W zeszłym roku (listopad) kupiłam sobie wymarzony rower. Naprawdę śliczna holenderka, na którą pieniądze odkładałam sumiennie przez dłuższy czas. Koszt mojej perełki oscylował wówczas w granicach 3000zł (nawet przeliczając na euro, koszt też był dla mnie spory ok. 750 – 800 euro). Rower kupiłam w Polsce, ponieważ to właśnie był "TEN MODEL" – mój upragniony, a cena i tak była przystępniejsza niż w Niemczech. Żeby nie rozpisywać się o detalach sprzętu, podaję adres strony gdzie można kupić dokładnie taki model, jaki miałam – z przodu był jeszcze wiklinowy koszyczek. (
http://www.holenderki.pl/rowery-holenderskie/rowery-batavus/batavus-diva-plus.html). Dlaczego już nie mam?
Holenderka zakupiona przez Internet. Jako, że z naszego miejsca zamieszkania mamy – niestety – bliżej do miejsca zamieszkania matki mojego lubego, to na ten właśnie adres został rower dostarczony. Wiedziona złymi przeczuciami i nauczona doświadczeniem, walczyłam do ostatniej chwili o to, by sprzęt pojechał do mojej matuli. Argumentem, który ostatecznie przypieczętował miejsce docelowe przesyłki było to, że jednak prędzej odbiorę rower od teściowej, bo do podróży do mojej mamy musielibyśmy dołożyć sporo ponad 500 km. Żałuję, bo chętnie spotkałabym się z moją mamą, jednak nie jesteśmy w stanie zorganizować sobie teraz wystarczająco dużo wolnego czasu, by tak daleka podróż była opłacalna. :(
W listopadzie rower zakupiony, kilka dni później dostarczony. Gwarancja jest, wszystko w jak najlepszym porządku. Telefon do (T)eściowej:
(J)a: Dzień dobry, ja dzwonię z zapytaniem czy rower już dotarł i czy wszystkie papiery są dołączone.
T: Dotarł, ale co to za rower! Brzydkie to takie, suche, starodawne... Moja babcia na podobnym jeździła.
Ja lekka konsternacja, bo nie jestem pewna, czy o tym samym rowerze mówimy, toteż pytam:
J: A jaka firma widnieje na dokumencie, jaka nazwa roweru, kolor?
T: Ano firma taka i taka, nazwa siaka i owaka, kolor czerwony.
J: No to tak, to ten rower.
T: To za takie gówno tyle pieniędzy zapłaciłaś? Ty to gustu nie masz!
Pominęłam tę kąśliwą uwagę, choć przyznam, że wiele mnie to kosztowało. Podziękowałam za informację i obiecałam poinformować szanowną rodzicielkę Lubego o tym, kiedy będziemy w stanie nabytek odebrać.
Jako, że ustaliliśmy wczoraj z mężem, że w najbliższy weekend pasuje nam podróż do Polski (w piątek wieczorem wyjazd, a w niedzielę rano powrót), zadzwoniłam dziś do teściowej z zapytaniem, czy wskazany termin wizyty jej odpowiada.
T: Noo, właściwie to ja mam inne plany, a w ogóle to czy wam się opłaca przyjeżdżać tylko po ten rower..?
J: Ustaliliśmy, że nam się opłaca. Nie będziemy psuli Pani planów (nie zwracam się do niej per "mamo"), chcemy tylko odebrać sprzęt, nocleg sobie zorganizujemy we własnym zakresie.
T: To jeszcze za nocleg będziecie płacić, to już w ogóle się nie kalkuluje, a ja nie mam kiedy dać wam ten złom.
Tu zapaliła mi się czerwona lampka, wobec tego drążę temat dalej, stałam się upierdliwa i nieustępliwa. Teściowa wyraźnie migała się od wydania mojej własności.
J: Koniecznie chcemy odebrać rower w ten weekend, niedługo wiosna i potrzebuję go natychmiast. Mogłaby Pani dać klucz sąsiadce, Pani Iksińskiej (kiedy teściowa gdziekolwiek wyjeżdża, właśnie ta sąsiadka podlewa jej kwiaty etc., w związku z tym wiem, że nie ma z oddaniem jej klucza większego problemu)?
Tu teściowa widocznie zrozumiała, że nie odpuszczę. Zmieniła nagle ton głosu z typu znudzonej hrabianki na typ wpienionej ponad normę choleryczki.
T: JA NIKOMU NIE BĘDĘ SWOJEGO KLUCZA ZOSTAWIAĆ, PANI IKSIŃSKIEJ NIE MA, TEN TERMIN MI NIE ODPOWIADA, DO WIDZENIA!
I buch słuchawką.
Luby przysłuchiwał się całej rozmowie (na dziś ma zaplanowane szkolenie, które zaczyna się o 11:00). Zirytowany całą sytuacją zadzwonił do matki prosząc o wyjaśnienia.
Po kilkunastu minutach nieustępliwej (z obu stron) dyskusji, teściowa wyznała, że roweru nie wyda, bo roweru po prostu... nie ma.
Zamurowało mnie. Jak się okazało, teściowej sprzęt nie przypadł do gustu, stwierdziła, że to badziewie, wobec tego nie miała żadnych skrupułów, by użyczyć mojej własności nastoletniej córce sąsiada. W pierwsze cieplejsze dni roku, rzeczona nastolatka miała pożyczony rower, który miała zwrócić następnego dnia. Pech chciał (choć nie do końca wierzę jedynie w opcję pecha), że dziewczyna nie zapięła (!) roweru wchodząc jedynie na chwilę do sklepu, a po wyjściu z przybytku sprzętu już nie było.
Do tej pory mną trzęsie.
Jestem po prostu tak wk*****na , że na przemian ryczę i rzucam "klątwami" na tego popier****ego babsztyla.
Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Czuję się tak bezsilna, jak rzadko kiedy.
A w weekend i tak pofatyguję się do niej, chociażby po to, by "własnoręcznie" pokazać jej, jak boli utrata wymarzonego sprzętu. Wszak ostatnio teściowa kupiła sobie nowy – podobno też wymarzony - telewizor.
teściowa
Dla mnie sprawa jasna. Twój facet powinien stanąć murem za Tobą i wyegzekwować od "mamusi" kasę za rower.
OdpowiedzDokładnie, niech odda kasę za rower...
OdpowiedzQurcze !!! Jak czytam te historie o teściowych, to myślę, że powinienem grać w totka - bo jestem wyjątkowym szczęściarzem.
OdpowiedzMoja się w nic nie wtrąca, chociaż czasem wręcz chciałabym, aby coś nam dopowiedziała, może jakoś pomogła słowem, ale taka już jest, jej teściowa się nie interesowała, to moja również nie ingeruje w nasze sprawy :)
OdpowiedzMi sie wydaje, że większość ludzi to jednak ma całkiem przyzwoitych teściów, po prostu na piekielnych się o nich nie pisze, bo i po co? A te historie na piekielnych to raczej mały procent ogółu teściów.
OdpowiedzHolenderka z Polski, której nie ma w Niemczech... Cóż, musiałem, wybacz. :-)
OdpowiedzNie. Holenderka, której cena jest przystępniejsza w Polsce. To nie znaczy, że nie ma jej w Niemczech :)
OdpowiedzCena na stronie producenta to 769 euro, w przeliczeniu na złotówki i porównaniu do ceny w podanym przez autorkę linku to około 300zł. Biorąc pod uwagę całościowy koszt to chyba nie jest aż taka duża różnica. Dodatkowo na te 300zł patrzmy przez pryzmat zarobków w Niemczech. Oczywiście to kupa kasy, ale w porównaniu do całości zakupu... Ale skoro autorka jest taką materialistką, że "nie opłaca" jej się spotkać z własną mamą to ja nie mam żadnych pytań :)
OdpowiedzMhL autorka pisała, że nie opłacało się, ponieważ (tu cytat) "Żałuję, bo chętnie spotkałabym się z moją mamą, jednak nie jesteśmy w stanie zorganizować sobie teraz wystarczająco dużo wolnego czasu, by tak daleka podróż była opłacalna." I proszę wytłumacz mi,dlaczego niby autorka jest materialistką.
OdpowiedzPrzede wszystkim kontekst użytych słów. Autorka nie pisze czegoś w stylu "nie mam pieniędzy na podróż" (co byłoby zrozumiałe), a używa słowa "opłacalność" jakby odwiedziny u rodziców były rodzajem inwestycji. Może ja jakiś poj*bany jestem, ale myślałem, że rodziców odwiedza się żeby spędzić z nimi czas, a nie żeby podróż się "opłaciła".
OdpowiedzA czy opłacać się musi akurat w pieniądzach? Może czasowo się nie opłaca? Mi na ten przykład też nie opłaca się wyjeżdżać z Monachium w piątek po pracy, czyli o 17.30, by do swojego domu rodzinnego dojechać w sobotę na 10.00 po to, by tego samego dnia, czyli w sobotę o 17.40 już wracać :) bo w poniedziałek przecież do pracy :)a jakby nie było jest to jednak 15h drogi w jedną stronę.
OdpowiedzMhL przyznam szczerze, że nawet nie za bardzo chce mi się z Tobą dyskutować na ten temat... Po pierwsze, nie sponsorujesz mi życia, by zaglądać w moją kieszeń. Kupiłam taki rower, który mi się podobał, sama na niego zarobiłam, sama na niego pieniądze odłożyłam, więc nie rozumiem o co robisz zamieszanie. :) Po drugie, jak już zdążyła Ci NoelleSmiley wytłumaczyć, brak opłacalności wynikał jedynie z braku czasu, a nie z wydanych na podróż pieniędzy. Następnym razem zastanów się kilka razy, zanim swoją osobistą frustrację wylejesz na kogoś. Tu nie jesteś aż tak bardzo anonimowy, jakbyś sobie życzył. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzLapidynka: 1. Opłacalność to opłacalność, a brak czasu to brak czasu, to są dwie całkiem inne sprawy. 2. Czy ja gdziekolwiek skrytykowałem Twój zakup? Jedynie zwróciłem uwagę, że kupienie go bez problemów z piekielną teściową nie było aż tak bardziej kosztowne 3. Niby w którym miejscu moich wypowiedzi wylewam frustrację? Gdybym napisał coś w stylu "Po**bało Cię tyle kasy na rower wydawać?" to wówczas Twoje zarzuty byłyby jak najbardziej prawidłowe.
OdpowiedzDobrze, MhL, zachowałam się jak gówniarz, użyłam słowa 'opłacalność' w miejscu, w którym nie powinno się znaleźć ze względu na jego znaczenie. Czy czujesz się w tej chwili usatysfakcjonowany? Btw. Z kontekstu można jasno wywnioskować sens mojej wypowiedzi. Dziwnym trafem tylko Ty nie byłeś w stanie tego sensu wyłuskać. Gdyby więcej osób miało mi za złe tak nieodpowiedzialny dobór słów, zmieniłabym ten element mojej historii. W związku z tym, że tylko Ty masz z tym problem, historia zostanie taka, jaka jest. P.S. Możliwe, że nie miałeś złośliwych intencji zwracając uwagę na fakt niefortunnego zastosowania słowa 'opłacalność' - liczę się z taką opcją. Jeżeli jest tak w rzeczyistości, może pomyślałbyś o nieco łagodniejszym, mniej pretensjonalnym formułowaniu swoich wypowiedzi? Oszczędziłbyś mi (i być może innym osobom) tym samym brania udziału w tego typu czepialskich dyskusjach. Pozdrawiam.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2013 o 10:50
Tu się zgodzę, mogłem inaczej to napisać bo nie było moim celem najeżdżanie na Ciebie. A co mi po kontekście, skoro nijak nie ma się on do użytego słownictwa? Wszak historie na piekielnych to nie poezje ;)
Odpowiedz@MhL Widziałam już kilka Twoich komentarzy i rzeczywiście, jak mówi Lapidynka, mógłbyś być mniej pretensjonalny. No ale, może te czepianie się lubisz, więc ten komentarz będzie w Twoim stylu: A chodzi o opłacalność. Pozwól, że przytoczę Ci definicje tego słowa: "opłacalny: przynoszący dochód, zysk; korzystny, opłacający się". Teraz skupmy się na słowie "zysk" "zysk: 2. korzyść, pożytek". Jak widać, zysk nie tyczy się tylko zysku pieniężnego, ale także ogólnie, jakieś "korzyści". W tym przypadku korzyść to zaoszczędzony czas. Nie da się ukryć, że skoro nie miała czasu, to ta było to korzyścią, czyli zyskiem, czyli opłacalnością. Definicje na podstawie słownika j. polskiego PWN, pod redakcją prof. dr M. Szymczaka; t. II 1979 i t. III 1981.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2013 o 15:04
A nie lepiej i prościej było zamówić wysyłkę roweru na swój adres zamieszkania tj. do Monachium? Sklep wysyła rowery kurierem (UPS), który jak podejrzewam, prowadzi działalność na terenie Niemiec.
OdpowiedzZagraniczne wysyłki UPS to fracht lotniczy ktory sporo kosztuje (nawet kilkaset zł za kilkukilową paczke)
Odpowiedz@yeezpl niekoniecznie, lotniczy masz tylko express, normalne przesyłki kurierskie są wożone ciężarówkami. Oczywiście jes drożej, niż w kraju, ale bez przegięć.
OdpowiedzZagranica UPSem tylko lotniczo nawet palety nie wyślesz tylko paczki.
OdpowiedzW takim razie te ciężarówki z UPS, które wielokrotnie widzę przekraczające granicę polsko-niemiecką (w obie strony) jeżdżą sobie w tę i nazad tak po prostu, dla zabawy i zabicia czasu kierowców, wożąc powietrze?
Odpowiedzyeezpl, pozostają jeszcze inne firmy. W ciągu ostatnich miesięcy szły do mnie dwie paczki z Niemiec. DPD (~15kg) - 25 Euro i DHL (~2kg) - 20 Euro. Rower też waży poniżej 30kg, więc kwota powinna być zbliżona. Nie uwierzę, że koszt takiej przesyłki z Polski do Niemiec jest kilkukrotnie wyższy niż w drugą stronę.
Odpowiedz@excubitor W żadnym miejscu historii nie jest zawarte info o tym, że NIE MA firmy kurierskiej, która mogłaby dostarczyć zakupiony rower. Dlaczego nie zdecydowałam się na przesyłkę kurierską wprost do mojego domu? Dlatego, że wystarczająco wiele opinii czytałam/słyszałam o 'zagubionych' przesyłkach nawet wśród renomowanych firm. Często bywa i tak, że do granicy przesyłkę kurierską śledzisz praktycznie na każdym kroku, a tuż po przekroczeniu granicy przesyłka magicznie znika. Mam nadzieję, że przy powyższej argumentacji zrozumiesz moją decyzję. Naprawdę szkoda byłoby mi wyrzucić w błoto 3000,- (Przykre w tym wszystkim jest to, że właściwie moja teściowa pobiła wszystkie niekompetentnie wykonane usługi kurierskie i to w taki głupi sposób...). Pozdrawiam!
Odpowiedz@lapidynka": firmy kurierskie to nie poczta i WSZYSTKIE przesyłki są ubezpieczone, zależnie od firmy, na kwoty od 500 do 5000 zł w standardzie, dopiero jeśli wysyłasz coś droższego, to warto zapłacić parę groszy za dodatkowe ubezpieczenie (np. zwiększenie do kwoty 10 tysięcy kosztuje bodajże około 10 zł). Więc zaginięcie przesyłki to jeszcze nie koniec świata.
Odpowiedz@timo dzięki za info. O tym nie wiedziałam, nie zainteresowałam się opcją taką, jak kurier wcale. Według tego, co mówisz, warto było - ale cóż, mądry człowiek po szkodzie...
OdpowiedzNigdy nie zrozumiem jak można rozporządzać nie swoją własnością.
Odpowiedzna to na pewno jest paragraf ja bym od babska kase wyegzekwowala albo sprawe na policji zalozyla. niech sie nalata i natlumaczy i jeszcze koszty sadowe doplaci.
OdpowiedzCóż, jeśli "mamusia" ukradła twój rower, masz pełne prawo dać jej wybór, czy oddaje kasę, czy zgłaszasz sprawę na policję, ew wytaczasz proces cywilny. Jeśli zaś ty zabierzesz jej telewizor, ona będzie mogła to zrobić tobie, i wówczas ewentualna sprawa o rower będzie dużo trudniejsza ("z zemsty zgłosiła, bzdury jakieś!" i udowodnij, że nie).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2013 o 13:12
Dokładnie... Jęczenie i zemsta jest raczej na poziomie podstawówki... Zachowaj się dojrzale i postaw teściowej warunki.
OdpowiedzDokładnie - masz fakturę z kwotą, masz adres dostawy i pewnie przez stronę www kuriera można dokładnie sprawdzić, kto podpisał odbiór. Czyli masz mocne argumenty. Rzeczowo jej powiedz, że albo oddaje całą kasę albo idziesz na policję. I tego się trzymaj, żadne pyskówki. Pamiętaj - nigdy nie wdawaj się w dyskusję z idiotą, bo cię sprowadzi do swojego poziomu i pokona doświadczeniem!
OdpowiedzZgłoszenie na policje raczej nie przejdzie. Jeśli wysłali rower na adres i nazwisko matki, nie mają jak udowodnić, że należał do nich. W sądzie/na policji mamusia zawsze może zeznać że podarowali jej ten rower w prezencie a teraz się czepiają.
OdpowiedzNo to wówczas mogliby zastosować Kodeks Cywilny, np: Art. 893 Darczyńca może włożyć na obdarowanego obowiązek oznaczonego działania lub zaniechania, nie czyniąc nikogo wierzycielem. Art. 898 § 1. Darczyńca może odwołać darowiznę nawet już wykonaną, jeżeli obdarowany dopuścił się względem niego rażącej niewdzięczności.
OdpowiedzWiem jak to boli bo sam jestem zapalonym rowerzystą z tym że raczej mocne xc czyli teren i zatłukłbym gdyby ktoś rozporządzal moim rowerem bez mojej zgody tymbardziej że rower drogi (ponad 2200 na pełnym osprzęcie slx sam składałem)
OdpowiedzZa taką kaskę to już fajny sprzęt, ja w tym roku też będę kupował jak pójdę do roboty. Na razie jeżdżę składaną taniochą, ale i tak zrobiłbym krzywdę gdyby ktoś mi go skubnął albo uszkodził.
OdpowiedzŚliczny miał być ten twój rower. Co do teściowej sprawa jasna. Albo rower albo kasa. Jak nie to policja, w końcu nie była to tania rzecz.
OdpowiedzPi*rdol zwrot, przyjedź i rozwal TV. Niby szkoda kasy, ale satysfakcja dużo większa.
OdpowiedzNiech ci "szanowna mamusia" kasę odda.
Odpowiedzjak zapłaci 3 tysiory to ją bardziej zaboli i będzie bardziej legalne niż przywłaszczenie lub zniszczenie jej telewizora.
OdpowiedzAlbo rower "cudownie" się znajdzie......
OdpowiedzArt. 284 par. 2 KK i tyle na temat.
OdpowiedzWybacz, że nie na temat, ale rzeczywiscie okropny ten rower :P Co nie zmienia faktu, że tesciowa nie miała prawa tak postąpić, bezczelne babsko.
OdpowiedzNie znasz się. Widać, że takim będzie się bardzo wygodnie i lekko jeździć.
Odpowiedzrowerem tego typu jeździ się niezwykle wygodnie, ale ma też spore wady: -hamulec jest tylko z przodu, więc duże prędkości z górki nie wchodzą w grę :P, -ostre hamowanie jest cięższe, moja matka musiała przez pół roku chodzić na terapię, bo trzymała wciśnięty hamulec na dość długiej górce, -rama co prawda jest dość mocna, ale i tak rower jest podatny na uszkodzenia, głównie przez brak zawieszenia. Więc jak nie odzyskasz roweru, to się nie martw, jest jeszcze wiele innych ciekawych typów dwukołowców. :)
OdpowiedzHistoria piekielna, rower... brzydki. Za taką kasę?
Odpowiedzale się czepiacie... nie każdy ma taki sam gust, jednemu pasuje to, drugiemu co innego. :P
OdpowiedzRower tego typu jest wygodny na przejażdżki po mieście, max 4 km w jedną stronę, max 12km/h z ominięciem krawężników i wniesień. Przede wszystkim- słabe przełożenie, trzeba się mocno napedałować, żeby jechać porządnym tempem -są długie, trzeba mieć miejsce, żeby je trzymać -nie mają amortyzatorów A co najważniejsze wykańczają kręgosłup. Cały czas siedzi się na tyłku, wszelkie drgania przenoszą się a plecy, wszelkie górki i dołki odczuwamy ze zdwojoną siłą. Siedzenie jak na kiblu może być wygodne na chwilę, na dłuższą metę jest strasznie męczące. W normalnym rowerze możesz się raz obciążyć mocniej plecy, raz ręce, raz nogi, nie trzeba wszystkiego wysiadywać. Historia piekielna, zabiłabym babę, mam nadzieję, że odda ci kasę.
OdpowiedzRozwalisz jej telewizor to dasz jej argument. Myślisz, że ona będzie się tylko wkurzać? Pójdzie na policję i będziesz żałowała, że sama pierwsza nie poszłaś. Dobrze Ci radzą, najpierw pojedź do "mamuśki" i poproś o zwrot kasy za rower, z zastrzeżeniem, że jeśli nie będzie zwrotu to zgłosisz kradzież. I niech ona się bije z sąsiadem o odszkodowanie. Zakładając, że faktycznie go pożyczyła, a nie sprzedała. No chyba że policja nic nie wskóra (a może tak być), wtedy masz otwartą drogę do uzyskania sprawiedliwości na mniej oficjalnej drodze.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2013 o 13:05
Poproś o kasę, a jak nie, policja, sąd itd. - komornik i tak jej ten telewizor zabierze.
OdpowiedzPodpowiem ci coś na następny raz- wyślij paczkę na mamy adres, a jak będzie miała paczka większe gabaryty to szukacie najbliższego autobusu/busu/innego transportu, który normalnie wozi ludzi i nada mama paczkę w ten sposób. Ja za opony zimowe busem z PL do BE zapłaciłam 100 zł, za wózek 50. Gdy odbieralam oststnio sanki mojego synka to widzualam, ze wiezli ze 2 rowery. Niby panowie przewozić nie mogą a robią to wiecznie i za dużo mniejsza kase niz kurier. Co do obecnej sytuacji - w końcu jakas gorsza tesciowa od mojej, ja bym na twoim miejscu juz dawno zgłosiła kradzież, szczególnie ze wartość roweru niemała.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2013 o 14:08
Są też całkowicie legalne przesyłki konduktorskie.
OdpowiedzPrzesyłka konfuktorska też kosztuje, do tego go mnie musiałaby jechać ze 4 pociagami:) nadal wole nuda za grosze
Odpowiedzapplancer "zgłosisz kradzież" że tak spytam jaka to kradzież teściowej?Jeśli dobrze zrozumiałem historie to rower został kupiony w sklepie internetowym a przesyłka została zaadresowana na miejsce zamieszkania teściowej w celu jej przechowania.Specjalista d/s prawa nie jestem ale tu żadnego złodziejstwa nie widzę. W konfrontacji ze stróżem prawa czy sądem wystarczy że "piekielna" powie że zrozumiała z rozmowy telefonicznej że to prezent dla niej i dlatego rządziła się tym rowerem i nikt jej winy nie udowodni ,słowo przeciwko słowu:) umyślności działania nikt nie udowodni, a jak jeszcze córka sąsiadki potwierdzi sytuację kradzieży przy sklepie to moim skromnym zdaniem sprawa zakończona po myśli teściowej.Co innego następuje jakby ktoś zniszczył lub wyniósł bez pozwoleni(ukradł) mienie np telewizor w mieszkaniu teściowej jeszcze do tego ją obrażając :) Po prostu trzeba było pomyśleć zapobiegawczo i zamówić rower na adres swojego zamieszkania lub na adres osób bardzo zaufanych np swojej rodziny ,przyjaciół lub rodziców i by tematu nie było.teraz kłótnie i agresja mało da bo to rodzi jeszcze większy sprzeciw i agresje.Teściowa może zawsze powiedzieć oddam za rower najpierw jak będę chciała potem jak będę miała :) Dla mnie jednym możliwym sposobem na uzyskanie jakiegoś zwrotu kosztów za ta sytuację to wpłynięcie na sumienie teściowej a tego się nie wykona krzykiem. Trzeba poprosić męża i wspólnie spokojnie pogadać we trójkę . Czasem spokojna rzeczowa rozmowa czy smutek i łzy robią więcej niż krzyk i rękoczyny .Pozdrawiam
OdpowiedzOsoba, która zgodziła się rzecz przechować, odpowiada za jej zwrot w stanie nienaruszonym i nie ma prawa jej używać, chyba że w celu zapewnienia bezpieczeństwa (typu - możesz użyć samochodu ktory przechowujesz jeśli musisz przeparkować bo będą drzewa wycinać). Co więcej, umowa przechowania zostaje zawarta w sposób dorozumiany, jeśli przechowujący przyjmie rzecz - odbierze paczkę, przyjmie płaszcz w szatni itd. Nie potrzeba na to żadnych papierów.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2013 o 15:48
To o czym piszesz miałoby uzasadnienie, gdyby autorka wysłała paczkę na swoje nazwisko, a teściowa jedynie pokwitowałaby odbiór. Jeśli adresatem była teściowa, to nie wystarczy słowne zaświadczenie "bo ona nam to obiecała przechować". W przeciwnym razie mielibyśmy plagę pozwów, ilekroć tylko jakaś para się rozstanie albo przyjaciele pokłócą, bo nagle by się okazywało, że ksiązka, płyta czy biżuteria były tylko "na przechowanie". Osobna sprawa że sam przepis też jest bez sensu - znajomi to nie składowisko niepotrzebnych odpadów, wyrzucanie niepotrzebnych rupieci gdy właściciel się po nie nie zgłasza albo odkłada na święte nigdy (czyli standard przy wyprowadzkach) to norma.
OdpowiedzA to fakt, nie wiemy na jakie nazwisko była paczka. Na szczęście przepisy o darowiźnie pozwalają żądać zwrotu w przypadku niewdzieczności, więc wystarczy nagranie jak teściowa mówi, że to rupieć i brzydactwo, i po kłopocie :D
OdpowiedzA grzeczną rozmowę z teściową może warto by było nagrać dyktafonem, zawsze będzie dowód, że ona rozporządziła Twoim rowerem, będzie znacznie trudniej jej się potem wymigać.
OdpowiedzA może sąsiad i jego córeczka skapnęli się co do wartości roweru i sobie go myknęli? Walcz do końca o tę kasę albo rozwal jej telewizor.
Odpowiedzdaj znać jaki będzie finał sprawy...i tak jak radzą wyżej nagraj ją przy rozmowie...oraz jak nie będzie chciała dać kasy zgłoś kradzież...a dowód będzie w papierach i dodatkowo w nagranej rozmowie...i wtedy teściowa najprawdopodobniej straci swój wymarzony telewizor chyba że dysponuje taką kasą...może być jeszcze tak że ona ma ten rower tylko np. jej się spodobał i nie będzie chciała go oddać
OdpowiedzObiecuję dać znać. Myślę, że dyskusja z teściową do łagodnych należeć nie będzie. Co do nagrywania to właśnie tak zrobię. A nuż, może na coś nagranie się przyda, chociaż na odzyskanie roweru już nie liczę. Nie zmienia to faktu, że rekompensata finansowa ulotniłaby kluczowy problem - ot, kupiłabym rower ponownie. Zobaczymy jak będzie. Póki co poinformowałam teściową o mojej wizycie w SOBOTĘ, a przyjadę w piątek, coby 'przypadkiem' nie zdążyła się ulotnić.
OdpowiedzZatłukłabym babsko!!!! Zwłaszcza, że takie rowery są niesamowicie wygodne, też takim jeżdżę.
OdpowiedzAle ten jej "telewizor" może przecież sam z siebie spaść z półki... No, źle go "pani teściowa" postawiła, przechylił się i spadł... Oj, to tylko taka mała podpowiedź "słodkiej zemsty"... :-)
OdpowiedzNigdy nie zrozumiem czemu te rowery są tak drogie... Za takie pieniądze można mieć coś ze średniej półki do XC. Zwykły miejski rowerek za cenę dobrego MTB.
OdpowiedzNiezle masz jazdy z tesciowa z tego co czytalam w poprzednich historiach. Z innej beczki, wbrew pozorom niezlosliwie. Mieszkasz w miescie uniwersyteckim?- nie kupuj drogiego roweru. U nas (Göttingen) student srednio "przerabia" 4 rowery podczas studiow, a nawet wyksztalcil sie podgatunek zlodziei, specjalizujacy sie w rowerach. Za to podejrzanie latwo jest po jakims czasie znalezc swoj wlasny zagininy welocyped w ogloszeniach o sprzedazy rowerow uzywanych :P Powodzenia w slodkiej zemscie. A tu masz inspiracje: http://www.gry-online.pl/S016.asp?ID=2088
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lutego 2013 o 11:58
Zniszczenie Jej telewizora napewno by ci nie pomogło tym bardziej że nie masz jak Jej udowodnić że ten rower nie był darowizną. Inna sprawa to że trzeba być bardzo nie rozgarniętym żeby nie przypiąć roweru ( to nie teściowa go nie zabezpieczyla tylko ta dziewczyna) myśle że tu moglabyś poszukać sprawiedliwości. Przedewszystkim Jej przebacz bo twoja złóść czasu nie wróci. Proponuje z teściową SPOKOJNIE porozmawiać.
OdpowiedzSorry, ale jeżeli masz taki problem to znaczy, że ... Twój facet to dupa! To jest jego zadanie właściwie "rozprawić się" z mamuśką, nie Twoje! To, że takie panują stosunki między Tobą i teściową to też wina jego maminsynkowatości. Przepraszam bardzo, ale gdyby moja mama nie akceptowała mojej żony, po ślubie była z nią na Pani, to nie utrzymywalibyśmy z nią kontaktów. Nie mówiąc już o wysyłaniu przesyłki-roweru na jej adres bo bliżej. Przecież to była doskonała okazja, by Twój facet zorganizował Ci wyjazd do Twoich rodziców, z którymi jak sama piszesz nie bardzo masz okazję się spotykać. Moja rada - zastanów się nad zmianą faceta, bo przy tym nie raz jeszcze będziesz płakać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2013 o 23:53
@doktorek dziękuję za radę. :) Nie mniej jednak mój mąż jest normalnym, fajnym facetem. Żadnym maminsynkiem, zawsze stoi po mojej stronie. W tym przypadku złożyło się tak, że 'topór wojenny' został chwilowo zakopany - jak wynika z historii niesłusznie - a i syn/córka zawsze jest bardziej skłonny dać jeszcze jedną szansę matce/ojcu niż komuś obcemu. Ja go rozumiem. Tak czy inaczej ma już ogromny dystans do swojej matki, widzi jak to babsko psuje wszystko. Mnie jest osobiście jego szkoda. To tak, jakby tracić żyjącą matkę.
OdpowiedzTak z ciekawości zapytam... Co na to wszystko Twój mężczyzna?
OdpowiedzOdpowiedziałam piętro wyżej. :) Stoi murem za mną, to dobry facet. :)
Odpowiedzi jak sie skonczylo?
OdpowiedzDalsze perypetie opisałam w kolejnej historii. Jest ona dostępna w poczekalni, lub w 'mojej' zakładce. :) Zapraszam.
Odpowiedz[po cichu przesuwa się do póki z telewizorem] Ups! Spadło.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2013 o 17:55
ja w ogóle nie rozumiem postawy twojego partnera. Dlaczego on nie wyjasni ze swoją matką tej sytuacji? Co z niego za pantoflarz i ofiara losu? Kobieto opamiętaj się, z taką łajzą żyjesz??
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2013 o 19:58
Postawę mojego męża opisałam kilka komentarzy wcześniej, również w odpowiedzi na czyjś podobny komentarz. :) Gdyby i on był przeciwko mnie, nie wytrzymałabym zmasowanego ataku 'piekielnych'. Szczęśliwie to fajny facet. I jak już wcześniej pisałam: stoi za mną murem - nie za swoją mamusią. :)
OdpowiedzSprawa wygląda na lekko skomplikowaną i najlepiej żeby Twój mąż porozmawiał z mamą co do oddania pieniędzy za rower. Jak nie będzie chciała, to zostaje Ci założenie jej sprawy cywilnej. Na policje możesz iść, ale musisz wziąć ze sobą sąsiadkę (jak nieletnia to też rodzica sąsiadki), bo to bezpośrednio jej a nie Tobie ukradli rower. Teściową możesz pozwać jedynie do sądu cywilnego i zażądać w pozwie zwrotu pieniędzy, gdyż zawarłaś z nią ustną umowę o przechowanie roweru. Teściowa użyczając rower sąsiadce rozporządziła Twoim rowerem, bez Twojej wiedzy i zgody, co doprowadziło do kradzieży roweru, która by nie nastąpiła, gdyby dochowała ona choćby zwykłej staranności przy przechowaniu. KC art. 835 i dalej, a szczególnie 839 i 841.
OdpowiedzMiałam podobną sytuację jednak z namiotem. Kupiłam namiot za 700 zł (był to naprawdę duży namiot i bardzo łatwy do rozkładania, iż przez "pilocik") Mieszkam z teściową, a w czasie gdy namiot doszedł byłam na wakacjach. Mamusia odebrała namiot i wychwaliła sie nim na ulicy, sąsiadka usłyszała i poprosiła o pozyczenie na urodziny córki. Zgodziła się, jednak gdy pojechaliśmy na wypad pod namiot okazała się, iż stelaż jest połamany w licznych miejscach, a w środku jest "ufajdolone" keczupem, czekoladą itd. Pieniądze poszły na marne, a sąsiadka nie miała nawet zamiaru zapłacić za szkody, iż zacytuję "Nawet dzieciaki nie mogą się pobawić!"
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 maja 2013 o 15:57
Oho ho... To brzmi piekielnie... Szczególnie końcówka ;] Jak nie odda roweru, nie bedzie chciała odkupić albo Ci go spod ziemi nie wyciągnie - policja. Niestety... 3000 to niemała kasa, rozporządzenie cudzą własnoością i pewnie inne rzeczy by się też się znalazły...
OdpowiedzŁoo matko? 3 kafle za taki szajs? To jubilat 2 za 200zł mozna kupic a za takie gówno tyle hajsu..
OdpowiedzŻadaj zwrotu za rower.
Odpowiedzto była kradziez czy nie? zawiadomiono policje!
OdpowiedzDo wszystkich komentatorów, którym rowerek się nie podoba - guzik was to obchodzi, mordki w kubeł. Nie tego dotyczy historia. Lapidynka mogłaby kupić nawet mendel zgniłych jajec i zapłacić za nie tyle, na ile umówi się ze sprzedającym - ale istotne jest ich wyrzucenie, miast przechowania.
OdpowiedzZadzwoń do panów w niebieskich mundurkach i zgłoś,że teściowa Ci rower ukradła. 3 tysie odzyskasz
OdpowiedzTo raczej Twój facet powinien się zająć tą spawom nie ty.I to matka ma oddać pieniądze nie Twój partner bo nie oszukujmy się, że pieniądze w małżeństwie są wspólne więc jeśli to Twój mąż odkupi rower będzie właściwie tak jakbyś sobie go kupiła drugi raz bo będziecie musieli zrezygnować z innych rzeczy, które moglibyście za te pieniądze zrobić.
Odpowiedz