciwko, żeby wysłał ją tam któryś z urzędów, w którym i tak ciągle bywam. tak sobie myślę, że gdyby urzędy "cywilne" działały sprawnie i potrafiły wymieniać między sobą informację, to żadna z nas by się tej WKU nie czepiała... Ale to jest po prostu ta jedna kropla za dużo...
Odpowiedz@g_3: Istotą tajności w tym wypadku jest fakt, że nikt Cie nie zmusza do ujawniania tych danych. Ponadto, to gdzie one trafiają też zależy od Ciebie, a przy proponowanym przez Was rozwiązaniu nikt by nad tym nie panował.
Odpowiedzto może przy wniosku o wydanie orzeczenia mogłaby być formułka "wyrażam zgodę na przesłanie informacji o mojej niepełnosprawności do WKU?" wtedy również byłoby to najzupełniej dobrowolne. I uwierz, gdyby w innych urzędach było wszystko w porządku, żadna z nas nie burzyłaby się na WKU. Ale postaw się np w perspektywie matki, która po raz setny musi tłumaczyć urzędnikom (w tym wypadku wojskowym), dlaczego jej dorosły syn nie może pozostawać bez opieki... Gdyby nie ilość durnych pytań i komentarzy, które słyszymy (zarówno od urzędników, jak i ludzi po prostu będących tam w tym samym czasie), absurdalnego biegania po setki razy z tymi samymi dokumentami, nie byłoby problemu... Gdyby WKU była trzecim, a nie setnym miejscem, z którym trzeba się użerać...
Odpowiedz@g_3: Wszystko ok, ale psioczycie nie na tamte urzędy, tylko na WKU. Do tego pojawiły się tu seksistowskie głosy i obrażanie sie na krytykę - to też wytłumaczy się "urzędami"?
Odpowiedzzawsze możesz wytłumaczyć okresem - wtedy będzie po równo seksizmu i feminizmu ;) samo WKU nie jest jeszcze takie złe, już pisałam, że stawiasz się raz i masz z głowy... zresztą ja z WKU i tak nie miałam osobiście przyjemności, bo mój B. przerobił ten temat zanim się poznaliśmy. Ja bardziej marudzę na całość systemu, uważam że należałoby poszukać rozwiązania, które umożliwi wymianę informacji między urzędami - rzecz dyskusyjna, czy WKU też w to włączać... nie chodzi o to, że się obrażamy (przynajmniej ja :P), ale mamy zupełnie inną perspektywę patrzenia, a po prostu (przynajmniej dla mnie) temat wyszedł przy okazji WKU... Jak się zmobilizuję, to opiszę kiedyś, czemu tych urzędów tak nie lubię :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 10:17
Nie wiem, jak w Polsce, ale tu, gdzie mieszkam, są dwie komisje lekarskie do określania stopnia niepełnosprawności. Na pierwszy ogień idzie niesprawność fizyczna, a zaraz potem "handicap", czyli to, jak ta niepełnosprawność odbija się na relacji ze społeczeństwem, czyli w jakim stopniu inwalidztwo hamuje lub nie pozwala na normalne życie. Można mieć dużą niepełnosprawność, a "handicap" niewielki, bo ma się np głowę jak Einstein a nóg w ogóle. Lub też można mieć sprawne wszystkie kończyny, a w głowie taki chaos, że "handicap" jest najwyższego stopnia. I takie papiery trzeba pokazywać za każdym razem, gdzie potrzebne, albo i niepotrzebne - ale i tak trzeba - więc przestańcie pisać o tajemnicy dokumentów, bo takowa w tym przypadku w samej rzeczy nie istnieje. Oskarżasz mnie, SecuritySoldier, o postawę "pokrzywdzona jestem, dajcie mi spokój, swoje wycierpiałam to moge więcej (chcieć)". I o nieprzestrzeganie zasad. A przynajmniej chęć ich obejścia. Więc pytam się Ciebie, na ile byś wycenił własny kręgosłup/nogi/mózg/niepotrzebne skreslić. Czy po siedemnastej wizycie lekarskiej (i kilkudziesięciu biurowych, z czego większość bezsensownych) nie zacząłbyś uważać, że jednak jakiś mizerny "przywilej" z racji Twojej kondycji się należy? Tylko proszę Cię, bądź szczery - choćby sam przed sobą. Bo ja Ci odpowiem tak: dałabym wszystko, łącznie z własnym zdrowiem, by móc podziękować za to, co duża część osób uważa za "przywileje", żeby tylko móc zobaczyć córę jak stoi w kolejce. Po cokolwiek. Problem w tym, że dopóki nie poznasz na własnej skórze, to nie zrozumiesz. A poznania na własnej skórze nie będę życzyła nikomu. Więc pozostają mi jałowe dyskusje. Pozdrawiam i życzę żelaznego zdrowia.
Odpowiedz@kinkaid: Bullshit. Znów usiłujesz grać na emocjach. Brak argumentu, rozsądnego argumentu dla wyjaśnienia agresywnej postawy? Bo zmęczenie, nuda... Brak argumentu w dalszej dyskusji? Bo to sam sobie wyceń, ile jesteś wart! Brak pomysłu na odparcie zarzutów? Ja bym nic nie chciała, byleby było dobrze, ale jak nie jest, to ja chcę! Teatrzyk. Zachowanie rodem z przedszkola. Tyle. Szczerze? Gdybym był osobą niepełnosprawną albo za taką odpowiadał i zaczął myśleć tak jak Ty, odgryzłbym sobie rękę z tego tytułu. Za to że sam sobie wymyślam bariery i jeszcze oskarżam za nie innych. I nie, zanim rozpoczniesz kolejną koźlą pieśń, nie chodzi mi o Twoją czy Twojej córki sytuację. Chodzi mi o ten konkretny przypadek, gdy Ty i autorka zeszłyście poniżej poziomu i tragedią własnych dzieci usiłujecie się tłumaczyć.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 10:30
Security, nawet nie masz pojęcia, jakie stalowe jaja muszą mieć rodzice dzieci niepełnosprawnych. I jaką kontrolę nad emocjami. Tylko członek mnie strzela, kiedy po raz kolejny próbuję rozmawiać ze ślepym o kolorach. Mea culpa. Powinnam się już nauczyć, że to bez sensu, a ja głupia ciągle próbuję tłumaczyć.
Odpowiedz@kinkaid: No i masz kolejny argument, "TY nic nie rozumiesz!", rzecz jasna do niczego więcej już nie nie odniesiesz, bo i jak?
Odpowiedz"Koźla pieśń, postawa jak z przedszkola, sowie oburzenie i psioczenie, teatrzyk" - to tylko niektóre z Twoich argumentów, SecuritySoldier. A jak g_3 proponuje rozsądne wyjście z sytuacji, to odpowiadasz, że Ty tu rozwiązań szukać nie będziesz. Przeszkadza Ci fakt, że używam emocji, zamiast chłodno zakrzyknąć "tajest! panie kapitanie!" i wykonać rozkaz, chociaż uważam go za szkodliwy i absurdalny. Przenosisz władzę wojskową nad jakąkolwiek cywilną twierdząc, że "wojsko i tak musi kandydata samo ocenić, przy okazji weryfikując oryginalność zaświadczenia" i że "czy chory, czy zdrowy, KAŻDY powinien zostac oceniony przez komisje WOJSKOWĄ pod kątem potrzeb WOJSKA". A ja twierdzę, że istnieją przypadki, gdzie ten "każdy" jest absurdem, stratą czasu i niepotrzebnym zawracaniem głowy. Czy w WKU, czy w jakimkolwiek innym urzędzie. I się nie zrozumiemy, bo słynny punkt widzenia zależy od równie słynnego punktu siedzenia.
Odpowiedz@kinkaid: No niestety, przez sesję zapomniałem o Tobie, ale już jestem, juz jestem (wyśle Ci przypomnienie na pw, żeby nie było). 1. To moja droga, nie są moje argumenty, to są określenia na cyrki jakie odstawiasz grając ludziom na emocjach. 2. A zaiste, nie będę, i co teraz? Nie jestem posłem na sejm, nie ja czuje potrzebę zmian - czemu ja mam szukać rozwiązania WASZYCH problemów? Ja tylko stwierdzam, ze z mojej perspektywy, nie dość, ze nie macie racji, to jeszcze usiłujecie zakrzyczeć głosy rozsądku. Jak na razie, doczekałem się tylko kolejnych emocjonalnych wpisów. 3. Przeszkadza mi, że swoją tragedię wykorzystujesz jako argument w dyskusji z nią nie związanej. Tylko i aż tyle, bo nie trawię bezczelnego wykorzystywania takich rzeczy. 4. Tak, w Twoim wypadku punkt widzenia umiejscawiasz gdzieś na krzyżu lub innych, podobnych okolicach, bo przecież nie moze być tak, ze problemem jest Twoje podejście i nastawienie, prawda? Ty jedna wiesz co jest dobre i nikt inny nie może wiedzieć, nikt kto nie ma w rodzinie inwalidy.
OdpowiedzNo i chwała Bogu, że nie jesteś posłem na sejm, nie czujesz potrzeby zmian i nie szukasz rozwiązania NASZYCH problemów. Lepsi od Ciebie będą się bić o prawa tych, co głosu nie mają.
Odpowiedz@kinkaid: I tyle z prób markowania rzeczowej argumentacji, co?
OdpowiedzMylisz pojęcia, żołnierzyku. Mylisz świadome zaakceptowanie ciężkiej sytuacji i odwagę do przyznania się do niej z płaczliwością i narzekaniem. Mylisz zaangażowanie i dążenie do zmian na lepsze i rozsądniejsze z upartością i stawaniem okoniem. Mylisz otwartość i empatię z graniem na ludzkich uczuciach. A co najważniejsze, bierzesz za postawę godną wyróżnienia głupie akceptowanie w milczeniu i z zaciśniętymi zębami każdego cierpienia i nieprawości, bo to tak dumą napawa, kiedy się nie płacze! A taka postawa sprawia tylko to, że jak ci hemoroid wyskoczy w wieku lat trzydziestu, to umierasz w wieku lat osiemdziesięciu z kwaśnym grymasem na twarzy i w zakrwawionych gaciach. Więc przestań już argumentować moim brakiem argumentów, bo ja walczę codziennie i z zapałem, a Twoja postawa jest taboretowo pasywna i nic a nic mnie nie przekonywuje o swojej słuszności. I cały guzik mnie obchodzi, czy rozumiesz, czy nie. Życzę miłego dzionka.
Odpowiedz@kinkaid: No i w końcu wiemy co myślisz! Ale chyba wypsnęło Ci się niechcący, co? 1. Po co obrażasz ad personam? Ja ograniczyłem się do skomentowania Twojego zachowania, Ty tak nie umiesz? 2. W końcu pokazałaś, że swoją wartość (przynajmniej w tej rozmowie) definiujesz przez tragedię w rodzinie. Gratuluje, teraz, po uświadomieniu sobie problemu, musisz go jeszcze zwalczyć, bo taka postawa jest karygodna. 3. Nie grasz na emocjach? A co to jest pierwsza część Twojego komentarza? Mi się wydaje, ze tam merytoryki nie ma nawet grama, a za to jest duuużo demagogii i odwołań do Twojego rzekomego męczeństwa. 4. Walczysz? Owszem, ale nie z systemem, a ze mną i wszystkimi którzy maja inne poglądy niż Ty. Widać to wyraźnie po Twoich komentarzach. Gdybyś walczyła z systemem, pisałabyś petycję o zmianę tak krzywdzącego Cie stanu rzeczy. Inna sprawa, że taka walka wymaga wskazania i udowodnienia takich krzywd, a z tym, jak widać, masz chyba po prostu problemy. Obrażanie adwersarzy w sieci NIE jest walką, a czas jaki na nie poświęcasz mogłaś spokojnie poświęcić pisaniu petycji czy obywatelskiego projektu ustawy. Jak pisałem, stylizujesz się na męczennicę, ale Ci to nie idzie, patrząc nie tylko po moje reakcji.
OdpowiedzOczywiście przeciwko mnie sami faceci, nagle pełni zrozumienia dla urzędów, a jak trzeba kobietę zrozumieć to szukaj wiatru w polu :-(
OdpowiedzOczywiście, od razu problem, bo krytycy mają fallusy - to zmowa! Wybacz, ale tym komentarzem po prostu pokazujesz, że sama jesteś jak ten urząd - nie znosisz innego punktu widzenia niż Twój i oczekujesz dostosowania się.
OdpowiedzI tu piękna teoria upada, bo ja też nie jestem zwolenniczką postawy autorki.
OdpowiedzSpróbujmy wejść na oddział dziecięcy i policzyć czuwające nocą matki, potem policzyć ojców. Potem pójść do pediatry i w kolejce zrobić podobne rozliczenie. Po tym pojechać na jakikolwiek turnus rehabilitacyjny i spisać idem. Ale to tylko taki stronniczy, feministyczny komentarz... ;)
Odpowiedz@kinkaid: "Spróbujmy wejść na oddział dziecięcy" - próbowałem, zaczęli krzyczeć "pedofil" i "porywacz", a potem uderzyli mnie w nos. :( Jak zatamować krwawienie? Ale to taki żartobliwy, rozweselający komentarz.
OdpowiedzTamponem, Security, tamponem. Może być z tych "damskich" ;)
Odpowiedz@sterlingsilver dawno, dawno tak seksistowskiego tekstu nie słyszałem! @kinkaid - a źródłem tego, co piszesz, jest tak naprawdę Kodeks Pracy a nie wola ojców. O woli matek nie moge się wypowiedzieć, możliwe że też ma coś do tego.
Odpowiedz@kinkaid Zwykle to mężczyzna więcej zarabia. W przypadku długiej choroby dziecka lepiej, jeśli to mniej zarabiająca matka zrezygnuje z pracy i zajmie się opieką, natomiast ojciec zapewni środki na utrzymanie. @sterlingsilver Pardon, jak mam rozumieć istotę, która spóźnia się pół godziny na umówione spotkanie, a potem twierdzi, że to moja wina, bo ona myślała, że się spóźnię? Taki mały absurd z linii damsko-męskiej.
OdpowiedzTo nie jest żadna wojna płci. Po prostu, ze względów, które tu podałeś, to matki z reguły opiekują się dzieckiem i załatwiają różne z nim związane sprawy. A matki dzieci niepełnosprawnych często mają na swoich barkach cały trud sytuacji i równie często spotykają się z niezrozumieniem. Ze strony panów trochę częściej, choć nie jest to żadną regułą.
OdpowiedzChwilę, wypowiedziałam się chyba jako trzecia przeciwko autorce, a mężczyzną się nie czuję.
OdpowiedzBo faceci są, chlip, bezduszni i, chlip, nie rozumieją kobiet... Mam PMS, musicie mi wybaczyć ;(
OdpowiedzKolegę wezwano na komisję wojskową. Chłopak od urodzenia choruje m.in. na zanik mięśni - po 18 urodzinach już do tego stopnia, że nie dał rady sam podnieść szklanki do ust. Wózek, bezwład, waży chłopina może ze 30 kg, może i tyle nie. Komisja była na wysokim 1 piętrze budynku bez wind i podjazdów, z bardzo wąską klatką schodową. Mama kolegi zapytała lekarzy, czy mogliby zejść do syna, bo nie da rady sama go tam zanieść czy wciągnąć. Odmówili, twierdząc, że chłopak sobie poradzi. Trzeba było widzieć ich miny - jak opowiadał kolega - gdy został do sali wniesiony na wózku przez dwóch robotników z pobliskiej budowy, wielkich chłopów ubabranych cementem i wapnem :)
OdpowiedzMając tak ciężko chorego syna matka na pewno była już umęczona do granic możliwości i pewnie dlatego nie zrobiła awantury, a należała się. Ja nie zaniecham, bo jeszcze siły mam troszeczkę. No chyba, że nie będzie potrzebna, w co wątpię.
Odpowiedza ja uwazam, że jest to piekielne, że wojsko wysyła do każdego zawiadomienie o komisji. Powinni być poinformowani o takich rzeczach, jak niepełnosprawność potencjalnego żołdaka. Nie dziwię się autorce, że się zdenerwowała, 18 lat musiała wysłuchiwać opinii lekarzy a teraz jeszcze wezwanie na komisję. Wy naprawdę nie czujecie komizmu tej sytuacji? Czemu w dobie komputeryzacji wojsko nie jest informowane o takich rzeczach? Ja rozumiem sytuację, kiedy ktoś nagle zachoruje, z dnia na dzień, ale chłopak od urodzenia jest chory, każdy wie, że autyzm jest nieuleczalny, chyba nie zabiłaby nikogo odpowiednia adnotacja z aktach.
OdpowiedzBo wojsko nie ma prawa o takich rzeczach wiedzieć. Jak rany, po to jest ta komisja, by takie rzeczy sprawdzać. Czy policja ma dostać wykaz osób głuchych, zeby nie pytać czy coś usłyszały, i ślepych, by nie pytać czy czegoś nie widziały? T_T
OdpowiedzSS wojsko powinno mieć takie informacje, nie widzę w tym nic złego. Tak samo policja mogłaby się nie blaznic i nie pytać osoby głuchej jak pień czy coś słyszała. Mowie to teraz całkiem szczerze - nie rozumiem czemu takie informacje są niedostępne dla wojska, skoro ułatwiłoby to życie wielu osobom a w szczególności tym chorym. Autorka dobrze zauważyła ze atakują ja mężczyźni tutaj. Kompleks jakiś SS? Boli cię, ze ty się stawić musiałeś a taki "kategorii D" by sir stawić nie musiał?
Odpowiedz@elda24: Chyba po prostu bardziej zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji niż Ty czy autorka, choć nie wiem czy jest to związane ze stanem posiadania mojego krocza. Czemu wojsko ma nie mieć dostępu do naszych prywatnych danych? Bo to będzie prowadziło do nadużyć, a w konsekwencji do totalitaryzmu. Pewnie nie wiesz, ale tak to właśnie zazwyczaj sie zaczyna lub kończy. Służby państwowe mają określoną jurysdykcje i tego się trzeba trzymać. Dla własnego wygodnictwa nie godzi się rezygnować z wywalczonych praw, a odmawianie ich innym (np mnie, bo ja za takim rozwiązaniem się nie podpisuje) to już szczyt.
OdpowiedzSecuritySoldier, mysle ze ludzie z ktorymi tutaj dyskutujesz nie zdaja sobie sprawy jakim ogromnym dobrodziejstwem jest fakt, ze w naszym kraju pewne instytucje NIE dziela sie ze soba informacjami. A wystarczylaby odrobina wiedzy o zasadach funkcjonowania wspolczesnych demokracji. W tym w Polsce.
OdpowiedzPowaga sytuacji- nie bądźcie śmieszni. A wasze przekonanie o tym, ze wojsko tak na prawdę nic o was nie wie jest piękne.
Odpowiedz@elda24: Jest różnica miedzy znajomością adresu zameldowania (wiedza niezbędna każdej służbie mundurowej) a wiedzą na temat Twojej grzybicy dużego palucha u lewej stopy. Z resztą, co to ma być za argument "a oni i tak swoje wiedzą!"? Czemu to ma służyć? Jakieś dane na poparcie tej niewypowiedzianej tezy? Idąc Twoim tokiem rozumowania, to może zobowiążemy każdego obywatela do pisania pamiętnika, który będzie przeglądać jakiś odgórnie narzucony koordynator? Wtedy WKU nie będzie wzywać też ludzi w depresji i przewlekle zmęczonych!
Odpowiedz@SecuritySoldier, po liczbie minusów przy twoich komentarzach stwierdzam, że naród to jednak ciemny jest (ewentualnie jacyś antyfani minusują ze swoich kilku kont).
Odpowiedzhmmm historia na pewno jest prawdziwa,ale nie moge sie zgodzic ze osoba autystyczna nie bedzie w stanie funkcjonowac samodzielnie!!! obecnie jest wiele przypadkow, ze dzieci sa prowadzona w taki sposob, ze uczeszczaja do szkoly masowej i osiagaja w niej bardzo dobre wyniki... to wszystko poprostu zalezy od... wielu czynnikow!
OdpowiedzW tym od stopnia upośledzenia - autyzm autyzmowi nierówny. Jednemu rehabilitacja pomoże na tyle, że będzie w miarę normalnie funkcjonował w społeczeństwie, inny do końca swoich dni będzie potrzebował pomocy. Autorka podała zbyt mało wiadomości o tym, jakie problemy wywołuje choroba jej syna (i dobrze, bo nie jest to istotne dla samej historii), by można było ot tak oceniać, co jej potomek będzie w stanie robić samodzielnie, a co nie.
Odpowiedzto teraz z drugiej strony-opiekun prawny nie dopełnił ustawowego obowiązku i NIE POWIADOMIŁ WKU o zmianie adresu/miejsca pobytu trwającego powyżej 3-mcy, szczególnie w przypadku pobytu za granicą. A tak na marginesie- cywilne orzeczenia nie są "honorowane" przez naszą niezwyciężoną Armię i odwrotnie,dlatego są wojskowe komisje lekarskie
OdpowiedzKomisja wojskowa ma sprawdzić czym mógłby się zajmować w czasie wojny. Gdyby było jak chcesz to dało by się papiery "niezdatny do niczego" i siedział by w schronie, a może byłby w stanie opiekować się rannymi czy przekazywać informacje. Wojsko powinno osobiście ocenić zdolności obywateli do obrony kraju a nie liczyć na słowo honoru bo nie sądzę żeby w dokumentach było uwzględnione jak bardzo jest chory. Piszesz że atakują Cię faceci? Może kobiety nie do końca wiedzą po co jest taka komisja i dlatego się nie wypowiadają? Pozdrawiam :)
OdpowiedzSorry, 19-letni autysta z mózgiem pięciolatka, oglądający krecika i machający papierkiem przed nosem z tępym wzrokiem... No cóż, dzięki bardzo za taką opiekę.
Odpowiedzjestem kobietą i nie zgadzam się z autorką. po pierwsze, skąd komisja ma wiedzieć, że jej syn ogląda krecika machając papierkiem przed nosem z tępym wzrokiem? argument o przekazywaniu danych lekarskich jest po prostu śmieszny, więc nie trzeba tego komentować. na koniec: skąd oni, do cholery, mogą wiedzieć, że mieszkacie za granicą i stawienie się na komisję wiąże się z kosztami? oficjalnie mieszkacie nadal w Polsce, więc przyjście na komisję i złożenie kilku papierków nie jest czymś niemożliwym do wykonania.
OdpowiedzA syn był szczepiony? Bo jeśli tak, to szczepionka mogła się choroby przyczynić. Wśród znajomych w rodzinie był przypadek, również epilepsji, dziwnym trafem z nasileniem po okresie szczepień.
Odpowiedzapplancer, jestes ostatnim czlowiekiem na ziemi ktory w to wierzy. zapytaj jakiegokolwiek lekarza. albo poczytaj: http://www.nytimes.com/2010/02/03/health/research/03lancet.html?_r=0
OdpowiedzUhahahaha...
Odpowiedz@AnnaKarenina A jakiego lekarza - takiego, co jest na procencie w firmie farmaceutycznej produkującej szczepionki zawierające tiomersal? Z drugiej strony osobiście znam dwie osoby, które przeszły zapalenie mózgu (zakończone niepełnosprawnością w stopniu znacznym) po szczepionce na odrę i wiem, że było więcej takich przypadków, choć akurat w tej sytuacji winni byli raczej lekarze, którzy dopuścili do szczepienia przeziębione, czy wręcz chore dzieci.
OdpowiedzSkąk WKU ma wiedzieć że twój syn jest chory?
OdpowiedzAutorko, zamiast się oburzać, że Twój syn dostał papierek, który dostali wszyscy jego rówieśnicy w Polsce to może zrób to co najprostsze i złap za telefon? Zadzwoń, wytłumacz sytuację i zapytaj czy wystarczy ksero dokumentacji wysłane pocztą/faksem czy jednak chłopak musi przyjść, odhaczą jego nazwisko i więcej tego miejsca nie będziecie widzieć?
OdpowiedzRazi mnie określenie 'dzieciątko' w odniesieniu do 19 latka. Ale ad rem: Zadzwoń, zapytaj, czy syn musi się stawić osobiście, czy wystarczy dowieźć komplet dokumentów o niepełnosprawności. Nawet, jeśli będziesz musiała się z nim stawić w WKU to z pewnością otrzyma kategorię wykluczającą ze służby wojskowej i jakiejkolwiek zastępczej.
OdpowiedzHahaha co dostałaś???Przepraszam ale to już paranoja.Weź syna dokumenciki idźcie na tę komisję i zapytaj do jakiej jednostki go wezmą?Zobaczysz jaka będzie ich reakcja.Uwierz warta Twoich nerwów.Powodzenia i sił w walce z porąbaną rzeczywistością.Trzymam kciuki.
OdpowiedzJa przepraszam, ale co Cie tak bawi? On nie dostał rozkazu stawienia się w jednostce, ale wezwanie na komisję kwalifikacyjną...
OdpowiedzA dlaczego niby mają jakoś dziwnie zareagować? Nie on jeden jako niepełnosprawny został wezwany na komisję wojskową, przed nim było i po nim będzie wielu innych. Chodzi o dopełnienie formalności.
OdpowiedzAutyzm, autyzm, autyzm... Jeśli byłby połączony z wyjątkowymi uzdolnieniami w kierunku matematyki czy pokrewnym, to SKW/SWW wita.
Odpowiedz@blackpoli: No dokładnie! Jan Mela, o którym wszyscy w okolicy wiedzą, że jest niepełnosprawny, też dostał wezwanie na komisję wojskową - jest z ostatniego rocznika, kiedy służba była jeszcze obowiązkowa. Stawił się, stwierdzili, co było wiadome i tyle. Nikt z tego tytułu afery nie robił. Papierologii stało się za dość, dziękujemy, do widzenia.
OdpowiedzZałożyłam konto, głównie po to, żeby skomentować ten wpis. Na co dzień pracuję wyłącznie z osobami z autyzmem i Zespołem Aspergera i szczerze mówiąc nie rozumiem oburzenia autorki, może inaczej rozumiem, ale jest ono bezzasadne. Orzeczenie o niepełnosprawności, diagnoza ect. to informacje poufne, dodatkowo historia choroby psychiatryczna (a większość z pacjentów taką ma) podlega dodatkowej ochronie. Nie każdy rodzic, życzyłby sobie by to było przekazywane komukolwiek - jego prawo. Czy na prawdę zależałoby nam na tym by komisje puszczały "w świat" te dane? Wielu rodziców nie przystępuje do wyrobienia orzeczenia właśnie z obawy, że jak w szkole czy w przyszłej pracy ktoś się dowie o orzeczeniu ich dziecko będzie miało kłopoty. Rozumiem, że w tej sytuacji najbardziej piekielna jest podróż "na próżno" ale nawet nie wiemy czy komisja po okazaniu dokumentów będzie wymagała stawienia się syna. Zwróćmy również uwagę, że w orzeczeniu o niepełnosprawności jest informacja czy dziecko jest zdolne do samodzielnego stawienia się na komisję lekarską. Więc zamiast rzucać gromy to po prostu cieszmy się, że dokumenty te nie są przekazywane każdemu potencjalnie zainteresowanemu (WKU, szkoły, urzędy, banki) - kto wie może jeszcze policja na wszelki wypadek. Właśnie o to chodzi, że to my mamy decydować komu pokażemy nasze orzeczenie a nie pozwalać robić to za nas. Czy to na prawdę nie jest oczywiste??? W tym całym urzędniczym szaleństwie to aż tak piekielne nie jest. ps. błagam nie mówcie/piszcie "autystyk", a osoba z autyzmem, przecież mówimy osoba z zespołem Downa, a nie "downiątko" czy Down.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 9:49
Skoro na codzień pracujesz z osobami z autyzmem, to może powiesz mi, jako ktoś, kto wie - czy naprawdę absolutnie żaden z nich nie ma żadnej szansy odegrać żadnej roli w obronie ojczyzny, gdyby przyszło walczyć na granicach albo i na terytorium Polski? Czy też możliwe są przypadki, że mimo autyzmu mógłby?
OdpowiedzNa to pytanie trudno odpowiedzieć, bo zależy to od stopnia nasilenia objawów. Poza tym nie wiadomo, czym jest autyzm: czy jedną chorobą o wielu postaciach, czy wieloma chorobami. Mówi się raczej o zaburzeniach ze spektrum autyzmu. Ale podchodząc statystycznie - osoba cierpiąca na "klasyczny" autyzm (tzw. kannerowski) raczej nie odegra roli, o jaka pytasz. To jedna z najcięższych niepełnosprawności łącząca zaburzenia zachowania, upośledzenie umysłowe i brak zdolności do nawiązywania kontaktów społecznych. Jest jeszcze tzw autyzm wysokofunkcjonujący (np ZA), sawantyzm, hiperleksja. Osoby takie miewają nadnaturalne zdolności kierunkowe, ale sa też - to decyduje przy diagnozie - poważne zaburzenia rozwoju społecznego. Nie wiem, czy dobrze jest powierzać takim osobom sprawy związane z obronnością kraju - to jednak nie książki P. Dicka, tylko realny świat.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 11:59
Ale np z syndromem Aspergera czemu nie?.. Skoro na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, to czemu się oburzać, że komisja śmie nie traktować wszystkich z autyzmem hurtem jako niezdolnych?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 12:21
Jak już napisałem ZA to również poważne zaburzenia rozwoju społecznego. W jakim charakterze miałby ktoś nie rozumiejący najprostszych kodów społecznych, miewający cechy charakteropatii i trudności w logicznym, abstrakcyjnym myśleniu pracować w wojsku? Przede wszystkim osoby takie bywają nieprzewidywalne. Masz na myśli kogoś w rodzaju Kima Peeka? Od tego są komputery i bazy danych.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 12:40
@gorzkimem Spójrz na to z perspektywy czasu W. Czysto hipotetycznie (bo niestety nie posiadamy takiego sprzętu): do obsługi satelity nie potrzeba młodego i silnego człowieka. Można posadzić tam kogoś nawet z tym całym Zespołem Aspergera, a sprawnych wysłać na front. Tak właściwie to do obsługi radaru nie potrzeba nóg. Tutaj mamy przypadek autyzmu, którego osobiście nie zakwalifikowałbym do służby, ale to powinna ocenić wojskowa komisja lekarska. W tym celu przysyła pismo... I nagle okazuje się, że: "ale jak to, to oni niepełnosprawnemu każą przyjść do WKU?!"
OdpowiedzO tym, że nie widzę nic zdrożnego w wysyłaniu wezwań do WKU osobom niepełnosprawnym napisałem w swoim pierwszym komentarzu pod tą historią. Natomiast jeśli chodzi o osobę z ZA obsługującą satelitę, to też już napisałem - takie osoby bywają nieprzewidywalne. I co, za nią należy posadzić drugiego człowieka kontrolującego, czy ten z ZA robi wszystko prawidłowo? Nie przeczę - może są takie osoby z ZA czy z innymi zaburzeniami, które mogłyby być przydatne czy wręcz pożądane, ale tego nie stwierdzisz na WKU - raczej jakieś rekomendacje placówek badawczo-naukowych, czy coś w tym rodzaju.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 13:08
Do WKU należy się stawić z zaświadczenaimi o posiadanych umiejętnościach, które mogą być przydatne z perspektywy armii. Czymś takim w przypadku osoby z ZA jest zaświadczenie od psychiatry, że nie jest nieprzewidywalny i może zostać skierowany do pełnienia funkcji poza linią.
OdpowiedzWspółczuję choroby syna i zycze duzo sily. Chce jednak napisac ze nie kazda instytucja a juz napewno WKU musi wszystko wiedziec o kazdym obywatelu. Tak jak tu koledzy pisali zaniesc papiery i bedzie po sprawie.
Odpowiedz@gorzkminem: ale zajrzałeś(łaś) pod link od AnnyKareniny chociaż? Tutaj po polsku: http://www.kta.krakow.pl/2010/02/szczepionka-mmr-a-autyzm-ostateczne-rozstrzygniecie/
OdpowiedzTo mniej więcej mam na myśli. Do kogo mam się zwrócić o opinię - do lekarzy uwikłanych w rozgrywki między sobą? Oczywiści autyzm był zanim wymyślono jakąkolwiek szczepionkę, ale z drugiej strony badania w sprawie MMR były chyba pierwszymi badającymi to zaburzenie od strony "organicznej", bo wcześniej skupiano się raczej na teoriach psychodynamicznych. Chodzi mi o to, że wyśmiewanie jednych "autorytetów" i powoływanie się na inne, w sytuacji kiedy - jak już pisałem - nie wiadomo czym ten cholerny autyzm tak do końca jest, jest niepoważne.
OdpowiedzOdpowiem hurtem, aczkolwiek niekoniecznie po kolei. Mój syn chodził do szkoły masowej pod opieką terapeuty z ośrodka dla autystów od zerówki do końca, czyli 7 lat. Z całym szacunkiem, gówno umie. Zna tabliczkę mnożenia, krainy geograficzne Polski, umie czytać, pisać, liczyć i parę innych rzeczy. Łał, postępy, uhm, zdolny, ojej, utalentowany wręcz, bo przecież liczy w zakresie do nieskończoności, pisemnie i w pamięci, prawie już całki zeżarł. Ale? Ale nie rozumie tego co czyta i pisze, nie ma pojęcia po co liczy, nie umie zawiązać butów, muszę go myć, nie kupi sobie sam bułki i sika na siedząco bo inaczej nie umie. Największa radocha jak może pomiętosić ciastolinę (nic nie ulepi, tylko memla w łapkach) Mój komentarz o facetach nie był seksistowski tylko smutny, generalizowanie nie oznacza obrażania. Poza tym w momencie gdy go pisałam był aktualny a za chwileczkę już nie, trudno. Przepraszam obrażonych panów, nie to było moim celem. Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że żal przeze mnie krzyczał. Syna wychowuję sama. Chłop nie zdzierżył autyzmu i dał nogę dawno temu, zabierając mi przy okazji samochód, kasę z konta i resztki nadziei. Zwracanie się do 19-latka dzieciątko jest wynikiem ciągłej niezmiennej opieki nad dzieciątkiem właśnie i pieszczotliwość pozostała mimo jego 185 cm wzrostu, kudłatych nóg itp. Staram się ją hamować, ale trudne to jest. Jestem mamą malucha w dorosłej postaci. Autysta lub autystyk mówi się tylko i wyłącznie z wygody, tak jest łatwiej i krócej, utrudnień w życiu mamy tyle, że ułatwienia łykamy jak młode pelikany (my - rodzice dzieci niepełnosprawnych). Czasem nawet mówimy o własnych dzieciach bardzo brzydko wcale tak o nich nie myśląc. I proszę, nie czepiajcie się drobiazgów. Może i informacje zdrowotne są poufne, ale raczej tylko powinny być, uwierzcie, że nie są. I nie chodzi mi o możliwości wglądu w kartę zdrowia każdego obywatela, tylko o przekazywanie danych o osobach ABSOLUTNIE na pewno nie zdolnych po prostu do niczego. Może nawet nie danych, ale jakiś spis osób z każdego rocznika, typu "Jan Kowalski, adres, orzeczenie w stopniu znacznym, na stałe, nie zawracajcie sobie nim głowy". Faktycznie może i koszty takich wezwań dla państwa niewielkie, za to dla mnie ogromne. Na każdą komisję po orzeczenie chodziliśmy po kilka razy, bo taki bałagan tam mieli. Nikomu nie przyszło do głowy jaki to dla nas kłopot. Dodajcie do tego wieczne bieganie do różnych przychodni, po różne recepty, do aptek za każdym razem po dwa trzy razy, żeby zrealizować jedną receptę, bo lek rzadko spotykany, kto nie przeżył, nie zrozumie udręczenia. Na koniec: syn był diagnozowany przez kilku specjalistów z całej Polski, trwało to kilka miesięcy, bo nie byli zgodni. Niech ja pierzem porosnę, jeśli lekarz na WKU nie oprze swojej decyzji na podstawie papierka, czyli orzeczenia o niepełnosprawności. Dziękuję tym, którzy rozumiejąc wspierają jednocześnie, to naprawdę jest potrzebne, bo człowiek czasem ma po prostu dość. Poza tym, aby zrozumieli ci, którzy nie bardzo zrozumieli musiałabym naprawdę napisać książkę, ale czy komuś chciałoby się przeczytać?
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 21:42
Polecam dobre fora tematyczne oraz grupę wsparcia. Piekielni.pl to raczej głupi pomysł na tego typu wynurzenia. A to na co się uskarżasz, to nie jednostkowa piekielność skierowana personalnie do ciebie, tylko system, który po prostu trzeba przyjąć do wiadomości. Co do facetów - widziały gały, co brały. Trzeba dobierać partnerów nie tylko na dobre, ale i na złe. Nie kierować się tylko atrakcyjnością seksualna i towarzyską. Znam osobiście faceta, który ożenił się z wdowa z trójką niepełnosprawnych dzieciaków: jeden tetraplegik, jeden autystyk a jeden z "drobniejszymi" wadami rozwojowymi. Prowadzą razem fundację dla niepełnosprawnych. Można?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 22:01
System wcale nie musi być do przyjęcia do wiadomości, jeśli jest błędnym systemem. Osobiście udało mi się kilka lat temu zmienić definicję w pewnym rozporządzeniu tutejszego NFZ, które przyznawało pewnego rodzaju ulgę osobom z amputowanymi nogami, a osobom z paraliżem nóg już nie. Mała rzecz, a cieszy. Bo następna osoba nie usłyszy już tego, co usłyszałam ja. I nie straci nerwów, czasu i pieniędzy. Tylko dlaczego trzeba było je tracić?...
Odpowiedzgorzkimem, dziękuję za życiowe porady. To mój były właśnie "na złe" nie wybrał, nie ja. A młode zakochane gały nigdy nie widzą co biorą, zaprzecz a pomyślę, żeś młodzieniaszek bez doświadczeń. A za wsparcie podziękowałam przy okazji czytania komentarzy, nie taki był cel napisania historii. Tak czy siak system mamy piekielny, ogólnie. Bijcie się dalej beze mnie, ja chyba podziękuję.
Odpowiedzkolejny poziom absurdu osiągnięty
OdpowiedzWojsko dostaje informacje od lokalnych władz (gminy lub miasta) przy czym nawet w urzędzie gminy nie ma jednej bazy danych uwzględniającej, kto się nadaje do poboru, a kto ma orzeczoną niepełnosprawność (bo zajmują się tym różne wydziały). Akurat w polskich warunkach istnienie ochrony danych osobowych uważam za uzasadnione. Owszem bardzo wygodny dla obywatela/mieszkańca jest system, który wie o tobie wszystko. W Norwegii w dowolnej instytucji wystarczy podać swój numer personalny i wiedzą o tobie niemal wszystko. Urząd skarbowy sam rozlicza twój podatek, bo ma dostęp !do stanu twojego konta bankowego! A jak za często bywasz w sklepie monopolowym, to lokalne władzę przyślą ci pracownika socjalnego z pytaniem, czy masz problem. Owszem, taki system jest wygodnym na pewno nie miałaby miejsca sytuacja opisana w historii. Jest też nieco przerażający, zwłaszcza, że w polskich realiach byłby dziurawy i dane znacznie łatwiej by z niego wyciekały. (Tu, w NO, nie wyciekają tak łatwo, bo 1. mało kogo to interesuje - taka mentalność; 2. Nie tak łatwo przekupić urzędnika, lekarza czy kogokolwiek innego z dostępem do tych danych, jeśli ten zarabia naprawdę dobrze. Więc albo wygoda, albo prywatność. Jedno drugiemu przeszkadza :D
Odpowiedzod 2008 roku nie ma czegoś takiego jak pobór. Co najwyzej twój syn, czy jak go nazywasz, dzieciątko, dostało zgłoszenie na komisję mającą ocenić do jakiej kategorii należy
OdpowiedzBo w tym kraju orzeczenie dostają nie chorzy a ci co mają gadane. Sam niedawno byłem na komisji ale astmę wycofali nawet z częściowej niepełnosprawności.
Odpowiedz"Kwalifikacja wojskowa prowadzona będzie do 30 kwietnia i obejmie wszystkich mężczyzn, urodzonych w 1994 roku. Podlegają jej również mężczyźni, którzy urodzili się w latach 1989-1993 a nie mieli dotąd przyznanej kategorii zdolności do służby wojskowej, jak również młodzi ludzie z roczników 1992-1993, którzy uznani zostali za czasowo niezdolnych do służby." i nie ma że boli, tak stanowi prawo i tyle, skoro macie stały meldunek na terenie RP to musisz sie pojawić na tej kwalifikacji. Dawniej to było nazywane rejestracją poborowego, czyli sprawdzaniem czy ktos taki nadaje sie do poboru, czy wogole istnieje( bo czasem dane w urzędach były mocno nieaktualne, np dziecko które od lat było w adopcji w urzędzie figurowało na liście mieszkańców)a na sam pobór zaproszenie przychodziło innym razem. a co do komisji w PCPR-ach to lepiej zmilczeć, mój mąz w wojsku stracił oko, i w ZUS-ie ma na stałe częściowa niezdolność, w PCPR-rze tylko na dwa lata bo liczą że mu oko odrosnie...
OdpowiedzNie powołanie na komisję wojskową tylko wezwanie na komisję lekarską - to tak gwoli ścisłości. Poza tym WKU jako tako nie ma dostępu do baz danych osób niepełnosprawnych (jest w ogóle taka?) i innych niezdolnych do służby, dlatego też wzywa na komisję lekarską gdzie ocenia się przydatność rekruta i ocenia się zdolność do służby wojskowej i do ewentualnego powołania w razie wojny. A na komisji zobaczą papiery przywalą E i będzie spokój. Co innego jak się nie stawi wówczas grożą nawet i konsekwencje prawne art. 224 Ustawy o powszechnym obowiązku obrony RP.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2013 o 22:08
Totalnie z d*** żal, historię na piekielnych wrzucić możesz jeśli nie dostanie D/E.
OdpowiedzMam tylko jeden komentarz skierowany do osób oburzonych na autorkę. Skoro wojsko ma dostęp do informacji kto kończy taki kierunek jak: medycyna, psychologia, pielęgniarstwo i wysyła studentkom (kobietom) tych kierunków wezwania na komisje to moim zdaniem równie dobrze w uzasadnionych przypadkach tj opisany przez autorkę mogłoby mieć informacje w stylu "nie zdolny do stawienia się na komisji" i tyle. Moim zdaniem ułatwiłoby odrobinę życie osobom, które mają i tak "pod górkę" w życiu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2013 o 2:12
Moja mama przeżywa dokładnie co ty, Autorko. Mam siostrę z autyzmem i ona wciąż ma wydawane terminowe decyzje o niepełnosprawności. Dlaczego, skoro nie widać poprawy i jej nie będzie widać, a nawet pani doktor z komisji ostatnio powiedziała mojej mamie, żeby nie przyprowadzała mojej siostry na komisję, bo "jest bardzo uciążliwa"? ------------- Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Orzecznicy za każdą decyzję dostają kasę, podobno niemałą. Wydając decyzję na czas określony zapewniają sobie pracę (i zarobki) na następne lata.
OdpowiedzWojsko jest od tego, żeby bronić kraj. W razie wojny każdy może być potrzebny. Autystyk, po porażeniu mózgowym, bez nóg itd. Wojsko ma za zadanie określić do czego każdy może się nadać i dlatego każdy musi się stawić na kwalifikację. Nie wszystkie komisje są przygotowane na niepełnosprawnych, ale można starać się to inaczej załatwić. Wojsko samo ocenia. Może dać kategorię D lub E, a w razie wojny powołać do służby. Wielu niepełnosprawnych jest tylko ruchowo, a umysłem przewyższa fizycznych. W razie wojny z kategorią E może się przydać, ale to mądrzy lekarze mogą ocenić. Nie wiem jak z autyzmem, ale też wielu mogłoby coś zdziałać. Teraz na front sprawnych ludzi 50-60% potrzeba? A reszta na tyły.
Odpowiedzhttp://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2013/02/18/super-lek-adepend-naltrexon/ punkt 20, moim zdaniem warto spróbować, zawsze coś może minimalnie by pomogło
Odpowiedz