Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu ktoś na tym portalu wylansował nośną konwencję poradników z…

Jakiś czas temu ktoś na tym portalu wylansował nośną konwencję poradników z cyklu "Jak wkurzyć sprzedawcę". Nie mogę się powstrzymać, żeby także od siebie nie dorzucić czegoś :) Poradnik będzie kompilacją obserwacji z dwóch miejsc, w których pracowałam, i chyba pasowałby do bardzo wielu sklepów i sklepików.

1. Właduj się do sklepu przed 6 rano korzystając z uchylonych drzwi, których nie zamknął dostawca prasy. Oczywiście w sklepie jest niezapalone światło (tylko mała lampka, bo już wiemy co będzie, jeśli zapalimy większe), czerwona tabliczka głosi "ZAMKNIĘTE", a sprzedawczynie, które dopiero co weszły, jeszcze w kurtkach, ale co tam! Wrzeszcz od progu "Wyborczą!" i nie przyjmuj do wiadomości, że gazety są nierozpakowane, a kasa nie włączona (za sprzedaż bez paragonu grożą wysokie kary). Możesz też pchać się do sklepu mimo że w całym budynku panują egipskie ciemności z powodu totalnego braku prądu i żądać sprzedania towaru. Albo przerywać kasjerce jej przerwę, w czasie której je (również zgaszone światło i kartka "przerwa" na drzwiach). Litości - dostaję od tego niestrawności ;)

2. Bądź naprawdę OBURZONY tym, że w maleńkim sklepiku nie ma twojego ulubionego smaku soku lub marki wody mineralnej (są oczywiście trzy inne, ale ciebie nie obchodzi, że na czwarty nie ma miejsca).

3. Obwiniaj kasjera za to, że ucieka ci autobus, podczas on wszystko robi jak najszybciej i zgodnie z zasadami sprzedaży.

4. Mów do kasjera, kiedy obsługuje innego klienta, wybijając go z rytmu. Ewentualnie wiś nad nim z banknotem, podtykając mu go prawie pod nos, kiedy widzisz, że dopiero zaczął skanować kupkę przyniesionych przez ciebie towarów lub wrzuca do kasetki drobne poprzedniego klienta. Możesz też próbować wbić się w kolejkę w stylu: "proszę, mam odliczone, biorę to!" (powtórzę: za sprzedaż bez paragonu grożą wysokie kary - tak, dla kontrolera obserwującego sytuację to może być sprzedaż bez paragonu). Do tej pory myślałam, że przeszkadzanie komuś w wykonywanej czynności/rozmowie jest niegrzeczne, ale ja ze wsi jestem ;)

5. Nigdy nie okazuj skruchy za swój błąd. Najpierw wydrzyj się na kasjera, twierdząc, że się pomylił/chciał cię oszukać. W żadnym wypadku nie przepraszaj, jeżeli jednak nie masz racji.

6. Mamrocz pod nosem, mów praktycznie bez używania strun głosowych lub niejasnymi półsłówkami. I tak już się wyćwiczyłam, np. wiem, że seria dźwięków w stylu "Mmmbll" to Marlboro, "szuszszchi" - chusteczki higieniczne ;)Owszem, sezon przeziębień, ale zwykle okazuje się, że gość potrafi mówić głośno, kiedy proszę o powtórzenie, a on tonem głosu daje mi do zrozumienia, że to skandal. Wiem też (dobrze widać problem na papierosach), że podanie samej marki papierosów oznacza przeważnie lighty w podstawowej długości i grubości, ale często po wyjęciu z półki i skasowaniu pada pełne rozgoryczenia "ale te cienkie miętowe!". Podobnie: "Bilet ulgowy... - tu bilet już wyjęty i kasa już robi trrrr drukarką - ale 20-minutowy!" No błagam. Oczywiście próbujemy temu zapobiegać dopytując, ale wtedy.... "no skoro mówię bilet, to chyba normalny jednoprzejazdowy, a jaki???". Hitem roku było, kiedy na wymamrotane coś, gdzie usłyszałam tylko "plus" i "dziesięć", zaczęłam drukować doładowanie do sieci Plus za 10 zł, po czym klient (widział cały czas, że nie dotykam terminala Lotto i podałam cenę: dziesięć złotych) olśnił mnie, że chodziło mu o zakład Multi Multi z plusem, 10 skreśleń.

7. Możesz też nie wypowiedzieć ani jednego słowa przez całą transakcję, olewając "Dzień dobry" i "Do wiedzenia" wypowiadane przez kasjerkę. Uprzedzam zarzuty: ludzie niemi i obcokrajowcy wydają z siebie dźwięki lub gestykulują.

8. W drugą stronę: nie słuchaj, co kasjer do ciebie mówi, bo przecież to taki plebs. Miałam przypadek z kartą, która była do zbierania punktów i płacenia. Po dostaniu karty w łapki pytam: "Będzie płatność kartą czy tylko punkty?". "Taaa, tak...". "Płatność, tak?". "Tak". Po skasowaniu moje pytanie: "Na ile rat? 1,2,3?"."Taaak." "Na trzy, tak?" "Tak." Po podaniu wydruku z kasy do podpisu oburzenie, zdziwienie, krzyk i awantura na cały sklep. Tylko dobra opinia uratowała mnie przed utratą pracy, bo kierowniczki (nie dziwię się im) nie chciały uwierzyć, że babka zatwierdziła płatność kartą, nie wiedząc o tym :)

9. Poproś o określony towar (np. gazetę, której cena jest stała), a po skasowaniu rzuć garść drobniaków, chwyć towar i wybiegnij, wołając "odliczone!". Pięknie, lubię drobniaki, ale niektórzy chyba uważają się za nieomylnych. Tymczasem często się zdarza, że w kupce po prostu brak 10, 20, 50 gr albo i złotówki. Można się pomylić, a i ceny czasem się zmieniają, prawda? Mogłabym sobie za to kupić bułkę na drugie śniadanie, zamiast sponsorować część waszego zakupu.

Wyszło trochę długo, więc kończę, choć można by dalej. Oczywiście te zachowania to nie pojedyncze przypadki, ale sytuacje nagminne. Chyba przeforsuję zamówienie do naszego sklepiku podręczników savoir-vivre'u i jakichś kursów multimedialnych retoryki i emisji głosu. Ba dum tsss ;)

sklepy

by magnetia
Dodaj nowy komentarz
avatar babubabu89
11 17

następna idiotyczna moda na ba dum tsss...

Odpowiedz
avatar dekos
3 3

Opowiedz dokładniej historię nr 7. Jestem ciekaw jak to wyglądało.

Odpowiedz
avatar h4linka
4 6

Sklep samoobsługowy z terminalem. - dzień dobry - .... Pik, pik, pik. - należy się xx,xx złotych Klient podaje kartę. - Poproszę wpisać pin i zatwierdzić zielonym. Pik, pik, pik, pik. - Paragon i karta dla pani/pana, dziękuję bardzo, do widzenia. - ...

Odpowiedz
avatar magnetia
-1 3

Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale po pierwsze karta na podpis, nie na pin, chociaż to wiele nie zmienia. Naprawdę, ludzie często tak robią, że zupełnie nie zwracają uwagi na kasjera, bo są zajęci rozmową przez telefon, plotkami z koleżanką itp. Klienta trzeba podczas takiej transakcji zapytać co najmniej o to, czy płaci kartą (na co usłyszałam wyraźne przytaknięcie), potem o ilość rat (klientka z daleka zajęta czymś zajęta rzuciła coś bardziej w stylu "wszystko jedno", więc zatwierdziłam najpopularniejszą, standardową ilość rat, upewniając się czy tak może być, co również spotkało się ze zdenerwowanym przytakiwaniem). Nie jestem jasnowidzem, żeby w tej sytuacji zgadnąć, że ona tak naprawdę mnie nie słucha. Jej przytakiwanie było najwyraźniej oznaką tego, że ma głęboko gdzieś nasze raty, punkty itp., nie chce jej się słuchać. Tylko skąd ja to miałam wiedzieć? Naprawdę pracowałam już kilka tygodni i widziałam sporo, ale coś takiego zdarzyło się tylko raz. Ludzie są różni, niektórzy właśnie cały czas wypowiadają się w ten sposób - mruknięciami, kiwnięciami głową, ale wszystko jest w porządku. Miałam prawo uznać, że ta pani właśnie z tego gatunku, który w ten sposób okazuje chyba swoją wyższość, dumę, bunt antysystemowy, nie wiem co.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2013 o 12:49

avatar zochacha
4 4

Klienci, którym tak się śpieszy i tak nie przeczytają.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2013 o 2:53

avatar kaikae
4 4

Z tymi drobnymi odliczanymi to mam już sposób. Kasuje towar i trzymam w ręku, póki nie policzę drobnych

Odpowiedz
avatar magnetia
1 1

No ja też, ale na początku kilka razy zdarzyło mi się tak dać wrobić.

Odpowiedz
avatar plokijuty
0 2

6 najlepsze mmmbbb... ;)

Odpowiedz
avatar teqkilla
4 4

Ja mam odwrotny "problem" - zawsze mówię "dziękuję, do widzenia", ale rzadko dostaję odpowiedź. Częściej spojrzenia spode łba albo jakieś burknięcie pod nosem. Ja rozumiem, że za taką pensję nie chce się być uprzejmym, ale to nie wina klientów... A to badum tsss przyprawia mnie o niestrawność :P

Odpowiedz
avatar magnetia
0 0

No dobra, więcej nie będę ;) Ale to naprawdę nieźle oddaje stan, w którym człowiekowi już ostatecznie odpadła szczęka i nie wie, co powiedzieć.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
1 9

Ja tam się nie dziwię zachowaniu pana z opowieści nr 1... Skąd czytelnik "Wyborczej" ma wiedzieć, jak się zachować, co mówić i jak myśleć PRZED lekturą swojej gazety?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2013 o 19:50

avatar lady0czeko
1 1

Pracuje w sklepie i jakbym czytała swoje przeżycia,mimo ze pracuje w tym zawodzie tyle lat to powinnam sie uodpornić na takie zachowania lecz niestety ciągle denerwują mnie tak samo

Odpowiedz
avatar Garrett
1 1

10. Godzina 6.05, pan/pani podchodzi do półek z pieczywem i podejrzliwym głosem pyta: Czy ten ciepły chleb to jest świeży? Czy ODŚWIERZANY? I tak codziennie 5-6 dni w tygodniu, chyba z czasów komunistycznych jakieś nawyki pozostały...

Odpowiedz
Udostępnij