Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O nowej, lepszej i nowoczesnej edukacji w szkole... Nadszedł ten moment w…

O nowej, lepszej i nowoczesnej edukacji w szkole...

Nadszedł ten moment w moim życiu, w którym ponownie zawitałam w progi tzw. podstawówki, dzierżąc w dłoni małą rączkę mojego berbecia. Przekraczając próg szkoły myślałam w duchu, że to będą najwspanialsze lata mojego syna - tak jak i były moje, beztroskie, nauka bez stresu itp. O ja naiwna istota!

Z błogiej nieświadomości wyrwał mnie bilans klas O, zostaliśmy wysłani do ośrodka kształcenia i rozwoju dziecka w celu wnikliwych badań. To co przeżyłam podczas tej wizyty to istny horror!

W ośrodku znajduje się 5 gabinetów, w każdym gabinecie specjalista: od słuchu (czy dziecko ma pamięć słuchową), ortopeda, pediatra wraz ze specjalistą od sprawności fizycznej, psycholog i dietetyk.

Podczas tej wędrówki z gabinetu do gabinetu dowiedziałam się iż moje dziecko:
- jest za grube (waży niecałe 20kg i wszystkie portki z tyłka mu spadają, a nogi ma jak zapałki),
- jest mało sprawny fizycznie (chodzi od 2 lat na karate i regularnie ćwiczy),
- ma krzywe kolana (moja pediatra twierdzi, że u dzieci w jego wieku to normalne),
- nie potrafi poprawnie odejmować liczb dziesiętnych (WTF w zerówce?)
- źle jest odżywiany, bo powinien jeść chleb razowy i więcej nabiału (ma skazę białkową!)

We wskazówkach ośrodka zalecono:
- wzmożenie aktywności fizycznej do co najmniej 3x w tyg (jakieś zajęcia sportowe),
- zajęcia korekcyjne w celu wzmocnienia kręgosłupa 2x w tygodniu,
- pracę nad grafomotoryką (pisanie, rysowanie) codziennie,
- pracę nad dodawaniem i odejmowaniem, również codziennie,
- ćwiczenia z logopedą 2x w tyg...

Mój syn przy wydawaniu opinii był przy mnie. Jak wyszliśmy z ośrodka to się rozpłakał twierdząc, że jest cyt. "głupkiem i nic nie umie".

Tak... bezstresowa nauka... program dopasowany dla młodszych dzieci... bez obciążania małego człowieka i zabierania mu dzieciństwa!

bezstresowe dzieciństwo

by tosemja
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Maq
52 58

I pewnie jeszcze dali namiary, gdzie dokładnie dziecko zapisać (czyli do swoich kolegów, którzy sobie zarobią)... I jeśli taki są warunki zdrowego rozwoju to ja powinnam być ćwierćinteligentną, grubą i powykrzywianą istotą z wadą wymowy... Najgorsze, że Twój syn musiał tego słuchać.

Odpowiedz
avatar tosemja
34 40

powiem Tobie że właśnie to najbardziej mnie zirytowało, długo oj długo musiałam mu tłumaczyć że to nie tak jak myśli. Porażka.

Odpowiedz
avatar Palring
18 20

O tym samym pomyślałem. Aż boję się co to będzie, kiedy moje dziecko pójdzie do szkoły.

Odpowiedz
avatar tosemja
11 11

Palring, to zależy za jaki czas Twoja pociecha idzie do szkoły. Moje dziecko jest rocznikiem tzw królika doświadczalnego, tzn pierwszym rocznikiem który idzie według nowego programu....może do tego czasu się ogarną.

Odpowiedz
avatar Zoro
2 2

Skaza białkowa - do ko 2 lat potem ew uczulenie na białko mleka krowiego - do diagnostyki

Odpowiedz
avatar tosemja
1 1

Zoro, wiem, poza tym tę skłonność syn ma po mnie i jedyne co jest zalecane to właśnie ograniczać spożycie produktów zawierających białko :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 42

Ty się oburzasz a dla młodych Azjatów to standard. Tam to dopiero dzieci mają przesrane.

Odpowiedz
avatar tosemja
44 50

zapewne masz rację, ale my nie jesteśmy w Azji i nie śpimy w "inkubatorach" pod zakładem pracy ;) Ja wiem że rodzice zwykle są nieobiektywni i opinia kogoś z zewnątrz jest ważna bo może wychwycić coś co umyka rodzicom. Ale cholera jasna, jakby wysłać dzieciaczka na wszystkie te zajęcia to dzień zaczynałby się o 6 rano a kończył o 19.00, to co to będzie później?

Odpowiedz
avatar ampH
9 27

@tosemja a to zależy... Jeśli dziecko będzie łapało wszystko w lot, nie będzie miało problemów z szybkim uczeniem się, to w taki liceum obecnie jego dzień się zacznie ok. 7 (pobudka) a skończy się ok. północy (odłożona ostatnia książka). Pod warunkiem oczywiście, że dwójki go nie będą interesowały. Skąd taki napięty plan? Ano, po 15 wracasz ze szkoły, jesz obiad, odrabiasz najpierw trzy prace domowe, chwilkę odsapniesz - jest 18. Jest poniedziałek - w tym tygodniu masz 3 prace klasowe, 3 kartkówki, speech z języka obcego i lekturę. Nie wolno mieć tyle? Guzik prawda, wolno, do kogo się odwołasz? Kuratorium? Wyśmieje Cię. Dzieci mają się uczyć. No to jak się uczą to do północy, żeby ten ogromny materiał przerobić jakoś i żeby się nie poplątało. W efekcie przynoszą do domu i tak tylko trójki i są załamane. Uczyły się, a dostają trójki. Nic dziwnego, jak trzeba wszystkiego po trochu się uczyć zamiast skupić jak kiedyś na jednym. Nawet na studiach takiego przemiału nie miałem. Czasy się zmieniają i to na złe, bo widzę - bez dopatrywania się żadnych teorii spiskowych - że resort edukacji albo po prostu poszczególne szkoły dążą do tego, aby ludzie byli coraz większymi idiotami. Z mojego rocznika jak ludzie szli na dobre uniwerki to takie akademie medyczne wymagały po 90% z rozszerzeń, UW też koło 90%, jakieś dobre polibudy to 85% wzwyż i tak dalej. Obecnie? 70% z podstawy i wchodzisz. Bo ludzie nie dadzą rady więcej wyciągnąć przy takim trybie nauki. A teraz dodaj jeszcze korki z dwóch przedmiotów jakby Twoje dziecko miało małe problemy... O której niektóre dni by się kończyły? Koło 1 w nocy? Drugiej...?

Odpowiedz
avatar tosemja
4 12

ampH, no to się pocieszyłam :/ rozumiem że rezygnacja z pracy jednego z rodziców byłaby wskazana, no w końcu do 13-go roku życia dziecko po ulicy szwędać się nie może, a ktoś na dodatkowe zajęcia zaprowadzić i odebrać musi...:/ ehhhhh a to dopiero początek...

Odpowiedz
avatar ampH
9 17

@tosemja ale tu nie chodzi o to, że dziecko nie ma opieki czy coś, przynajmniej nie ja to tak odbieram... Bo nawet jakby jeden rodzic nie pracował to obecnie nie będzie problemów, które widzimy w filmach "tato/mamo, Ty nigdy nie masz dla mnie czasu, zawsze tylko praca, wyjazdy służbowe, nawet na mój mecz nie przyjdziesz!", byłby nowy "tato/mamo ja nie mam czasu na jakieś mecze, dajcie mi spokój, mam jutro 5 klasówek, musze się chociaż do 3 w nocy wyrobić, żeby się zdrzemnąć, idźcie robić swoje, obiad zjem w pokoju nad książkami". Po prostu nie wiedzieć czemu duża ilość nauczycieli nie patrzy na to, że są też inne przedmioty, inne zaliczenia tylko pakuje wszystko jak im się podoba i nie widzą problemu. Naprawdę nie widzą problemu. A znajomi, którzy są na pedagogikach czy innych tego typu rzeczach, po których mogą uczyć w szkole mówią bez ogródek - tak im każą robić na uczelniach, tłumaczą, że jak człowiek chce nauczyć drugiego człowieka to musi mu dawać dużo ćwiczeń, zaliczeń, sprawdzać jego wiedzę nie patrząc na inne przedmioty. Z którychś przedmiotów wreszcie dzieci i młodzież zrezygnuje. Takie jest podejście ludzi, którzy kształcą osoby mające uczyć nasze dzieci. Potem wychodzą takie kwiatki, że dziecko nie ma kiedy nawet za potrzebą iść bo inaczej pójdzie o 4 nad ranem spać przez przerost ambicji ciała nauczycielskiego.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
7 11

Jaka uczelnie medyczna przyjmie maturzystę z 70% podstawy? Na kierunki lekarskie trzeba mieć ponad 90% z chemii, biologii i matmy czy fizyki, wszystko na rozszerzeniu. Rozumiem narzekanie na system oświaty, ale no kurde, bez przesady.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

We wrześniowych naborach ~78% styknie.

Odpowiedz
avatar ignisvespers
9 9

Kobalamina - chyba na niestacjonarne ;) przyjrzyj się tegorocznym progom w Wawie, Gdańsku, Poznaniu np.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 16

@ampH Taki plan dnia to jest w przypadku gdy szkoła jest blisko. Ja dojeżdżałam do Liceum 20km. Pobudka o 6, o 7 autobus (a na przystanek trzeba dojść), zajęcia od 8. Jesli do 13.30 to pol biedy, autobus o 13.50 wiec w domu o tej 14.30 bylam. Ale jak do 14.25 (a tak bylo praktycznie codziennie) albo do 15.15 to autobus o 16, czyli w domu okolo 17. Obiad (mialam to szczęście, że moja Mama była w domu, utrzymujemy się z gospodarstwa więc praca w domu to i obiad jakiś tam ugotowała), okolo 18 siadalam do książek. No i do północy siedziałam nad książkami, z przerwą około 20 - szłam pomóc na dworze, te pół godzinki odpoczywałam i wracałam się uczyć. Uczyłam się całkiem nieźle, dużo pamiętałam z lekcji, i miałam oceny w okolicach 4-5. Miałam jakiś tam czas dla siebie, dużo czytałam, pomagałam w domu. Ale wiem że były osoby które naprawdę dużo czasu poświęcały nauce a oceny 3 i niżej. I nie było przeproś, też musiały wszystko zaliczyć .... Dodaj do tego jakieś problemy w domu, np przemoc czy alkoholizm, i wrażliwość. Nic miłego ...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2013 o 14:25

avatar grupaorkow
2 2

@kobalamina: może na niestacjonarne, w ostatnim naborze jakoś się da wepchnąć z takim wynikiem (chociaż... wątpię), ale nadal 78% rozszerzenia, to 39% podstawy (o ile uczelnia w ogóle dopuszcza maturzystów bez rozszerzenia). Więc gdzie Rzym, a gdzie Krym...

Odpowiedz
avatar vonKukis
0 0

@grupaorkow, nie przesadzajmy, na lekarski niestacjonarny można było się w tym roku dostać mając około 200 punktów z trzech przedmiotów, około 240 trzeba było mieć na studia stacjonarne. Kilka lat temu jak sam zaczynałem uczelnię medyczną to pierwszą listę zamykały wyniki w okolicach 230 (lekarsko-dentystyczny), a ogólnolekarski - 220. A do września jeszcze sporo się zmieniło...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2013 o 22:05

avatar konto usunięte
0 2

No fakt, najnowszych rankingów nie widziałam, sama zdawałam cztery lata temu, jak jeszcze matmy nie było :')

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@ampH a co ze studentami, którzy pare dni przed egzaminem śpią po max 4 h a w noc poprzedzającą egzamin wcale nie śpią :P pamiętam, że mnie ciut ciężko było w liceum, aczkolwiek wiem, że moja trója była więcej warta niż piątka w innej szkole, chociaż wolałabym 4-letnie LO, żeby chociaż było więcej czasu na czytanie lektur, bo do niektóych nawet nie zajrzałam (mając do wyboru nauczenie sie na kilka sprawdzianów i przeczytanie grubej książki wybierałam przejrzenie streszczenia, zwłaszcza, że nie miałam zamiaru iść na studia humanistyczne)

Odpowiedz
avatar natalia
0 0

Na niektórych uczelniach medycznych są pod uwagę brane tylko dwa przedmioty. Ale tak czy siak 170 punktów z dwóch przedmiotów to minimum, żeby wejść. Ja nie pamiętam, żebym w liceum tak mocno cierpiała z powodu nauki, ale tylko dzięki temu, że nauczyciele z przedmiotów, których nie zdawaliśmy na maturze, przymykali oko na niektóre rzeczy. Aktywność na zajęciach wystarczała, żeby mieć 4, żeby mieć 3 trzeba było siedzieć cicho na zajęciach, nie przeszkadzać i od czasu do czasu pokazać odrobioną pracę domową. Żeby nie tak łaskawe podejście to bym się zauczyła na śmierć. Wiem, że w innych szkołach tak dobrze nie było i niektórzy z niehumanistycznych klas robili notatki z lektur (?!).

Odpowiedz
avatar FaceOfInsane
5 7

To też zależy od trybu nauki dziecka. Dojeżdżałam do szkoły ok 30km spoza miasta (liceum). Nie uczyłam się prawie wcale, nie siedziałam do północy, a żadnych problemów większych z nauką i przyswajaniem wiedzy nie miałam (no, chyba, że ktoś uczy się dla piątek w dzienniku, a nie dla siebie). Mi w każdym razie oceny 4 i 3 wystarczały, żeby wynieść cokolwiek dla siebie, a nie same 5, żeby mamusia mogła się przy kawie pochwalić (mówię bardzo stereotypowo, bo moja rodzicielka robiła dokładnie to samo co ja i mój tryb pracy zrozumiała). Tak, czy siak, do sedna - maturę napisałam w większości w przedziale 80-100% za wyjątkiem matematyki, z której nigdy nie byłam orłem (ale te 60% uciągnęłam). Polecam rodzicom bardziej skupić się na selektywnym przyswajaniu wiedzy ich dzieci, czyli podzielić naukę na to, co przyda się w życiu, co może przydać się na maturze (czy innym ważnym egzaminie końcowym), a co nie przyda się wcale i wedle tej hierarchii pomagać im w nauce. Bo wymaganie od dziecka, żeby miało same piątki, przy bardzo kulawym systemie oceniania to chora ambicja rodziców, nie faktyczna chęć pomocy dziecku w rozwoju.

Odpowiedz
avatar Habiel
4 4

@ ampH Obecnie jestem w 1 liceum. Dojeżdżam do niego ok 18 km, czyli od 7 do 15 nie ma mnie w domu, z powodu szkoły. Jednak jak zauważyłam jest tu o wiele mniej nauki niż w gimnazjum. Nauczyciele oczywiście wymagają-to fakt, ale też znają priorytety-jestem na profilu społeczno-prawnym, to z biologii mam umieć tyle i tyle (wszystko wysłane w wymaganiach do danego sprawdzianu i nic poza tym, chyba, że ktoś chce). Na naukę zawsze poświęcałam mało czasu, bo dużo udaje mi się zapamiętać z lekcji-w domu przeczytam raz temat i umiem, lecz w liceum ten czas jeszcze bardziej się zmniejszył do około 2 godzin. W gimnazjum czasem były to 4, gdy nauczyciele ubzdurali sobie, że są dwa sprawdziany jednego dnia. Myślę, że cały czas jaki poświęcamy na naukę jest różny, bo różnie się uczymy. Niektórzy wolą siedzieć do wieczora i dopiero wtedy budzą się, że jutro jest szkoła, a reszta woli chwilę odpocząć od szkoły i brać się za lekcje, żeby potem być wyspanym i zadowolonym.

Odpowiedz
avatar Doomy
3 3

ampH nie wiem gdzie chodziłeś/aś do LO aż jestem ciekawa. Moje LO ponoć było jednym z najlepszych w dużym mieście a nie robiąc totalnie nic poza okazyjnym przejrzeniem jakiejś kserówki (na podręczniki zwyczajnie było mi szkoda kasy)e) i zrobieniem paru zadań można było mieć 3/4 czasami 5 wskoczyła i to w przypadku uczniów często nieobecnych. Maturę rozszerzoną napisaliśmy wszyscy spokojnie i każdy jakoś sobie radzi. Teraz sama przygotowuję ludzi do matury i wymagania naprawdę są niewielkie nawet na rozszerzeniu

Odpowiedz
avatar InuKimi
1 1

@maturzystka2012 Nie masz co narzekać - ja (obecna maturzystka :P) zaczynam codziennie o ósmej, kończę najwcześniej 15.20, najpóźniej 17.15. 13.30? Chyba w podstawówce ;) A to tylko lekcje, póxniej trening, korki i inne takie. Ale szczerze to uważam, że przesadzacie. Jako uczennica. Nie jestem geniuszem czy mózgowcem, ledwo radzę sobie z matmą (trzy na czysto wyciągnę, ale do czwóry brakuje ._.) ale z większości przedmiotów spokojnie mogę wydolić na czwórki, piątki. Przesadzacie. program wcale nie jest przeładowany - ja raczej uwazam że źle rozłożony. Na niektóre rzeczy powinno poświęcić się więcej czasu, na inne mniej. A! Moje ocenki pozostają takie jakie są, a w tygodniu opiekuje się młodszą siostrą, spędzam osiem godzin na macie (instruktor na aikido), na dojazdach kolejne sześć, plus korki z matmy. Próbuję robić jeszcze prawo jazdy, ale nie będę oszukiwać, na to czasu brakuje ;/ Ale i tak nie jest wcale tak źle, jak to wyżej niektórzy opisują ;p

Odpowiedz
avatar kaka22
1 1

Ludzie gdzie wy w liceum macie tyle nauki. Sam chodziłem do drugiego najlepszego LO w mieście i nie musiałem się za dużo uczyć. Nigdy nie siedziałem nad nauką od powrotu do domu do północy. Przed sprawdzianem czy kartkówką coś się przejrzało i tyle. W LO trzeba się zdecydować czy zależy mi, żeby umieć wszystko po trochu i wyciągać dobre oceny czy już czas skupić się na tym co na prawdę umiemy i co może się przydać dalej.

Odpowiedz
avatar PrincePolo
1 1

ampH dramatyzuje. Nauka do dwunastej w nocy dzień w dzień w liceum? Przestań... Gdybym chciał mieć tylko i wyłącznie piątki, to może faktycznie musiałbym tę godzinkę czy dwie dziennie poświęcić, ale żeby mieć oceny powiedzmy w normie, to tak jak napisali Kaka22, Doomy czy FaceOfInsane wystarczy ogarniać to co się dzieje na lekcjach i przed sprawdzianami coś tam powtórzyć. Żeby nie było liceum (dość dobre) udało mi się już skończyć, studiuje też to co chciałem.

Odpowiedz
avatar tosemja
1 1

InuKimi, kochana, ale ty idziesz starym programem a rzecz tyczy się 5-latków, które idą według nowego systemu :). Ja takich obowiązków w podstawówce nie miałam jak one. W liceum trzeba było już się uczyć, ale bez przesadyzmu, Studia jak jedne tak i drugie to była jazda, ale człowiek chciał się uczyć bo wiedział po co, z resztą kierunek studiów zwykle jest odzwierciedleniem zainteresowań, więc jak dla mnie była to czysta przyjemność.

Odpowiedz
avatar Vampi
17 19

Co mialo na celu wyslanie was na te badania?? Bo nie bardzo rozumiem.

Odpowiedz
avatar tosemja
22 26

miało na celu wskazanie rodzicom jakie kroki powinni podjąć aby pomóc dziecku w nauce i sprawdzić czy rodzice prawidłowo sprawują opiekę nad dzieckiem. Dodatkowo ta opinia ośrodka idzie do szkoły, żeby nauczycielka wiedziała jak ma pracować nad uczniem. Czyli bzdura totalna...bo jakoś nie wyobrażam sobie żeby nauczyciel podchodził indywidualnie do każdego dziecka (a jest ich w zerówce 20)...

Odpowiedz
avatar Vampi
16 20

To indywidualne podejscie mnie rozbawilo;) Cudowne polskie szkolnictwo;/

Odpowiedz
avatar Vividienne
2 2

Pomysł jest dobry, tylko wykonanie jak zwykle do dupy. Gdyby każde dziecko dostało rozsądną opinię od specjalistów, to na dwadzieścioro dzieci w zerówce pewnie ze dwoje miałoby wpisane jakieś szczególne zalecenia - a to jest dla nauczyciela jak najbardziej do ogarnięcia. Ale niestety, najwyraźniej w odwiedzonym przez autorkę ośrodku każdy specjalista chce się koniecznie wykazać, dlatego wszystkie dzieci dostały szczególne zalecenia, i w efekcie ŻADNE nie otrzyma pomocy w rozwoju.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
16 24

Pocieszę Cię że oni muszą wykryć jakieś choroby i wpisać w kartę cokolwiek, bo co by powiedzieli przełożonemu? Że wszyscy zdrowi i w ogóle sielanka w narodzie? To zaraz polecą z roboty za obijanie. Także te wszystkie opinie lekarskie i psychologiczne są pisane na wyrost, żeby nie było że oni biorą pensję za nic.

Odpowiedz
avatar Zodiac
21 25

Mam wrażenie, że "specjalistom" w takich ośrodkach płacą od sztuki wynalezionej "choroby"

Odpowiedz
avatar tosemja
23 27

Powiem wam że na początku po tej opinii to się załamałam. Chciało mi się płakać, co ze mnie za matka! Dziecko ma "kłopoty" a ja go zaniedbałam....Ale po rozmowie z innymi Mamami, doszłam do wniosku że jest faktycznie tak jak piszecie....Muszą coś napisać, a ja żadnych niepokojących sygnałów w rozwoju syna nie zauważyłam, również nie odbiega od poziomu rówieśników.Więc po co był ten stres, dla mnie a przede wszystkim dla mojego syna?!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 9

Ma się przyzwyczajać na przyszłość, tak będzie miał do 65 roku życia

Odpowiedz
avatar krushyna
11 11

67!

Odpowiedz
avatar sedzia84
16 16

Będzie zupełnie odwrotnie. Choćby urwało Ci rękę, to i tak w ZUS-ie orzekną, żeś okazem zdrowia i tylko brać z Ciebie przykład ;)

Odpowiedz
avatar soraja
18 22

Btw takie cyrki odstawia się przy każdej podstawówce, czy tylko przy wybranych? Bo jeśli to odosobniony przypadek, to może pomogłaby zmiana szkoły? Btw od dietetyka warto by wziąć zaświadczenie na piśmiei postarać się o zakaz wykonywania przez niego zawodu. Akurat z synem byłaś ty, ale co gdyby poszła np. babcia i po wyjściu od dietetyka zaczęła go serami napychać?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2013 o 8:29

avatar carollline
-2 18

I tutaj się zgodzę. Historia piekielna, ale co ona ma wspólnego z nauką w podstawówce? Nic. Tylko tyle, że badane dziecko jest na etapie podstawówki.

Odpowiedz
avatar tosemja
19 25

nie ale była Pani psycholog która odpytywała dziecko z wiedzy ogólnej. Pytała z odejmowania, dodawania, sprawdzała grafomotorykę i na tej podstawie wydawała opinię na temat inteligencji dziecka. Co do logiki, nic w polskiej edukacji nie jest logiczne, bo skoro program edukacji maluchów miał być dopasowany do wieku dziecka, a taki nie jest, bo na 5-6 latków narzuca się mnóstwo obowiązków już od zerówki, to faktycznie widać mam kłopot z logiką bo nie rozumiem tego! Ile w swojej zerówce miałaś książek? Ja jedną czytankę i jeden zeszyt. Moje dziecko ma 6 książek, 2 wyklejanki, 3 x ćwiczenia...

Odpowiedz
avatar elda24
13 17

komoda_z_drewna - bilans ma dużo do nauki, bo jak dziecko obleje bilans to znaczy, że jest małym matołem niezdatnym do niczego. Z tego co ja pamiętam to dopiero w podstawówce uczyli mnie odejmować i dodawać, w zerówce dopiero uczyliśmy się literek, pisania i liczb. I jakoś nie uważam, że jestem głupsza od współczesnych dzieciaków, które mają już pakowane do łba od małego. Czemu teraz już 3 letnie dzieci mają zajęcia od rana do wieczora? Bo jakiś psycholog wymyślił sobie, że takie dziecko jest już na tyle duże, że można je zacząć tresować jak tych małych Azjatów, o których ktoś tam pisał a rodzice ślepo w to wierzą.

Odpowiedz
avatar Lunnayenne
12 16

Dwie skrajności. Dwa lata temu w zerówce dzieci nie uczono niczego. Dziecko przecież powinno się bawić. Teraz nagle wymagają wykonywania działań na liczbach dziesiętnych? Kilkanaście lat temu dziecko szło do zerówki, zakładano, że nie umie czytać, pisać i liczy co najwyżej na palcach (nie, nie wykonuje działań). Ja w zerówce umiałam pisać, tworzyłam jakieś głupie opowiadanka o kotkach. Ale o liczbach dziesiętnych nie słyszałam, dowiedziałam się o nich jakieś dwa lata później. I to wcale nie w szkole. A jeszcze nie załapałam się na aż tak chory system, jaki jest teraz (choć niestety, na gimnazjum już trafiłam). Chore wymagania teraz mają.

Odpowiedz
avatar Zmora
18 20

To jest nawet gorzej niż u Azjatów. W Chinach przynajmniej dzieci mają wielokrotnie w czasie nauki robione testy zawodowe, po czym (pod przymusem, bo pod przymusem) rozwijają się dalej tylko w danej dziedzinie (aż do mistrzostwa), a reszta przedmiotów im zwisa i powiewa. W Polsce od dziecka oczekuje się obecnie, żeby umiało wszystko, co w gruncie rzeczy doprowadza do tego, że nie umie nic.

Odpowiedz
avatar Bryanka
12 12

Teraz podobno niektóre PRESTIŻOWE podstawówki wymagają, żeby dziecko umiało już liczyć, pisać i czytać zanim pójdzie do szkoły. Egzaminy nawet robią.

Odpowiedz
avatar paula85
3 13

Ojć no to mnie przeraziłaś.Mój synek we wrześniu idzie do 1 klasy i nas też czeka takie badanie.I coraz bardziej się boję bo mały ma bardzo dużą wadę wzroku co wiąże się z problemami z czytaniem i pisaniem więc co mi powiedzą???(synek leczy się od 3 roku życia i niestety lewe oczko zamiast się poprawiać to się pogarsza :( za to prawe już prawie zdrowe :) )

Odpowiedz
avatar Vampi
9 17

Idz ty sie strzelic w ten ptasi mozdzek!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

dobra spoko tylko skąd mamy wiedzieć czy ironia czy prawdziwe poglądy, bo na pewno są i tacy, sama uważam, że dzieciak, żeby naprawde sie czegoś nauczyć musi troche w domu przysiąść, chyba że jest ponadprzeciętnie zdolny i wszystko na lekcji rozumie. w internecie nie słychać czy ktoś brzmi ironicznie

Odpowiedz
avatar Noob
6 6

Poza tym ta twoja ironia jest taka... no nie wiem... drętwa i sucha, że na pierwszy rzut oka nawet na ironię nie wygląda. Mądrze wykorzystana nie brzmi kretyńsko i nawet w tekście jest łatwa do rozpoznania.

Odpowiedz
avatar Djurex
12 12

Czytam coraz więcej takich historii i nie pojmuję tego wszystkiego. Pozostaje mi się cieszyć,że moi bracia chodzą do szkoły w małej miejscowości, gdzie nie wisi nad nimi banda specjalistów czyhających tylko na okazję by wynaleźć jakąś dysfunkcję i że sama chodziłam do takiej szkoły i przedszkola, bo gdyby trafiła mi się jakaś nadambitna pani psycholog, to pewnie rodziców odwiedzałabym w zakładzie karnym :P

Odpowiedz
avatar xpert17
-3 9

Co to są "liczby dziesiętne"? Chodzi o ułamki dziesiętne???

Odpowiedz
avatar tosemja
5 7

hehehe, wiesz co, ja znam takich ludzi którzy kończą doktorat na polibudzie, a z logiką kiepściutko,a o prowadzeniu auta nie wspomnę, bo za nim wytłumaczysz takiemu co to parkowanie równoległe, to musisz szukać nowego miejsca parkingowego ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
23 25

U mnie w szkole małej jest podobnie. Jak tylko zobaczą że dziecko choć odrobinkę odstaje od reszty (za dużo, za mało się bawi na przerwach, nie zje kanapki, kółko nie jest idealnie okrągłe, itp. itd), od razu jest wysyłane do poradni psychologicznej. Oczywiście jest polecana nasza rejonowa. Na szczęście nie ma rejonizacji i mając swój rozumek wybrałam poradnię w innej miejscowości. Musiałam dojechać kawałek ale to co usłyszałam na miejscu zwaliło mnie z nóg. "Pani ze szkoły xxx? Znowu szukają dziury w całym". Wszystkie badania zostały przeprowadzone i nic nie wyszło. Taki córka ma charakterek i tyle, nie jest to Asperger, ADHD itp. To ile zadają w 1 klasie szkoły podstawowej mnie osobiście przeraża. Nie wiem czy taki jest program czy mają nazbyt ambitną wychowawczynie. Córka kończy lekcje o 11.05-11.55 (zaczyna o 7.45). Wróci do domu, zje obiad i musi już siadać do lekcji aby się wyrobić. Codziennie ma zadane z języka polskiego (przepisanie fragmentu czytanki, kaligrafię w książce, kaligrafia w zeszycie + karty pracy), matematyka (książka plus zeszyt) do tego dochodzi 2 razy w tygodniu angielski i religia gdzie zawsze w książce muszą coś zrobić. Ja wiem że dziecko musi się uczyć, ćwiczyć no ale bez przesady. Wychowawczyni przebiła wszystko dając dzieciom 3 dni na przeczytanie Szewczyka Dratewki gdzie język chwilami bywa dość trudny i dziecko nie radzi sobie z przeczytaniem a co więcej ze zrozumieniem.

Odpowiedz
avatar tosemja
19 19

ehhh....jutro kolejna wywiadówka, zapewne wyniki testów z kart pracy czyli semestralne porównanie postępów w nauce... w zerówce....:/ z jednej strony fajnie, bo będę wiedziała z czym dziecko sobie nie radzi z drugiej zaś, pomału robi się taki mały wyścig szczurów....ostatnio po wywiadówce mamuśki przekrzykiwały się której dziecko miało najwyższy procent...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

O mój Boże... A ja w mojej zerówce na Zadupiu Dolnym byłam szpanerką, bo potrafiłam czytać. I rysowałam bardzo ładne kolorowe szlaczki. W podstawówce lektury, na przykład Kubusia Puchatka czytały na głos dzieci, które się zgłosiły. A kiedy pani (wspaniała kobieta) widziała, że dzieciaki się nudzą i wiercą w ławkach zabiera je na podwórko, żeby trochę poszalały z piłką i dopiero potem powrót do nauki, od razu wszystko lepiej wchodziło. Przecież samo wysiedzenie w ławce dla 7-latka to wyzwanie...

Odpowiedz
avatar tosemja
10 10

aturum, no właśnie, jest to wyzwanie dla 7-latka. Tyle że teraz dzieci idą do zerówki w wieku 5 lat a do 1 klasy w wieku 6. Jak dla mnie trochę chory pomysł bo dzieci są nie dojrzałe do nauki, bynajmniej nie takiej jakie serwuje nam ministerstwo edukacji

Odpowiedz
avatar krushyna
13 13

Przerażające. Naprawdę. Tak wiele zmieniło się w ciągu kilkunastu lat? Maturę zdawałem w 1998 roku a smak nauki w domu poznałem dopiero na studiach. W szkołach naprawdę wystarczało kilka minut na przerwie przed lekcjami. O ile w opisach powyżej nie ma przesady to naprawdę cieszę się, że jestem taki stary ;-)

Odpowiedz
avatar logray
9 9

Jeśli piszemy o liceum to zmieniło się dużo i mało. Mało, bo wtedy też były osoby które siedziały do 12 w nocy nad książkami. Dużo, bo obecnie nauki jest sporo mniej, tylko co z tego skoro teraz są te nieszczęsne testy. To już nie jest nauka na zrozumienie tylko pod klucz, byle trafić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

zdawałam mature 11 lat po tobie krushyna i zawsze uczyłam sie w domu, i nawet z tą nauką troche w domu, troche przed sprawdzianem w szkole, miałam max 3 (na 4 musiałam sie naprawde przyłożyć). nie wiem jak to było za twoich czasów i jaki był poziom twojej szkoły i przede wszystkim czy miałaś podejście że 3 cię zadowalało :)

Odpowiedz
avatar Altania
1 1

Ja jakbym się uczyła tyle co ty, to spokojnie wyszłabym na 3. (no może oprócz historii i wosu ;) A teoretycznie chodzę do dobrego liceum. Wszystko zależy od tego jak ktoś się uczy. Ja mało się uczę, a mam oceny podobne do mojej koleżanki, która siedzi do 12 przy książkach.

Odpowiedz
avatar krushyna
2 2

@serekwiejski - fakt, chodziłem do raczej marnego liceum. Ale średnią miałem powyżej 5 i najlepszy wynik na maturze, naprawdę NIGDY nie ucząc się w domu. Z przedmiotów ścisłych wystarczały lekcje, z polskiego ratowało mnie zamiłowanie do książek i jako taka umiejętność pisania, jedynym problemem była historia ale tu faktycznie wystarczało mi 3. Jednak Polibuda szybko zmusiła mnie do zmiany podejścia do nauki... A z początku to bolało i to mocno.

Odpowiedz
avatar WscieklyPL01
12 12

Jasny gwint straszcie mnie dalej to chyba młodego będę w domu uczył. do studiów, które swoja specyfikę mają, cały okres edukacji to była dwa ,, tylko dwa momenty stresujące egzamin do liceum i matura, w którym miejscu system 8 +4/5 + 5 był zły , no w którym , kto słyszał o takim wysypie patologii, problemów psychologicznych, agresji. Idziemy nieuchronnie w stronę tworzenia bezrozumnego społeczeństwa idiotów, ze zdolnością do reprodukcji, bo inaczej nie da się nazwać tej nowej "edukacji", pręgierz i kary mutylacyjne odniosły większy sukces edukacyjny.

Odpowiedz
avatar tosemja
11 11

ja tylko boję się jednego...skoro w podstawówce cisną, rodzice wariują (u syna w grupie dzieci chodzą już na 2 języki, zajęcia robotyki - dla nie wtajemniczonych budowanie robotów z klocków z ruchomymi częściami...zabijcie nie pamiętam jak się nazywają) to co z tych dzieci wyrośnie...? Na pewno dzieci będą "mądre" a co z tymi co nie wytrzymają ciśnienia albo będą słabsze psychicznie?

Odpowiedz
avatar Bryanka
12 12

Te co nie wytrzymają ciśnienia zasilą poczekalnie przed gabinetami psychiatrów i terapeutów, albo trafią na różne odwyki, jeżeli zdążą...A potem jest wielkie zdziwienie, że depresje i nerwice to choroby cywilizacyjne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

ja bym sie cieszyła jakbym miała możliwość uczenia sie 2 języków. na angielski dodatkowy chodziłam od zerówki i nie narzekałam, to była radość że sie można nauczyć czegoś nowego, może studenci tak nie reagują, ale dzieci lubią sie uczyć (chyba), cieszą sie jak mogą rodzicom opowiedzieć czego sie nauczyły w szkole

Odpowiedz
avatar Cysioland
3 3

Te klocki to Lego Mindstorm

Odpowiedz
avatar czapi
0 6

Bzdura z tymi testami. Poron iony pomysł i realizacja. Ale z drugiej strony, jak czytam komentarze niektórych rodziców tutaj o tym, że dziecko ma "codziennie coś zadane" i to jest źle, to dopadają mnie wątpliwości. Ja też miałam zadawane, raczej codziennie. I wydaje mi się, że jednak w szkole wypadałoby się czegoś nauczyć. Co prawda nasze szkolnictwo jest mocno takie sobie, ale czy to jest powód, żebyśmy w ramach protestu byli nieukami? Moim zdaniem dziecko w wieku szkolnym musi się uczyć. I nie jestem pewna, czy codzienna praca domowa to jakiś nadmiar, sądzę, że raczej nie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2013 o 22:30

avatar Bryanka
9 13

Chyba chodzi o ilość tej codziennej pracy domowej, a nie o to, że jest codziennie zadawana. I właśnie - ja też nie miałam nic zadawane do domu jak byłam w zerówce.

Odpowiedz
avatar tosemja
11 11

czapi, zgadza się. Ale powiedz mi, miałaś prace domowe w zerówce?Bo nie wiem może stara jestem i pamięć mnie myli... Powiem krótko, moja mama pracowała 25 lat w szkole (nie jako nauczyciel a sekretarz) i takiego "szaszoru" nigdy nie widziała.Poroniony też jest pomysł iż z nadmiaru uczniów zerówki zaczynają zajęcia 3x w tygodniu o godz 7 rano, czyli dziecko zrywam z łóżka o 5.30. Jeżeli "to" jest dopasowanie podstawówek do potrzeb małych dzieci to ja już więcej pytań nie mam...i nie chcę wiedzieć co oznaczają inne punkty nowelizacji edkacji

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

ja podstawówki wcale nie wspominam dobrze a skończyłam w 2003, także nie kojarzy mi sie ta szkoła z czasem beztroski i radości, zdecydowanie lepsze było liceum, stres nie tyle wynika z natłoku obowiązków co z nieumiejętności radzenia sobie z nim (a z wiekiem ta umiejętność wzrasta). po drugie nie znam sie, ja w zerówce umiałam już dodawać mnożyć, dzielić ułamki zwykłe i dziesiętne, może faktycznie nie jest to umiejętność wymagana, ale dobrze jak rodzice nauczą dziecko wcześniej i wcale nie uważam, że miałam zmarnowane dzieciństwo z powodu że ojciec mnie nauczył matmy wcześniej, a potem przez całą podstawówke miałam szóstki bez problemu, podczas gdy przedmiot ten sprawiał dużo kłopotów większości.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2013 o 14:54

avatar nighty
-3 5

Jak miałam 3.5 roku, to byłam głównie zainteresowana dwoma rzeczami : wszystkim co było zadrukowane (nie czytać bajeczki, dać bajeczkę do rączek bo ja sama!) i ponoć (bo ja tego nie pamiętam) alkoholem. Rodzice opowiadają że ilekroć słyszałam dźwięk otwieranej puszki/korka/kapsla to przychodziłam i chciałam spróbować. Mamuśka mnie odganiała ile się dało natomiast ojciec stwierdził że nic się nie stanie jak się dziecko piwa napije (stwierdziłam że obrzydliwe. Natomiast bardzo ponoć lubiłam wino). Czekoladki z alkoholem trzeba było wręcz przede mną chować bo ja zjadałam wszystkie naraz, najchętniej te z likierem bądź z wódką (i pomijając okresowe bóle brzucha, nic mi nie było!). Rodzice się śmieją że 20 lat temu "J. wypiła mi czerwone wino z kieliszka" to była wesoła historyjka do opowiadania znajomym a dzisiaj by mnie i ich wysłali do psychologa na obowiązkowe badania, możliwe że nawet ograniczyli im prawa rodzicielskie! Możliwe że dzięki temu że jako szkrab spróbowałam chyba wszystkich alkoholi dostępnych wtedy w sklepach, to w wieku gimnazjalnym i później w ogóle nie ciągnęło mnie do alkoholu, nadal mnie nie ciągnie. Nawet szampana w sylwestra nie piję :)

Odpowiedz
avatar Goszka
5 9

hm, a czemu służyć ma powyższa frapująca opowieść, co wnosi do historii lub dyskusji?

Odpowiedz
avatar Lunia404
5 7

Historia mocna, ale niestety prawdziwa. Wyrazy współczucia dla Ciebie i dla synka - domyślam się, że oboje bardzo to przeżyliście. Ale niestety podstawówka to teraz NIE JEST czas bezstresowej nauki-zabawy. Moje młodsze siostry są w tej chwili w czwartej klasie podstawówki i potrafią siedzieć nad lekcjami do dwudziestej drugiej! Z pomocą mamy albo taty! A naprawdę nie są głupie. Ja jestem w trzeciej klasie gimnazjum (ponoć zaostrzony poziom) i prawdę powiedziawszy zawsze kończę lekcje wcześniej niż one. Nawet średnią mam wyższą od nich, dzieciaki ledwo na czwórki wyrabiają :/ Ja, w wieku dziesięciu lat, to po szkole chodziłam do koleżanek, na wycieczki, na sanki, a lekcje zajmowały jakieś dwie godziny! I to było zaledwie pięć lat temu przecież! Polskie szkoły z każdym rokiem zmieniają się na gorsze, niestety (a podstawówki przede wszystkim).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Oglądacie czasami program "Galileo"? Nie tak dawno był odcinek o geniuszach, i między innymi o tym, że dziecko uczone i stymulowane od najmłodszych lat ma wyższy iloraz inteligencji (opowiadali tam o jakichś badaniach). Natomiast co podkreślali - stymulowane przed odpowiednio dobrane gry i zabawy dostosowane do wieku. Także pomysł dobry ale wykonanie...

Odpowiedz
avatar aikus
4 4

@tosemja: nie płacz, nie histeryzuj! Działaj! To co opisałaś jest chore i nawet najwięksi nawiedzeńcy to w koncu dostrzegą. Pisz, skargi, odwołania i co tylko możesz. Inaczej w tym "systemie" nic nie osiągniesz. A dzieciakowi tłumacz ile sie da i najlepiej jak sie da! Pamiętaj, ze dziecko bardzo długo wierzy we wszystko co mu powiedzą rodzice. To może byc błogosławieństwo, to może byc przekleństwo. Wyglądasz mi na sensownego rodzica, który ma w miarę równo pod kopułką, więc rob z tego dobry użytek. Mądrze, spokojnie, metodycznie. Przy okazji dasz dobry przykład dziecku. A przecież zasadniczo to o jego dobro tu chodzi;)

Odpowiedz
avatar PrincePolo
6 6

Sam pomysł, żeby kierować dzieciaki w wieku 5? czy tam 6 lat hurtem na jakieś dziwaczne testy jest dla mnie poroniony. No, ale co ja tam wiem. W każdym razie jak chodziłem do zerówki to większość nie potrafiła czytać ani liczyć, a co dopiero wykonywać działania na ułamkach dziesiętnych :D Tosemja, jak to wyglądało? Dali mu po prostu ułamki do dodania? Na marginesie to lata szkoły nauczyły mnie, że pedagodzy/psycholodzy szkolni to w 99% ludzie, którzy sami mają jakieś problemy natury psychologicznej, a ich działalnośc sprowadza się do szukania problemów u ludzi, którzy ich nie mają i nie zauważania problemów, które naprawdę istnieją.

Odpowiedz
avatar tosemja
5 5

PrincePolo, najgorsze jest to że nie wiem dokładnie jak to wyglądało, bo te badanie przeprowadzała pani psycholog bez udziału rodzica.Na sam koniec zostałam wezwana i w obecności syna streszczono mi wyniki badania i przedstawiono zalecenia. Dodatkowo dostałam plik papierów z wynikami, tzn w czym jest dziecko "mocne" w czym "słabe".I tam właśnie był podpunkt iż dziecko świetnie radzi sobie z dodawaniem ale odejmowanie jest słabe i działania na liczbach dziesiętnych również do "podciągnięcia" - cokolwiek to znaczy. Powiem krótko, doszłam do wniosku iż "olewam" te wyniki, będę szła za dzieckiem. Będzie gotowe, dojrzałe do nauki niektórych rzeczy, to zrobię wszystko żeby mu pomóc i wesprzeć ale nie będę go cisnąć żeby zaspokoić swoje ambicje.

Odpowiedz
Udostępnij